powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LVIII)
sierpień 2006

ENH 06: Dzień Trzeci – Gutek lubi Seagala, a roboty chcą być ludźmi
‹6. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty›, ‹Daft Punk's Electroma›, ‹Komando smoka›
Przedobrzyłem. W zeszłym roku była podobna sytuacja. Też zachwyty i nadzieja na lepsze kino jednego dnia, a tutaj wielkie klops dnia drugiego. Niestety dwie dzisiejsze produkcje nie nastrajają optymistycznie na kolejne dni festiwalu, ale – uwaga – są to filmy, które z jakichś przyczyn warto jednak poznać.
Dzisiaj odbyła się projekcja prawdopodobnie jednego z bardziej oryginalnych filmów festiwali. Po zeszłorocznym (a może było to dwa lata temu?) spotkaniu z członkami zespołu Daft Punk w filmie animowanym „Interstella 5555”, teraz przyszła pora na aktorską fabułę. Bardzo wyraźne i charakterystyczne kino, którego jakość łatwo podważyć. Druga produkcja to film akcji rodem z Hong Kongu, ale w zupełnie nowym, jak na kino z tamtych rejonów, stylu.
Zawartość ekstraktu: 20%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Daft Punk’s Electroma
Thomas Bangalter i Guy-Manuel De Homem Christo to założyciele słynnego zespołu Daft Punk i jedne z niewielu ikon w muzyce, jak i całej kulturze. Jeszcze do niedawna ich tożsamość była kompletną tajemnicą. Od pewnego czasu znane są ich nazwiska, ale twarze nadal ukrywają pod maskami robotów i właśnie ten wizerunek jest punktem wyjścia dla „Electromy”. To historia podróży dwóch robotów pragnących stać się ludźmi.
Z początku wydaje się, że artyści wpadli na wyjątkowo oryginalny pomysł, który okrasili równie charakterystyczną formą. Jednak już po krótkiej chwili zaczyna zwracać się uwagę na fakt, że w rzeczywistości mało jest tu rzeczy wymyślonych i zrobionych od podstaw, bo podwaliną pod elementy fabularne i realizacyjne jest kilka innych, o wiele bardziej znanych filmów. Skojarzenie z „Gerrym” narzucają się od razu, bo dwójka bohaterów – podobnie jak u Van Santa – przechadza się przez większą częśc filmu po pustyni. Zaraz po tym przychodzi na myśl „THX 1138”, z którego twórcy pożyczyli czarno-białą kolorystykę wnętrz. Widoczne są też nawiązania do „Easy Ridera”, a poza tym „Electroma” w paru momentach wyraźnie nawiązuje, czy wręcz kontynuuje wątki oraz ogólne przesłanie z „2001: Odysei Kosmicznej” (tutaj także pojawiają się zapożyczenia kompozycji, a także narracji). Filtrując produkt założycieli Daft Punk (scenariusz, reżyseria i zdjęcia) zostaje niewiele, choć nie… nic nie zostaje, bo przecież sam pomysł wyjściowy to nic innego, jak futurystyczna wersja „Pinokia” czy po prostu kopia „A.I. – Sztuczna Inteligencja”.
„Electroma” jest produkcą strasznie monotonną i powolną, co oczywiście nie bywa powodem do bezapelacyjnej dyskwalifikacji, ale tylko w momencie, gdy każdy kolejny kadr i wszystkie następujące sceny są niezbędne do opowiedzenia historii. Tutaj widać, że twórcy na siłę wydłużają niektóre ujęcia, jakby za wszelką cenę chcieli, by ich dzieło zostało określone przymiotnikiem – częstym dla takiego typu kina – „wysmakowany”. Wysmakowany może i ten film jest, ale przede wszystkim jest nudny i te wszystkie dłużyzny nie są głęboko zakorzenione i nie mają swojego zwieńczenia w fabule. Natomiast największym fiaskiem jest mnogość interpretacji, która nie wynika z eklektyzmu twórców, a ich niezdecydowania i braku konsekwencji. Panowie z Daft Punk dają dużo sygnałów, znaków, zostawiają tropy ale nie pilnują określonego klucza interpretacyjnego i nie kontrolują ogromnej ich liczby.
Po części „Electroma” jest opowieścią o chęci wyrwania się ze schematów, o próbie ucieczki od nudnej, szarej i pełnej jednakowych ludzi rzeczywistości. To pochwała dla jednostki. Jednostki wyjątkowej i oryginalnej. W końcu roboty chcą być inne, a wręcz rozpiera ich duma, kiedy przywdziewają woskowe maski ludzi. Narażają się wtedy na nienawiść kolektywu, ale tylko krótkotrwałą, bo maski topią się na słońcu. „Electroma” może też być próbą opowiedzenia o sobie, członkach zespołu Daft Punk. Jest to swoista chęć wyjaśnienia obawy artystów przed odkryciem swoich twarzy. Woskowe maski charakteryzują się dużym rozmiarem i przerysowanym stylem twarzy, czyli nic innego, jak wizerunek gwiazdy w oczach fanów. Pojawiają się też tutaj inne motywy, z których można sklecić kolejne interpretacje, niestety nie całkiem logiczne. Każdy poszczególny klucz do interpretacji, po krótszej lub dłuższej chwili zastanowienia, nie trybi odpowiednio. Pozostaje zatem usypiająca nuda i drażniąca monotonia. Jedynie ścieżka dźwiękowa pozwala przetrwać ten męczący seans ale, o dziwo, nie było w niej miejsca na twórczość panów z Daft Punk.
Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Komando Smoka
Filmowa szarada. Wyzwanie dla wszystkich entuzjastów dociekania. Na „Komando smoka” powinno się myśleć od pierwszej minuty seansu, bo w istocie ciężko się połapać w akcji, fabule czy nawet dialogach. Kamera szaleje tutaj niemiłosiernie, montaż daje o sobie znać nawet co kilka setnych sekund, a aktorzy mówią jakieś dziwne rzeczy. Oglądając „Komando smoka” trzeba mieć głowę na karku, bo należy nieprzerwanie śledzić każdy dialog i ujęcie, po czym łączyć te powyrywane z kontekstu i sensu fragmenty w jakąś większa całość, której sensu i kontekstu też nie można się dopatrzeć. Po kilkunastu nieudanych próbach rozruszania swojego mózgu i nastawienia go na tor myślenia azjatyckich twórców, najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zrezygnowanie z jakiegokolwiek myślenia, włączenie należytych receptorów i jedynie odbieranie bodźców.
„Komando smoka” to jeden wielki teledysk albo nawet teledysk teledysku, bo cięcia montażowe czy zdjęcia z ręki liczy się tutaj w setnych sekundach. Gdyby się uprzeć, to za fabułą dałoby się pewnie nadążyć ale akcja jest tak wdzięczna, głupio-śmieszna i do bólu wtórna, że ciężko oderwać od niej wzrok. Po zakończeniu danej sceny wydaje się, że pomysły twórców już się wyczerpały i nie oglądali więcej filmów, z których mogliby ściągnąć kolejne przedziwne patenty. Kiedy jednak rozpoczyna się scena następna, to widać, że jednak reżyser i scenarzysta większość swojego życia spędzili w kinie, zaliczając całe tygodniowe repertuary.
Przez pierwsze pół godziny te wszystkie niby zamierzone – wynikające w rzeczywistości z niewielkich umiejętności twórców – elementy są całkiem śmieszne i każdy kolejny napuszony dialog, romantyczno-sentymentalna wstawka czy właśnie zakręcone sceny akcji mogą w jakiś sposób się podobać. Po jakimś czasie staje się to jednak nudne i momentami przykre, bo chichranie się z beztalencia jest trochę nie w porządku. Wszystkie retrospekcje mające w zamyśle charakteryzować postaci, każde dopowiedzenie wyjaśniające rzeczy oczywiste oraz całe masy scen akcji w zwolnionym tempie nie bawią tak samo w drugiej połowie filmu. Metroseksualni policjanci z grzywami zakrywającymi lewe części twarzy i Michael Biehn (tak, on gra w tym filmie) mówiący najgłupsze teksty na świecie z manierą aktora szekspirowskiego też tracą potencjał komiczny i okazuje się, że całkiem zabawna produkcja jest po prostu żenująca. Kino z Hong Kongu często ogląda się z uśmiechem na twarzy, bo w kinie amerykańskim rzadko się zdarza, by ktoś odważył się wrzucić do jednego worka tyle niepasujących do siebie motywów. Za produkcję „Komando smoka” odpowiadał Steven Seagal, co powinno wyjaśnić wszystkie wątpliwości związane z logicznym i sensownym odebraniem filmu. Jest to bardzo dobrze zrealizowane złe kino, które tak złe, że aż dobre jest tylko przez niewielką część, a tak złe, że wyłącznie złe przez całą resztę czasu. Pierwsze pół godziny można zatem obejrzeć bez odrobiny zażenowania, ale później poczucie humoru powoli wysiada i w końcu całkowicie gaśnie.



Organizator: Gutek Film
Cykl: Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty
Miejsce: Wrocław
Od: 20 lipca 2006
Do: 31 lipca 2006
WWW: Strona

Tytuł: Daft Punk's Electroma
Tytuł oryginalny: Daft Punk's Electroma
Reżyseria: Thomas Bangalter, Guy-Manuel De Homem-Christo
Scenariusz: Thomas Bangalter, Guy-Manuel De Homem-Christo
Obsada: Peter Hurteau, Michael Reich
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: Francja, USA
Data premiery: 2006
Czas projekcji: 74 min.
Gatunek: dramat, SF
Ekstrakt: 20%

Tytuł: Komando smoka
Tytuł oryginalny: Maang lung
Reżyseria: Daniel Lee
Scenariusz: Ho Leung Lau, Daniel Lee
Obsada: Sammo Hung Kam-Bo, Michael Biehn
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Hong Kong
Data premiery: 2006
Gatunek: akcja
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

48
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.