powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXIII)
styczeń-luty 2007

Fajnie się ogląda
‹Deja Vu›
Współczesne kino akcji niezwykle rozwinęło kategorię filmową obecną chyba od zarania w światowej kinematografii. Kategorię, której nazwa jest już właściwie krótką recenzją. A myślę tu o gatunku „fajnie się ogląda”. Scenariusz nie ma wielkiego sensu, bzdura goni bzdurę, film nie pozostanie w głowie na długo, ale i tak warto go zobaczyć, bo „fajnie się go ogląda”. To właśnie przypadek „Deja vu” Tony’ego Scotta, od lat specjalisty od „fajnie się ogląda”.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Deja Vu” to thriller sensacyjny z wątkiem terrorystycznym, wykorzystujący jeden z najczęstszych motywów fantastyki naukowej – podróż w czasie. Pewnego słonecznego dnia ogromna eksplozja niszczy prom wypełniony bawiącymi się wraz z rodzinami na okolicznościowej imprezie marynarzami U.S. Navy. Śledztwo podejmuje agent Doug Carlin, który wkrótce będzie mógł skorzystać z nowej technologii wywiadowczej, pozwalającej śledczym patrzeć w przeszłość. Jak się okazuje – nie tylko patrzeć…
Nie ma sensu chyba znęcać się nad spójnością tego filmu. Od strony logiki podróży w czasie ta zawiła historia w ogóle się kupy nie trzyma, sprzeczność goni sprzeczność, a próba ogarnięcia sensu przyprawia widza o ból głowy. Ma się zresztą przy tym wrażenie, że zupełnie to twórców nie obchodzi – paradoksy czasowe nie istnieją, rozszczepienia ścieżki czasowej gdzieś tam się pojawiają w tle, ale nikogo za mocno nie absorbują. Każdego, kto liznął choć trochę astrofizyki, pseudonaukowy technobełkot o tunelu Einsteina-Rosena (pojęciu rzeczywiście istniejącym w teoretycznej fizyce, ale z wieloma ograniczeniami) musi setnie rozbawić. Ale taki już urok hollywoodzkiego thrillera – nauka tam pojawia się po to, aby widza na krótko oszołomić, a nie by rozwijać teorie. Trochę gorzej, że za pomysłem nie poszła dalej logiczna konkluzja i w filmie nie zadano pytania o moralne, etyczne, społeczne efekty wprowadzenia technologii mogącej podglądać każdego bohatera w każdym miejscu, w którym się znajduje. Broń Boże nie chodzi mi o jakieś wykłady – ale to, że nikt z bohaterów nawet nie zadał sobie takiego pytania, zakrawa na zbytnie uproszczenie. Jako człowiek, któremu ostatnio wszystko kojarzy się ze starymi opowiadaniami SF, wspomnę tekst Isaaca Asimova z 1956 r. pod tytułem „Martwa przeszłość”. Dokładnie ten sam pomysł – nowa technologia pozwala zaglądać w przeszłość w dowolnym punkcie przestrzeni. Tyle że mamy tu jakąś konstatację – a mówi ona, że świat jaki znaliśmy, przestał istnieć. W filmie nikt nad tym się nie zastanowił.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Każdego miłośnika fantastyki „Deja Vu” powinno przyprawić o ból zębów. Tymczasem jednak trudno mi powiedzieć, że żałuje seansu. Bo film młodszego Scotta „fajnie się ogląda”. Właściwie dlaczego? Przede wszystkim ze względu na Denzela Washingtona. Jest on dość rzadkim typem świetnego aktora, sprawiającym przy tym wrażenie niezwykle sympatycznego gościa (oczywiście o ile gra postacie pozytywne – bo trudno za sympatycznego uznać Alonzo Harrisa z „Dnia próby”). Po prostu trudno go nie lubić – nawet gdy ma tak prostą, schematyczną rolę jak w „Deja Vu”, jego przemiana z cynicznego, zdystansowanego agenta w człowieka zaangażowanego i zdeterminowanego wygląda jak najbardziej wiarygodnie. Po drugie – bo co by nie mówić o Tonym Scotcie, jest to rzemieślnik pierwszej klasy. Początkowa sekwencja eksplozji na promie, w miejskim porcie, w słoneczny dzień, po prostu wciska w kinowy fotel. Film potem przez prawie dwie godziny nie zwalnia tempa ani na chwilę (cóż, dzięki temu nie mamy czasu zastanawiać się nad logiką – to dobry ruch). Szacunek budzi oryginalny pomysł samochodowego pościgu „w dwóch czasach”: bohater jadący samochodem jednym okiem śledzi sytuację sprzed czterech dni i ściganego terrorystę, a drugim – obecny ruch na szosie. Nie ma też problemu z emocjonalnym zaangażowaniem się w historię – być może zdjęcia dzieci na promie to chwyt banalny, ale niezwykle skuteczny. Daj nam Panie Boże więcej takich rzemieślników (o choć jednego w Polsce nie śmiem prosić). Co jednak nie zmienia tego, że po „Spy game” i „Człowieku w ogniu” „Deja vu” dla Tony’ego Scotta to jednak pewien krok wstecz.



Tytuł: Deja Vu
Reżyseria: Tony Scott
Zdjęcia: Paul Cameron
Scenariusz: Bill Marsilii, Terry Rossio
Obsada: Denzel Washington, James Caviezel
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 5 stycznia 2007
Gatunek: sensacja
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.