powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXVI)
maj 2007

Polowanie
Elizabeth Moon
ciąg dalszy z poprzedniej strony
– Ciociu Cecelio, to niewybaczalne! – krzyknął Ronnie, gdy tylko drzwi się otworzyły. – Ta twoja obrzydliwa kapitan umieściła nas daleko stąd i nie mają tam nawet… – Urwał gwałtownie, gdy Heris obróciła się w jego stronę. Widok jego opadającej szczęki sprawił jej dużą przyjemność.
– To pani kapitan – oświadczył zupełnie niepotrzebnie George. Młodzi mężczyźni sprawiali wrażenie zawstydzonych, blondynka otworzyła usta i zamknęła je ponownie; tylko ciemnoskóra dziewczyna rzekła cichym głosem:
– Śliczna sukienka, kapitan Serrano. – Heris zauważyła, że Ronnie posłał jej zdegustowane spojrzenie, więc uśmiechnęła się do dziewczyny. Ma na imię Raffaele, przypomniała sobie.
– Dziękuję – odpowiedziała uprzejmie. – Cieszę się, że ci się podoba.
– Może zainteresuje was wiadomość – odezwała się sztywno lady Cecelia – że to ja zatwierdziłam przydzielenie wam tego hotelu. Jeśli chcecie kogoś winić, wińcie mnie. Kapitan Serrano była zbyt zajęta ratowaniem naszego statku, żeby tracić czas i energię na utrudnianie wam życia.
Twarz Ronniego przybrała dziwny kolor, o dwa odcienie ciemniejszy od różu.
– Niewybaczalne jest natomiast – kontynuowała Cecelia – wasze wtargnięcie w czasie mojej kolacji, przerwanie prywatnej rozmowy oraz obrażenie mojej kapitan. Przeprosisz teraz kapitan Serrano – albo możesz sam zorganizować sobie powrót do domu, aby przyjąć czekającą cię tam karę, na którą niewątpliwie zasługujesz.
– Tu i teraz… – zaczął George, ale lady Cecelia uciszyła go wzrokiem. Ronnie spojrzał najpierw na jedno, potem na drugie, i lekko wzruszył ramionami.
– Przepraszam, ciociu Cecelio… i kapitan Serrano. Ja… wcale nie chciałem być nieuprzejmy. Ja po prostu…
– Chciałeś, żeby wszystko działo się po twojemu. Wiem. Ale to całkowicie niewystarczające przeprosiny. Nazwałeś kapitan Serrano „obrzydliwą”, teraz należy odpowiednio zareagować. – Heris nie zdawała sobie sprawy, że jakiś cywil może przemawiać jak admirał. Nagle wyobraziła sobie lady Cecelię w pełnym mundurze galowym ze sznurem na ramieniu.
Rumieniec Ronniego pogłębił się i chłopak wydął wargę, rzucając Heris wściekłe spojrzenie.
– Przepraszam, kapitan Serrano – wydusił przez zęby – że określiłem panią mianem „obrzydliwej”. Zachowałem się nieuprzejmie.
Heris kiwnęła głową na znak, że przyjmuje przeprosiny. Nie chciała nic mówić, żeby nie pogorszyć stosunków między ciotką i siostrzeńcem.
– Możesz odejść – oznajmiła lady Cecelia. Podniosła kieliszek i pociągnęła z niego, choć Heris wątpiła, by w tej chwili potrafiła rozróżnić, czy ma w nim wodę, czy wino. Dziewczęta natychmiast się odwróciły, George cofnął się o krok, ale Ronnie nadal stał w miejscu, jakby chciał zaprotestować. – Już – dodała lady Cecelia. – I nie oddalajcie się zbytnio od hotelu, jeśli nie będziecie mieli ze sobą komunikatorów. Ostrzegę was godzinę przed wylotem i nie będę się zbytnio przejmować, jeśli nie zdążycie wrócić na pokład.
