Tym razem Barry Levinson zaserwował nieśmieszną komedię w iście amerykańskim stylu (od pucybuta do milionera). I tematyka, i wykonanie jest poniżej jakiegokolwiek poziomu. Jedynym jaśniejszym punktem „Zawiści” jest Christopher Walken, ale sam jeden nie jest w stanie udźwignąć ciężaru żenująco bezsensownej fabuły.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To już drugi film Levinsona, na którym się sparzyłem. Poprzednim były „Zabaweczki” – kompletnie nieśmieszna, denerwująca komedia z niezłą przecież obsadą (Robin Williams, Joan Cusack). „Zawiść” jest w tej materii niemal bliźniaczo podobna, tyle że na dokładkę śmiertelnie nudna i nieciekawa. To smutne, że twórca „Rain Mana” i „Good Morning, Vietnam” potrafił nakręcić tak słaby film, mając do dyspozycji pokaźnych rozmiarów budżet (40 milionów dolarów!) i doborową obsadę (Ben Stiller, Jack Black, Rachel Weisz i Christopher Walken). Bohaterami „Zawiści” są dwaj sąsiedzi – głupkowaty, ale rzutki Nick Vandenpark (Black) i rozsądny, ale niezbyt obrotny Tim Dingman (Stiller). Są dobrymi przyjaciółmi, aczkolwiek przyjaźń ta zostaje w pewnym momencie wystawiona na próbę (przynajmniej takie jest założenie skryptu). Nick, sypiący na prawo i lewo absurdalnymi pomysłami (jak np. kałamarz na syrop klonowy, żeby można w nim było co pewien czas maczać palec i oblizywać), zaczyna zbijać fortunę na VaPOOrizerze – sprayu powodującym znikanie psich (a z czasem i innych) kup. Robi się psik i kupy nie ma. Jako że Nick jest dobrym przyjacielem Tima, nie przenosi się w bogatszy rejon miasta, tylko na miejscu swojego starego domu buduje ogromną, kiczowatą rezydencję wyposażoną we wszelkie możliwe udogodnienia (luksusowe auto, koń na wybiegu, karuzela, etc.). Wspólne pożycie obu sąsiadów układa się w miarę dobrze, tyle że Tim coraz mocniej opuszcza się w pracy i dołuje się swoim brakiem aktywności. Którejś nocy, po pijaku, idzie pobawić się łukiem i niechcący strzela w kierunku konia, ulubieńca dzieciaków. I go zabija. Przestraszony usiłuje pozbyć się jakoś końskiego zewłoku. Wraz z koniem dogorywa również coś, co miało udawać fabułę. Próba reanimacji tego tworu za pomocą Walkena obsadzonego w roli bezczelnego lumpa namawiającego Tima do złych uczynków, daje mizerne efekty. Na ekranie niepodzielnie króluje nuda przeplatana cementowymi grepsami. Być może „Zawiść” mimo wszystko dałaby się oglądać, gdyby nie ten nieszczęsny humor: ciężki, niewybredny, niejednokrotnie klasy poślizgu na skórce od banana. Owszem, zdarzają się nawet śmieszne gagi czy ocierające się o wyrafinowanie sceny rodem z makabrycznych komedii, jednak są one bardzo rzadkie. Dzięki temu film jest raczej żałosny i męczący. Zastanawia również dobór tytułu, bowiem w całym filmie bodaj ani razu nie daje się uświadczyć sceny rzeczywistej zawiści (wedle słownika PWN – „uczucia silnej niechęci do osoby, której się czegoś zazdrości”). Obaj sąsiedzi, mimo zmiany statusu społecznego Vanderparka, bardzo się lubią a jedynym uczuciem Dingmana zbliżonym do zazdrości jest sentymentalna zaduma nad własną nieporadnością. Okazuje się więc, że nie dość, iż „Zawiść” – będąc komedią – nie śmieszy, to w dodatku nie ma w niej żadnej zawiści. Oczywiście, dostrzeżono te mankamenty i w Ameryce. Mimo że film Levinsona jest na wskroś amerykańskim obrazem, idealnie wpasowującym się w tamtejszą mentalność i będącym niemal ilustracją hasła „od pucybuta do milionera”, od samego początku stwarzał problemy. Najpierw trzy lata reżyser walczył o odpowiedni budżet dla projektu. Gdy w końcu obraz powstał, zebrał same baty od widzów uczestniczących w próbnym pokazie. Następnie przeleżał prawie dwa lata na półkach, by w związku z sukcesem „Szkoły Rocka”, gdzie główną rolę grał Jack Black, trafić wreszcie do kin. Jednak jako że „Zawiści” udało się zarobić ledwie na gażę dla Stillera (dostał 10 milionów za występ), w Europie trafił bezpośrednio na płyty DVD, a za przyłożenie ręki do powstania tandety przepraszali na festiwalu w Cannes Jack Black i Jeffrey Katzenberg (z DreamWorks). W świetle tych faktów nic więcej chyba dodawać nie trzeba. Chyba tylko tyle, że szkoda, iż nie ma sprayu na gówniane (w tym wypadku dosłownie) filmy…
Tytuł: Zawiść Tytuł oryginalny: Envy Reżyseria: Barry Levinson Zdjęcia: Tim Maurice-Jones Scenariusz: Steve Adams Obsada: Ben Stiller, Jack Black, Rachel Weisz, Amy Poehler, Christopher Walken, Ariel Gade, Sam Lerner Muzyka: Mark Mothersbaugh Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 99 min. Parametry: Dolby Digital 5.1; format: 1,85:1 Gatunek: komedia Ekstrakt: 20% |