„Dumny Bądźżeś” Ireny Douskovej ukazuje świat z perspektywy kilkuletniego dziecka. Pomysł może nie najnowszy, ale wykonanie – znakomite. Tytuł nie kłamie. Autorka może być ze swojej książki naprawdę dumna.  |  | ‹Dumny Bądźżeś›
|
Może ja się najpierw przedstawię – nazywam się Helenka. Mam osiem lat i lubię różne rzeczy. Najbardziej to chyba malowanie i jedzenie smacznych potraw. Nie lubię szkoły, w szkole inne dzieci często się ze mnie śmieją. Prawdę mówiąc, jestem dosyć gruba. Właściwie to nawet bardzo. Ale to przecież nie powinien być powód, żeby się z kogoś śmiać, prawda? Jak ktoś jest gruby, to musi specjalnie uważać podczas biegania na gimnastyce i nie je ciastek. A to już wystarczająca kara. Oprócz słodyczy to lubię jeszcze swoich rodziców. Pracują w teatrze, a tata jeszcze pisze do takiego jednego magazynu, ale ja nigdy nie pamiętam jego nazwy. O książkach tam pisze i mówi, że to jest bardzo fajne. Wczoraj na przykład czytał książkę o „Dumnym Bądźżesiu”, co to ją taka jedna pani Czeszka napisała. Tata opowiadał, że tam jest powiedziane o takiej samej dziewczynce jak ja, co nawet na imię ma też Helenka. I ta dziewczynka spisuje to, co widzi i przeżywa. To znaczy teraz już wiem, że to nie ona, a pani Dousková, ale to prawie na jedno wychodzi. Na początku to byłam nawet na tę panią zła, bo tatuś całe popołudnie siedział nad jej książką i ani myślał się ze mną bawić. No to sobie usiadłam w fotelu obok i go obserwowałam. Przez pierwsze pół godziny to tylko śmiał się i kręcił głową. To jest bardzo dziwne, bo on ostatnio był cały czas smutny i w ogóle nie do życia, jak mówi mama. I ten tomik co chwila odkładał i patrzył gdzieś daleko. Ja też próbowałam spoglądać w tamtym kierunku, ale nic nie widziałam, ścianę tylko. Później mi wytłumaczył, że to przez sposób pisania tej pani. Taki niby zwyczajny, ale bardzo, bardzo magiczny. Tacie bardzo się takie pisanie widzi i powiedział nawet, że go ogarnęły nos i jakaś talgia. Nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi z tą talgią, ale to musiało być coś dobrego, bo potem przez cały wieczór miał taki ciepły uśmiech i w ogóle przyjemnie się zachowywał. Jeszcze tato mówił, że ten „Dumny Bądźżeś” to nie do końca taka zabawowa książka, bo tam jest też o wielu ważnych rzeczach napisane. Ja tego jeszcze nie mogę rozumieć, bo na przykład nie wiem, co to jest komunizm. Podobno coś zupełnie innego niż Pierwsza Komunia albo komunikacja miejska. Ta druga Helenka też nie wiedziała, a jednak udało jej się o tym świetnie powiedzieć. W każdym razie, jak już tatuś wreszcie skończył lekturę, to jeszcze mocniej wpatrywał się w ścianę, ale potem i tak był dalej zadowolony, tak że pani Douskovej to jestem teraz nawet wdzięczna, bo mieć szczęśliwego człowieka w domu to zawsze jakoś raźniej. Na sam koniec jeszcze mi tata opowiedział o jednej przygodzie tej czeskiej Helenki i życzył mi, żebym kiedyś też tak ładnie potrafiła o wszystkim pisać. To ja mu powiedziałam, że taką książkę zaraz sama zrobię. A on na to, że najpierw muszę dorosnąć. Dziwne to wszystko. Muszę dorosnąć po to, żeby opisać świat widziany oczami dziecka?
Tytuł: Dumny Bądźżeś Tytuł oryginalny: Hrdý Budžes Autor: Irena Dousková Przekład: Joanna Derdowska ISBN: 978-83-7506-074-4 Format: 212s. 125×195mm Cena: 29,90 Data wydania: 22 maja 2007 Ekstrakt: 80% |