Ronnie ukłonił się sztywno, odwrócił na pięcie i niemal wypchnął pozostałych z apartamentu. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, lady Cecelia potrząsnęła głową.
– Naprawdę mi przykro – rzekła. – Ronnie jest… najstarszym synem w rodzinie, pierwszym wnukiem w naszej części rodziny i dumą rodziców. Powiedziałabym, że go zepsuli, zanim jeszcze się urodził, jeśli można w jakiś sposób rozpieszczać embriona w zbiorniku. To, w co teraz się wpakował… – Rozłożyła ręce. – Przepraszam. To nieuczciwe, że panią tym zanudzam.
Heris uśmiechnęła się i pociągnęła z kieliszka napełnionego wodą. Podczas trwania remontu nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości.
– Lady Cecelio, nie nudzi mnie nic, co ma związek z panią. Może mnie zaskakiwać, ale proszę się nie obawiać, że mnie pani zanudzi. Chętnie porozmawiałabym na ten temat…
– Pewnie uważa pani, że potrafiłaby go naprostować. – Lady Cecelia była teraz dość ponura.
Heris wzruszyła ramionami.
– Wychowywanie pani siostrzeńca nie jest moim zadaniem – chyba że pani o to poprosi. A wtedy… nie wiem. Zazwyczaj gdy miałam do czynienia z kimś z jego klasy społecznej, sam zgłaszał się do Służby i mogłam bazować na jego motywacji.
– Musi pani nami pogardzać.
– Czemu? Bo ma pani zepsutego siostrzeńca? Widziałam dzieci admirałów, które sprawiały takie same problemy.
– Naprawdę? Myślałam, że dzieci wojskowych zaraz po urodzeniu salutują położnej i trzaskają piętami, gdy tylko nauczą się stawać. – Choć powiedziała to zmęczonym głosem, słychać w nim było prawdziwe zaciekawienie. Heris roześmiała się.
– Marzenie rodziców! Nie, milady, rodzimy się dokładnie tacy sami jak wszyscy i tak samo trzeba nas ucywilizować. Zachowanie pani siostrzeńca wydaje się logicznym skutkiem nadmiaru przywilejów, ale wcale nie jest gorszy od innych.
– Bogu dzięki choćby za to. – Lady Cecelia spuściła wzrok. – Przez cały czas wyobrażałam sobie, że pani patrzy na mnie z góry za to, że mam takiego siostrzeńca. – Heris miała nadzieję, że jej twarz nie zdradziła, że dokładnie tak myślała, i potrząsnęła głową.
– Milady, jak sama pani zauważyła, byłam zbyt zajęta, żeby przejmować się pani siostrzeńcem. Tym bardziej że pani załoga… – Czy to właściwy czas, by podejmować ten temat? Nie. Uśmiechnęła się i rzekła: – Jeśli ma pani ochotę o nim porozmawiać, proszę bardzo. Chętnie posłucham.
– Wplątał się w kłopoty – zaczęła lady Cecelia. Heris słuchała historii o śpiewaczce księcia i całej reszcie, emanując na zewnątrz spokojem, ale w duchu odczuwała satysfakcję. Właśnie czegoś takiego spodziewała się po tego rodzaju młodzieńcu. Nie wiedziała, że był w Królewskiej Służbie Powietrzno-Kosmicznej – i teraz zaczęła się zastanawiać, czemu zwalono go na głowę ciotce, skoro całą sprawę powinien był załatwić jego pułkownik.
– Ponieważ moja kochana siostrzyczka na to nie pozwoliła – wyjaśniła ponuro lady Cecelia. – Niewątpliwie powinni byli wysłać go na rok do… ja wiem… Xingsan, gdzie jego regiment ma warsztaty. Albo gdzieś, gdzie mógłby robić coś pożytecznego. Ale Berenice się wtrąciła i załatwiła mu roczny urlop naukowy – urlop naukowy w wojsku! – pod warunkiem, że nie pokaże się w stolicy.
– Hmmm – mruknęła Heris; ciekawe, dlaczego siostra Cecelii ma tak duże wpływy u króla.
