powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXIII)
styczeń-luty 2007

Abrakadabra
‹Prestiż›
Każda fachowa sztuczka magiczna kończy się widowiskowym finałem zwanym Prestiżem. „Prestiż” – film jest w tym lepszy od profesjonalnie wykonanego triku, że całość można zinterpretować na wiele sposobów. Sam widz zdecyduje, zawartość którego cylindra była najbardziej interesująca.
Zawartość ekstraktu: 90%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Każda solidna recenzja filmu Christophera Nolana składa się z trzech aktów. Pierwszy z nich zwany jest Obietnicą. Recenzent mami czytelnika zgrabnym wstępem zapowiadającym porcję rzetelnej publicystyki, ale na razie nie zdradza się z własną opinią o omawianej produkcji. Akt drugi to Zwrot. Analizie zostają poddane kolejne składowe utworu: sztafaż, aktorstwo, fabuła… Wydaje Ci się, że wiesz już o filmie wszystko. Oczekujesz na podsumowanie, lecz tutaj go nie znajdziesz – ponieważ jest jeszcze trzeci akt, Prestiż. To właśnie tutaj dowiadujesz się czegoś nowego o filmie, ale zarazem nie padasz ofiarą spojlerów. Orientujesz się, że poprzedni recenzenci nie powiedzieli Ci wszystkiego. Wczytujesz się w ostatni akapit i próbujesz znaleźć odpowiedź na pytanie, czy na najnowszy film Nolana warto wydać w kinie kilkanaście złotych. Nie znajdziesz jej.
Napisanie, że Christopher Nolan to wschodząca gwiazda reżyserskiego firmamentu amerykańskiego kina, byłoby kłamstwem. On już od kilku lat jasno świeci na hollywoodzkim niebie. Wszystkie dotychczasowe filmy Nolana dalekie były od sprawienia widzom zawodu, a „Memento” i „Batman – Początek” na dodatek radykalnie odświeżyły wizerunek reprezentowanych przez siebie gatunków. Najnowsza produkcja, zatytułowana „Prestiż”, powstała na podstawie książki Christophera Priesta o tym samym tytule, która notabene dopiero co doczekała się ponownego wydania na rodzimym rynku. W „Prestiżu” Nolan nie eksperymentuje z konwencją, tylko śmiało łączy kilka rodzajów kina: kryminał, film fantastyczny i film obyczajowy. Akcja rozgrywa się w Londynie na przełomie XIX i XX wieku, w środowisku iluzjonistycznym. Bohaterowie to Alfred Borden (Christian Bale) i Robert Angier (Hugh Jackman), bezpardonowo rywalizujący ze sobą magicy. Przyczyna wrogości leży w tragicznym wypadku, jaki zaszedł nieco wcześniej, podczas ich ostatniego wspólnego występu. Konflikt iluzjonistów zaogni dodatkowo kobieta (Scarlett Johansson), która stanie pomiędzy dawnymi kolegami, a w całą sprawę zostanie także wmieszany genialny wynalazca Nikola Tesla (David Bowie).
Abstrahując od całej reszty, film zasługuje na uwagę ze względu na swój leitmotiv. Nie ośmielę się twierdzić, że wcześniej nie powstawały filmy o podobnej tematyce, ale to w „Prestiżu” zetknąłem się po raz pierwszy z fabularyzowaną opowieścią o kulisach pracy magików scenicznych. Film nie odsłoni przed nami, niestety (albo na szczęście), tajników wielu sztuczek, ale kilku – tak. Między innymi poznamy prawdę o smutnym losie kanarków i gołębi znikających pod aksamitnymi chustami. Elegancko podkreślono także, że strona psychologiczna całego przedstawienia ma nie mniejsze znaczenie od technicznej. Jest fatalnym magikiem, wyraża się z pogardą Angier o Bordenie. Nie, jest wielkim magikiem, odpowiada jego asystent. Jest fatalnym showmanem.
