Przeciętny polski kinomaniak zarywa noc oscarową z czterech powodów. Po pierwsze, żeby zobaczyć kto wygrał, po drugie by posłuchać żartów prowadzącego galę, po trzecie, by utwierdzić się w przekonaniu, że tłumacze nie mają pojęcia ani o filmach, ani o języku polskim, ani o angielskim i po czwarte wreszcie, aby zobaczyć, czym nas tym razem uraczono w ramch „oprawy”. Jakoś żaden z tych czterech punktów w tym roku nie był zbyt dobrym uzasadnieniem nieprzespanej nocy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Stało się. Martin Scorsese, wbrew opinii naszego recenzenta wyszedł wreszcie z Kodak Theatre ze Złotym Golasem w ręku (bez złych skojarzeń, poproszę). Nie udało się tego osiągnąć żadnym dziełem wybitnym – „Taksówkarzem”, „Wściekłym bykiem”, „Chłopcami z ferajny” – udało się dziełem przeciętnym. Taki już urok Oscarów. Pozostaje pewien niedosyt, bo jednak, choć uważam „Infiltrację” za film niezły, to przed uznaniem go za najlepszy w minionym roku jednak coś się we mnie burzy (wyżej cenię „Ludzkie dzieci”, „Casino Royale” czy spośród nominowanych choćby „Babel”). Bo jednak „Infiltracja” to tylko solidny remake świetnego filmu, czyli nic odkrywczego czy nowatorskiego, w dodatku dzieło nie dorównujące swemu pierwowzorami. Ale oczywiście Oscar należał się Scorsesemu od lat i w sumie w niegodne ręce nie trafił. Nie ma takie zgrzytu jak w przypadku „Rocky’ego” triumfującego nad „Taksówkarzem” właśnie, czy „Szeregowca Ryana” i „Cienkiej czerwonej linii” przegrywających z „Zakochanym Szekspirem”. Bo też nie widzę, aby którykolwiek z pozostałych filmów został jakoś bardzo pokrzywdzony. Jeśli więc dawać Oscara Scorsesemu za całokształt, pod pozorem najnowszego filmu, to ten rok nie był zły, aby to zrealizować. Ale jednak ze scenariuszem dla Monahana przesadzili. Wszystko co nowe w „Infiltracji” tylko psuje tą historię, wszystko co dobre pochodzi z Hongkongu. Więc tu Oscar wysoce niezasłużony. Żal mi Lubezkiego – po pierwsze bo zdjęcia do „Ludzkich dzieci” to majstersztyk, po drugie, bo film Cuarona, mój faworyt, nie dostał żadnej statuetki. Niespodziewanie spośród „Trzech Amigos”, pochodzących z Meksyku del Toro, Cuarona i Inarritu, najwięcej radości miał ten pierwszy, choć sam statuetki nie zdobył, gdyż jego „Labirynt Elfa”, tfu! „Fauna” przegrał z niemieckim „Życiem na podsłuchu”. Enerdowska Stasi górą, i nie ma co narzekać, bo to rzeczywiście świetny film. W kategoriach aktorskich zaś bez niespodzianek (tylko Murphy mógł się czuć rozczarowany), a więc rzec można, że tegoroczna gala bez większych emocji. Jak wiadomo nie tylko wynikami Oscarów widz polski żyje. Zabawę zapewniają mu jeszcze trzy elementy relacji – żarty prowadzącego galę, kompromitacje tłumaczy i bijąca w oczy przypadkowość niektórych gości w studiu. Nie mogę odmówić klasy Ellen DeGenneres, oglądało się ją z dużą przyjemnością (mając w pamięci zwłaszcza jakiekolwiek polskie „gale” z ostatnich miesięcy). Ale szkoda jednak, że dowcip był przytępiony, że humor bezpieczny, bo jednak do poziomu żartów choćby Crystala było tu daleko (tak, wiem, że oni sami sobie tych tekstów nie piszą – to taki skrót myślowy). Cóż, taka konwencja. Nie mam więc nic przeciwko pani DeGenneres za rok, ale niech jej napiszą coś bardziej jadowitego – choć z klasą. Mają tam takich speców od tych spraw, że sobie poradzą. Tłumacze na solidnym słabym poziomie, aczkolwiek do tradycyjnego poziomu Michała Lonstara, gdy potrafił pomylić KAŻDY tytuł i zarżnąć KAŻDY dowcip nieco brakowało (chyba wczoraj uczestnicy gali mówili wolniej i powtarzali dowcipy dwa razy). Rozczulał jedynie powtarzany kilkukrotnie, z