– Czy… eee… Ronnie przypomina wyglądem swojego ojca? – wyrwało jej się.
Lady Cecelia prychnęła.
– Tak, ale to nie jest prawdziwa odpowiedź na pani pytanie. Ronnie jest ZE – Widząc zdziwione spojrzenie Heris, wyjaśniła: – Zarejestrowanym Embrionem. Wy chyba też ich macie?
– Słyszałam o nich. – Posiadanie ZE kosztowało więcej niż roczna pensja, a płaciło się wcale nie za technikę, lecz za ubezpieczenie. W tym wypadku oznaczało to również, że Ronnie nie począł się w wyniku przypadkowego romansu.
– W każdym razie – mówiła dalej lady Cecelia – moja siostra Berenice uznała, że powinnam zabrać Ronniego. Nigdy nie podobał jej się mój sposób życia, ale akurat wtedy byłam na miejscu.
– Ponieważ kapitan Olin się spóźnił – zauważyła Heris.
– Tak. Zazwyczaj bywam w stolicy tylko na rodzinnych spotkaniach w interesach i odlatuję najszybciej, jak to możliwe. W tym roku spóźniłam się na spotkanie – przez co moimi udziałami dysponował mój pełnomocnik, i to nie tak, jak bym sobie życzyła – i przyleciałam akurat wtedy, gdy Ronnie popadł w niełaskę. Najwyraźniej nadmiernie sobie popił z okazji uczestniczenia po raz pierwszy w głosowaniu nad swoimi udziałami i przy tej okazji zaczął się przechwalać romansem ze śpiewaczką.
– Czyli… pani siostra zmieniła wystrój pani jachtu…
– I płaci za wydatki Ronniego. Do pewnej wysokości. A ja jeszcze powinnam jej być wdzięczna. – Lady Cecelia skrzywiła się, a Heris zaczęła się zastanawiać, jaka jest prawdziwa przyczyna niesnasek w jej rodzinie. Czekała w skupieniu na wypadek, gdyby lady Cecelia chciała coś jeszcze powiedzieć, ale starsza kobieta poprosiła obsługę o przyniesienie deseru. Heris ucieszyła się z zabrania resztek serów i owoców, ale wcale nie miała ochoty na słodycze. Potrzebowała kilku godzin snu.
– Proszę mi wybaczyć – rzekła – ale muszę skontaktować się z ekipą remontową na pokładzie i moim oficerem wachty.
– Och, oczywiście. Proszę bardzo. – Lady Cecelia zachowała obojętny wyraz twarzy. Czyżby sądziła, że Heris jest nią znużona? Kapitan poczuła przypływ sympatii dla starszej kobiety. Uśmiechnęła się.
– Mam zakład do wygrania, pamięta pani?
To wywołało szczery uśmiech, na który miała nadzieję. Lady Cecelia uniosła kieliszek w toaście.
– Zobaczymy. Mam wrażenie, że będzie pani doskonałą amazonką.
Heris roześmiała się.
– Zobaczymy, co przyniesie los i moja umiejętność poganiania robotników. Do zobaczenia później.
• • •
Lady Cecelia przyglądała się, jak jej kapitan opuszcza pokój, i zastanawiała się, co ta kobieta naprawdę myśli. Najwyraźniej ma większe kwalifikacje niż tylko umiejętność prowadzenia statku: jest oczytana, dobrze się ubiera, wie, co robić z całym zestawem sztućców używanych przy kolacji, a także wykazuje się zdumiewającym taktem. Mogłaby stać się kimś znacznie jej bliższym niż siostra Berenice. Wyobraziła sobie, jak jadą razem przez pola treningowe… a potem odpoczywają wspólnie przy kolacji. Nie. Ta kobieta nigdy tak naprawdę nie odpoczywa, podczas gdy ona… Lady Cecelia zamierzała zakończyć wspaniałą kolację spacerem po uroczym hotelowym ogrodzie, a później spać w luksusowym łóżku tak długo, jak tylko będzie miała ochotę.
