Dobra książka dla dzieci bądź młodzieży powinna sprawiać przyjemność także dorosłym, a idealna książka tego typu to lektura, którą odczytywać można na wielu poziomach, inna dla młodszych, inna dla starszych. „Pan Poniedziałek” jest książką dobrą, ale do tak pojmowanego ideału sporo jej jeszcze brakuje. Niemniej jednak Garth Nix ze swoim cyklem „Klucze do Królestwa” wystartował w dobrym kierunku – pytanie tylko, czy uda mu się dobiec do mety.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Poprzedni cykl Nixa, trylogia „Sabriel”, „Lirael” i „Abhorsen”, skierowany był raczej do młodzieży, „Pan Poniedziałek” natomiast wydaje się być przeznaczony głównie dla starszych dzieci. Świadczy o tym choćby fakt, że fabuła pierwszego tomu „Kluczy…” jest mniej skomplikowana, akcja toczy się szybciej i nie ma tu miejsca na budowanie nastroju, który tak ważną rolę odgrywał w trylogii. Inny jest także wiek powieściowych bohaterów – wcześniej były to nastolatki, zaś w nowym cyklu mamy chłopca przed okresem dorastania. Chłopiec ten cierpi na astmę i pewnego dnia z jej powodu o mało nie umiera. Wtedy właśnie, gdy Arthur balansuje na granicy życia i śmierci, zjawia się tajemniczy mężczyzna i przekazuje mu coś, co wygląda jak ozdobna wskazówka zegara, oraz małą książeczkę. Szybko okazuje się, że oba przedmioty mają magiczną moc, a Arthur ma poważne kłopoty. Właściwie ową wskazówkę, będącą połową jednego z siedmiu tytułowych Kluczy do Królestwa, dostał wyłącznie dlatego, że miał umrzeć – po prostu poprzedni właściciel, Pan Poniedziałek, liczył, że dając ją konającemu dziecku, jednocześnie spełni warunki Woli (to testament Architektki, będącej w powieściowej rzeczywistości kimś w rodzaju Boga-stworzyciela) i szybko dar odzyska. Jednak plany Poniedziałka zostały pokrzyżowane, a Arthur niespodziewanie stał się Prawowitym Dziedzicem jednego z Kluczy. Ze wskazówką w ręku chłopiec udaje się do centrum wszechrzeczy, tzw. Domu. Tam właśnie szuka leku na magiczną chorobę zwaną Sennym Pomorem, a przy okazji ma szansę przywrócić spokój w domenie Poniedziałka, w której od dawna sprawy mają się źle. Dom, którego mieszkańcy zajmują się archiwizacją wszystkiego, co dzieje się w Poślednich Królestwach (a więc między innymi w naszym świecie), przeróżne osobliwe stwory (np. bibliofagi, które zjadają wszystko, co ma na sobie choć jedną literkę) oraz przedziwne krajobrazy – niewątpliwie Garth Nix potrafi uwieść bogactwem swej wyobraźni. To nie zawsze jest zaletą, bo nie ma nic nudniejszego niż świat bez żadnych reguł, w którym zdarzyć się może wszystko, a magia jest lekiem na każdy kłopot. Nix momentami jest niebezpiecznie blisko stworzenia takiej właśnie rzeczywistości, ale na szczęście granicy nie przekracza. Ponadto zaletami powieści są dynamiczna akcja, odrobina humoru oraz pewien dystans, jaki bohaterowie mają do wydarzeń. To ostatnie podoba mi się szczególnie, bo opowiadając o ratowaniu świata (no, to może przesada – nie świata, tylko kawałka świata, i nie ratowaniu, tylko, powiedzmy, ulepszaniu, ale sens jest podobny), łatwo popaść w patos. Znajdą się też w „Panu Poniedziałku” nawiązania do mitologii – coś specjalnie dla