Pogrom, prawdziwy pogrom. Przeogromna zniżka formy. Festiwal wyraźnie przeżywa kryzys, przynajmniej z mojej perspektywy. Nadzieję jeszcze mam, ale po dzisiejszym dniu jest już bardzo mała. Największy zawód festiwalu miał chyba miejsce właśnie dzisiaj. Słabe oceny wynikają częściowo z mojej winy. To w końcu ja wybieram, na co i kiedy iść, a nikt mnie przecież do tego nie zmusza. Ale skąd miałem wiedzieć, że Aleksander „festiwalowy pewniak” Sokurow zrobi bardzo słaby film. Bo azjatyckim horrorze nie spodziewałem się niczego wielkiego, ale Sokurow?! Kolejny mistrz wypadł blado. Miejmy nadzieję, że kolejni tak nie skrewią.  |  | ‹Słońce› |
Trzecia część trylogii. Po „Molochu” i „Cielcu” przyszedł czas na „Słońce”. Aleksander Sokurow postanowił pokazać zmierzch władzy cesarza Hirohito i tak bardzo skupił się na swojej pracy, że przegapił kilka najważniejszych filmów ostatnich dwóch lat, a na pewno jeden najbardziej istotny dla rosyjskiego reżysera. Okazuje się bowiem, że „Słońce” z 2005 jest momentami bardzo podobne do „Upadku” z 2004 roku. Przez pierwszą godzinę filmu akcja dzieje się w bunkrze. Film, za którego produkcję odpowiadały cztery państwa, dzieje się przez pierwszą godzinę w bunkrze. W bunkrze. Cztery państwa wyłożyły pieniądze na produkcję, którą mógłby nakręcić każdy w piwnicy swojego domu. Ten wydłużony do granic możliwości wstęp jest kompletnym nieporozumieniem. Cesarz Hirohito przechadza się po klaustrofobicznej przestrzeni, pisze wiersze, spożywa posiłki i ogląda kraba w formalinie, co oczywiście uświadamia mu ból istnienia. Przez cały czas rzuca głodnymi kawałkami, z dumą odkrywa oczywistości i mówi wszystko to, czego Sokurow nie umiał pokazać obrazem. W przerwach między jego żałosnymi tekstami do akcji wkraczają służący, którzy też wyjaśniają o czym „Słońce” traktuje i jak widzowie powinni je odebrać. Po cholernie długim preludium następuje niewielka poprawa. Wraz ze zbombardowaniem Hiroszimy przez Amerykanów rozpoczyna się drugi akt, niewola. Akt na pewno lepszy, ale też niepozbawiony truizmów, banałów i monotonii. W drugiej części są jednak fragmenty, które potwierdzają, znacznie nadwerężoną w pierwszej części, klasę reżysera. Powalająca jest scena, w której cesarz męczy się z otwarciem drzwi. Wcześniej służący robili za niego wszystko, a teraz musi sobie radzić sam. Świetna, delikatnie zaznaczona scena, jakich w „Słońcu” zabrakło. W pewnym momencie Hirohito nawet słyszy pytanie: „Jak to jest być człowiekiem?” i właśnie w kilku momentach można śledzić ze sporą przyjemnością tę przemianę Boga w zwykłego śmiertelnika. Pada kilka znakomitych fraz podczas rozmów z amerykańskimi dowódcami, z cesarzową i Japończykami w służbie wroga. Niestety są to drobne elementy w tym morzu – ciężko mi to słowo używać w stosunku do Sokurowa – głupoty. Ogromną wadą jest też obraz. Zdjęcia są niedoświetlone, odsaturowane, szare i zamglone. Międzynarodowa produkcja i amatorska realizacja. Nie ogarniam i szczerze mówiąc, to chyba straciłem wiarę w Sokurowa.  |  | ‹Dziedzictwo› |
Niepodważalny dówod na to, że azjatycki horror nie ma już nic więcej do zaoferowania, że wyłącznie kilka (na palcach jednej ręki można policzyć) pierwszych filmów z gatunku było w jakiś sposób odkrywcze, a teraz temtejsze kino gorozy jest tylko wtórne. W „Dziedzictwie” jest woda, dziewczynka z czarnymi włosami i różne dziwne sytuacje z telefonami. W produkcjach „made in US” też jest mnóstwo stałych motywów, ale nowe amerykańskie horrory potrafią jeszcze zaskakiwać, czego nie można powiedzieć o azjatyckich odpowiednikach. Muszę przyznać, że nie skupiłem się na fabule, bo w pierwszych pięciu minutach zobaczyłem cały przekrój straszących tricków z azjatyckiego kina grozy, a nawet kilka patentów z filmów amerykańskim, co utwierdziło mnie, że „Dziedzictwo” już niczym więcej mnie nie zaskoczy. Oczywiście zaskoczyło mnie, ale prawdopodobnie nie tak, jak chcieliby tego twórcy. Szczęka opadła mi do samej ziemi, kiedy wyjaśniono skomplikowany fabularny sekret, a ja spojrzałem na zegarek i okazało się, że to dopiero połowa seansu. Zaskoczony byłem także ogromnymi wpadkami realizacyjnymi. W kilkunastu scenach w kadrze pojawiały się tyczka i mikrofon, który to moment rozbawiał zasypiającą publiczność. Tak wielka wtopa dziwi z jednego względu. „Dziedzictwo” jest perfekcyjnie sfotografowane. Niektóre ujęcia wbijają w fotel, a charakterystyczne oświetlenie mogłoby stworzyć świetny klimat, ale zawiodła reżyseria. Aktorzy zostali poprowadzeni tak nieumiejętnie, że wyglądali jak kukły, które chodzą po linii wyrysowanej na wyimaginowanej planszy i pakują się w idiotyczne tarapaty. Strasznie sztuczne, przewidywalne i znikające w tłumie. Ogromna pomyłka.
Cykl: Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty Miejsce: Wrocław Od: 20 lipca 2006 Do: 31 lipca 2006
Tytuł: Słońce Tytuł oryginalny: Солнце Reżyseria: Aleksander Sokurow Obsada: Issey Ogata Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Francja, Rosja, Szwajcaria, Włochy Data premiery: 2006 Czas projekcji: 115 min. Gatunek: historyczny Ekstrakt: 30%
Tytuł: Dziedzictwo Tytuł oryginalny: Zhaibian Reżyseria: Leste Chen Scenariusz: Dorian Li Obsada: Terri Kwan Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Tajwan Data premiery: 2006 Czas projekcji: 97 min. Gatunek: horror Ekstrakt: 20% |