powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LIX)
wrzesień 2006

Autor
Ilustrowany Kurier Morpooooo…!
Terry Pratchett ‹The Truth›
W jubileuszowej, dwudziestej piątej powieści ze Świata Dysku, zagłębiamy się w mechanizmy funkcjonowania gazet. Dlaczego ludzie wolą czytać o kobietach rodzących kobry i mężach porywanych przez elfy niż o zawirowaniach w polityce? I dlaczego przy lekturze „The Truth” mam wrażenie, że jak mało która powieść Pratchetta opowiada ona dokładnie o naszym świecie…?
Zawartość ekstraktu: 80%
‹The Truth›
‹The Truth›
To, że książki Terry’ego Pratchetta pod płaszczykiem groteski i fantasy przemycają całkiem celne i zazwyczaj niewesołe obserwacje na temat ludzi i naszej rzeczywistości nie jest żadną nowością, a określenia w stylu „krzywe zwierciadło” i „zjadliwa satyra” są tak wytarte, że aż wstyd ich używać. Cóż jednak zrobić, kiedy w niewydanej jeszcze po polsku powieści „The Truth” (czyli „Prawda”, co w kontekście akcji książki kojarzy mi się jednoznacznie – acz raczej mało adekwatnie – z tytułem znanego radzieckiego dziennika) pewne mechanizmy wpływu oraz braku wpływu prasy na opinię publiczną są pokazane tak porażająco trafnie…
Wynalazek ruchomej czcionki, dokonany przez krasnoluda nazwiskiem Goodmountain1) w krótkim czasie powoduje uruchomienie pierwszej w Ankh-Morpork gazety. Inicjatorem tego jest William de Worde, młody człowiek pracujący na własny rachunek po odcięciu się od swoich arystokratycznych korzeni. Bardzo udatnie opisane jest rozkręcanie interesu: poszukiwanie tematów, kolportaż, zatrudnianie kolejnych pracowników (szczególnie udana postać to sympatyczny wampir-abstynent Otto Chriek, przejawiający samobójcze upodobanie do fotografowania z fleszem), odkrywanie nowych możliwości, jakie daje np. umieszczanie reklam i ogłoszeń… Wprawdzie Pratchett już wcześniej, np. w „Muzyce duszy” i „Ruchomych obrazkach”, przeszczepiał na grunt dyskowy pewne wynalazki i zjawiska z naszego świata, jednak przedstawiał je jako coś na poły magicznego, groźnego i silnie naruszającego „osnowę rzeczywistości”; coś, co dążyło do nieuchronnej samodestrukcji. W „The Truth” jest inaczej: wprawdzie William irytująco często myśli o prasie drukarskiej jak o wielkim, niebezpiecznym zwierzęciu czekającym na nakarmienie, a lord Vetinari od razu na początku zastrzega, że nie chce „żadnych mackowatych problemów”, jednak powstanie gazety nie ma w sobie nic nadprzyrodzonego – po prostu odpowiedni człowiek i odpowiedni wynalazek trafili na odpowiedni moment. Nie jest to zresztą najwyraźniej pierwszy taki przypadek, ponieważ w „The Truth” nieźle prosperuje rodzaj telegrafu, który powstał w „The Fifth Elephant”.
