powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (LXI)
listopad 2006

Boromir II × 2
‹Boromira II przypadki›
Komiks nie tylko dla tolkienistów. Życie codzienne małoletniego syna namiestnika Minas Tirith – chłopca o bujnej wyobraźni i niepowstrzymanie walecznym charakterze – w dostępnych na stronie autorki humorystycznych komiksowych szorcikach.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Boromir w krótkich majteczkach
Komiks Katarzyny Kariny Chmiel „Boromira II przypadki” jest silnie inspirowany „Calvinem i Hobbesem” Billa Wattersona, czego zresztą autorka wcale nie ukrywa, dając odpowiednie adnotacje pod historyjkami. Bohaterem jest Boromir, którego dorosłą wersję znamy z „Władcy pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Tu jest on sześcioipółletnim chłopcem, synem namiestnika Minas Tirith – najważniejszej osoby w Gondorze. Mimo statusu równego królewiczowi, Boromirek nie jest bynajmniej wychowywany bezstresowo – jeśli napsoci, może dostać w pupę od niani albo spędzić całe popołudnie zamknięty w swojej komnacie.
Podobnie jak Calvin, mały Boromir często przebywa w świecie własnej wyobraźni, choć – co zrozumiałe – zamiast dinozaurów i potworów z kosmosu zaludniają go paskudni orkowie, Szeloba, elfy oraz bohaterowie z legend Śródziemia. W świecie rzeczywistym towarzyszem zabaw Boromira jest jego półtoraroczny brat Faramir – raczkujące dziecię w koszulinie, które swoimi „Bomil bam!” czy „Niania pa?” nieraz puentuje perypetie starszego brata, zaś jego miny stanowią niemy komentarz do różnych sytuacji.
Niektóre z historyjek to dopasowane do tolkienowskiej rzeczywistości przygody Calvina, kilka jest trawestacjami znanych dowcipów („Ale ma refleks!” „U nas mówimy na to rzyć”), jednak duża część to pomysły oryginalne. Boromir sieje postrach na lekcjach szermierki, przebiera się w zakrywający go całego napierśnik („…w zasadzie ta zbroja jest dobra – mogę się w niej swobodnie poruszać…”) czy – jedna z moich ulubionych historyjek – usiłuje odebrać przysięgę wierności od swojego nowego kucyka. Najbardziej podoba mi się „początek prawdziwej męskiej przyjaźni” (jak to komentuje niania): w trakcie wizyty króla Rohanu Boromir na przywitanie wali pięścią w twarz jego syna, po czym tłumaczy ojcu: „Przecież mówiłeś, że Rohan od początku musi czuć naszą silną rękę!”. Zresztą relacje między małym Boromirem a jego rówieśnikiem Theodredem są niemal kwintesencją zachowań chłopców w tym wieku – ciągłe bójki i wzajemne podpuszczanie się.
Bardzo zabawny i uroczy – nie tylko, jak sądzę, dla zapalonych tolkienistów – jest pomysł, że postaci z „Władcy pierścieni” mogą bawić się w bohaterów znanych nam z „Silmarilliona” („Twój ojciec zabronił ci się bawić w Turina, pamiętasz?”).
Katarzyna K. Chmiel jest zawodowym grafikiem (znanym m.in. z ilustracji i okładek ponad 60 książek dla dzieci i młodzieży), co sprawia, że komiks – choć fanowski – stoi na profesjonalnym poziomie. Doskonale oddany jest ruch postaci; moje uznanie budzą szczególnie świetnie podpatrzone, bardzo naturalne pozy Boromira noszącego na rękach młodszego brata. Mimo pewnych komiksowych uproszczeń np. w wyglądzie twarzy, zarówno dorośli jak i dzieci mają realistyczne proporcje ciała, a szczegóły ich ubrań są dopracowane. Kreska jest wyrazista, kadry budowane tylko czernią i bielą, bez rastru.
