powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LVII)
lipiec 2006

Korespondencja
Dotyczy konkursu
Witam serdecznie
Chciałabym się dowiedzieć o co chodzi w tym, że w konkursie poetyckim przesyłając zestawy powinny być opatrzone godłem?
Niestety nie orientuje się w tym całkowicie.
Proszę o kontakt
Pozdrawiam,
Anna
Od redakcji:
Opatrywanie swych dzieł godłem jest stosowane w wielu przeróżnych konkursach.
Chodzi o to, że swych prac nie podpisuje się imieniem i nazwiskiem, lecz wymyślonym, zazwyczaj jednorazowo używanym pseudonimem - to właśnie ów pseudonim jest nazywany „godłem”. Dodatkowo załącza się zaklejoną kopertę, w której poza godłem są także takie dane jak imię, nazwisko, adres, telefon itp.
Zabieg taki organizatorzy stosują zazwyczaj po to, by uniknąć posądzania o faworyzowanie „po nazwisku”, ale też i dlatego, że rzeczywiście – inaczej się czyta dany utwór od znanego sobie autora, a inaczej – od nieznanego. A w konkursie przecież wszyscy uczestnicy powinni mieć jednakowe szanse.



Na temat
Brawo!
Jan
Od redakcji:
Dziękujemy za entuzjastycznie wyrażoną opinię, ale nie mielibyśmy nic przeciwko wiedzy, jakiegóż to mianowicie tematu ona dotyczy.



Szanowna Redakcjo,
ze zdumieniem przeczytałem recenzję ze swojej książki pt. "Czarem i smokiem".
Przeczytałem ją ze zdumieniem nie dlatego, iż jest to recenzja negatywna, lecz z powodu ilości błędów, przeinaczeń oraz złośliwości, jakich dopuściła się skądinąd przeze mnie szanowana Agnieszka Szady. Zwykle nie podejmuję żadnych kroków nawet kiedy recenzja jest zła, jednak tym razem nie mogę sprawy pozostawić bez komentarza.
1. Tytuł. Zarzuca mi recenzentka posługiwanie się humorem niskiego lotu. Jak zatem nazwać jej tytuł?
2. Jeżeli recenzentka chciała przeczytać Pratchetta, to może powinna była sięgnąć po książkę rzeczonego Pratchetta? Bo jaka jest wina autora, który nazywa się Pawlak, że nie jest Pratchettem? Nawiasem, ani na okładce I, ani na IV o nawiązaniach do Pratchetta nie ma słowa! Dostaję więc po głowie za to, że recenzentka się pomyliła w wyborze lektury.
3. "Romuald Pawlak najwyraźniej postanowił zostać pisarzem coraz liczniej reprezentowanej w Polsce fantastyki na wesoło." Tutaj jest pierwszy poważny błąd merytoryczny, dyskwalifikujący Agnieszkę Szady jako recenzentkę. Tak wnioskując, dowodzi, że nie wie, iż teksty humorystyczne pisuję od zawsze - polecam lekturę roczników Fenixa, NF oraz SF. Co więcej, jedno z takich opowiadań było nominowane do Zajdla. Wniosek jest więc całkowicie błędny - pokazuje niekompetencję recenzentki, która pisze o czymś, o czym nie ma pojęcia.
4."Po opowiadaniach o Filleganie z Wake" - kolejny błąd rzeczowy. "Rycerz bezkonny" był powieścią. Skoro się już coś pisze, wypadałoby wiedzieć, CO sie pisze.
5. "Książce Pawlaka bliżej zresztą do dołującego humoru niektórych polskich komedii, w których śmieszne ma być głównie to, że coś się komuś nie udaje, a ludzie i los są małpio złośliwi." No cóż, pozostaje mi jedynie przypomnieć recenzentce, że przynajmniej w części ten wyrafinowany angielski humor Monty Pythonów polega, pardon, na pierdnięciach czy beknięciach, zaś w "Sensie życia" pewien bogacz za przeproszeniem rzyga do wiadra. Ale w pzypadku ulubieńców jakoś nie jest to kwalifikowane jako dołujący humor. Wiadomo, MP...
6. Ta recenzja jest tak zła, że zdarzają się w niej nawet błędy wprost kuriozalne, jak następujący: "zesłany na prowincję, z której wraca, gnany żądzą zemsty, na dworskim karle". Otóż chciałbym stanowczo oświadczyć, że Rosselin na żadnym karle nie wraca. Wyssała sobie tę historię recenzentka z własnego palca. Rosselin wędruje konno, a potem na statku. Karzeł cały czas pozostaje na dworze.
7. "Książka jest podzielona na rozdziały, a te z kolei – dość chaotycznie posiekane na fragmenty zaznaczone już to rzymskimi cyframi, już to ozdobnymi znaczkami w kształcie stylizowanego smoka." Po pierwsze, dlaczego autorowi dostaje się za layout książki? Czyżby recenzentka nie wiedziała, że autor jest od pisania, zaś wydawca od składu i calej reszty? Czy raczej jest to tylko pretekst do uderzenia? Po drugie, jest to sposób składu stosowany obecnie zarówno w książkach Runy jak i Fabryki Słów - czyżby recenzentka nie miała ich w ręku? Bo jeśli tam to jej nie przeszkadza, to dlaczego czyni z tego zarzut akurat mnie, czy wydawcy? Po trzecie, "posiekanie" - jest to bardzo subiektywne zdanie recenzentki. To, że rozdział został podzielony, jest typową kwestią warsztową - polecam uważną lekturę innych książek oraz trochę prac krytyczno-literackich. Może wtedy wyda się to recenzentce praktyką bardziej typową niż dotąd.
8. "Niektóre zwyczajnie wydają się przyczepione ni w pięć, ni w dziewięć; choćby przelotne spotkanie Rosselina z wujem na gościńcu," - Czytając tę recenzję, mam nieodparte wrażenie, że Agnieszka Szady zaledwie przekartkowała moją książkę. Zarzuca mi, że nie charakteryzuję świata ani bohaterów, po czym krytykuje, że coś wrzucam bez sensu - tymczasem scena z wujem temu właśnie służy. Poprzez spotkanie z wujem pokazuję rodzinę głównego bohatera. O nieuwadze recenzentki świadczy również to, że wuj wcale nie pojawia się niczym deus ex machinae, bowiem wspomniany jest w istotnym miejscu na początku książki. Tylko że receenzentka tego nie zauważyła! Wreszcie, wuj pojawia się także po to, aby zdemaskować klamstwa Rosselina względem swego pochodzenia. On twierdzi, że jest Rosselinem z Fertu, stolicy, i dopiero wuj demaskuje go, że jest zwyklym wieśniakiem. Nie jest to więc scena niczemu nie służąca, wprost przeciwnie.
9."W trakcie lektury często miałam wrażenie, że poszczególne sceny miały na celu rozbawić czytelnika [...] na przykład ta, w której Rosselin, otwierając wygódkę, natrafia na grubą damę dworu z podniesioną kiecką." Cóż ja poradzę, że albo ze złej woli, albo z braku kompetencji, recenzentka nie zrozumiała dowcipu? Jej prawo. Niemniej, dowcip nie sprowadza się do zadzierania kiecki, oto stosowny cytat: "Kolejna także była zajęta... i jeszcze kolejna... i nawet damska, do której z rozpaczy próbował dostać się Rosselin... Zupelnie jakby wszystkich naraz wezwała wola Draceny albo poziom rzek gwałtownie wymagał podwyższenia. Gdy wreszcie dotarł do drzwi niezamkniętych na haczyk, niespodziewanie jakaś nieznana dama rozdarła się z oburzenia przyłapana z uniesioną suknią. Co nie przeszkodziło jej palnąć maga torebką tak celnie w ciemię, że cały gwiazdozbiór Źrebięcia zaświecił mu pod czaszką."
10."Powtarzane z uporem wyrażenie o "puszczaniu magicznych zwieraczy". Kolejny mój zarzut wobec recenzentki brzmi następująco: kiedy można mówić o upartym powtarzaniu? Otóż takie określenie pojawia się dokładnie dwa razy!!! Aluzje tego typu pojawiają się kolejne dwa razy - razem, w najbardziej przychylnej dla recezentki sytuacji, są to cztery takie wzmianki na przestrzeni 360 stron książki. Otóż jest to szukanie pretekstu do skrytykowania mnie - jeżeli redakcja uważa inaczej, chętnie podejmę się w książkach już zrecenzowanych przez Agnieszkę Szady znaleźć powtórzenia występujące równie uporczywie i zobaczymy, czy innym autorom także to zarzuciła.
