Tak samo, jak za pomocą Tartuffe’a Jean-Baptiste Poquelin obnażał obłudę moralną i religijne zakłamanie ówczesnego społeczeństwa, tak film Laurenta Tirarda „Zakochany Molier” obnaża brak oryginalności w myśleniu filmowców. Nie wystarczy piękna oprawa wizualna, ponadczasowe teksty genialnego pisarza i dobre aktorstwo. Trzeba jeszcze złożyć to wszystko w sensowną całość.  |  | ‹Zakochany Molier›
|
Problem w tym, że filmowcy nie słuchają, co mają do powiedzenia ich postaci. Najpierw wymyślają historię, łączącą elementy biografii Moliera, mieszankę fragmentów jego sztuk i skrawki własnych wyobrażeń. Przedstawiają pisarza jako człowieka młodego, trochę zagubionego, bardzo ambitnego i ulegającego przemianom. Zamiast ograniczyć jego uczucia do miłości do sceny i słowa, dodają jeszcze nieprzekonujący oraz słabo umotywowany wątek romantyczny z udziałem Elmiry, żony szlachcica Jourdaina – zakłamanego, komicznego bohatera, który wplątuje Moliera w społeczno-obyczajową farsę. Kiedy wreszcie twórcy każą Elmirze powiedzieć głównemu bohaterowi prawdę, iż nie nadaje się do tragedii, a ważne przesłania powinien ukryć za filarem komedii, sami się do tego nie stosują. Bo film Laurenta Tirarda jest bardzo dobry, gdy bawi, wykorzystując teksty Moliera do obnażenia zawsze obecnych społecznych przywar, ale zamienia się w przeciętny, smętny twór, kiedy zaczyna patetycznie moralizować i skręcać w kierunku mało poruszającej tragedii. To poważniejsze spojrzenie, pojawiające się w finale, nie nadaje filmowi głębszego wymiaru, a wręcz go spłyca nachalną refleksją. Jednak póki mamy do czynienia z satyrą i komedią, film Tirarda na przyzwoitym poziomie błyskotliwej rozrywki utrzymują aktorzy i pięknie odzwierciedlone realia epoki. Romain Duris w roli tytułowej ma trochę z prostego człowieka, trochę z geniusza, z lekkością operuje tekstami Moliera i stara się ukazać swojego bohatera jako uzdolnionego, ale w sumie niespełnionego artystę. Jego starania nie idą jednak w parze z wizją reżysera, bo większa część akcji oparta jest na sytuacyjnych i słownych żartach z molierowskich sztuk, a nie na prezentacji i pogłębianiu charakterów. Bohaterowie to przede wszystkim zlepki teatralnych postaci. Rządzi tu przemieszanie najsłynniejszych molierowskich motywów, łącznie ze słynną sceną ze „Świętoszka”, w której Orgon chowa się pod stołem, aby przekonać się co do prawdziwych zamiarów Tartuffe’a. Na szczęście oprócz Durisa, również inni aktorzy próbują nadać życie swoim postaciom. Fantastycznie wypada Fabrice Luchini w roli pana Jourdain. Aktor nie boi się być śmiesznym, często wprost żałosnym, aby wyeksponować wszystkie wady swojego bohatera, a potem wiarygodnie nadać mu rys emocjonalny. Jego Jourdain to nie tylko uosobienie zakłamania, pychy i obłudy, ale także człowiek, a nie papierowa marionetka wypowiadająca molierowskie wersy. „Zakochany Molier” to oczywiście także dużo inteligentnego humoru i zupełnie niedopasowany do prześmiewczego charakteru scenariusza wątek miłosny, tak samo jak udramatyzowane zakończenie. Niektóre sceny budzą szczery uśmiech, choćby ta, w której Molier naśladuje wszystkich domowników pana Jourdaina lub gdy uczy tego ostatniego grać konia. Ale już przy nagłym wybuchu namiętności wobec Elmiry twórcy popełniają podobny błąd, co autorzy „Zakochanego Szekspira” – łatwo odnieść wrażenie, że pani Jourdain, podobnie jak lady Viola, wplątuje się w romans z Molierem nie ze względu na jego zalety bądź z racji szczerego uczucia, ale z miłości do jego dzieł. Powodem może być również to, że jego wyrafinowanie stanowi odmianę od nudnego życia codziennego. W efekcie uczucie, które powinno być napędem dla akcji, nie przekonuje, a na pierwszy plan wychodzą elementy czysto komediowe z wątkiem zalotów Jourdaina do złośliwej markizy Celimeny na czele. Kto pasjonuje się twórczością Moliera, tego niewątpliwie zachwyci zgrabne wykorzystanie dzieł wielkiego francuskiego artysty. Tirard zręcznie miesza ironiczne sytuacje i inteligentne wersy, potwierdzając w ten sposób ich uniwersalność i ponadczasowość. Na pewno jednak „Zakochany Molier” byłby dużo lepszą i ciekawszą rozrywką, gdyby reżyser na tym poprzestał i nie próbował podać widzom historii artysty w sentymentalnym opakowaniu. A tak – filmowy Molier podzieli los Szekspira i wpadnie do szufladki romansów o ograniczonym kręgu wielbicieli, choć mógłby wspierać legendę prawdziwego Jean-Baptiste Poquelina, przypominając o jego wielkich dziełach.
Tytuł: Zakochany Molier Tytuł oryginalny: Molière Reżyseria: Laurent Tirard Zdjęcia: Gilles Henry Scenariusz: Laurent Tirard, Grégoire Vigneron Obsada: Romain Duris, Fabrice Luchini, Laura Morante, Edouard Baer, Ludivine Sagnier, Fanny Valette Muzyka: Frederic Talgorn Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: Francja Data premiery: 17 sierpnia 2007 Czas projekcji: 120 min. Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 50% |