„Boromira II przypadki” publikowane są w internecie (na stronie autorki) oraz sporadycznie w różnych fanzinach, np. w „Miesięczniku” Śląskiego Klubu Fantastyki. Jedynym zastrzeżeniem, jakie mam, są źle podlinkowane odnośniki do stron – wchodząc na podstronę z numerem 1, czytelnik trafia do środka cyklu, zamiast na początek.
Z pozycji osoby w miarę dobrze obeznanej ze światem Tolkiena trudno mi ocenić, czy historyjki te są czy też nie są hermetyczne. W każdym razie znajomość „Władcy pierścieni” wydaje się przydatna, „Silmarillionu” już nie, ponieważ jedno czy dwa odwołania do postaci z tej książki, które występują w komiksie, są wystarczająco objaśnione przez kontekst.
Komiks mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim wielbicielom zarówno fantasy, jak i historyjek o psotnych, choć miłych dzieciakach.
Agnieszka Szady
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Calvin i Hobbes” to świetne paski są!
Ten tekst jest kontr-recenzją. Nie mogę się absolutnie zgodzić z entuzjastycznym tekstem Agnieszki „Achiki” Szady. Bo ja jestem tradycjonalista. Uważam, że należy piętnować „pożyczanie” pomysłów. Autorka komiksu „Boromira II przypadki” zostanie więc przeze mnie napiętnowana. W moim tekście dowiesz się również, Czytelniku, dlaczego „Calvin i Hobbes” to świetne paski.
Wychwalany przez Achikę webkomiks ma jedną wielką i niewybaczalną wadę. Opiera się na zapożyczeniu. Jego autorka Katarzyna Karina Chmiel, robiąc paski o dziecięcych przygodach bohaterów „Władcy pierścieni”, wkłada im w usta teksty i w ogóle tak konstruuje historyjki, by móc wykorzystywać oryginalne pomysły Billa Wattersona. Dobrze przynajmniej, że czytelnik jest o tym informowany…
Ale dlaczego? – pytam. Jaki to ma sens? Po co robić takie rzeczy?
Wszak autorka ma własne, całkiem niezłe pomysły, umiejętnie posługuje się językiem komiksu, potrafi profesjonalnymi rysunkami nadać dodatkowy komiczny efekt.
Po co więc tak dosłownie czerpać od mistrza?
Czy nie lepiej samodzielnie wymyślać dowcipne sytuacje, błyskotliwe dialogi i zabójcze puenty? Przecież p. Chmiel udowadnia, że potrafi!
Niestety, oprócz kilku własnych dobrych pomysłów, większość pasków jest doskonała – ale to głównie zasługa Wattersona. To jemu należą się oklaski za niebanalne pomysły, umiejętność obserwacji i konstruowania dowcipów. I tu jest właśnie dowód na tezę postawioną w tytule. „Calvin i Hobbes” to są świetne paski, głównie dlatego, że – jak się okazuje – są niezwykle uniwersalne. Doskonale funkcjonują w innym przedstawieniu. Wciąż śmieszą, wciąż bawią, nie ma większego znaczenia, czy opowiadają o Calvinie czy Boromirze…
Autorce pasków o dokazywaniu młodocianych postaci z tolkienowskiej trylogii należy pogratulować sprawności warsztatowej i umiejętnej adaptacji. Należy również pogrozić palcem i powiedzieć: „Proszę wymyślać paski samodzielnie!”. I zasugerować, by poprawiła kompozycję odcinków składających się z więcej niż trzech kadrów. I by liternictwo było mniej niedbałe.
Wtedy, być może, mógłbym się zgodzić z radosnym ekstraktem danym przez Achikę. Na razie, mimo tego, że „Boromira II przypadki” są bardzo sprawnie wykonanym webkomiksem, jestem na nie.
Daniel Gizicki
powrót do indeksunastępna strona

66
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.