powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXVI)
maj 2007

Zrób to szybciej i intensywniej!
ciąg dalszy z poprzedniej strony
• • •
Maseczka z pomidorów, jaką często stosował dla urody Darth Maul, wprawiała innych w konsternację.
Maseczka z pomidorów, jaką często stosował dla urody Darth Maul, wprawiała innych w konsternację.
KW: Nasze kolejne podejście nazwę fanowskim. Spójrzmy na drobiazgi, zobaczmy, jak w nowym świetle widać elementy starej trylogii, poszukajmy nieścisłości i niespójności, a także zastanówmy się, jak to razem można poskładać (o ile to możliwe).
Co wiedzieliśmy wcześniej? Wiedzieliśmy, że kiedyś istniała Republika, że rządzili nią rycerze Jedi (o ile mi się wydaje, to nie rządzili – Obi-Wan mówi, iż byli strażnikami pokoju i sprawiedliwości w Starej Republice), że ambitny polityk ogłosił się imperatorem i za pomocą niejakiego Dartha Vadera wyniszczył Jedi i przejął pełną władzę. Czy coś z tego, co zobaczyliście w pierwszych trzech częściach różniło się od waszych wyobrażeń?
Dla mnie pewnym odkryciem jest inne spojrzenie na te 20 lat samotności Obi-Wana i Yody. W starej trylogii oglądaliśmy ich jako w sumie poczciwych, nieco ekscentrycznych starców. Teraz wiemy, co musieli czuć przez te wszystkie lata na pustkowiu – rozpamiętując, co poszło źle, winiąc się za upadek Republiki, śmierć rycerzy Jedi, utratę Anakina. Rozpamiętując swą głupotę i naiwność. Czy nie tak musiało być?
MOS: Czy tak musiało być? A może to nie ma większego znaczenia? ST to film o przygodach trójki bohaterów (no… plus dwa roboty). Gdzieś w tle pojawiają się Obi Wan, Yoda, Lando, trochę większą rolę gra czarny charakter – Vader. Wszystko dzieje się na obrzeżach Galaktyki. Tatooine, Miasto w Chmurach, to zabita dechami prowincja. Stosunki panują feudalne (księżniczka, imperator), czas się zatrzymał, tajemnicza Moc, rycerze – atmosfera trochę jak w bajce. A co mamy w NT? Kawa na ławę – niby królowa, ale wybierana w wyborach, Moc diabli wzięli – pojawiły cośtamchloriany, rycerze chodzą do szkółki w centrum stolicy, a nie uczą się tajemniczej sztuki w starożytnym klasztorze na jakiejś odległej planecie. ST jest trochę jak „Potop” Sienkiewicza, a NT jak podręcznik do historii Polski w XVII wieku. Podstawą ST były relacje między głównym bohaterami – to nadawało filmowi charakter i atmosferę, a w NT chodziło głównie o pokazanie pewnej sekwencji wydarzeń.
ER: Szczerze mówiąc, bardzo mnie rozczarowała kasacja rycerzy Jedi z części trzeciej, bo tchnie z niej brakiem koncepcji. Nawet przy najbardziej tolerancyjnym podejściu do sprawy nie sposób mi zaakceptować scenariuszowych dziur związanych z rozkazem 66. Choć scena jest to niewątpliwie urodziwa.
Co do innych nieścisłości, a imię ich legion… „SW” są do oglądania, a myśleć o nich należy wybiórczo i z ostrożnością. Przemogłem się i tylko rozkaz 66 jeszcze mnie drażni.
Mówisz serio, że to nie roboty, których szukamy? Bo te wyglądają naprawdę tak, jak z mego listu gończego.
Mówisz serio, że to nie roboty, których szukamy? Bo te wyglądają naprawdę tak, jak z mego listu gończego.
KaW: Co do nieścisłości to jest jedna, i to fundamentalna: Leia w EVI mówi, iż słabo pamięta swoją prawdziwą matkę. Ta scena była jedną z głównych kandydatek do wycięcia w wydaniu DVD. Jestem pewien, że większość widzów sądzi, iż Leia pamiętała Padmé, choć w rzeczywistości prawdopodobnie chodzi o żonę Baila Organy (widzimy ją w jednej z ostatnich scen EIII), która niedługo potem umarła.
