„Nie jest tak łatwo wbić się w filozofię tej płyty” – mówi Wojciech Waglewski, współautor „Kolegów”. Co racja to racja, trudno jest zrozumieć, jaki cel przyświecał jemu i Maciejowi Maleńczukowi podczas nagrywania tego albumu. Może żaden? Może rzeczywiście chodziło tylko o spotkanie się dwóch kumpli?  |  | ‹Koledzy›
|
Kiedy spotka się dwóch facetów, o czym mogą rozmawiać? No oczywiście o tylnej części ciała Maryni, polityce albo dawnych czasach, kiedy wszystko było lepsze, a człowiek mógł pić hektolitry wódki i nie miał kaca. Można też przypomnieć sobie kilka starych kawałków, przy których odbywały się te najlepsze balangi, i obrobić „innym tyły tak, by spłacić dług” („Koledzy”). Właśnie taka jest płyta Waglewskiego i Maleńczuka – przy piwie, na luzie i bez pośpiechu. Ma to, rzecz jasna, swoje plusy dodatnie i ujemne, jakby powiedział były prezydent. Maleńczuk i Waglewski to osoby, których przedstawiać nie trzeba, gwiazdy polskiej sceny muzycznej, autorzy dziesiątek płyt, liderzy rozpoznawalnych w całym kraju zespołów. Ale nie popadajmy w zachwyt – ich wspólny album nie jest jakimś międzygalaktycznym wydarzeniem. To raczej garść (całkiem spora – siedemnaście utworów) piosenek dobranych bez jakiegoś specjalnego klucza, bardziej na zasadzie „fajnie byłoby to zagrać”. Efektem tego jest straszny miszmasz, przemieszanie tematów, gatunków, epok, stylów i licho wie, czego tam jeszcze. Jest więc zachwyt nad Marynią („Biust”, „Bo Bóg dokopie”, „Niedziela będzie dla nas”), polityka („Diabeł w wiosce”, „Kaczory”), wspomnienie dawnych czasów (nawet bardzo dawnych: „Niech żyje wojna”, „Bal na Gnojnej”, „Komu dzwonią”) i utwory ulubionych muzyków („Can’t Judge Book” Williego Dixona, „Ring of Fire” Johnny’ego Casha i „Who Do You Love” Bo Diddleya). Można też znaleźć współczesną tematykę, powiedzmy, społeczną („Praca na saxach”), a nawet pseudośredniowieczną balladę („Adam”). Rozpiętość, trzeba przyznać, ogromna. Najgorzej wychodzi polityka. Tekst „Kaczorów” napisany przez Maleńczuka jest po prostu słaby, pełen wymuszonych rymów (bliźniaczy – kaczy, szczędzi – narzędzi), a i sensu za bardzo nie ma. Widać, że piosenka pisana była (co przyznaje sam autor) na gorąco, bez większego pomyślunku, jako komentarz do aktualnych wydarzeń. Nie najlepiej wypadają też bluesowe kawałki: „Ring of Fire” czy „Who Do You Love”. Interpretacja kolegów jest wymuszona, utwory zagrane bez ognia, często na odpieprz. Po ich przesłuchaniu można nabrać wrażenia, że Maleńczuk i Waglewski nie mieli żadnego pomysłu na ich zagranie, tylko chcieli sobie przypomnieć, jak brzmią, a przypadkiem ktoś ich nagrał. Za to ciekawie brzmią utwory „historyczne” jak „Niech żyje wojna” czy „Bal na Gnojnej”. Maleńczuk bardzo dobrze naśladuje przedwojenną warszawską mowę („Jest idealnym wykonawcą Grzesiuka” – mówi Waglewski), ale cała siła piosenek kryje się w tradycyjnych tekstach. Przy okazji okazuje się, że pytania o sens udziału w wojnie czy o zmarnowane życie („Komu dzwonią”) nie straciły nic ze swojej aktualności. „Koledzy” nie są jakimś wielkim krokiem naprzód w karierze muzyków, na płycie znaleźć można to, do czego Waglewski i Maleńczuk zdążyli przyzwyczaić słuchaczy. Waglewski to spokojny, barwny głos, nieszarżujący, może trochę za bardzo schowany za czupurnym, pełnym emfazy wokalem Maleńczuka. I tu jest pies pogrzebany. Na płycie kolegów słychać przede wszystkim lidera Homo Twist. Maleńczuk ma, owszem, ciekawy, oryginalny głos, jednak album podobno jest autorstwa dwóch panów, a nie jednego. Czasami miałem wrażenie, że Waglewskiemu pozwolono jedynie grać na gitarze, a na odczepne dostał parę kawałków do zaśpiewania. Zresztą, lider Voo Voo sam przyznaje: „Osiemdziesiąt procent materiału to są rzeczy sugerowane przez Maćka”. Skutkiem tego pod względem wokalnym koledzy na płycie spotykają się, wbrew tytułowej piosence, sporadycznie. Pierwszy nakład podobno rozszedł się błyskawicznie. Myślę, że album sprzedał się tak dobrze, bo Maleńczuk i Waglewski po prostu grają fajne piosenki i nie ma w tym żadnej wielkiej filozofii. „Kolegów” dobrze się słucha, mimo różnorodności utworów, takich sobie interpretacji i wyraźnej przewagi (ilościowej) Maleńczuka w partiach wokalnych. Płyta jest mocno „radiowa”, to znaczy eklektyczna, pełna różnorodnych nastrojów i – co chyba najważniejsze – zbudowana w większości z hitów. W sam raz do posłuchania w samochodzie. Wszystkie cytaty pochodzą z książeczki dołączonej do płyty.
Tytuł: Koledzy Wykonawca / Kompozytor: Maciej Maleńczuk, Wojciech Waglewski Data wydania: maj 2007 Czas trwania: 57:66 Utwory: 1) Koledzy: 02:37 2) Can't Judge Book : 02:57 3) Diabeł w wiosce : 03:08 4) Luty 89 : 02:24 5) Niech żyje wojna : 02:43 6) Bal na Gnojnej : 02:40 7) Komu dzwonią : 04:10 8) Piosenka męska z głosem ludzkim : 02:50 9) Praca na saxach : 03:07 10) Ring of Fire : 02:25 11) Antoni Radwan : 05:59 12) Bo Bóg dokopie : 03:57 13) Biust: 03:18 14) Who Do You Love : 02:09 15) Kaczory: 03:13 16) Niedziela będzie dla nas : 02:37 17) Adam: 09:00 Ekstrakt: 60% |