powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXIX)
wrzesień 2007

AutorAutor
Dobry i Niebrzydki: Indiana Jones i Ostatnia Krucjata Bourne'a
ciąg dalszy z poprzedniej strony
‹Ryś›
‹Ryś›
KW: Z zapowiedzi mamy owego Bourne’a, który nie zawiedzie na pewno z wyżej wymienionych powodów (a także dlatego, że i Liman, i Greengrass potrafili wnosić świeży powiew do gatunku).
PD: Ja już wiem, że nie zawiedzie. Nie pytaj, skąd :-). Ale to rzeczywiście najlepszy „Bourne” z dotychczasowych (nie jestem fanem Limanowskiego).
KW: Ale to Liman właśnie poustawiał klocki – bohatera rodem z lat 80., już niedzisiejszego, znakomicie przeniósł w nasze czasy. Swoją drogą „Ultimatum Bourne’a” to drugi sequel remake’u :) – według praw natury powinien być na poziomie dzieł Żamojdy.
PD: Wiesz, tyle że z „Bourne’ami” jest w sumie tak, jak z „Władcą Pierścieni” – to nie są typowe sequele, do których scenariusze pisane są dopiero, gdy część pierwsza się sprzeda. To gotowe trylogie, których producenci nie zdecydowaliby się ciągnąć chyba tylko wówczas, gdy pierwszy odcinek poniósłby spektakularną klapę.
KW: Mamy więc na pewno kolejną „Piłę”, „Obcego kontra Predator”, „Resident Evil”, po których oczywiście nie spodziewam się niczego. Mamy „Inwazję”, i tu moją główną obawą jest osoba Nicole Kidman, którą nawet lubię, ale ostatnie jej wybory filmowe to porażka („Żony ze Stepford”, „Czarownica” – he, he, oczywiście same remaki).
PD: „Inwazja” to za oceanem jedna z największych klap roku. Marne 20 proc. pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes, bardzo marny wynik weekendowego otwarcia… A szkoda, bo nastawienie miałem dobre – reżyserował Niemiec od „Eksperymentu” i „Upadku”, w obsadzie Daniel Craig i Jeffrey Wright…
A z tego, co jeszcze w tym roku przed nami, chyba najbardziej czekam – jako fan animowanego serialu i aktorskich, supercampowych filmów – na ”Wojownicze żółwie ninja”. Chociaż ostatnio dostałem maila od dystrybutora, zatytułowanego „Paweł Małaszyński wojowniczym żółwiem ninja!” i trochę wymiękłem…
KW: A ja nigdy nie byłem fanem Żółwi – serial przypadł na mój okres nastoletni, kiedy to jest się za starym na dziecięce animacje, a za młodym, aby oglądać to przez sentyment. Więc ten akurat remake ani mnie ziębi, ani grzeje.
PD: Więc co Cię grzeje?
KW: No, mamy na przyszły rok czwartego Indianę…
PD: Powiedz mi – chciałbyś jeździć 60-letnim Fordem? Ja bym nie chciał, tak jak nie przekonuje mnie wizja 60-letniego Forda jako bohatera przygodowego kina akcji. Mimo to wierzę, że Spielberg jakoś zręcznie wybrnie – na przykład w połowie filmu Indiana przekaże pałeczkę synowi, którego gra rewelacyjny Shia LaBeouf, czy coś w tym stylu.
KW: Ja też jak na razie wierzę Spielbergowi. I mam nadzieję, że nie zapomni o konieczności uzasadnienia obecności emerytowanego bohatera kina akcji – a to oznacza, iż Ford będzie dokonywał cudów, ale przynajmniej narzekając przy tym na bóle w krzyżu…
PD: Cóż, pierwsze zdjęcia z planu pokazują go jadącego motorem z filmowym synem, i to on jest tutaj w roli pasażera, a do tego ma garniak! Więc nadzieja jest.
KW: Ale przede wszystkim mam nadzieję, że „Indiana” nie będzie li jedynie kinem akcji. Że Spielberg przy okazji spróbuje powiedzieć coś więcej – nie wiem, o przemijaniu, o odejściu takiej formy kina przygodowego, o zmianach, jakie miały miejsce od czasów „Ostatniej krucjaty”… A wszystko oczywiście w atrakcyjnej formie.