Spacer i starannie dobrane zapachy ogrodu pomogły jej usunąć napięcie, którego przyczyną była gburowatość jej siostrzeńca, i z zadowoleniem wsunęła się w ciepłe, pachnące łóżko. Słyszała, jak Myrtis sprawdza wszystkie ustawienia pokoju, i wymruczała, żeby obniżyć trochę temperaturę, po czym usnęła, zanim poczuła na policzkach chłodniejsze powietrze.
Tak jak się spodziewała, poranek przyniósł kłopoty. Nie był to pierwszy przypadek śmierci jej pracownika, po prostu pierwszy na jej jachcie i najbardziej gwałtowny. Skontaktowała się już z firmą prawniczą poleconą przez doradców rodziny. Jasnooki młodzieniec w oficjalnej czerni czekał na nią przy recepcji, gdy wyłoniła się z sypialni i poprosiła o śniadanie. Sprawdziła lokalną godzinę i aż gwizdnęła – był późny ranek głównej zmiany. Potem skontrolowała status kapitan; tak jak się spodziewała, Serrano pracowała już na jachcie.
Młodzieniec zaczął mówić, zanim jeszcze wszedł do pokoju.
– Lady Cecelio, jestem pewien, że to panią bardzo poruszyło, ale zapewniam, że nasza firma ma duże doświadczenie…
Uciszyła go jednym gestem.
– Chwileczkę. Zamierzam zjeść śniadanie i zapraszam pana do przyłączenia się. O interesach mogę rozmawiać dopiero po śniadaniu, choć zapewniam, że nie jestem poruszona, a gdybyście nie mieli doświadczenia, nikt by mi was nie polecił. – Młodzieniec wiercił się podczas całego śniadania, odmawiając poczęstowania się. W końcu jego zdenerwowanie tak jej się udzieliło, że zrezygnowała ze skorupiaków w purée z mieszanych bulw. I tak nie były zbyt dobre, za mocno przyprawiono je koprem i jakąś lokalną przyprawą, która piekła w język. Zakończyła śniadanie dużym ciastkiem i srebrną miseczką jakiegoś czerwonego dżemu – całkiem smacznego – po czym kiwnęła głową. – Teraz może pan mówić. Jakie są straty?
– Pani załogant… który zginął… – Zdawał się być wstrząśnięty faktem, że ona nie rozpacza. Czyżby sądził, że starsze kobiety nigdy nie mają do czynienia ze śmiercią?
– Technik środowiskowy Nils Iklind – wyrecytowała lady Cecelia. – Złamał rozkaz kapitan założenia kombinezonu ochronnego, otworzył mocno przepełniony zbiornik szlamu i zginął zatruty siarkowodorem. Widział pan kostki danych?
– Tak, proszę pani… lady Cecelio. Przeglądali je nasi starsi partnerzy i uważają, że bardzo łatwo będzie udowodnić śmierć na skutek wypadku.
– A więc w czym problem?
– Cóż… – Młodzieniec znów zaczął się wiercić, a lady Cecelia już zaczęła układać w duchu notatkę, którą wyśle do rodzinnych prawników, wyjaśniając im, że polecona firma nie jest odpowiednia. – Chodzi o związki, madame. Uważają, że zawiniła kapitan, wysyłając go w niebezpieczne miejsce… bez odpowiedniego nadzoru i pozwalając mu tam wejść bez kombinezonu. Tym bardziej że drugi członek załogi również nie miał właściwie założonego kombinezonu.
Cecelia pociągnęła nosem.
– A skąd kapitan miała wiedzieć, że otworzy właz, zanim ona tam dojdzie? Czemu nie zaczekał?