„Prestiż” to jednak nie tylko studium pracy iluzjonistów sprzed stu lat. To przede wszystkim wciągająca i mistrzowsko poprowadzona opowieść quasi-kryminalna z kilkoma tajemnicami czającymi się w tle. Nolan zwykł podpierać wyśmienite scenariusze dobrym aktorstwem, nigdy odwrotnie, i „Prestiż” nie stanowi odstępstwa od reguły. Christian Bale i Hugh Jackman stworzyli parę cudownie ambiwalentnych postaci. Na co stać Bale’a, powszechnie wiadomo, natomiast Hugh Jackman zaskoczy wyrafinowaną grą tych, którzy wcześniej znali go wyłącznie z „X-Menowej” trylogii. Scarlett Johansson zwraca uwagę głównie głębokimi dekoltami, choć w powierzonej jej roli spisuje się bez zarzutu. David Bowie cieszy ucho serbskim akcentem, a oko niemałym podobieństwem do prawdziwego Tesli. Znane nazwiska kreują dwie inne postacie: Michael Caine – inżyniera scenicznego, współpracownika Angiera, a Andy Serkis, pamiętny Gollum – pomocnika Tesli. Rola tego ostatniego jest nieznaczna, ale Caine pojawia się na ekranie często i jak zwykle daje pokaz aktorskiego rzemiosła na wysokim poziomie, choć jego poprzednie role drugoplanowe (lokaj Alfred w nowym „Batmanie” i stary hippis Jasper w „Ludzkich dzieciach”) były bez wątpienia wyrazistsze.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tyle jeśli chodzi o aktorstwo. O fabule nie wypada niczego pisać, by nie popsuć widzowi przyjemności z jej pochłaniania. O wirtuozerskim montażu wypada: chociaż Nolan gardzi przedstawianiem wydarzeń w sztywnej, chronologicznej kolejności, chociaż opowiada swą historię w trzech równolegle prowadzonych wątkach, które połączą się dopiero blisko finału, chociaż film składa się z dwóch nałożonych na siebie warstw narracyjnych (jednej przypisanej do Bordena, drugiej do Angiera) – galimatias jest tylko pozorny, bo jakimś szatańskim sposobem widz nie ma najmniejszych problemów z połapaniem się we wszystkim w trakcie seansu. Całe „poplątanie” potęguje tylko przewrotność fabuły, zamiast zanieczyszczać ją wątpliwościami typu „co wydarzyło się kiedy?”.
„Prestiż” trwa 128 minut i po półtorej godzinie emocji pojawia się typowa wątpliwość: czy zakończenie nie będzie spartaczone? Nie będzie. Co prawda nie walnie obuchem w głowę, ale w epilogu przygotowano dla nas więcej niż jedną niespodziankę. Warto zaznaczyć, że rozwiązanie jednej z zagadek wydaje się w pierwszej chwili naciągane, ale po głębszym zastanowieniu odkryjemy, iż w całym filmie dyskretnie rozrzucono ślady do niego prowadzące. Ta sztuczka jest prosta, ale nie łatwa, mówi w pewnym momencie Borden. Posłuchajcie więc jego rady i patrzcie uważnie.
Każda fachowa sztuczka magiczna kończy się widowiskowym finałem zwanym Prestiżem. „Prestiż” – film jest w tym lepszy od profesjonalnie wykonanego triku, że całość można zinterpretować na wiele sposobów. Sam widz zdecyduje, zawartość którego cylindra była najbardziej interesująca. Piszącego te słowa poruszyło zagadnienie tożsamości, dotykane tutaj w brutalny sposób. Ono jedno wystarczyłoby za fundament samodzielnego i dającego do myślenia filmu. Zresztą, pytanie o tożsamość powraca w utworach Nolana jak bumerang, a że za każdym razem sformułowane jest inaczej, nie będę miał nic przeciwko, jeżeli w przyszłości reżyser zada mi je za pośrednictwem wielkiego ekranu ponownie.
Wczytujesz się w ostatni akapit i próbujesz znaleźć odpowiedź na pytanie, czy na najnowszy film Nolana warto wydać kilkanaście złotych w kinie. Nie znajdziesz jej, ponieważ tak naprawdę nie chcesz się już nad niczym zastanawiać. Pragniesz jak najprędzej pójść do kina i przyjrzeć się wszystkiemu sam. Przecież potrafisz patrzeć uważnie.



Tytuł: Prestiż
Tytuł oryginalny: The Prestige
Reżyseria: Christopher Nolan
Zdjęcia: Wally Pfister
Scenariusz: Christopher Nolan
Obsada: Hugh Jackman, Christian Bale, Michael Caine, Scarlett Johansson, David Bowie, Andy Serkis, Erin Cipolletti, Jamie Harris, Ricky Jay, Piper Perabo
Muzyka: David Julyan
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 5 stycznia 2007
WWW: Strona
Gatunek: dramat, SF, thriller
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

56
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.