uporem „Labirynt Elfa”, jako tytuł filmu del Toro (jak to w końcu było? „Labirynt Trolla”? „Labirynt Krasnoluda”?), no i ulubiony błąd naszych tłumaczy – pomyłka płci (tym razem dotycząca pani P.D. James, autorki „Ludzkich dzieci”). Swoją drogą ciekaw jestem, jak z takimi problemami z rozpoznawaniem płci radzą sobie ci panowie na randkach? Osobny temat to polskie studio. Ktoś stwierdził kiedyś, że najwyraźniej kilkoro speców, znających się na temacie i fachowo rozprawiających o filmach nie wystarczy i od lat studio musi być „uatrakcyjniane”. Tym razem dzięki ekipie „Łossskotu”, będącej dodatkiem do „grupy merytorycznej” Śmiałkowski – Szydłowska – Kłopotowski. O dziwo, jedynie Jacek Dehnel próbował mówić coś o filmach, reszta sprawiała wrażenie, że sama gala ich zupełnie nie interesuje i była tak zajęta autopromocją (i rozsypywaniem popcornu), że nie zauważała zbytnio co się dzieje w LA. Słyszeliśmy banały i bzdury, jak w momencie, gdy na ekranie pokazani zostali razem kumple del Toro, Cuaron i Inarritu i dowiedzieliśmy się, że to ekipa „Babla”, albo gdy Tymański wyraźnie nie zrozumiał żartu z prezydencką deklaracją Ala Gore’a. Czy tam w TVP nikt nie wie, że jak już ktoś zarywa nockę na Oscary, to zwykle musi być to filmowy maniak, którego taki pokaz ignorancji nie kręci? Co będzie za rok? Mam nadzieję, że Doda z Radziem, byłoby chociaż śmiesznie. Na pewno znacie już wyniki, ale i tak posłuchajcie: „Infiltracja” Helen Mirren za „Królową” Forest Whitaker za „Ostatniego króla Szkocji” NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA Jennifer Hudson za „Dreamgirls” NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY Alan Arkin za „Małą Miss” Martin Scorsese za „Infiltrację” NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY Michael Arndt za „Małą Miss” NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY William Monahan za „Infiltrację” NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY „Życie na podsłuchu” (Niemcy) NAJLEPSZY DŁUGOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY „Happy Feet. Tupot małych stóp” Guillermo Navarro za „Labirynt Fauna” Thelma Schoonmaker za „Infiltrację” NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA David Marti, Montse Ribe za „Labirynt Fauna” NAJLEPSZA SCENOGRAFIA I DEKORACJE „Labirynt Fauna” Scenografia: Eugenio Caballero Dekoracje: Pilar Revuelta Milena Canonero za „Marię Antoninę” Gustavo Santaolalla za „Babel” „I Need to Wake Up” z filmu „Niewygodna prawda” NAJLEPSZY MONTAŻ EFEKTÓW DŹWIĘKOWYCH Michael Minkler, Bob Beemer, Willie Burton za „Dreamgirls” Alan Robert Murray, Bub Asman za „Listy z Iwo Jimy” NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE John Knoll, Hal Hickel, Charles Gibson, Allen Hall za „Piratów z Karaibów: Skrzynię umarlaka” NAJLEPSZY DŁUGOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY „Niewygodna prawda” reż. Davis Guggenheim NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY „The Blood Of Yingzhou District” reż. Ruby Yang,Thomas Lennon NAJLEPSZY ANIMOWANY FILM KRÓTKOMETRAŻOWY „The Danish Poet” reż. Torill Kove NAJLEPSZY AKTORSKI FILM KRÓTKOMETRAŻOWY „West Bank Story” reż. Ari Sandel
Tytuł: Infiltracja Tytuł oryginalny: The Departed Reżyseria: Martin Scorsese Zdjęcia: Michael Ballhaus Scenariusz: William Monahan Obsada: Leonardo DiCaprio, Matt Damon, Jack Nicholson, Martin Sheen, Vera Farmiga, Mark Wahlberg, Anthony Anderson, Ray Winstone, Alec Baldwin, Mark Rolston Muzyka: Howard Shore Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA Data premiery: 27 października 2006 Czas projekcji: 152 min. Gatunek: dramat, sensacja |