‹Piraci z Karaibów: Na krańcu świata›
‹Piraci z Karaibów: Na krańcu świata›
PD: Natomiast nie wiem, czy wiesz, ale już na tę chwilę na 2008 zaplanowanych jest blisko 50 sequeli i 30 remake’ów! Więc prawdziwy boom dopiero przed nami i można przypuszczać z dużą dozą prawdopodobieństwa, czym to się skończy w większości przypadków. Na cholerę nam remake „Muchy” Cronenberga, czyli, o zgrozo!, remake remake’u? Po co robić za dużą kasę „Evil Dead”, skoro urok oryginału polegał właśnie na braku budżetu? Czy „Footloose” z modnym Zakiem Efronem w miejsce Kevina Bacona ma szansę spodobać się komukolwiek poza wzdychającymi do Zaca nastolatkami? Nóż mi się w kieszeni otwiera na „Różową panterę 2”, na amerykański prequel „Ringu”, na trzecią „Klątwę”…
KW: A do tego dochodzi seria remake’ów klasyków SF z lat 50., które darzę szczerym sentymentem: po wspominanej „Inwazji” i „Musze”, jeszcze „When Worlds Collide” i, co w ogóle wydaje mi się bez sensu – „The Incredible Shrinking Man”. Oprócz tego remaki filmów z lat 70.: „Ucieczka Logana” i kultowy „Człowiek, który spadł na ziemię”. Nie pytam po co, bo to oczywiste. Ale dla mnie to przede wszystkim smutny dowód na regres mojego ukochanego gatunku.
PD: Hm, Ty rzeczywiście nie masz farta – w sumie najbardziej mielona na nowo jest fantastyka i produkcje azjatyckie (czyli też szeroko pojmowana fantastyka)…
KW: Tak, Azji nie odpuszczą – wkrótce remaki tamtejszych hitów: „My Sassy Girl”, „Tale of Two Sisters” i „The Eye”. Jakoś nie widzę szans na udane filmy, zwłaszcza po tym jak zmasakrowano oryginalny „Pulse” Kiyoshi Kurosawy…
PD: Natomiast da się z tego morza śmieci wyłowić też perełki i wierzę, że takimi właśnie chlubnymi wyjątkami będą „The Dark Knight” Nolana, „Hellboy 2” del Toro, oczywiście 22. Bond, z lżejszych klimatów może „Książę Kaspian”. Chętnie obejrzę remake klasycznego „Wilkołaka” w reżyserii Marka Romanka (tego od „Zdjęcia w godzinę”), z Benicio Del Toro i Anthonym Hopkinsem. Podobnie nie mam nic przeciw „Piranii” z lepszymi efektami. No, ale jak na kilkadziesiąt sztuk, to i tak niewiele tego dobrego…
KW: Czyli po prostu masz zaufanie do dobrych reżyserów (Nolan i del Toro) i dobrych aktorów (Hopkins i Del Toro :)). I może to jest też temat do poruszenia – dobry, ambitny twórca nawet z remake’u i sequela potrafi zrobić coś wartościowego. O ile oczywiście mu się chce.
PD: No ba, gdyby powtórne branie się za ten sam temat było w kinie odgórnie zakazane przez jakiś kodeks, nie mielibyśmy przecież „Sokoła maltańskiego” z Bogartem, „Scarface’a” z Pacino, „Monachium” Spielberga, „Siedmiu wspaniałych”, „Gorączki” Manna… To wszystko są remaki!
KW: Ale spójrzmy inaczej – jakie niezapowiadane remaki chętnie byś powitał?
PD: Żadnego. Serio. To, że zdarzają się dobre czy nawet wybitne remaki, nie zmienia faktu, iż stanowią one jakiś jeden procent ogółu.
KW: A ja jednak mam parę pomysłów na remake. Na pewno nadaje się „Wiedźmin”, byle nie był robiony przez Polaków (na litość, niech nawet Czesi się za to wezmą, będzie śmieszny język, ale może i coś bliższego Sapkowskiemu). Od dawna chodzi mi po głowie remake „Dział Nawarony” i nakręcenie filmu bliższego powieści Alistaira MacLeana (bez tych irytujących postaci kobiecych). Mam już nawet obsadę: Mallory – Russell Crowe; Miller – a co mi tam, Paul Giamatti; Panayis – Cillian Murphy… Bez wątpienia również „Diuna” nadal czeka na swojego Petera Jacksona, który potrafiłby zrobić na podstawie tej powieści film prawdziwie epicki i zapierający dech w piersiach.
