Czasami pytamy samych siebie, czy cała rzeczywistość nie jest jedynie iluzją, snem, z którego nie możemy się zbudzić. Wątpliwość pojawia się, bo życie płata nam figle, zwodzi, mami i zaskakuje przewrotnością. „Prestiż” Christophera Nolana też zwodzi i zaskakuje, ale wcale nie magicznymi sztuczkami…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nowy film twórcy „Memento” szokuje twierdzeniem, że iluzji nie ma. Istnieje tylko twarda rzeczywistość oraz ludzka skłonność do poszukiwania niesamowitości, wiara, że można znaleźć coś poza zrozumiałym dla człowieka światem. Podejrzliwość i niepewność wypływają nie z prawdziwego stanu rzeczy, a z podświadomych pragnień umysłu bycia zaskakiwanym i odrywanym od powtarzalności, schematyzmu i wszechwiedzy. „Prestiż” wypełnia echo ironicznego śmiechu, że oto daliśmy się nabrać. Co nie oznacza, że zawikłanie scenariusza zupełnie uniemożliwia rozwiązania zagadki. Po prostu chcemy być zdumieni i bez tego pragnienia nawet tak zdolnemu twórcy jak Nolan nie udałoby się nas oszukać, bo rzeczywistość, mimo że pełna naszych wątpliwości, nadal pozostaje rzeczywistością. Na tym zresztą polega kino: widz ciągle oczekuje czegoś nowego, co sprawi, że film stanie się magiczny. Że oszuka zmysły i wytrąci go z szarego wymiaru, w którym żyje. Właśnie w tej drugiej warstwie fabularnej „Prestiżu” tkwi jego siła. Rozwiązanie zagadki pozostawia pustkę, bo kurtyna opada, przedstawienie się kończy, a widz macha głową na potwierdzenie: „jakie to było oczywiste”, teraz, gdy już wie. Sekret fabuły zostaje wyjawiony, dlatego zainteresowanie ustępuje miejsca jedynie zachwytowi nad misterną konstrukcją i starannie opracowanym kształtem filmu. Chociaż nie, zostaje coś jeszcze. Uczucie drążące nieustannie podświadomość, powodujące, że „Prestiż” wydaje się być filmem jeszcze lepszym i jeszcze bardziej wartym zapamiętania, niż jest. To owa przewrotność i cynizm wyzierający z cylindra, fascynująca obsesja, gra z widzem przy użyciu tradycyjnych filmowych sztuczek. Nolan prowadzi swój film w tendencji niepozornego thrillera, w którym nie tyle fabuła i oszustwo powodowane oczekiwaniem na owe oszustwo się liczą, co ostrożnie budowany klimat i drugie dno, skrywane pod tymi wszystkimi iluzjonistycznymi wybiegami, zmyślnie poukładanymi retrospekcjami, kuszącymi tajemnicami i efektownymi fajerwerkami aktorskimi. Próba przekonania, że oto zostaliśmy uraczeni spektaklem będącym tylko naszą ucieczką od rzeczywistości, czyni „Prestiż” czymś więcej niż tylko historią obsesyjnego pojedynku dwóch magików.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Oczywiście nie uwierzylibyśmy tej historii, gdyby nie znakomita obsada. Niczym nowym nie będzie pochwała wielkiego talentu i nietuzinkowych umiejętności Michaela Caine’a, który jako twórca scenicznych trików operuje aktorską oszczędnością i widocznym doświadczeniem. Wyróżnić natomiast trzeba – spośród wszystkich doskonale grających członków obsady, także drugiego planu – jak zwykle ambiwalentnego i mrocznego Christiana Bale’a, aktora przeistaczającego się całym sobą w kreowaną postać. Kiedy się go ogląda, na ekranie istnieje tylko jego bohater, Alfred Borden. Znika wspomnienie „Batmana”, „Equilibrium” czy „Mechanika”, a to wielki plus u aktora o statusie gwiazdy. Razem z Hugh Jackmanem, Bale tworzy wizję emocjonującego konfliktu między Bordenem a Robertem Angierem, drugim mistrzem iluzji opętanym fanatyczną pogonią za oszukaniem rzeczywistości. Parę głównych bohaterów pożera nie tyle ślepa fascynacja ich nietypowym fachem, co niepowstrzymana chęć panowania nad zmysłami innych, manipulowania percepcją mas oraz zaskakiwania widzów, jak również siebie samych. Kiedy podbierają sobie pomysły, ich poczynaniami nie kieruje jedynie chora ambicja, ale także poszukiwanie recepty na pogodzenie skomplikowanych osobowości z oczywistością kolein życia. Chociaż intrygę napędza również duch zemsty, film nie scala się w typową układankę, w której liczy się tylko poplątanie ścieżek wybieranych przez bohaterów lub sensacyjny bodziec w postaci zbrodni nakręcającej napięcie. Łamigłówka okazuje się równie elektryzująca jak złożone osobowości Bordena i Angiera. Scenariusz nie pozbawia ich ciemnych stron, wyłączając w ten sposób podział na dobro i zło, a wzbogacając postacie o cechy ludzi – nie filmowych herosów. Para iluzjonistów jest podobna do widzów: daje się zadziwiać, choć nie próbuje nawet zeskoczyć z rozpędzonej karuzeli poszlak i pośpiesznej pogoni za niedefiniowalnym, nieuchwytnym zwycięstwem, które przecież ulatuje, stając się iluzją w tym pozbawionym jej rzeczywistym świecie. Bohaterowie wybierają nieświadomy fanatyzm oraz kłamstwa w obronie przed bardzo brutalną, rozczarowującą prawdą. Jest jeszcze ważna postać asystentki Oliwii, grana z dużą aktorską samodyscypliną przez Scarlett Johansson, pogłębiająca kluczowy konflikt, ale – co ważniejsze – przyglądająca się rywalizacji z boku, niczym z perspektywy chłodnego obserwatora. „Prestiż” to jednak przede wszystkim inteligentna rozrywka, sugestywnie sfilmowana przez Wally’ego Pfistera oraz starannie skonstruowana przez Nolana, niepozbawiona napięcia w duchu dobrego kina ze sprytnym spiętrzeniem fałszywych tropów. Najbardziej oczywiste rozwiązanie okazuje się najtrudniejsze do odgadnięcia, jednak cały film zostaje zamknięty w sposób nieoczywisty – odkrywanie nowych szczegółów i analizowanie każdego ujęcia w poszukiwaniu ostatecznej prawdy zapewnia „Prestiżowi” długowieczność w pamięci kinomanów. Mimo że w scenariuszu mamy do czynienia z pewnymi nieprawdopodobieństwami, to nie zwracamy na nie uwagi, koncentrując się na intrygującym, magicznym sztafażu, jak i na tym, co kryje się pod nim: na zagadce ludzkiego umysłu.
Tytuł: Prestiż Tytuł oryginalny: The Prestige Reżyseria: Christopher Nolan Zdjęcia: Wally Pfister Scenariusz: Christopher Nolan Obsada: Hugh Jackman, Christian Bale, Michael Caine, Scarlett Johansson, David Bowie, Andy Serkis, Erin Cipolletti, Jamie Harris, Ricky Jay, Piper Perabo Muzyka: David Julyan Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Data premiery: 5 stycznia 2007 Gatunek: dramat, SF, thriller Ekstrakt: 100% |