Polska alternatywna powstaje w literaturze najczęściej jako efekt zmian w historii. Rzadziej zmian innych. Jakkolwiek by się jednak wówczas nazywała, jedno pozostaje niezmienne: jej tereny zamieszkują osobnicy, w których bez wątpliwości rozpoznajemy Polaków.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wśród opowiadań Cezarego Michalskiego zebranych w „Gorszych światach” właściwie tylko pierwsze („Gabinet krzywych luster”) jest klasyczną historią alternatywną. Rozłam, wyodrębnienie nowej „ścieżki czasowej” (telewizja wciąż nam przypomina wykład Doca z „Powrotu do przyszłości”) nastąpiło na początku XX wieku, a złożyło się na nie kilka wydarzeń: katastrofa pierwszego rejsowego samolotu, brak katastrof lotniczych sterowców, inny przebieg bitwy pod Marną i szybki koniec I wojny światowej. Następujące po tym lata dwudzieste są tłem dla historii właściwej, historii… której właściwie nie ma. I, co dziwniejsze, jej brak bynajmniej nie jest minusem tej opowieści, w której autor skupił się na wtłoczeniu w ramy ówczesności wydarzeń i haseł znanych nam z naszej rzeczywistości. Historia (alternatywna) swoją drogą, a ludzie swoją – są wciąż tacy sami, zdaje się mówić. W następującej po „Gabinecie…” „Celi Śmiechu” trudniej zdefiniować moment i wydarzenia prowadzące do alternatywności świata przedstawionego. A może ów świat nie jest wcale tak alternatywny? Przypis do tekstu informuje, że tekst pierwotnie ukazał się w kwartalniku wydawanym w latach 2066-2069… Opis dość specyficznego totalitarnego systemu społecznej szczęśliwości jest bardzo sugestywny, a choć niektóre nazwy własne z początku śmieszą (Danonia, w której toczy się akcja, światowe mocarstwo Jogobellia oraz niegdysiejszy główny konkurent w walce o panowanie nad światem – Bakoma), z czasem oraz postępem w lekturze każą się zastanawiać nad przyszłością globalnego rynku, w którym wielkie korporacje operują budżetem większym niż niejeden kraj. Kraj (świat?) rządzony Dogmatami Doktryny Wolności. Skazujący buntowników na pluszowy krzyż, na samotność w Celi Śmiechu, z której transmisja – reality show – trwa nieprzerwanie do momentu ostatecznego ośmieszenia skazańca. Wyłaniający Zakładników spośród osób im bliskich, równie niecierpliwie oczekujących na upadek skazanych (oznaczający jednocześnie odzyskanie wolności przez Zakładników). Świat, w którym władza totalitarna zapewniana jest nowoczesnymi środkami technicznymi – gdzie setki satelitów dwóch korporacji (Virgin i Braci Warnerów) nieustannie skanują powierzchnię planety, namierzając każdorazową emisję dowolnego filmu czy muzyki, przy okazji rejestrując też nowe… Wiele, bardzo wiele w tej opowieści mądrości i refleksji, wiele spraw do przemyślenia własnego. „Zmarnowany czakram” również bazuje na prześmiewczych nazwach własnych (prowadząca do Wedelskiego Wzgórza ulica Goplańska w Cukierkowie, bodajże stolicy Süssenlandu), dzięki czemu trudny, poważny w swej wymowie tekst o Czwartej Władzy zachowuje pewną lekkość odbioru. Aktualne są pytania o zakres i weryfikację władzy, jaką mają nad społeczeństwem media, aktualne są także symboliczne oraz namacalne haki, zbierane przez Czwartą Władzę na każdego i ujawniane, gdy zajdzie potrzeba skompromitowania buntującej się przeciwko niej osoby. W „Dzikiej genetyczce” z kolei świat podporządkował się wyrokom świętej nauki Genetyki. Odczytywana z DNA pełna informacja o istocie ludzkiej jest jednocześnie dyplomem i wyrokiem: obowiązkowy (nakazem konstytucyjnym) Test wykazuje możliwości