powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXX)
październik 2007

Popkuriozum Miesiąca: Wrzesień 2007
W drugiej edycji naszej antynagrody "Popkuriozum Miesiąca" udało się zebrać liczny i niezwykle wyrównany zestaw nominacji, mieliśmy więc duży problem z wyborem zwycięzcy. Ostatecznie jednak triumfowała recenzja „Lakieru do włosów” umieszczona w „Przekroju”. Wśród nominacji między innymi teksty z „Polityki”, „Wprost” i „Filmu”.
O nagrodzie „Popkuriozum Miesiąca” czytaj TUTAJ.
Popkuriozum Miesiąca – wrzesień 2007
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W tym miesiącu nagrodę Popkuriozum Miesiąca (niestety, nadal bez fizycznej formy) otrzymuje Ola Salwa za recenzję filmu „Lakier do włosów” na łamach „Przekroju”. Po pierwsze – bo pisze, że film jest „kolejną po filmie Johna Watersa ekranizacją słynnego broadwayowskiego musicalu”. Dowcip polega na tym, że film Watersa był z roku 1988, a musical z 2002, więc aby film mógł być ekranizacją musicalu (i to „słynnego”), jego twórcy musieliby cofnąć się w czasie. Po drugie – bo autorka, recenzując w założeniu kiczowaty, landrynkowy, pogodny musical, zarzuca mu… kiczowatość, landrynkowość i brak większych wartości. Czy ktoś tu aby nie pomylił sal kinowych i trafił nie na ten film co trzeba?
Nominacje
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
I. Nieocenione ostatnio „Wprost” w numerze 39/2007 (30 września) pisze (autor anonimowy) o przeglądzie japońskich animacji: „Kreskówki dla dorosłych: Przegląd japońskich filmów anime, m.in. tak kultowych tytułów jak „Laputa – podniebny zamek i nagrodzone Oscarem „Opowieści z Ziemiomorza”. Urocze. Kilka słów i już wiemy – autor nie ma pojęcia, o czym pisze. „Opowieści z Ziemiomorza” oczywiście nigdy Oscara nie dostały – choćby dlatego, że to film tegoroczny i w wyścigu o Nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej nie mógł jeszcze brać udziału. Poza tym dość słabe recenzje raczej i tak wyeliminują z tej konkurencji dzieło Goyo Miyazakiego. Autorom zapewne pomylił się ten film ze „Spirited Away” Hayao Miyazakiego. Wiecie – nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie rozdają, tylko kradną…
Dodać do tego można, że tytuł „Kreskówki dla dorosłych” jest również mocno nietrafiony. Oczywiście, anime często są kierowane do widza po 18. roku życia. Jednak tu akurat mowa była o familijnych obrazach studia Ghibli…
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
II. Janusz Wróblewski, krytyk „Polityki” i osoba, która z całą pewnością nie ostatni raz gości w naszych nominacjach, pisze o filmie „Irina Palm” w numerze 36/2007 (8 września): „»Irina Palm« to komedyjka o babci, która zatrudnia się w burdelu. (…) Onanizując mężczyzn, zerka na święty obrazek. (…) Niewdzięczna synowa nie wykazuje nawet odrobiny zrozumienia dla jej poświęcenia. (…)”. Po kolei: to nie jest burdel, tylko sklep erotyczny, obrazek wcale nie jest święty, a synowa jest – wręcz przeciwnie niż w recenzji – bardzo wdzięczna, to akurat syn ma dużo wątpliwości. Jak zwykle – nie w Moskwie, a w Leningradzie… Na litość, tak trudno utrzymać uwagę na filmie przez cały seans?
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
III. W wydanym niedawno komiksie Franka Millera „Ronin” (wyd. Egmont, tłumaczył Jarosław Grzędowicz) spotykamy się z dość interesującym sformułowaniem: „Niechłodne, człowieku, niechłodne”. Jakie, przepraszam? W oryginale było „Uncool scene. Incredibly uncool”, co, jak powszechnie wiadomo, powinno zwykle tłumaczyć się jako „niefajne”. Chyba że tłumacz i wydawca upierają się, by wprowadzić do polskiego języka nowy zwrot. Dajemy im jednak równie małe szanse, jak gdyby proponowali tłumaczyć „Who Framed Roger Rabbit” jako „Kto oprawił królika Rogera w ramki”.