11. Co ma porównanie z Sapkowskim do rzeczy? W dodatku, przytoczony dowcip nie jest wysokiego lotu. Mam wrażenie, że Agnieszka Szady ma kompleks tzw. Wielkich Nazwisk. Pratchett - może, Sapkowski – może, Monty Pythoni mogą robić g... dowcipy bez problemu. Ale Pawlakowi dowcip tego samego typu - no nie wychodzi, Gombrowicz się kłania. A może klaniają się raczej uprzedzenia?
12. Wreszcie, dwa ostatnie zdania recenzji. Otóż krytykując moją książkę, Agnieszka Szady zarzucała jej humor niskiego lotu. No cóż, jeżeli chciała pokazać, że sama posługuje się bardziej wyrafinowanymi metodami, to jej się nie udało. Dwa ostatnie zdania pokazują, że - niezależnie czy jej się książka podobała czy nie - sam tekst ma formę tyleż złośliwą, co wymierzoną w osobę autora. Jest to zadziwiający brak kultury, bo nawet negatywną recezneję można napisać bez wycieczek osobistych.
Od siebie dodam, że jeżeli recenzentka nie widzi, że to jest kpina z konwencji, to raczej świadczy źle o niej, nie o samej książce. Bo o tym, że to jest zrozumiałe, świadczy w tej chwili już kilkadziesiąt innych recenzji z "Czarem" oraz kolejnej książki cyklu.
Z poważaniem -
Romuald Pawlak
Od autorki:
Przyznaję, że porównania z Pratchettem użyłam niesprawiedliwie – nie fair jest zarzucać jednemu autorowi, że nie pisze jak inny, szczególnie, że gdyby wszyscy pisali tak samo, to czytanie byłoby nudne. Przyznaję również, że nie sprawdziłam, czy "Rycerz bezkonny" jest powieścią, zasugerowana tym, że jako pierwsze o tym bohaterze powstały opowiadania.
Natomiast stanowczo zaprzeczam, abym w recenzji zawarła jakiekolwiek wycieczki osobiste wobec autora, chyba, że takową nazwiemy zdanie: "Romuald Pawlak najwyraźniej postanowił zostać pisarzem coraz liczniej reprezentowanej w Polsce fantastyki na wesoło". Stwierdzenia tego użyłam może istotnie nieco dwuznacznie, ale faktem, jest, że publikowane w czasopismach opowiadania Autora, które znam/pamiętam, nijak nie kojarzą mi się z tekstami humorystycznymi. Cała reszta recenzji jest tylko i wyłącznie o książce. Autorowi nie "dostaje się za layout" - w żadnym zdaniu mojej recenzji nie sugerowałam, że jest odpowiedzialny za smocze ozdobniki, zaś moje zarzuty dotyczyły podziału na krótkie scenki, nie znaków graficznych pomiędzy nimi. Zarzut dotyczący scenki z wujem podtrzymuję – pochodzenie bohatera można było ujawnić w inny sposób, bez wprowadzania postaci-efemerydy.
Co do dowcipów – cóż ja na to poradzę, że nie śmieszy mnie facet rozpaczliwie biegający od wygódki do wygódki, niezależnie od długości cytatu. Nie śmieszą mnie również zwieracze, niezależnie od tego, ile razy powtarzane. Użyte przez mnie określenie "z uporem" odnosiło się raczej do wrażenia odbieranego przez mnie, nie zaś statystycznej częstotliwości pojawiania się tej frazy w książce. Cytat z Sapkowskiego (podobnie, jak listę autorów książkowych i filmowych) przytoczyłam ku wygodzie czytelników – jeżeli piszę, że humor książki mnie nie śmieszy, wypadałoby powiedzieć, co mianowicie mnie śmieszy, aby dać czytelnikowi recenzji jakieś pojęcie, czy moje poczucie humoru jest zbieżne z jego, czy też całkiem odwrotne. Równie dobrze mógł to być cytat z książki innego autora, ale ten pasował mi między innymi z powodu krótkości i "bezkontekstowości".
Tytuł recenzji nie miał w zamierzeniu nikogo rozśmieszać, a jedynie wiązać się z tym, co było w niej napisane. Jeżeli natomiast chodzi o wracanie na karle, to zmieniający sens przecinek dodała mi redakcyjna korekta, do której aż do tej pory miałam bezwzględne zaufanie i nie sprawdzałam poprawek interpunkcyjnych...
Agnieszka Szady
Od redakcji:
Wzmiankowany przecinek został usunięty i szukać go obecnie nie ma sensu.
powrót do indeksunastępna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.