Kilka dni temu Internet obiegła wieść o tym, że ISA wreszcie zakończyła zmagania z tłumaczeniem podstawowego podręcznika do new World of Darkness i na swojej stronie (będącej jednocześnie sklepem) umieściła informacje o tym, że można go już zamawiać w przedpremierze za niespełna czterdzieści złotych. Po tym, jak to zobaczyłem, chwilę zabrało mi zbieranie szczęki z podłogi. „Jak, na Maskaradę i Apokalipsę, jak to możliwe, że wydają podręcznik w połowie ceny zagranicznego wydania?!” – przemknęło mi szybko przez myśl, tym bardziej, że zmęczony czekaniem na przeciągający się od września termin wydania nieopatrznie dokonałem zakupu edycji angielskiej. (Na marginesie dodam, że poczułem się mocno rozczarowany jego treścią.) A tutaj, po około roku ciężkich zmagań z tłumaczeniem, korektą i redakcją, ISA serwuje taki gorący news. Przyjrzyjmy się temu fenomenowi (bo inaczej chyba nie sposób tego nazwać) bliżej. Oryginalny podręcznik w wersji angielskiej, prosto ze sklepiku White Wolfa, kosztuje równe 24,99 amerykańskich zieloniastych dolarów. Biorąc pod uwagę kurs dolara, musielibyśmy zapłacić zań około 80 złotych. Rebel oferuje nam ten podręcznik za niecałe 85. Brytyjski Amazon proponuje nam to samo za około 15 funtów szterlingów. Czyli, jakby nie było, dostajemy polską edycję w niecodziennej cenie, co jest doskonałym chwytem marketingowym. Na coś takiego mogło sobie pozwolić tylko jedno wydawnictwo w naszym kraju. Idźmy dalej: dostajemy przeszło dwustustronicowy podręcznik na kredowym papierze (czyli wszystko, do czego przywykliśmy już kilka lat temu, choć tym razem bez wodotrysków w postaci kolorowych ilustracji), w twardej okładce, porządnie szyty, z uwzględnionymi wszystkimi erratami i, miejmy nadzieję, również dobrze przetłumaczony przez Kastora Kriega, Jakuba Bartoszewicza i resztę najętej przez ISA ferajny od WoDa. Dostajemy ten podręcznik w cenie mocno konkurencyjnej wobec produktów wydawanych przez Copernicus Corporation (prawda, ich są kolorowe, ale to nie zmienia faktu, że wg niektórych mają oni albo strasznie drogie drukarnie, albo narzucają ogromną marżę), bo w końcu za podręcznik podstawowy do nowego Warhammera płacimy 110 złotych, a oferuje nam on jedynie 40 stron więcej niż nowy WoD. Jest jeszcze Neuroshima, do której podstawka kosztuje pięć polskich dyszek, a która, gdyby przerzucić ją na format A4, z pewnością nie zajmowałaby więcej niż 200 stron. Neuroshima nie oferuje nam niestety nic szczególnego pod względem wydania: ani kredy, ani kolorowych ilustracji, ani też szycia (podręczniki w twardej oprawie wyprzedały się już doszczętnie). Więc generalnie, jakby nie patrzeć, cała sytuacja wydawnicza niezmiernie sprzyja nWoDowi. Szczególnie jeśli ceny kolejnych podręczników i dodatków utrzymają się na tym samym, niskim poziomie.  | Ta czcionka chyba przytyła…
|
Tym oto prostym sposobem ISA zdobywa dominację na polskim rynku gier fabularnych, dysponując licencjami na dwie prawdopodobnie największe linie wydawnicze. Do licznych miłośników d20, często psioczących na to, że dodatki wychodzą zbyt rzadko, że nie wiadomo, co będzie kolejne i że wydawnictwo ich (tj. fanów) nie szanuje, dojdzie jeszcze grupa światomrokowców. Zarówno jedni jak i drudzy zainwestują pieniądze w kolejne dodatki i settingi (choć do tej pory wiadomo tylko o pracach nad tłumaczeniami „Vampire: the Requiem” oraz „Werewolf: The Forsaken”), jednak teoretycznie grono fanów WoDa będzie zdecydowanie mniejsze od liczby miłośników d20. Jest wiele osób, które zainwestowały już dawno w angielskie wersje wielu podręczników i zakup edycji polskiej, niezależnie od tego jak taniej, jak dobrej i jak bardzo poprawionej w stosunku do oryginału, po prostu im się nie kalkuluje. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę wyjątki z listy bestsellerów w kategorii angielskich podręczników do RPG z Rebela: miejsce pierwsze – „World of Darkness Rulebook”; miejsce drugie – „Changeling: The Lost”; miejsce trzecie – „Vampire: The Requiem”, miejsce piąte – „Autumn Nightmares” (dodatek do Odmieńca). Nie jest jednak powiedziane, że ci sami światomrokowcy nie skuszą się na wydane w języku polskim dodatki, szczególnie jeśli ich ceny utrzymają się na tym samym poziomie co podstawka. Feler z anglojęzycznymi dodatkami do WoDa jest taki, że większość z nich, choć niewydana na kredowym papierze i z mniejszą ilością stron niż podręczniki podstawowe, kosztuje zdecydowanie za dużo; tutaj za przykład niech posłuży dodatek do Wilkołaka pt. „The Pure”, którego oficjalna cena to prawie 30 dolarów (pięć mniej niż główny podręcznik do Forsakena), a liczba stron wynosi 192. Oczywiście to tylko jedna strona medalu. Nie wiadomo czy nWoDowa polityka nie będzie przypominała tej, którą znamy z linii Dungeons and Dragons. Nie jest to wykluczone, biorąc pod uwagę, że jedynym jak dotąd źródłem informacji na temat postępów prac nad tłumaczeniem był szef zespołu tłumaczy, a strona wydawnictwa nie ma nawet czegoś takiego jak dział zapowiedzi i jest bardziej zwykłym sklepem niż stroną, na której pojawiają się dane na temat nadchodzących produktów. Zastanawia mnie jedno: czy wraz z polską edycją nowego Świata Mroku nie odrodzi się WoDziarstwo, cierrrpienie i mrrrok? W końcu skoro mamy nWoD, może powstanie także nPEŚM (tj. nowe Polskie Elizjum Świata Mroku, znane także jako Powszechny Episkopat Śmiesznej Mordy)? Jeszcze jedno: czytaliście te teksty umieszczone z tyłu okładki podręcznika? Można je znaleźć przy opisie systemu na stronie wydawnictwa ISA. Odniosłem wrażenie, że brzmią jeszcze gorzej niż w oryginale. Tak prawdziwie mroczniacko… W trakcie prac nad tym artykułem polska edycja „Świat Mroku” skoczyła na pierwsze miejsca na liście bestsellerów Rebela i sklepu wydawnictwa ISA. Robi się groźnie. |