dorosłych, ewentualnie dla oczytanych dzieciaków. Interesującym tropem są też niewątpliwie odniesienia do tradycji judeochrześcijańskiej, które wyłapali czytelnicy anglojęzyczni, znający już więcej tomów. Według nich poszczególne Dni odpowiadają siedmiu grzechom głównym (np. Poniedziałek to lenistwo, Wtorek chciwość, Środa obżarstwo itd.), zaś postacie, w które wciela się Wola, symbolizują cztery cnoty kardynalne i trzy cnoty teologiczne (żaba z „Pana Poniedziałka” odpowiada męstwu). Kłopot jednak w tym, że po pierwsze, w początkowym tomie nie bardzo te odniesienia widać, a po drugie, zastanawiam się, na ile mają one głębszy sens, a na ile są tylko zabawą dla samej zabawy, pomysłową i inteligentną, ale dość powierzchowną. Na razie, po lekturze „Pana Poniedziałka”, stawiałabym raczej na drugą opcję, gdyż pod lukrem wyobraźni, humoru oraz nawiązań opowieść ta jest mocno konwencjonalna. Chłopiec, który niespodziewanie zostaje bohaterem, musi znaleźć lek na groźną chorobę i stawić czoła potężnemu Złemu – wszystko to przecież dobrze znamy. Zdaję sobie sprawę, że powieść dla młodszych czytelników ma pewne wymagania – np. dobro i zło powinny być wyraźnie rozgraniczone, koniec szczęśliwy, a bohater sympatyczny – ale nawet poruszając się w tych ramach, można wymyślić coś oryginalnego. Podobne zastrzeżenia mam do postaci Arthura. Rozumiem, że chłopiec jest miły, kocha swoją rodzinę, a w potrzebie potrafi znaleźć w sobie odwagę, by dokonać niezwykłych czynów, bo tego wszystkiego wymaga konwencja, ale przy odrobinie wysiłku i chęci dałoby się zrobić z niego kogoś więcej niż tylko kolejną kopię „dziecięcego herosa”. Jest przecież tyle różnych cech (gadatliwy, nieśmiały, lekkomyślny itp.), które nie przeszkadzają bynajmniej być dobrym i dzielnym, a sprawiają przy tym, że bohater lepiej zapada w pamięć. Tymczasem – to, co napiszę, zabrzmi brutalnie, ale jest prawdziwe – bodaj najbardziej charakterystyczną cechą Arthura jest fakt, że dzieciak cierpi na astmę. Lepiej w powieści wypadają postaci drugoplanowe: zadziorna, obdarzona specyficznym poczuciem humoru mała Suzy czy apodyktyczna, ale w sumie sympatyczna Wola (a ściślej rzecz biorąc, ożywiony fragment Woli), występująca pod postacią zielonej żabki. Oczywiście oceniam tu tylko część, nie całość, ponieważ być może w kolejnych tomach rozwinie się fabuła i główny bohater. „Pan Poniedziałek” to pierwszy tom cyklu, a na logikę łatwo zgadnąć, że całość będzie liczyła siedem części (tyle, ile jest dni tygodnia). Przyznaję, że mam ambiwalentne uczucia co do dalszego ciągu. Z jednej strony po lekturze „Sabriel”, „Lirael” i „Abhorsena” wiem, że Nixa stać na więcej, a z drugiej zapowiedź kolejnego tomu, czyli „Ponurego Wtorka”, nie napawa optymizmem. Jeśli następne części będą polegały po prostu na tym, że Arthur będzie stawiał czoła kolejnym Dniom, zdobywając przy okazji kolejne Klucze, to Nixowi trudno będzie ustrzec się monotonii.
Tytuł: Pan Poniedziałek Tytuł oryginalny: Mister Monday Autor: Garth Nix Tłumaczenie: Małgorzata Hesko- Kołodzińska Cykl: Klucze do Królestwa ISBN: 83-08-03894-8 Format: 302s. 123×197mm Cena: 24,99 Data wydania: 24 sierpnia 2006 Ekstrakt: 60% |