Zagadkową pozostaje również sprawa budowy Gwiazdy Śmierci. Czy scena, kiedy jej szkieletowi przyglądają się Palpatine, Vader i Tarkin, jest niedługo po właściwych wydarzeniach z EIII, czy może skokiem czasowym w przyszłość? Bowiem skoro pierwszą DS budowano prawie 20 lat, to trudno wyjaśnić, iż taką samą stację bojową zdołano zbudować w niecałe dwa lub trzy.
ASz: Najdziwniejsze dla mnie jest to, że Lucas pozostawił te niespójności, mimo tego, że bardzo – nawet wręcz na siłę – starał się powiązać nową trylogię ze starą, co widać po ostatnich scenach „Zemsty Sithów”, które są wręcz odfajkowywaniem na siłę pewnych elementów (na przykład wykasowanie pamięci C-3PO – ciekawe, czemu tylko jego? R2-D2 za pomocą tekstu wyświetlanego na ekraniku też to i owo mógłby komuś wygadać…).
• • •
KW: A na koniec – wyobraźmy sobie, że jesteśmy o te 10 lat młodsi, mamy ciężkie miliony dolarów, brodę i flanelową koszulę. Inaczej mówiąc – jesteśmy George’em Lucasem przygotowującym się do kręcenia nowej trylogii. Co byście mu teraz radzili zmienić w swoich planach?
Ja zacznę od najważniejszej rzeczy – zatrudniłbym AKTORA do roli głównej. Ilekroć wracam do tych nowych filmów, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kładzie je przede wszystkim śliczniusi Hayden Christensen. Gdyby tę rolę dostał ktoś potrafiący pokazać jakąś psychologię, byłby zupełnie inny film. Mieliśmy z Michałem Chacińskim nawet swego faworyta w jakiejś prywatnej rozmowie – Eda Nortona. Oczywiście nie mógłby on zagrać dziecka, ale czy ten dziecięcy wątek był w ogóle potrzebny?
Pęd powietrza w speederze nie pozostawał bez efektu dla uszu Mistrza.
Pęd powietrza w speederze nie pozostawał bez efektu dla uszu Mistrza.
Po drugie – zatrudniłbym fachowych reżyserów, którzy nakręcili COKOLWIEK przez ostatnie 20 lat.
Po trzecie – trochę pogłówkował nad scenariuszem. Na litość, młoda kobieta umierająca ze zgryzoty? Czy my jesteśmy w XVIII wieku?
MOS: Nie wiem, czy należałoby zmieniać reżysera, w końcu Epizod IV to on nakręcił i nie było to takie złe.
KW: Był nominowany do Oscara. Wcześniej miał przecież też udane „THX 1138” (jeśli ktoś uważa, że Lucas to tylko gość od bajeczek, koniecznie MUSI zobaczyć ten film) i „American Graffiti”. Problem polega nie na tym, że jakoś potrafił reżyserować w latach 70. Problem polega na tym, że nie robił tego przez następne 20 lat…
MOS: Problem polegał na założeniach wymienionych w punkcie II. Złe założenia – nie najlepszy film. Nie uważam, że największym problem NT jest Hayden. Jeśli już mówimy o Anakinie, to dużo większą tragedią jest dla mnie Jake Lloyd. Nie chodzi o to, jak gra, to jest w miarę OK. Po pierwsze, wiek – niech sobie ma tych cośtamchlorianów więcej niż Yoda, ale on ma jakieś 10 lat, a zachowuje się jak dorosły. Po drugie, wygląd – śliczny amerykański blondasek. No nie ma szans, żeby dzieciaki nie waliły drzwiami i oknami do kin, z takim bohaterem każdy będzie się identyfikował. A jakby zamiast niego dać takiego chłopaka z „Omenu” czy jakiego innego horroru. Tak, żeby już od początku otaczała go niepokojąca aura.