Spodobało mi się przedstawienie przemiany, jaka zachodzi w Williamie i jego współpracownicy Sacharissie: z przypadkowych, nieco nieśmiałych młodych ludzi stopniowo stają się rasowymi dziennikarzami, ze wszystkimi tego konsekwencjami (jest nawet miejsce na autorefleksję, że wypadek uliczny to dla nich przede wszystkim temat na reportaż). Bardzo interesująco – i według mnie całkiem realistycznie – są pokazane reakcje obywateli2) na pierwsze numery „Ankh-Morpork Timesa”: zdziwienie, kto pisze te wszystkie rzeczy i kto na to pozwala, skłonność do bezkrytycznej wiary w słowo drukowane… To drugie ma zresztą później konsekwencje w postaci powstania konkurencji – pierwszego na Dysku brukowca z wyssanymi z palca sensacjami, których nie sposób nawet zdementować, bo w oczach czytelników to tylko potwierdza ich prawdziwość…
Bardzo dobre są wtrącone mimochodem obserwacje autora dotyczące subtelnej niekiedy granicy między prawdą a kłamstwem, a konkretnie tego, w jaki sposób stuprocentowo prawdziwe stwierdzenie umieszczone w odpowiednim kontekście może odegrać rolę bezczelnego łgarstwa. Widać to szczególnie w kontaktach Williama ze Strażą Miejską:
– Czy kapitan Vimes pozwolił ci tu wejść?
– Właśnie z nim rozmawiałem…
Równoległym wątkiem jest intryga polityczna z aluzjami do afery Watergate, w której pierwsze skrzypce odgrywa para gangsterów zwanych Mr Pin i Mr Tulip – klasyczne zestawienie małego, sadystycznego spryciarza i wielkiego, tępawego osiłka. Przy czym ten drugi jest dość interesująco skonstruowaną postacią. Z pozoru jeden z tych, o których mawia się „silny jak wół i niemal równie inteligentny”, pan Tulipan w niespodziewanych momentach okazuje się znawcą i miłośnikiem dzieł sztuki, potrafiącym rozwodzić się nad subtelnościami intarsjowania blatu zabytkowego stolika. Jednocześnie uwielbia agresję, usiłuje się narkotyzować wszystkim, co wygląda jak biały proszek i do każdej wypowiedzi wtrąca „-ing”, co początkowo brałam za autocenzurę Pratchetta, dopóki jakaś postać drugoplanowa nie stwierdziła, że nigdy nie słyszała, żeby ktoś „mówił pozostawiając dziury w zdaniach”.
Humor w „The Truth” nie rzuca się specjalnie w oczy – nawet słynne pratchettowskie przypisy kompletnie straciły pazur, a ten z półstronicową charakterystyką pewnego typu ludzi, którzy poruszają nieistotne szczegóły na zebraniu jest wręcz nudny. Natomiast spodobało mi się twórcze rozwinięcie działalności ankh-morporskiej Gildii Złodziei: kradzieże nie tylko są zalegalizowane, ale padając ofiarą rabunku można wygrać zestaw sztućców do barbecue lub zniżkę na kolację w restauracji. Rozbawił mnie też adres domu lorda de Worde: „Nonesuch Street”, choć po polsku nie będzie to chyba brzmiało aż tak zgrabnie („ulica Żadna”?).
Akcja jest wciągająca – nawet jeśli miejscami odrobinę przewidywalna – natomiast rozczarował mnie wątek „mrocznego światła”: autor wykreował wokół tego zjawiska naprawdę niesamowitą, przyprawiającą o dreszcze atmosferę, po czym potraktował rzecz jak kolejny ciekawy gadżet popychający akcję we właściwym momencie, nie próbując nic wyjaśniać ani wykorzystać tego ciekawego pomysłu w inny sposób. Jednak mimo tego drobnego rozczarowania, uważam „The Truth” za jedną z najlepszych książek Pratchetta, jakie czytałam.
1) Zbieżność z Gutenbergiem oczywiście nieprzypadkowa. Inne krasnoludy z drukarni noszą nazwiska nawiązujące do twórców rozmaitych krojów czcionek – gdyby Pratchett był Polakiem, być może któregoś nazwałby „Roman” ;-)
2) W kontekście Świata Dysku słowo „ludzie” jest w tym kontekście niewystarczające.



Tytuł: The Truth
Autor: Terry Pratchett
Wydawca: Corgi
Cykl: Świat Dysku
ISBN: 0552147680
Format: 443s.
Data wydania: 12 września 2001
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.