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
IV. W portalu Onet.pl Agnieszka Kamrowska pisze tekst poświęcony trylogii Jasona Bourne’a pod tytułem “Przygody pana Bourne’a”. Znajdujemy w nim następujący cytat: „Reżyser filmu, wywodzący się z kina niezależnego Doug Liman, był wielkim fanem powieści Ludluma, lecz postanowił ją nieco uwspółcześnić i dostosować do własnej interpretacji polityki zagranicznej prowadzonej przez Stany Zjednoczone. „Tożsamość Bourne’a” nie jest jednak thrillerem politycznym, lecz inteligentnym kinem szpiegowskim, reprezentantem tego rzadko uprawianego obecnie gatunku. (…) Tożsamość Bourne’a” (2002) znacznie odbiega od literackiego oryginału. Największe cięcia dotknęły głównego bohatera, który co prawda cierpi na amnezję, lecz nie jest zabójcą, ale tajnym agentem CIA, który jedynie udaje mordercę, aby zbliżyć się do prawdziwego zabójcy – Carlosa „Szakala”. Szczegóły dotyczące czarnego charakteru również zostały okrojone ze względu na fakt, iż prawdziwy „Szakal” przebywał wtedy we francuskim więzieniu. Podobnie informacje na temat przeszłości Bourne’a i jego prawdziwego nazwiska zostały pominięte, a z poszukiwania tytułowej tożsamości zostało niewiele.”.
Szczegóły zostały aż tak okrojone, że cała postać zniknęła – bo jak wie każdy, kto oglądał wersję Limana, o Carlosie „Szakalu” nie ma tam najmniejszej wzmianki. Z poszukiwania tytułowej tożsamości zostało niewiele – w sumie jakieś 90% filmu. Nie łatwiej było napisać po prostu szczerze: „Nie oglądałam filmu, ale o nim napiszę”?
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
V. Anita Zuchora we wrześniowym numerze „Filmu” opisuje serial „Zagubieni”. Nie robi w sumie żadnego błędu, więc z pozoru nie łapie się do naszej nagrody, ale zakładamy naszą dużą elastyczność i śledzenie nie tylko ewidentnych błędów, więc uważamy, że nominacja się należy. Za co? Ano za bezpośrednie zdradzenie w swym tekście zwrotu akcji, który jest esencją trzeciego sezonu serialu, pojawia się w ostatnim odcinku i ma na celu wstrząśnięcie widzem w finałowej scenie i zmuszenie go do niecierpliwego oczekiwania na sezon czwarty (co w przypadku autora tych słów odniosło sukces). Na szczęście nie musicie się męczyć oglądaniem 22 odcinków – wystarczy przeczytać tekst Anity Zuchory i wszystko jasne. Zakładamy, że w recenzji „Imperium kontratakuje” tej autorki dowiedzielibyśmy się, że Vader jest ojcem Luke’a, a w recenzji „Szóstego zmysłu”, że Willis jest duchem. Oczywiście nie powiemy tutaj, co napisała autorka „Filmu”. Jeśli bardzo nie chcecie oglądać do końca trzeciego sezonu „Zagubionych” – sięgnijcie po wrześniowy „Film”.
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
VI. Pisaliśmy w zeszłym miesiącu o tłumaczeniu „Simpsonów”, w którym wykorzystano szereg odwołań do naszej rzeczywistości, co miało – w kontekście faktu, że akcja filmu ma miejsce w Stanach – niewielki sens. Jak się okazuje, nie jest to jednorazowy przypadek. W najnowszej wersji „Wojowniczych Żółwi Ninja” słyszymy między innymi: „Obecność potwora zgłosił słuchacz Radia Maryja”, „Ile mam tłumaczyć, że ja też kocham prawo i sprawiedliwość?”, „Zrobimy tu Czwartą Niepospolitą”. Jest to wszystko tym bardziej idiotyczne, że „Wojownicze Żółwie Ninja” to film dla dzieci, a one chyba większości tych odwołań i tak nie zrozumieją.
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
VII. Na koniec wspominamy o czymś, co nas najbardziej zirytowało w tym miesiącu, choć pod żadnym względem nie kwalifikuje się do naszej nagrody. No tak, ale jesteśmy elastyczni. Otóż wrześniowy numer „Filmu” za temat numeru uznał sesję Pierce’a Brosnana dla Wólczanki i poświęcił jej dziewięć stron magazynu (z czego tylko dwie były oficjalną reklamą) oraz okładkę (pomimo tego, że żaden film z Brosnanem nie wchodził na nasze ekrany we wrześniu). Rozumiemy, że reklama jest dla pisma ważna, że wszystko drożeje, a żyć trzeba, ale jednak są pewne granice żenady.
Zachęcamy wszystkich do nadsyłania swoich propozycji do następnych edycji „Popkuriozum Miesiąca”.
powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.