powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXX)
październik 2007

Kłamstwo ma krótkie nogi, ale często zgrabne
Scott Lynch ‹Kłamstwa Locke’a Lamory›
Uwaga! Poszukiwany żywy lub martwy Scott Lynch, autor powieści „Kłamstwa Locke’a Lamory”. Policja ostrzega – książka Lyncha jest w rzeczywistości przemyślnie skonstruowaną pułapką mającą na celu wyciągnięcie ostatnich pieniędzy od czytelnika i pozbawienie go cennego czasu. Za wszelkie informacje na temat literackiego przekrętu Lyncha przewidziana wysoka nagroda.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Podobno nie wolno kłamać. Trzeba jednak przyznać, że niektórym kłamstwo przychodzi nadzwyczaj łatwo. Na przykład politycy – co chwila jakiś poseł X zarzuca posłowi Y mijanie się z prawdą, pozywa do sądu i robi hałas na całą Polskę. Wszyscy się oburzają, a przecież sprawę można by rozwiązać raz-dwa – wystarczyłoby powiesić na sejmowej mównicy tablicę „Prawda w wypowiedziach prelegentów jest całkowicie przypadkowa”. Co innego z pisarzami – ci mają wręcz obowiązek łgać i jakoś nikt nie ma im tego za złe. Debiutujący Scott Lynch napisał powieść fantasy (pierwszy tom cyklu) o zawodowych kłamcach – Locke’u Lamorze i jego towarzyszach. „Kłamstwa Locke’a Lamory” to luźne połączenie lekkiej opowieści łotrzykowskiej (w stylu przygód Idziego Blasa) i XIX-wiecznej powieści obyczajowej (jak „Oliver Twist” czy „David Copperfield” Dickensa). Książka Lyncha wykorzystuje najlepsze elementy wspomnianych gatunków: jest przygodą niemal w czystej postaci, dobrą rozrywką, tyle że pozbawioną refleksji. Ale do rzeczy.
Z „Olivera Twista” Lynch zaczerpnął historię małego złodziejaszka w brutalnym świecie – to tytułowy Locke Lamora. Pozbawiony rodziny i opieki chłopak trafia w ręce gangu Złodzejmistrza specjalizującego się w drobnych kradzieżach. Tam staje przed trudnym wyborem – jeśli chce przeżyć, musi nauczyć się kraść. I tu paradoksalnie pojawia się problem, bo jak relacjonuje Złodziejmistrz: „On… kradnie za dużo”. Bohater zwyczajnie urodził się złodziejem, a występek ma we krwi. Jak można się domyślić, niezwykły talent szybko zaprowadzi Locke’a w najdziwniejsze miejsca i sprowokuje nieprzewidziane sytuacje. Krótko mówiąc, o tym jest książka Lyncha.
„Kłamstwa…” podzielone są na dwa równoległe tory narracji – pierwszy to historia małego Lamory, który pod opieką ojca Łańcucha (dziwnego kapłana) szkoli się na superprzestępcę. Obok tej opowieści mamy główny wątek, jakim jest pojawienie się Szarego Króla i opis skomplikowanego przekrętu, jakiego dokonuje dorosły już Locke. Wszystko zaś rozgrywa się w mieście Camorra, metropolii stylizowanej nieco na renesansową Wenecję.
Locke Lamora i jego towarzysze z gangu Niecnych Dżentelmenów przypominają bohaterów „Żądła” czy „Vabanku” – to dowcipni, inteligentni i w gruncie rzeczy porządni ludzie. Jeśli nie kierują się uczciwością, to przynajmniej starają się przestrzegać kodeksu honorowego niezbyt formalnej religii boga złodziei. Warto w tym momencie zastanowić się nad typową dla opowieści o dobrych złodziejach kwestią moralnego usprawiedliwienia przestępczych czynów bohaterów. W „Vabanku” na przykład rozwiązano to przez wprowadzenie postaci złego Kramera, którego „trzeba było” okraść, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Podobnie jest w „Kłamstwach…” Lyncha. Tu też mamy do czynienia z podstępnym arcyzbrodniarzem, w porównaniu z którym przestępstwa Niecnych Dżentelmenów to dziecinada. Dalej – Lynch wprowadził do historii Camorry tak zwany Tajny Pakt, na mocy którego złodziejom nie wolno okradać najbogatszej warstwy społecznej – arystokracji. Ten, kto złamie ów pakt, narazi się na gniew bossów, ale – z drugiej strony – stanie się też bohaterem najbiedniejszych. Kłania się Robin Hood…
Niestety, Lynch ma nieprzyjemną tendencję do opowiadania wszystkiego o swoim bohaterze. Przykładem jest historia przekrętu ze zwłokami dla alchemika – nie odgrywa ona w kontekście powieści żadnej roli, a przedstawiona jest z takimi detalami (jak: z której strony wózka stał Locke), jakby był to jeden z ważniejszych wątków. Podobnych opowieści jest w „Kłamstwach…” sporo; owszem, wprowadzają czytelnika w przestępczy świat Camorry, ale ich nagromadzenie nuży. Na dodatek, przedstawiając szczegółowo przekręty dokonywane przez bohaterów, Lynch zabija to co w nich najciekawsze – tajemnicę. Czytelnik dostaje na tacy wszystkie wyjaśnienia, praktycznie ani przez chwilę nie musi się lękać o los Locke’a i jego kumpli. Mało tego, autor odsłania także karty „konkurencji”, na skutek czego następny zwrot akcji jest znany na kilka, kilkanaście stron przed jego nastąpieniem. Tak jest na przykład z wejściem na scenę Pająka – tajnej policji Camorry. Jedynie w przypadku Szarego Króla autorowi udaje się ukryć nieco informacji przed czytelnikiem.
Lynch napisał lekką, wciągającą powieść o przygodach dobrych złodziei w fantastycznym świecie. Niby żaden oryginalny pomysł (wystarczy wspomnieć cykl o Vladzie Taltosie Stevena Brusta), poziom akcji dobry, lecz nie wybitny, a jednak czyta się bez większych zgrzytów – po prostu dobra, rozrywkowa lektura.



Tytuł: Kłamstwa Locke’a Lamory
Tytuł oryginalny: The Lies of Locke Lamora
Autor: Scott Lynch
Przekład: Małgorzata Strzelec, Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-067-9
Format: 135×200mm
Cena: 35,—
Data wydania: 5 października 2007
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

30
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.