ASz: A ja bym właśnie wolała zobaczyć przekonująco pokazany upadek dobrej z początku postaci, niż kogoś od dzieciństwa naznaczonego piętnem zła. Inna sprawa to pytanie, czy to musiało być właśnie od dzieciństwa – nie mógłże Lucas zacząć tej historii w momencie, kiedy Anakin ma, powiedzmy, piętnaście lat?
KW: O, to, to!
ASz: Dziecięcej publiczności raczej by to nie zaszkodziło – wszak Luke był dobrym obiektem do utożsamiania dla dziesięciolatków, mimo że w filmie ma lat dwadzieścia.
KW: No pewnie. Zawsze chciałem być Lukiem w zabawach.
Plecaki typu ‘Yoda’ były bardzo popularne w Galaktyce.
Plecaki typu ‘Yoda’ były bardzo popularne w Galaktyce.
MOS: Kolejna sprawa – w NT nie miał pomysłu na „następcę” Hana Solo, czyli postaci, która stanowiła kontrast dla manekinowatego Luke’a, wnosząc jednocześnie do filmu dużą dozę inteligentnego humoru. Albo gorzej: Lucas uznał, że ma, i ten pomysł zrealizował. Tak się zrodził Jar Jar. Ale jeśli się kręci film dla dzieci, to dokładnie taka postać musi się pojawić. Szkoda trochę Gunganów. Rasa wojowników to ciekawy pomysł dający duże możliwości. Wzorów jest dużo – „Diuna”, „300”. A co dostaliśmy? Długouche mopsy.
KW: Rzucające kulkami.
MOS: Pamiętacie, jak fantastycznie zostali przedstawieni w ST oficerowie floty Imperium? Rewelacja – admirał Ozzel, komandor Piett, kapitan Needa – takich postaci, dialogów i relacji między nimi nie było praktycznie w ogóle w NT. A pomocnik Lando (ten ze słuchawkami wokół głowy)? Czasem można dojść do wniosku, że w NT są tylko postacie pierwszoplanowe i statyści. A przecież tamte scenariusze też napisał Lucas.
W przeciwieństwie do Konrada ma duże wątpliwości, czy w NT jest jednoznacznie określony główny bohater. Niby Anakin, ale… jest taka masa pobocznych wątków. A może trzeba było w NT skupić się na jednej postaci i pokazywać wszystko z jej perspektywy? Najlepsza postacią byłby moim zdaniem Obi-Wan. On najmocniej spina obydwie trylogie. A co ważne, jest bohaterem, z którym można się identyfikować.
KW: Jest wyraźny podział. Głównym bohaterem „Mrocznego Widma” jest Qui-Gon, „Ataku klonów” jednak Obi-Wan, Anakin dopiero „Zemsty Sithów”.
MOS: No i na koniec pytanie, czy Lucas musiał tak nachalnie eksploatować wątki/postaci ze ST? Czy protoplastą klonów musiał być ojciec Boby Fetta? Po co ruszać fantastycznie zbudowaną postać drugoplanową – złapał Hana Solo, pogratulował przebranej Księżniczce i zginął, i wystarczy.
KW: Fanatycy wyjaśnią ci, że wcale nie zginął… Wydostał się z paszczy Sarlacca i wystąpił w jakichś tam książkach…
MOS: Czy Yoda musiał zaprzyjaźnić się akurat z Chewbaccą?
KW: To było idiotyczne.
O rany, ledwo umknąłem. Goni mnie horda rozjuszonych fanów.
O rany, ledwo umknąłem. Goni mnie horda rozjuszonych fanów.
MOS: Czy Amidala musiała wymówić imiona bliźniaków?
KW: Mówiąc je, skutecznie zarżnęła szansę na oglądanie w kolejności I-VI. Bez tego widz mógłby się choć przez chwilę zastanawiać, kto jest kim…
ER: Doradzać Lucasowi, jak kręcić filmy? Facetowi, który zarobił TAKIE pieniądze? Nie, tyle pychy we mnie nie ma.
KW: Mógł zarobić większe.
