Na taki dzień na festiwalu czeka z utęsknieniem każdy miłośnik kina. Dziś dwa naprawdę znakomite filmy. Ale nie martwcie się, jeśli ich nie widzieliście – obydwa trafiaja do normalnej dystrybucji.  |  | ‹Babel› |
Celem każdego festiwalowicza jest bez wątpienia odkrycie jakiejś ukrytej perełki. Najlepiej, gdyby był to znakomity film bez szans na dystrybucję w Polsce, bo wtedy ma się poczucie, że ów bilet za 10 czy 15 złotych był jedyną szansą na obejrzenie tego obrazu w przeciągu najbliższych kilku lat, zanim zlituje się nad nim np. TVP Kultura (o ile jeszcze będzie istnieć do tego czasu). Dwa lata temu takim objawieniem był dla mnie „Zapalnik” Pjera Zalicy (choć szacunek trzeba oddać też świetnym „Naszym”), rok temu ukraiński „Kierowca Wiery” (aż dziw bierze, że tak dobry film, tak bliski nam w tematyce i tak przyswajalny, nie zdobył w Polsce dystrybutora). W tym roku na razie jest mi trudno powiedzieć, co wbije się na dłużej w pamięć. Widziałem szereg filmów dobrych, ale nic aż tak bardzo mnie nie uderzyło. Aż do dziś. Ale dwa świetne filmy, które zobaczyłem, mają już polskich dystrybutorów. A to znaczy, że do wyłowionych festiwalowych perełek nie mogą się kwalifikować.
Nie przeczę, szedłem na „Babel” z dużymi nadziejami. Inarritu zachwycał zarówno „Amores Perros”, jak i „21 gramami”. W obu przedstawił niesłychanie wręcz pesymistyczną wizję świata, rządzonego fatum, nieokreślonymi wyrokami losu, istnienia pozbawionego sensu. Na dodatek ukazał to w złożonej formie, łącząc wiele historii, zaburzając chronologię, przeplatając wątki, nadając tym filmom jeszcze większą siłę przekazu. Od razu uspokajam zmęczonych poszarpaną narracją „21 gramów” – „Babel” bliższe jest pod względem konstrukcyjnym „Amores Perros”, w ramach pojedynczych wątków chronologia jest zachowana, zaburzone są tylko nieco łączenia między nimi Jak łatwo domyśleć się po tytule, film mówi o niemożności porozumienia. Inarritu znów łączy wątki – meksykańska opiekunka zabiera dzieci swych amerykańskich pracodawców na wesele swego syna do Meksyku, bo nie ma ich z kim zostawić. Rodzice dzieci, przeżywający małżeński kryzys, wędrują z wycieczką po Maroku, gdzie żona zostaje przypadkowo postrzelona przez lokalnego chłopca. Japoński myśliwy, który zostawił strzelbę w prezencie swego marokańskiemu przewodnikowi ma głuchoniemą córkę, pogrążoną w rozpaczy, nie mogącą nawiązać kontaktu z rówieśnikami. Z jednej strony Inarritu dotyka tematu poruszanego przez Haggisa – niemożności porozumienia między kulturami. Amerykanie i Meksykanie, Arabowie i ludzie zachodu pochodzą z tak odmiennych światów, że drobiazg może być iskrą zapalającą lont. Ale to tez film o braku zrozumienia między rodzicami i dziećmi, mężem i żoną, upośledzoną dziewczyną i zdrowymi kolegami. Choć pojawia się tu właściwy dla Inarritu fatalizm – strzelba podarowana w geście dobrej woli staje się przypadkową przyczyną aż trzech tragedii, to „Babel” jest jednak najmniej pesymistycznym filmem meksykańskiego reżysera. Bo jednak istnieje nadzieja na porozumienie – dzieci meksykańskie bawią się z amerykańskimi, amerykański turysta rozmawia z marokańskim przewodnikiem też właśnie o dzieciach. To właśnie dzieci (swoim pociechom Inarritu dedykuje film) wydają się być ogniwem łączącym różne światy. Aby by te połączenia można było budować, nierzadko musi zacząć się od prawdziwego dramatu, który pozwala zrzucić osłony i otworzyć się ludziom wobec siebie. Piękny, mądry film, jeden z najlepszych, jakie w tym roku widziałem.
 |  | ‹Zamarznięte miasto› |
Trzech znakomitych filmów mógłbym dziś nie wytrzymać psychicznie, cieszę się, że ten drugi okazał się słabszy. Żartuję oczywiście, dobrych filmów nigdy za mało. Ale inspirowana wyraźnie „Taksówkarzem” Scorcese (z dosłownymi cytatami z tego filmu) i odrobinę „Sprawą Kramerów” fińska produkcja „Zamarznięte miast” raczej rozczarowuje. Film mógł być mocną opowieścią o ponurej współczesności, rozpadzie więzi międzyludzkich, obserwacją nocnego świata przez pryzmat dręczonego własnymi rodzinnymi problemami kierowcy taksówki, a okazał się być prostym i sztampowym dramatem rodzinnym, z przerysowanymi charakterami. Szkoda, bo początek zapowiadał dużo lepsze kino, niektóre epizody, jak sąsiad nachodzący o każdej porze dnia i nocy w sprawie zasłon szpecących blok, dawały nadzieję na więcej. Zabrakło iskry, zabrakło odwagi – może po prostu talentu?
