powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LIX)
wrzesień 2006

Autor
W imię Boga?
‹Lot 93›
„Allah akbar!” słychać na początku wstrząsającego filmu Paula Greengrassa „Lot 93”. Te słowa brzmią złowieszczo w ciemnościach sali kinowej, a jeszcze bardziej przerażająco w każdy przeciętny dzień, który może zamienić się w koszmar na miarę 11 września. Allach, Bóg. Dla Niego działają terroryści. Przetrwanie. Dla niego działa każdy człowiek postawiony w sytuacji takiej, jak ta na pokładzie samolotu United 93.
Zawartość ekstraktu: 90%
‹Lot 93›
‹Lot 93›
Już pierwsze kadry filmu przedstawiającego amerykańską tragedię z września 2001 roku wprowadzają napięcie i niepokój. Nie tylko przez wspomnianą arabską modlitwę, a raczej dlatego, że Greengrass pokazuje nam zwyczajnych ludzi w porannym świetle nowego dnia, który jednak nie będzie zwykłym kolejnym dniem. Nowy Jork pokazany z lotu ptaka stanowi zapowiedź wydarzeń znanych na całym świecie i możliwe, że właśnie ta wiedza budzi już w pierwszych sekundach „Lotu 93” wielkie emocje. Ludzie na lotnisku, nieświadomi zbliżającej się śmierci na ołtarzu religijnego fanatyzmu, niczym specjalnym się nie wyróżniają. Być może znajdują się wśród nich biznesmeni, architekci, emeryci, studenci, maklerzy – jednym słowem: osoby mijane na ulicy. Uzupełnia to wizję Greengrassa o autentyczność przyprawioną wstrząsem. Bo wśród pasażerów takiego feralnego lotu mógł przecież znaleźć się każdy: stary, młody, mąż, żona, ja lub Ty, czytelniku. Nie ma tu twarzy znanych aktorów, wizualnego rozbuchania, flag łopoczących w tle. Jest za to dokumentalna stylizacja, oszczędność środków, chwiejna kamera. I szczery, bolesny strach.
„Lot 93” wiernie rekonstruuje wydarzenia z 11 września, w czasie rzeczywistym przedstawiając terrorystyczny koszmar z perspektywy pracowników kontroli ruchu powietrznego, wojskowej ochrony wybrzeża oraz, co najważniejsze, pasażerów jedynego samolotu, na którym doszło do przeciwstawienia się atakowi. Greengrass zarysowuje sylwetki niektórych postaci poprzez krótkie wypowiedzi, często padające między kolegami z pracy lub członkami rodziny. I w ten sposób dowiadujemy się, że pilot chce spędzić rocznicę ślubu w Londynie, a stewardessa tęskni za swoimi dziećmi. Tak po prostu, bez zbędnego patosu. Greengrass staje się obserwatorem, odtwarzając za pomocą obiektywu kamery domniemaną prawdę. Nie wiemy, co naprawdę wydarzyło się na pokładzie United 93, ale mogło wyglądać to dokładnie tak, jak przekonuje twórca „Krwawej niedzieli”. Dzięki braku komentarza, który został zastąpiony dokumentalnym entouragem, film Greengrassa oddziałuje znacznie silniej, niż można by się spodziewać.
W beznamiętnych ujęciach pojawiają się arabscy terroryści, jawiący się jako okrutne narzędzie fanatyzmu, jako symbole konfliktu religii, kultur bądź każdego innego konfliktu międzyludzkiego. Przerażają nie tylko dlatego, że zabijają i niszczą, uosabiając zło, ale ponieważ wydaje się niewiarygodnym, jak człowiek potrafi wydobyć z własnej natury najgorsze zachowania w imię czegokolwiek, jednocześnie niezachwianie wierząc w słuszność swych działań. Szokuje, że siedzący obok intelektualista w okularach może być fanatykiem, gotowym zabić dla swojej wiary.
Mimo że Greengrass raczej ucieka od polityki, koncentrując się na przeszywającym dramacie, nietrudno zauważyć chaos, panikę i niezdecydowanie, jakie wkradły się tamtego dnia w szeregi władz państwowych, wojskowych czy obsługi lotniczej. Histeryczne namierzanie na radarach nieodpowiadających na sygnały samolotów było wszystkim, na co zdobyli się sparaliżowani niespodziewanym atakiem ludzie próbujący zapobiec kolejnym katastrofom po wbiciu się American 11 w World Trade Center. Ich bezsilność okazuje się równie tragiczna jak strach pasażerów porwanych samolotów. Jednak starannie omijana polityka ustępuje miejsca psychicznym reakcjom. Zastanawia, skąd grupa ofiar na United 93 znalazła siłę oraz zdecydowanie, by zorganizować się i zaatakować agresora. Solidarność spowodowana wspólnym zagrożeniem eksponuje typowe ludzkie instynkty – konieczność kolektywnego działania w obronie. Odtworzenie tego dramatu rozdziera widza, przyprawiając go o dreszcze, sprawiając, że odwraca wzrok. Aż ściska w gardle.
Kiedy wychodziłam z kina, z głośników dobiegały wersy piosenki Johna Lennona „Imagine”. Świat bez konfliktów? Ludzie żyjący w pokoju? Utopia? W pamięci wciąż odzywały się głosy pasażerów samolotu United Airlines – słowa „kocham cię” przeplatane modlitwą do swojego Boga. Obrazy Arabów i Amerykanów rozdzielonych barierą fundamentalizmu, okrucieństwa i nienawiści. Świat bez konfliktów. Teraz, nawet gdy śpiewa John Lennon, nie potrafię sobie tego wyobrazić.



Tytuł: Lot 93
Tytuł oryginalny: United 93
Reżyseria: Paul Greengrass
Zdjęcia: Barry Ackroyd
Scenariusz: Paul Greengrass
Obsada: David Alan Basche, Liza Colón-Zayas, Denny Dillon, April Telek, Olivia Thirlby
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 1 września 2006
Czas projekcji: 90 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

35
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.