ASz: Zważywszy, że on te miliony zarobił na fanach, fani czują się jak najbardziej uprawnieni do marudzenia :-) Chyba wszystkim podoba się to, że Lucas pokazał więcej planet: Coruscantowi czy Utapau malowniczości nie można odmówić. Chyba nikomu nie podoba się wciskanie na siłę nawiązań do klasycznej trylogii. Roboty, Boba Fett, ucinanie Anakinowi ręki… Przed Epizodem III fani drżeli, bo krążyły pogłoski, że wystąpi tam dwunastoletni Han Solo.
KW: Był za to dwunastoletni Greedo w „Widmie”…
ASz: Żeby to wszystko jeszcze było jakoś zręcznie zrobione, ale nie – na przykład R2-D2 i C-3PO nie mają w nowej trylogii nic do roboty, co najboleśniej widać w „Zemście Sithów”. I potem widzowie się śmieją, że bohaterowie „GW” mają na spółkę trzy statki i dwa roboty, i w dodatku wszyscy są ze sobą spokrewnieni.
KaW: Powieliłbym schemat realizacyjny ST. Zrobił pierwszy film, a w dwóch następnych ograniczył się do roli pomysłodawcy dającego zarys scenariusza i producenta trzymającego pieczę nad spójnością całości. Bo jakby nie było „Mroczne Widmo” jest najlepszym filmem w zestawie NT. Utrzymanym w konwencji filmu dla 12-latków, momentami bajkowym, ale świetnie realizującym mit Campbellański o drodze bohatera, w czym bije na głowę nawet „Nową nadzieję”.
KW: „Mroczne widmo” jest źle sklecone dramaturgicznie. Ma dłuższe okresy nudy, nic nie wnoszący, a długi wyścig Podów (już chciałem powiedzieć iPodów…) i finał, w którym są, jak w „Powrocie Jedi”, trzy scenerie, ale z których interesująca dla widza i istotna dla filmu jest tylko jedna. Lepiej to wygląda w „Klonach” – tu różne wątki spotykają się razem w efektownym finale. Z punktu widzenia dramaturgii to dużo lepsze rozwiązanie.
Musze powiedzieć wujkowi, aby wreszcie zreperował toaletę w domu. Zimno tu na zewnątrz.
Musze powiedzieć wujkowi, aby wreszcie zreperował toaletę w domu. Zimno tu na zewnątrz.
KaW: Po drugie zwolniłbym sam siebie z funkcji reżysera i scenarzysty przy okazji „Ataku klonów” i „Zemsty Sithów”, bowiem gdy przyszło Lucasowi mówić o uczuciach, dorosłości i tematach wykraczających poza umysłowy poziom nastolatka, kompletnie sobie nie radził. I w sytuacji gdy miał do dyspozycji niedoświadczonych aktorów, nie umiał ich odpowiednio prowadzić. Bo jego hasło: „Dobrze, ale zrób to szybciej i intensywniej” nie jest najlepszą wskazówką nawet dla doświadczonego aktora. Zauważmy, że uważany przez wielu za najlepszy w sadze EV często odbiega od pierwotnego scenariusza. Reżyserujący go Irvin Kershner wielokrotnie pozwalał aktorom improwizować, naprawdę czuć rolę, a nie tylko sucho ją odgrywać. Stąd między innymi słynne: „I love you” – „I know” w wykonaniu Harrisona Forda, który sam uznał, iż taki tekst będzie lepiej pasował od zwykłego: „Ja ciebie też” do postaci, jaką kreował.
Nie zgodzę się natomiast z Marcinem w kwestii wyglądu młodego Anakina. Prawda, jest blondaskiem, ślicznym, młodym itp. Jednakże w takim, a nie innym wizerunku młodego Skywalkera chodziło o pokazanie jego pierwotnej niewinności. Wszyscy wiemy, kim się stanie, a Lucas chce nam uświadomić, że Anakin wcale nie był z samej natury zły. W chwili gdy nie wiedział jeszcze, czym są midichloriany, oraz nie zdawał sobie sprawy z daru, jakim został obdarzony. W NT Anakin/Vader jest właściwie postacią tragiczną, nieszczęśliwie błądzącą, w gruncie rzeczy także, poprzez swoje ostateczne odkupienie, postacią pozytywną.
KW: Zaraz, zaraz. Pozytywny to on jest dopiero w kontekście starej trylogii. Cała ta historia na sześć części ma potencjał. Niestety, niewykorzystany.