‹Wojownicze Żółwie Ninja›
‹Wojownicze Żółwie Ninja›
PD: Ja natomiast chętnie bym obejrzał kolejny sequel „Nagiej broni”, trzeci „Hot Shots!”, trzecich „Bad Boysów” – jeśli oczywiście byłyby robione przez tych samych ludzi, co poprzednie części, i stałyby na podobnym poziomie. Czyli w sumie kino czysto rozrywkowe, bo umówmy się – sequele w kinie artystycznym, autorskim, to kiepski pomysł. Chociaż na przykład Adasia Miauczyńskiego polubiłem tak bardzo, że mam nadzieję, iż Koterski i Kondrat nie pożegnali się z nim na zawsze…
KW: Oby tylko Pazura nie wrócił do tej roli…
PD: Kudy mu do Kondrata, choć w „Nic śmiesznego” nie był wcale taki zły. Dopiero w „Ajlawju” ciężko było go znieść, no, ale to był już Pazura po „13 posterunku”…
KW: Jakoś nie wierzę, że sequele filmów tria ZAZ mogą utrzymać stary poziom – uważam, iż parodystyczna komedia bardzo poszła w dół w ostatniej dekadzie (a mówię to świeżo po seansie nieocenionego „Top Secret!”).
PD: „Top Secret!” to mój ulubiony film ZAZ-u. Właściwie to się dziwię, że większy rozgłos zdobyły „Czy leci z nami pilot?” i „Spokojnie, to tylko awaria”. A co do regresu parodii, to chyba muszę niestety zejść na ziemię i przyznać Ci rację – szanse na coś na poziomie „Top Secret!” czy nawet „Airplane!” są na dzień dzisiejszy równe zeru. Niemniej na bezrybiu i rak ryba, a ja mam sporo sympatii dla „Strasznych filmów” Zuckera. Choć też raczej głównie przez sentyment do starego ZAZ-u i Lesliego Nielsena…
KW: W sumie chyba nie mam jakiegoś niezapowiedzianego do tej pory sequela, na który bym bardzo czekał – choć oczywiście kolejną edycją perypetii Miauczyńskiego na pewno bym nie wzgardził…
PD: Ale najwcześniej za dziesięć lat!
KW: A teraz część rozrywkowa – pomysł na najbardziej idiotyczny sequel. Myślałem, myślałem i wymyśliłem – „Pasja 2: Dzień Sądu Ostatecznego” i „Lista Schindlera 2: Zemsta”.
PD: Ha, Ameryki nie odkryłeś – już dawno widziałem gdzieś w sieci fejkowe plakaty do tych filmów.
KW: Oj, a myślałem, że przynajmniej „Lista Schindlera 2” to moja nowatorska koncepcja!
PD: Niestety. Tu http://www.postmodernvillage.com/database/s.html masz dowód na to, że powstały już koncepcje nie tylko sequela, ale i triquela!
KW: Czy w takim razie sequele „Dziesięciu przykazań” (Żydzi wracają do Egiptu z zestawem całkiem nowych plag), „Upadku” (Hitler nie zginął i przygotowuje zemstę), „Ben Hura” (Ben Hur zostaje zawodowym kierowcą rydwanów) też ktoś wymyślił przede mną?
PD: A nie wiem, takich pomysłów już sobie nie przypominam. Ale znając pomysłowość internautów… Ja proponuję „Dom niespokojnej starości: Siostra Ratched spotyka Freddy’ego Kruegera” – rip-off „Lotu nad kukułczym gniazdem” i „Koszmaru z ulicy Wiązów”.
KW: A ja żałuję, że nie powstał „Gandhi 2: Koniec z biernym oporem” (poza trailerem w „UHF”). Rzecz zapowiadała się niezwykle interesująco.
PD: Mnie za to rozwalają pomysły: http://www.chrudat.com/snakes_sequel.html na sequele „Węży w samolocie”.
KW: A mnie pozostaje już zaprosić za miesiąc na kolejny sequel naszej dyskusji.
powrót do indeksunastępna strona

40
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.