To mój trzeci niemiecki film na tym festiwalu i trzeci dobry – a dwa z nich były wręcz znakomite. Chyba więc muszę zmienić swe nastawienie do kina sąsiadów zza zachodniej granicy, bo produkowane przez nich dzieła zaczynają wybijać się wyraźnie ponad środkowoeuropejską średnią. Za rok chyba trzeba dać więcej szans niemieckiemu kinu. Oczywiście nie mówię tu o komediach… „Życie na podsłuchu” to opowieść z życia NRD, z wszechmocną STASI w roli głównej. Film koncentruje się na czterech postaciach – aktorce, rozdartej między miłością do utalentowanego pisarza i koniunkturalnym związkiem z komunistycznym ministrem, owym pisarzem, wierzącym w socjalizm, nie dającym z pozoru powodów do obaw dla reżimu, ale zbyt niezależnie myślącym jak na oczekiwania realnego socjalizmu, owego ministra, szubrawca i kanalii, wreszcie agenta STASI, inwigilującego pisarza na rozkaz ministra, który chce się pozbyć rywala.  |  | ‹Życie na podsłuchu› |
Debiutującemu tu twórcy o dźwięcznym nazwisku Florian Henckel von Donnersmarck udała się tu sztuka nie lada. Stworzył ważny film o czasach komunistycznych, pokazał system w całym swym koszmarze, wraz z jego szarością (niebieskie filtry na kamerze nie bez przyczyny) i ponurością, absurdalnością, idiotycznym okrucieństwem, a przede wszystkim pozbawianiem wszystkich godności i prywatności, przez ciągłe śledzenie najbardziej z pozoru lojalnych obywateli kraju. Kraju, w którym, jak głoszą początkowe napisy – 100 000 osób pracowało w Służbie Bezpieczeństwa (nawet pisali doktoraty o sposobach łamania ludzi), a kolejne 200 000 było tajnymi współpracownikami. Ale to jedna strona medalu – bo „Życie na podsłuchu” ma tez doskonałą formę trzymającego w napięciu scenariusza, wzruszającą historię miłosną i plejadę kapitalnie nakreślonych postaci – pierwszo- i drugoplanowych. Okazuje się, że można zrobić film ważny, rozliczeniowy, jednocześnie nadając mu atrakcyjną formę, pozwalając na dotarcie do szerokiego widza. Szkoda, że od lat nikt tego nie wie w Polsce. Co poza owym ukazaniem komunistycznego koszmaru bardzo mi przypadło do gustu to subtelne nawiązania do klasyki antyutopii. Oczywiście owa „permanentna inwigilacja” przywodzi od razu na myśl „Rok 1984” Orwella, ale mamy tu też inne wątki często spotykane w tym gatunku. Zaangażowany funkcjonariusz systemu zaczyna przeżywać wątpliwości, jak bohater „My” Zamiatana”, czy „Fahrenheita 451”. Tak jak dla każdego z nich (a także dla Wistwona Smitha), inspiracją będzie kobieta. Oficer STASI, tak jak Guy Montag w „Fahrenheicie”, kradnie książkę z przeszukiwanego mieszkania i zaczyna ją czytać – sztuka odblokuje w nim skrywane emocje, pozwoli, jak w „Potędze smaku” Herberta, spojrzeć na siermiężność własnego świata z nowego punktu widzenia. Antyutopie istniały naprawdę na naszej planecie – jedna była tuż za naszą zachodnia granicą, a w łagodniejszej wersji również i u nas.
Organizator: Warszawska Fundacja Filmowa Cykl: Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy Miejsce: Warszawa Od: 6 października 2006 Do: 15 października 2006
Tytuł: Babel Reżyseria: Alejandro González Iñárritu Zdjęcia: Rodrigo Prieto Scenariusz: Guillermo Arriaga Obsada: Cate Blanchett, Gael García Bernal, Brad Pitt, James Melody Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA Data premiery: 10 listopada 2006 Ekstrakt: 90%
Tytuł: Zamarznięte miasto Tytuł oryginalny: Valkoinen kaupunki Reżyseria: Aku Louhimies Zdjęcia: Rauno Ronkainen Scenariusz: Aku Louhimies, Mikko Kouki, Paavo Westerberg Obsada: Janne Virtanen, Susanna Anteroinen, Aada Hämes, Paavo Westerberg Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Finlandia Czas projekcji: 90 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 40%
Tytuł: Życie na podsłuchu Tytuł oryginalny: Das Leben der Anderen Reżyseria: Florian Henckel von Donnersmarck Zdjęcia: Hagen Bogdanski Scenariusz: Florian Henckel von Donnersmarck Obsada: Martina Gedeck, Ulrich Mühe, Herbert Knaup Muzyka: Stéphane Moucha, Gabriel Yared Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Niemcy Data premiery: 2007 Czas projekcji: 137 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |