Niebanalny pomysł, świetna animacja, pozytywne przesłanie, sympatyczni bohaterowie. Niby jest wszystko, co trzeba, a jednak w potrawie, jaką jest „Ratatuj”, najwyraźniej zabrakło jakiegoś istotnego składnika…  |  | ‹Ratatuj›
|
Jako wielbicielka pełnometrażowych kreskówek, dodatkowo zachęcona wyświetlaną przed wszystkimi możliwymi filmami zajawką, szłam na „Ratatuj” pełna entuzjazmu. Czy się zawiodłam? Trudno powiedzieć, ale na pewno film nie spełnił moich oczekiwań. Animacja jest, rzecz jasna, na najwyższym poziomie. Czego innego można się spodziewać po studiu Pixar? Mnie szczególnie zachwyciło pozlepiane w nader realistyczne kłaczki futerko na mokrym szczurze. Widoki Paryża – szczególnie o zachodzie słońca z dachu – też były wspaniałe. Bardzo plastycznie pokazano z punktu widzenia szczura kanały i ciągi wentylacyjne, pełne zardzewiałych rur. Omlety, które główny bohater smażył na śniadanie, wyglądały tak, że miało się je ochotę wyciągnąć z ekranu i zjeść… Właśnie, główny bohater. Jest nim sympatyczny, młody szczurek, ogarnięty zupełnie nieszczurzym zamiłowaniem do wykwintnego jedzenia. Ponieważ jego marzenia zupełnie nie przystają do stworzenia, którym jest, od początku wiemy, że film będzie promieniował ultraamerykańskim i hiperdisneyowskim przekonaniem, że jeżeli tylko dostatecznie mocno czegoś pragniesz… i tak dalej, i tak dalej. Typowo disneyowski jest też schemat opowieści „najpierw się zaprzyjaźnimy, a potem jedno z nas omal wszystkiego głupio nie zaprzepaści, ale na koniec się pogodzimy i będzie jeszcze wspanialej”. Zazwyczaj w kreskówkach mi on nie przeszkadza, ale tutaj irytował – i nawet nie umiem do końca powiedzieć, dlaczego. Wiem natomiast, dlaczego irytował mnie bohater drugoplanowy, czyli kuchcik Linguini. Przede wszystkim – takiego palanta wśród animowanych postaci nie było chyba od czasu Jar Jar Binksa (czasem mawiam, że Jar Jar jest w sumie fajny, tylko ma głupio napisaną rolę…). Chociaż… sympatyczny idiota to jeszcze nie tak źle. Ale przykro mi patrzeć, jak wciąż i wciąż ośmiesza się na oczach kobiety, która mu się podoba. Komedie o nieudacznikach nigdy mnie nie bawiły, pewnie dlatego nie znoszę filmów Barei… Na początku seansu sądziłam, że Linguini jakoś zmądrzeje, ale nie – on do końca musiał zapodawać teksty w rodzaju „Bo wiesz, mam tutaj takiego malutkiego kucharza i on mi mówi, co mam robić!”. Pochwała należy się autorowi polskiej wersji językowej, który na szczęście nie poszedł w ślady dubbingu „Simpsonów” i uraczył nas zaledwie paroma łatwo strawnymi aluzjami w rodzaju moherowego kłębka czy „Mordo ty moja”. Gdzieś słyszałam, że studio Disneya osobiście zatwierdza wszystkie wersje tłumaczeń dialogów – może stąd to chwalebne opanowanie. I tylko jedna rzecz nie przestaje mnie dziwić. „Gwiezdny pył”, który wszak nie jest komedią, tylko filmem fantasy, bawił mnie dziesięć razy bardziej niż przygody czworonożnego kucharza…
Tytuł: Ratatuj Tytuł oryginalny: Ratatouille Reżyseria: Brad Bird Zdjęcia: Robert Anderson, Sharon Calahan Scenariusz: Brad Bird Muzyka: Michael Giacchino Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: Forum Film Data premiery: 19 października 2007 Czas projekcji: 110 min. Gatunek: animacja, familijny, komedia Ekstrakt: 60% |