młodych ludzi, wskazując jednocześnie dalszy kierunek kształcenia i wykonywany życiowy zawód. Możliwość apelacji jest jedynie iluzoryczna. Symboliczny w swej wymowie jest cytat z tego opowiadania, mogący uchodzić za motto całego zbioru: „Co z tego, że jest ich tylu, liczba nie ma znaczenia, od dawna nie żyją przecież w demokracji” – władza jawnie lub skrycie totalitarna czy autorytarna jest obecna w każdej opowiedzianej tu historii, a jej związki z rzeczywistością, w której żyjemy, są przynajmniej zastanawiające. „Telewizja Babilonu” jawi się w tym towarzystwie jako bardziej klasyczny kawałek science fiction, rozgrywający się na Bliskim Wschodzie w niedalekiej przyszłości. Niejaki Michael Frühling (zbieżność miana z bohaterem-narratorem „Gabinetu…” zapewne nieprzypadkowa, jednak dla mnie pozostająca zagadką) bada tajemniczą śmierć doktora-porucznika Jana Potockiego, archeologa Fundacji Jeden Wspólny Świat, mającą niewątpliwy związek z odnalezionymi nad Morzem Martwym starożytnymi zwojami. A także ze światem, w którym po zatrzymaniu się postępu hasło „wszystko już było” uznano za obowiązującą wykładnię, nakazującą pichcić wciąż te same odgrzewane kotlety medialne. Światem, w którym głównym przeciwnikiem Globalnego Centrum Antykryzysowego stał się Christopher Raven (i jego Goci), urządzający terrorystyczne reality show z wywoływanych awarii i katastrof. „Punkt rozłączenia”, ostatni tekst zbioru, usprawiedliwia dobór rysunku na okładkę. Alternatywność Polski przełomu XX i XXI wieku zapewniono tu technicznie – światem wirtualnym. Oto dana jest możliwość wstąpienia do Gry – „Świata 13 Grudnia” – będącej niczym innym jak sieciową multimultiplayerową strzelanką, rozgrywającą się w warunkach wprowadzania stanu wojennego ’81. Zbliżone jednak do poprzednich utworów jest tło społeczno-polityczne opisanej rzeczywistości: oto Trzecią Rzeczpospolitą rządzi magnateria „trzynastu wysokich rodów” („Urban-Lubomirscy, Kulczyk-Kwaśniewscy, Glemp-Millerowie, Michnik-Bonieccy, Czartoryscy-Rakowscy, Passent-Gudzowaci…”), zapewniając reszcie należytą porcję chleba i igrzysk w postaci pełnych hipermarketów i „550 polskojęzycznych kanałów dostępnych na Polskiej Zunifikowanej Platformie Radia i Telewizji” (PZPRiTV) – nadających wciąż te same filmy, seriale, reality shows, podobne do siebie jak dwie krople wody… Chcący uciec od tego wszystkiego chętni wybierają więc wejście w Grę – mimo niebezpieczeństwa dziewięciu kolejnych śmierci, coraz głębiej wypalających mózgowe okolice neurozłącza. Myliłby się jednak ten, kto po powyższym opisie oczekiwałby lektury rodem z Gibsona czy Łukianienki. Autor posłużył się rzeczywistością wirtualną jako ogranym już gadżetem SF, skupiając się na człowieczeństwie osób grających – i celach samej gry. Proza Cezarego Michalskiego nie jest prosta w odbiorze. Tutaj akcja (a czasem jej zupełny brak) jest tylko pretekstem, by ukazać całe bogactwo tła. Literacko posługując się światami alternatywnymi i wizjami świata przyszłości, autor przekazuje wiele aktualnych treści i zapytań. Zmusza do zastanowienia. Każe rozejrzeć się dokoła, bacznie przyjrzeć się światu „tu i teraz”. Zgodnie z tytułem zbioru, przedstawia „Gorsze światy”. Ale czy o wiele gorsze niż ten, który nas otacza? Jakże niewiele nam do nich brakuje… „Gorsze światy” są fantastyką, ale nieporozumieniem byłoby traktowanie ich jako wyłącznie fantastyki – przy wciąż niestety obowiązującym (choć kłamliwym) sprowadzaniu tego gatunku do literatury rozrywkowej, niegodnej poważnego zainteresowania. Książka jest poważna jak diabli.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
