powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXX)
październik 2007

Samotny jeździec Seattle Sun
G.M. Ford ‹Furia›
Frank Corso z powieści „Furia” G.M. Forda to bliski krewny filmowych i powieściowych dziennikarzy-idealistów, którzy w pojedynkę stawiają czoła systemowi i docierają do prawdy. Co prawda Frank do pomocy ma ładną panią fotograf, a jego idealizm zaprawiony jest sporą dozą cynizmu, lecz konwencja została zachowana.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Walter Leroy Himes został skazany na śmierć za zamordowanie ośmiu młodych kobiet. Kilka lat później, gdy do wykonania wyroku zostało ledwo parę dni, główny (i właściwy jedyny) świadek oskarżenia przyznaje, że w czasie procesu kłamał, a rewelację tę na pierwszej stronie „Seattle Sun” umieszcza dziennikarz Frank Corso. Artykuł niemal nikomu nie jest na rękę, bo przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości wolą skazać niewinnego człowieka niż przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje. Co w tej sytuacji pozostaje Frankowi? Oczywiście rozpocząć własne śledztwo. I to szybko, bo czas nagli.
Z powyższego streszczenia wynika, że „Furia” jest powieścią dość tradycyjną, czego bynajmniej nie uważam za wadę, bo podobało mi się sporo pozycji opartych na podobnym pomyśle. Niestety, autor za mało uwagi poświęca temu, co w powieści sensacyjno-kryminalnej najważniejsze, czyli ofiarom oraz zabójcy. Przez większą część książki o brutalnie zgwałconych i zamordowanych kobietach czytelnik nie dowiaduje się niczego ciekawego – ot, wiadomo jak się nazywały, gdzie pracowały i w jakich okolicznościach zginęły. Nic osobistego, nic co pozwoliłoby związać się emocjonalnie z którąkolwiek z nich. To lista nazwisk, a nie żywi ludzie. Także prawdziwy morderca zostaje zepchnięty na drugi plan, a kiedy wreszcie ma okazję pojawić się na scenie w pełnym blasku jupiterów, to okazuje się – niespodzianka! – że miał nieszczęśliwe dzieciństwo i skomplikowane stosunki z matką. Doprawdy, po takiej lekturze mam wrażenie, że sama mogłabym zatrudnić się w FBI i tworzyć profile psychologiczne seryjnych zabójców. Sam autor chyba zdaje sobie sprawę, że nie udało mu się stworzyć interesującej postaci, bo czym prędzej spycha ją ze sceny.
A kto na scenie zostaje? Oczywiście, Frank Corso, samotnik i dziwak. To osobowość ciekawa, owszem, ale nie na tyle, żeby samodzielnie unieść ciężar całej powieści. Ponadto jest jeszcze niesłusznie oskarżony Himes, ani specjalnie intrygujący ani tym bardziej sympatyczny oraz cała masa bohaterów drugoplanowych, z których większość to wspomniani wyżej przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. To na ich reakcjach skupia się autor, przez co „Furia” ma temperaturę zaledwie letnią. Policjanci i prokurator chronią własne stołki, a gubernator nie wstrzyma egzekucji dopóki nie dostanie do ręki absolutnie przekonującego dowodu. Cóż, to niewątpliwie bardzo przykre, lecz moje moralne oburzenie nie przekłada się na jakieś szczególne zainteresowanie fabułą.
Na szczęście końcówka trochę rekompensuje rozczarowanie. W mocno linearnym dotąd śledztwie (Corso nawet nie ma szansy wykazać się spostrzegawczością, po prostu idzie po śladach jak po sznurku) pojawia się niespodzianka, a jedna z ofiar wreszcie zyskuje ludzką twarz. Co prawda ciut zabawnie wyglądają wysiłki autora, który z uporem ukrywa sedno owej niespodzianki, podczas gdy nawet średnio bystry czytelnik dawno już je odgadł, ale gotowa jestem przyznać autorowi plus za sam pomysł skomplikowania akcji. Mam nadzieję, że zakończenie to dobra wróżba dla kolejnych części cyklu o Franku Corso.



Tytuł: Furia
Tytuł oryginalny: Fury
Autor: G.M. Ford
Cykl: Frank Corso
ISBN: 978-83-60192-28-3
Format: 384s. 125×195mm
Cena: 29,—
Data wydania: 26 lipca 2007
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

36
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.