– Nie w tym rzecz. Upierają się, że kapitan powinna tam być, by dopilnować wykonania rozkazu założenia strojów ochronnych. Albo przynajmniej inny oficer. Oczywiście na większych statkach towarzyszyłby im nadzorca. Powinien nim być Iklind, ale on nie działał w tej roli. A rejestry konserwacji i ćwiczeń ratunkowych…
– To efekt zaniedbań kapitana Olina. Kapitan Serrano poinformowała mnie, że rozpoczęła szkolenie załogi i wprowadzanie właściwych procedur.
– Ale nie ukończyła jeszcze tego procesu i właśnie na tej podstawie związki protestują. Będę musiał porozmawiać z kapitan…
– Jest na pokładzie statku, nadzoruje remont. Musiałby pan ubrać się w kombinezon. – Rozległ się cichy dzwonek. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła dyskretne migotanie kontrolki komunikatora. – Przepraszam na chwilę.
– Może to biuro dzwoni do mnie – zasugerował młodzieniec, ale Cecelia uciszyła go gestem i przyłożyła słuchawkę do ucha.
– Przepraszam, że przeszkadzam – odezwała się kapitan Serrano – ale mamy nowy problem, który może pomóc rozwiązać stary.
– A mianowicie? – zapytała Cecelia. Młodzieniec po drugiej stronie stolika wyglądał tak, jakby usiłował ekspresowo powiększyć sobie uszy, co nadawało mu bardzo dziwny wyraz twarzy.
– Pan Brynear znalazł w jednej z płuczek pewne… przedmioty. To może wyjaśniać, czemu Iklind zaryzykował wejście bez kombinezonu, a także dlaczego kapitan Olin zgodził się na sfałszowanie dowodów przeprowadzenia remontu.
– Hmmm. Wolałaby pani przedyskutować to osobiście?
– Tak, ale to wyraźnie problem stróżów prawa. Pan Brynear udokumentował swoje odkrycie. – To oznaczało, że policja została już wezwana. Cecelia zaczęła się zastanawiać, czego dopuścił się kapitan Olin. Przemyt? Ale czego? Zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak duża jest „płuczka” i co by mogło się w niej zmieścić. Ale nie mogła o to pytać przez niezabezpieczoną linię telefoniczną.
– Wygląda na to, że mam sporą szansę na wygranie naszego zakładu – zauważyła. – Gdzie możemy się spotkać? Mam ze sobą prawnika.
– Możemy wszyscy zgłosić się do pani albo pani może przyjść do biura firmy remontowej. Pani prawnik powinien wiedzieć…
– Przyjdziemy. – Miała wrażenie, że jeśli będzie rozmawiać o kłopotach gdzie indziej niż w swoim pokoju, wciąż będzie miała takie miejsce, do którego mogłaby przed nimi uciec. Wyjaśniła młodzieńcowi w kilku zdaniach zaistniałą sytuację. Ten przełknął głośno ślinę i poprosił o zgodę na skontaktowanie się ze swoim biurem. – Kiedy będę się przebierać – dodała i ruszyła do sypialni. Co powinna założyć w sytuacji, gdy członek jej załogi zginął w wypadku, który mógł wiązać się z przemytem, a towar – cokolwiek to było – znaleziono na jej jachcie? Co mogłoby wyrazić jej niewinność, oburzenie i wolę pozostania dobrym i uczciwym obywatelem? Nigdy nie radziła sobie zbyt dobrze z tego rodzaju rzeczami. Berenice natychmiast wiedziałaby, jaką chustkę i broszkę dobrać oraz jaka para butów wywarłaby odpowiednie wrażenie. W końcu zdecydowała się na ciemny oficjalny strój oraz kapelusz ukrywający sterczące na czubku głowy zbuntowane loki.
Kiedy wyszła z sypialni, młodzieniec wyjaśnił, że w biurze firmy remontowej spotka się z nią jego starszy partner – on tylko ją tam odprowadzi i przekaże mu dokumenty sprawy. Cecelia uśmiechnęła się, czując w duchu złość. Od razu powinni byli przysłać starszego partnera, zwłaszcza że na pewno zażądali od jej rodziny bardzo wysokich honorariów.
powrót do indeksunastępna strona

29
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.