A skoro już o diabłach mowa… Jerzy Nowosad w „Czerwonych oczach” stworzył alternatywną Polskę inaczej, przy okazji kreując kolejną wizję życia po życiu. Oto obok świata nam znanego (zwanego w powieści „Poziomem zero”) są również światy „minus” („plus” jest chwilowo w remoncie). Po nagłej i tragicznej śmierci na poziomie zero bohaterowie – Kamil i Anna, mający nazajutrz się pobrać – trafiają na poziom minus jeden. Tu, mimo obecności czerwonookich (zwanych na poziomie zero diabłami), życie toczy się… normalnie. Trzeba pracować, by zarobić na życie (nic własnego poza noszonym ubraniem nie przechodzi automatycznie między poziomami). Można nawiązywać kontakty międzyludzkie (oraz międzyosobnicze). Świat wygląda niemal identycznie, zmieniają się tylko niektóre nazwy (Warszaweczno, Koszalinek), no i… mieszkańcy. Choć, szczerze mówiąc, poza faktem dłuższego życia (życia po życiu) zmieniają się niewiele. W istocie więc przedwcześnie zmarły nowy mistrz polskiej grozy – Jerzy Nowosad – oferuje nam świetną powieść obyczajową z elementami fantastyki, dziejącą się w świecie alternatywnym (a nawet w kilku), głównie w Koszalinie („Koszalinku”), ukochanym mieście autora. Grozy tu w sumie niewiele, co bynajmniej nie jest minusem powieści. W istocie chwile grozy przeżywają sami bohaterowie, a nie czytelnicy, gdy „rogaty” gubernator prowincji polskiej funduje im niesamowite przygody w czasoprzestrzeniach alternatywnych. Raz lokuje ich w Polsce, w której życie Zygmunta Augusta potoczyło się zupełnie inaczej, dzięki czemu Konfederacja Europy Środkowej w XX wieku jest światowym imperium ekonomicznym, a sam Kamil prezesem korporacji „Port Koszalin”, któremu właśnie uprowadzono dziecko; innym razem ciska nimi w połowę XIX wieku, w którym środkowoafrykańskie wojownicze plemię Ngoro rzuca Europę na kolana, narzucając niezwykle surową dyscyplinę… Oba powyższe fragmenty stanowią „opowieść w opowieści” – pierwszy („Imperium”), zajmujący mniej więcej 100 stron, w istocie jest samodzielnym fantastycznym kryminałem. Drugi („Kolonia”), sześćdziesięciostronicowy, najwyraźniej zaprowadził autora w ślepą uliczkę – urywa się bowiem nagle w środku akcji, pod pretekstem znudzenia nim czerwonookiego reżysera. „Piekło jest we mnie”, szepcze w pewnym momencie Anna. Wyprawy w światy alternatywne okazują się (choć niejawnie) najwyraźniej testem osobowości czy też człowieczeństwa. Podobnie jak zbliżająca się wielkimi krokami, organizowana co Mickiewiczowskie 44 lata Loteria, w której można wygrać powrót na Poziom Zero… Piękna to powieść, w której akcja dzieje się niespiesznie, zwykłym życiowym tempem. Żal, że trzeba się uciekać do fantastyki, by znaleźć dla niej czytelników. Mimo upłynięcia kilkunastu lat od jej napisania nic nie straciła na aktualności. Bo niezależnie od okoliczności, w jakich przychodzi żyć – od zmian historycznych, politycznych, społecznych – Polacy są zawsze Polakami. Przejawiają tę samą mentalność, cechują się tymi samymi narodowymi przywarami (ale i cnotami). Można ich (nas) rozpoznać niezależnie od nazwy. A może to jednak zasługa pisarzy i oznaka dobrej prozy?
Tytuł: Gorsze światy Autor: Cezary Michalski ISBN-10: 83-89011-97-2 Format: 208s. 125×195mm Cena: 24,99 Data wydania: 10 sierpnia 2006 Ekstrakt: 100%
Tytuł: Czerwone oczy Autor: Jerzy Nowosad ISBN-10: 83-60505-03-9 Format: 432s. 125×195mm Cena: 29,99 Data wydania: 11 sierpnia 2006 |