KaW: Generalnie nową trylogię tak naprawdę kładzie „Zemsta Sithów” – zwieńczenie całej sagi. Scenariuszowo kulawa, przytłoczona efekciarstwem i wizualnym przepychem. Spartolona w montażu. Długo można by wymieniać. Przy słabszych recenzjach „Ataku klonów”, nawet wśród kręgu zagorzałych fanów, postanowiłbym naprawdę porządnie przepracować okres między II a III. Coś zmienić, co po raz ostatni ożywiłoby dawne emocje, jakie panowały przy ST. Lucas natomiast poszedł utartym przez dwie poprzednie części schematem. W kręgu fanów panuje nawet opinia, że gdyby zrealizował film na podstawie adaptacji dokonanej przez Matthew Stovera, byłby on o kilka klas lepszy. W NT widać, niestety, wyraźnie, że za dużo Lucasa w Lucasie. A co za dużo, to niezdrowo.
ASz: Ja marzę przede wszystkim o przekonującej, spójnie opowiedzianej historii. Wtedy nie przeszkadzaliby mi kreskówkowi Gunganie i – kto wie – może nawet Generał Kaszlak. Tak jak w „Powrocie Jedi” nie przeszkadzają mi Ewoki. Historia upadku Anakina pokazana w NT nie podoba mi się, jednak może byłoby inaczej, gdyby wątek strachu o śmierć najbliższej osoby był pokazany bardziej wiarygodnie. Niestety, nie kupuję tego, że Anakin nagle strasznie boi się wizji śmierci matki, z którą przez połowę życia nie miał kontaktu, i że zakochuje się w starszej od siebie o pięć lat kobiecie, a ona w nim.
Nie martw się Luke, skąd mogłeś wiedzieć, że jesteśmy rodzeństwem? A poza tym to tylko jedna noc – nikt się przecież nie dowie…
Nie martw się Luke, skąd mogłeś wiedzieć, że jesteśmy rodzeństwem? A poza tym to tylko jedna noc – nikt się przecież nie dowie…
A skoro Konrad pozwolił nam się powymądrzać i podoradzać Lucasowi… to ja bym, niestety, poradziła mu gruntownie przebudować całą opowieść. Tak jak już wspomniałam, zacząć nie od dziecka, ale od nastolatka, a proces przechodzenia na ciemną stronę bardziej skomplikować. Marzy mi się pokazanie sytuacji, w której omamiony i oszukany przez Palpatine’a Anakin ma jeszcze ostatnią szansę na powrót, ale ją, z głupoty czy z pychy, zaprzepaszcza. Scena z zabiciem Mace Windu prawie to pokazuje – prawie, ponieważ tam Anakinem kieruje nieakceptowana przez mnie ślepa wiara, że umiejętności Palpatine’a pomogą mu uratować rzekomo skazaną na śmierć żonę. W dodatku wszelki klimat zostaje skutecznie zabity przez pokazanie przemiany twarzy Imperatora (po co, na litość boską, po co???) i jego rechot: „Power! Unlimited power!”.
No i przede wszystkim na miejscu Lucasa nie wprowadzałabym żadnych midi-tfu. Tego pomysłu mu nie daruję nigdy.
KW: Mnie boli, że wszyscy widzimy dużo absolutnie oczywistych błędów, które ktoś myślący rozsądniej, mniej w sobie zadufany, wyeliminowałby od ręki (nawet radząc się znajomych). Błędów, które naprawdę psują tę historię. Historię, która, jak wspominałem, ma potencjał. Potencjał niemały – opowieść o człowieku, który kuszony przechodzi na stronę zła, by w końcu odkupić swe winy, to przecież archetyp. Ileż można w tym było dodać wzruszeń, zaskoczeń, emocji. Ja chcę remake!
A teraz idę włączyć starą trylogię. Gdy obejrzę scenę w grocie na Dagobah, „I am your father” na Bespin i finałowy atak nienawiści Luke’a w walce z Vaderem, przypomnę sobie, że te wzruszenia i emocje nie przeminęły.
powrót do indeksunastępna strona

5
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.