powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LX)
październik 2006

WMFF, dzień dziewiąty. Najbardziej idiotyczny film roku.
‹Red Road›, ‹Summer Love›
Co mi strzeliło do głowy, aby wydać swe pieniądze na „pierwszy polski western”? Przecież musiałem domyślać się, czego mogę się spodziewać już po deklaracji, że zagra w tym filmie Val Kilmer, a jego rolą będzie trup leżący nieruchomo na środku podwórza.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Warszawa to w sumie nienajlepsze miejsce na festiwal filmowy. Po pierwsze – bo w chaosie śródmieścia trudno w ogóle wyłowić samych festiwalowiczów a, co za tym idzie, jakiejkolwiek atmosfery brak. Po drugie – bo nie ma tu jakiegoś centrum, gdzie ludzie mogliby się spotykać, rozmawiać o filmach, wymieniać wrażenia. Bo przecież trudno uznać drugie piętro Empiku, gdzie odbywała się przedsprzedaż, z tysiącami ludzi wykonującymi zakupy, za takie miejsce. Po trzecie wreszcie – bo centrum Warszawy to nienajlepsze miejsce pod względem komunikacji. Tak naprawdę – to miejsce absolutnie koszmarne. Korki tu utrzymują się od godziny 7 rano do 20 wieczorem (nie bez zasług są tu liczne prace wykonywane na ulicach w bardziej newralgicznych punktach), szczęśliwe zaparkowanie w miejscu, za które nie grozi mandat to prawdziwy cud – gdy już po pół godzinie szukania takiego miejsca wraz z 500 innymi samochodami coś się uda ustrzelić, natychmiast należy się udać na dziękczynną pielgrzymkę. Zastanawiam się, czy nie sensowniej byłoby cały festiwal przenieść do któregoś oddalonego od centrum multipleksu. Zwłaszcza, że warszawskie, legendarne kino „Relax”, serce festiwalu od lat, po zakończeniu tegorocznego ma przestać istnieć.

Red Road
„Red Road” to wspólne przedsięwzięcie brytyjsko-duńskie (właściwie to szkocko-duńskie), pierwsze dzieło zapowiadanej trylogii, powstałe z inspiracji von Triera. Akcja filmu rozgrywa się we współczesnym Glasgow. Jackie pracuje w ośrodku monitorującym ulice miasta (kamery rozmieszczone są w podejrzanej dzielnicy, w której mieszka biedota, dawni kryminaliści, a przestępstwo jest na porządku dziennym). Pewnego dnia dostrzega na ekranie twarz człowieka, który odpowiada za jej osobistą tragedię. Aby wypełnić pustkę, która dominuje w jej życiu, rozpoczyna z nim grę, której cel nie jest dla widza z początku jasny.
Dość nietypowy thriller, koncentrujący się na ukazaniu „brudu życia”. Okazuje się, że blokowisko w Glasgow może skutecznie konkurować z najgorszymi takimi miejscami w naszym kraju. Tamtejsze życie przepełnia beznadzieja, brak perspektyw, brud i degeneracja. Sugestywny to przekaz, mocno przygnębiający. Ale „Red Road” to także nietypowa opowieść o zemście i o przezwyciężaniu traumy. Mocny, bardzo ponury film, z ostrymi – jak na inspirację von Triera przystało – scenami erotycznymi. Jestem ciekaw, jaka będzie przewodnia myśl całej tej trylogii.

Zawartość ekstraktu: 10%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Summer Love
Darowałem sobie raczej w tym roku polskie kino na festiwalu. Nie poszedłem nawet na zgłoszony do Oscara (kolorowa prasa pewnie będzie pisała „nominowany”) „Z odzysku”. Te filmy i tak pewnie trafią do kin, a jeśli nie trafią, to już naprawdę będzie znaczyło, że nie ma tam kompletnie nic do oglądania. Wyjątek uczyniłem tylko dla „Summer love”, tak zwanego „pierwszego polskiego westernu” (Jak to? A „Wilcze echa?”, a „Prawo pięści”, a krótkometrażówka z Maklakiewiczem, której tytułu nie pamiętam?). No bo „polskie westerny” oglądać trzeba, jak ma się chęć mieć pojęcie o rodzimej kulturze popularnej.
Wybaczcie, ale głupszego filmu w tym roku nie widziałem. Western to właściwie wymarły gatunek, w dzisiejszych czasach kręci się je, albo jako hołd dla klasyki (jak „Open Range” Costnera), albo jako polemika z nią (jak „Bez przebaczenia”, ale trudno chyba mówić, że film Eastwooda to jeszcze „dzisiejsze czasy”). Można też oczywiście parodiować. Nie mam niestety pojęcia, jaki cel przyświecał Uklańskiemu, chyba chodziło tylko o to, żeby dumnie w nagłówku ogłosić, że właśnie to „pierwszy polski western”. Uklański inspiruje się chyba Sergio Leone, ale ta inspiracja ogranicza się do dużych zbliżeń spoconych twarzy Bogusława Lindy i Karela Rodena, bo innych inspiracji domyśleć się trudno. Śmiesznie wypadają polscy aktorzy kaleczący angielski, odstrasza negliż Katarzyny Figury, męczą straszliwie wydumane monologi i chaos panujący na ekranie. Mniej więcej po godzinie zacząłem już nawet chichotać z idiotyzmu tego filmu, ale tej fazy wystarczyło mi na 15 minut. Trzymajcie się z dala od „pierwszego polskiego westernu”.



Organizator: Warszawska Fundacja Filmowa
Cykl: Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy
Miejsce: Warszawa
Od: 6 października 2006
Do: 15 października 2006
WWW: Strona

Tytuł: Red Road
Reżyseria: Andrea Arnold
Zdjęcia: Robbie Ryan
Scenariusz: Andrea Arnold
Obsada: Kate Dickie, Tony Curran, Martin Compston, Nathalie Press, Andrew Armour, Paul Higgins
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: Dania, Wielka Brytania
Czas projekcji: 113 min.
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 60%

Tytuł: Summer Love
Reżyseria: Piotr Uklański
Zdjęcia: Jacek Petrycki
Scenariusz: Piotr Uklański
Obsada: Bogusław Linda, Karel Roden, Katarzyna Figura, Val Kilmer, Bartosz Żukowski, Rafał Mohr, Marek Barbasiewicz, Mirosław Zbrojewicz, Lech Dyblik, Jan Urbański, Krzysztof Zaleski, Andrzej Szenajch
Muzyka: Karel Holas, India Czajkowska
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: Polska, USA
Czas projekcji: 107 min.
WWW: Strona
Gatunek: western
Ekstrakt: 10%
powrót do indeksunastępna strona

57
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.