Nie będę się rozpisywał, bo nie ma sensu. Dzisiejszego dnia na festiwalu Era Nowe Horyzonty pojawił się film Terry’ego Gilliama, który oczywiście obejrzałem i opisałem. Lepszej rekomendacji chyba poniższa relacja nie wymaga. „It Was a Good Day” – należy powtórzyć za Ice Cubem, bo taki właśnie był siódmy dzień festiwalu. O wielkim kinie nie było mowy, ale jedno zaskoczenie na szczęście się pojawiło. Drobny zawód towarzyszył natomiast obrazowi Gilliama, ale ważne, że film trzyma odpowiedni poziom. W ogóle „Kraina traw” była jedynym filmem na ENH’u, który musiałem obejrzeć za wszelką cenę. Może dlatego wyszło, jak wyszło, ale istotny jest fakt, że najważniejszy seans festiwalu można „odptaszkować”.  |  | ‹Gitarrmongot› |
Co autor miał na myśli? Prawdopodobnie nic albo przesłanie jest tak głęboko ukryte, że ciężko dojść do sedna. Nie sedno, nie przesłanie czy idea jest jednak istotą „Gittarmongot”, a bezpośredni odbiór. Film ten jest zlepkiem scen z życia różnych ludzi a jedyną, zadowalającą zresztą, przyjemnością jest obserwacja tych poszczególnych egzystencji. Widzimy sytuacje, postaci i czynności, które związku ze sobą nie mają żadnego, ale opowiadają historię każdego z bohaterów. Są świetną rejestracją codzienności. Zdaje się, że nudnej i mało ciekawej ale szwedzki reżyser wyciąga sporo niezauważalnych niuansów, które w rzeczywistości okazują się pospolite i tym samym bardzo angażujące. Ostlund podobnie jak Koterski, a jego bohaterowie jak Adaś Miauczyński pokazują, że ta pospolitość naszych i cudzych zachowań jest zaskakująco odległa. Szokujące jest, że nie zauważamy takiego ogromu własnych przypadłości i tego, co dzieje się blisko nas, na chodniku, w mijanym sklepie czy parkowej ławce, na której siedzieliśmy. Idąc pierwszym lepszym deptakiem widzimy grającego na gitarze małolata, kilku młodych łebków czy mocno dojrzałą kobietę. Czasami na nich spojrzymy, ale zazwyczaj mijamy ich bez zwracania większej uwagi. A okazuje się, że to są ogromne wszechświaty podobne do naszego, które szybko powstają i jeszcze prędzej się kończą. Może to i truizm, mało interesująca oczywistość, lecz Ostlund w bardzo ładny sposób prezentuje te pozorne banały. Ale przecież nie są to banały, bo nikt nie uświadamia sobie, że wszyscy ci, których mijamy mają swoje własne problemy i sukcesy. Nie myślimy o tym, że jedna z przechodzących obok nas osób może przeżywać ogromny kryzys albo doświadczać niewyobrażalnego szczęścia. Przechodnie to tylko twarze, ale w „Gitarrmongot” to także skomplikowane osobowości. Na szczęście Ostlund nie utożsamia skomplikowania osobowości z tragicznymi charakterami czy pesymistycznym podejściem do życia, a raczej jego pozytywnymi aspektami. Ze śmiechem ogląda się niektóre scenki (dzieciaki krzyczące „Sieg Heil!”) a zdarza się, że i całe wątki są zabawne (młodociani piewcy ideologii z „Jackassa”). Bardzo pozytywny seans, którego hasłem powinno być „afirmuj życie... nie tylko swoje”.  |  | ‹Kraina traw› |
Troszkę się zawiodłem, ale chyba tylko dlatego, że niecały miesiąc temu skończyłem czytać książkę Mitcha Cullina o tym samym tytule, na której celuloidowa „Kraina traw” jest oparta. Film broni się jako odrębne dzieło, ale jako adaptacja wypada już trochę gorzej. Główną wadą jest cała masa uproszczeń w przedstawieniu postaci. Liczne retrospekcje z pierwowzoru zostały zastąpione sporą ilością dialogów, których wymuszone wstawienie zwiększyło poziom oczywistości. U Gilliama dodatkowo wszystko rozwija się o wiele szybciej i na przedstawienie prawie stustronicowego wstępu przeznaczył tylko ćwiartkę filmu. Na pewno przyspiesza to tempo opowiadania historii, a fabuła jest bardziej esencjonalna ale nie o konkrety Cullinowi chodziło. W książce mieszanie klimatów było odpowiednio dawkowane. Sceny makabryczne na początku było tylko wtrąceniami, później już częstymi motywami, aż w końcu zaczynały się pojawiać w tak nieoczekiwanych momentach, że były znakami na to, iż należy na chwilę przerwać lekturę. Gilliam nie pozbył się wszystkich, ale niepotrzebnie ocenzurował ostrzejsze fragmenty, przez co specyficzny klimacik książki trochę się zatracił. Kilka błędów, jak zwykle, wynika też z samych właściwości medium, jakim jest film. Zagadkowe rzeczy u Cullina, u Gilliama są zauważalne od razu, przy czym z niektórymi związanych było parę – mniej lub bardziej – widowiskowych zaskoczeń. Słusznie natomiast reżyser rozszerzył postać ojca, choć wcielający się w niego Jeff Bridges nie wywiązał się z zadania wyjątkowo dobrze. Z bujającego w obłokach idealisty, sympatycznego narkomana i tragicznego muzyka zrobił pierdzącego (szkoda, że nie zachowano oryginalnego „ciąć babeczki”) i rzygającego ćpuna. Inne postaci są natomiast świetne, a kreujący je aktorzy pokazali klasę. W rolę idealnie wpasowali się młodziutka i oszałamiająco piękna (takie stwierdzenie może zakrawać o pedofilię) Jodelle Ferland, a także Janet McTeer (przerażająca jako Dell) i Brendan Fletcher szalejący w oscarowym stylu. Przeniesienie postaci i aktorskie kreacje to jedyna rzecz, która prawie całkowicie pokryła się z moją wcześniejszą wizją. Na takie stwierdzenie zasługują jednak też przeróżne wizualizacje wyobrażeń, fantazji i marzeń. Ewidentnie Gilliam był tu w swoim żywiole, bo większość fantastycznych wstawek to po prostu genialne wizje, których nawet nie umiałbym sobie wyobrazić. „Kraina traw” to typowy przedstawiciel kina Gilliama, którego pokocha każdy fan twórczości reżysera. Sam jestem wielbicielem, ale też uwielbiam pierwowzór, dlatego musiałem wypośrodkować jakoś uczucia. Film nie zmienia ogólnej koncepcji książki, więc szkoda, że te, w gruncie rzeczy, niekonieczne zmiany wpływają na zubożenie klimatu historii. To nadal jest ta sama przedziwna, pełna oniryzmu oraz łącząca niewinność i makabrę opowieść. Kto jednak lubi Gilliama i nie chce zawieść się na jego filmie, ten powinien zrezygnować z wcześniejszego przeczytania książki Mitcha Cullina. Rezygnujący z przygotowania merytorycznego mogą się nawet „Krainą traw” zauroczyć.
Cykl: Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty Miejsce: Wrocław Od: 20 lipca 2006 Do: 31 lipca 2006
Tytuł: Gitarrmongot Tytuł oryginalny: Gitarrmongot Reżyseria: Ruben Ostlund Zdjęcia: Tibor Gent Scenariusz: Ruben Ostlund Obsada: Britt-Marie Andersson, Julia Persdotter, Eric Rutstrom Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: Szwecja Czas projekcji: 89 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 70%
Tytuł: Kraina traw Tytuł oryginalny: Tideland Reżyseria: Terry Gilliam Zdjęcia: Nicola Pecorini Scenariusz: Terry Gilliam, Tony Grisoni Obsada: Jodelle Ferland, Jeff Bridges, Jennifer Tilly Muzyka: Jeff Danna, Mychael Danna Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Kanada, Wielka Brytania Data premiery: 2006 Gatunek: dramat, fantasy Ekstrakt: 60% |