Uwaga! Poszukiwany żywy lub martwy Scott Lynch, autor powieści „Kłamstwa Locke’a Lamory”. Policja ostrzega – książka Lyncha jest w rzeczywistości przemyślnie skonstruowaną pułapką mającą na celu wyciągnięcie ostatnich pieniędzy od czytelnika i pozbawienie go cennego czasu. Za wszelkie informacje na temat literackiego przekrętu Lyncha przewidziana wysoka nagroda.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podobno nie wolno kłamać. Trzeba jednak przyznać, że niektórym kłamstwo przychodzi nadzwyczaj łatwo. Na przykład politycy – co chwila jakiś poseł X zarzuca posłowi Y mijanie się z prawdą, pozywa do sądu i robi hałas na całą Polskę. Wszyscy się oburzają, a przecież sprawę można by rozwiązać raz-dwa – wystarczyłoby powiesić na sejmowej mównicy tablicę „Prawda w wypowiedziach prelegentów jest całkowicie przypadkowa”. Co innego z pisarzami – ci mają wręcz obowiązek łgać i jakoś nikt nie ma im tego za złe. Debiutujący Scott Lynch napisał powieść fantasy (pierwszy tom cyklu) o zawodowych kłamcach – Locke’u Lamorze i jego towarzyszach. „Kłamstwa Locke’a Lamory” to luźne połączenie lekkiej opowieści łotrzykowskiej (w stylu przygód Idziego Blasa) i XIX-wiecznej powieści obyczajowej (jak „Oliver Twist” czy „David Copperfield” Dickensa). Książka Lyncha wykorzystuje najlepsze elementy wspomnianych gatunków: jest przygodą niemal w czystej postaci, dobrą rozrywką, tyle że pozbawioną refleksji. Ale do rzeczy. Z „Olivera Twista” Lynch zaczerpnął historię małego złodziejaszka w brutalnym świecie – to tytułowy Locke Lamora. Pozbawiony rodziny i opieki chłopak trafia w ręce gangu Złodzejmistrza specjalizującego się w drobnych kradzieżach. Tam staje przed trudnym wyborem – jeśli chce przeżyć, musi nauczyć się kraść. I tu paradoksalnie pojawia się problem, bo jak relacjonuje Złodziejmistrz: „On… kradnie za dużo”. Bohater zwyczajnie urodził się złodziejem, a występek ma we krwi. Jak można się domyślić, niezwykły talent szybko zaprowadzi Locke’a w najdziwniejsze miejsca i sprowokuje nieprzewidziane sytuacje. Krótko mówiąc, o tym jest książka Lyncha. „Kłamstwa…” podzielone są na dwa równoległe tory narracji – pierwszy to historia małego Lamory, który pod opieką ojca Łańcucha (dziwnego kapłana) szkoli się na superprzestępcę. Obok tej opowieści mamy główny wątek, jakim jest pojawienie się Szarego Króla i opis skomplikowanego przekrętu, jakiego dokonuje dorosły już Locke. Wszystko zaś rozgrywa się w mieście Camorra, metropolii stylizowanej nieco na renesansową Wenecję. Locke Lamora i jego towarzysze z gangu Niecnych Dżentelmenów przypominają bohaterów „Żądła” czy „Vabanku” – to dowcipni, inteligentni i w gruncie rzeczy porządni ludzie. Jeśli nie kierują się uczciwością, to przynajmniej starają się przestrzegać kodeksu honorowego niezbyt formalnej religii boga złodziei. Warto w tym momencie zastanowić się nad typową dla opowieści o dobrych złodziejach kwestią moralnego usprawiedliwienia przestępczych czynów bohaterów. W „Vabanku” na przykład rozwiązano to przez wprowadzenie postaci złego Kramera, którego „trzeba było” okraść, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Podobnie jest w „Kłamstwach…” Lyncha. Tu też mamy do czynienia z podstępnym arcyzbrodniarzem, w porównaniu z którym przestępstwa Niecnych Dżentelmenów to dziecinada. Dalej – Lynch wprowadził do historii Camorry tak zwany Tajny Pakt, na mocy którego złodziejom nie wolno okradać najbogatszej warstwy społecznej – arystokracji. Ten, kto złamie ów pakt, narazi się na gniew bossów, ale – z drugiej strony – stanie się też bohaterem najbiedniejszych. Kłania się Robin Hood… Niestety, Lynch ma nieprzyjemną tendencję do opowiadania wszystkiego o swoim bohaterze. Przykładem jest historia przekrętu ze zwłokami dla alchemika – nie odgrywa ona w kontekście powieści żadnej roli, a przedstawiona jest z takimi detalami (jak: z której strony wózka stał Locke), jakby był to jeden z ważniejszych wątków. Podobnych opowieści jest w „Kłamstwach…” sporo; owszem, wprowadzają czytelnika w przestępczy świat Camorry, ale ich nagromadzenie nuży. Na dodatek, przedstawiając szczegółowo przekręty dokonywane przez bohaterów, Lynch zabija to co w nich najciekawsze – tajemnicę. Czytelnik dostaje na tacy wszystkie wyjaśnienia, praktycznie ani przez chwilę nie musi się lękać o los Locke’a i jego kumpli. Mało tego, autor odsłania także karty „konkurencji”, na skutek czego następny zwrot akcji jest znany na kilka, kilkanaście stron przed jego nastąpieniem. Tak jest na przykład z wejściem na scenę Pająka – tajnej policji Camorry. Jedynie w przypadku Szarego Króla autorowi udaje się ukryć nieco informacji przed czytelnikiem. Lynch napisał lekką, wciągającą powieść o przygodach dobrych złodziei w fantastycznym świecie. Niby żaden oryginalny pomysł (wystarczy wspomnieć cykl o Vladzie Taltosie Stevena Brusta), poziom akcji dobry, lecz nie wybitny, a jednak czyta się bez większych zgrzytów – po prostu dobra, rozrywkowa lektura.
Tytuł: Kłamstwa Locke’a Lamory Tytuł oryginalny: The Lies of Locke Lamora Autor: Scott Lynch Przekład: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła ISBN: 978-83-7480-067-9 Format: 135×200mm Cena: 35,— Data wydania: 5 października 2007 Ekstrakt: 60% |