Niech żyją marzenia i fantastyka rozrywkowa! No, owszem, niech żyją. Solidne wykonanie, sporo humoru, ciekawy i niestandardowy pomysł na fabułę, dobrze wykonana kwerenda. Tylko czemu po lekturze „Za króla, ojczyznę i garść złota” Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewskiego nie ma się ochoty powtórzyć przytoczonego okrzyku?  |  | ‹Za króla, ojczyznę i garść złota›
|
Kiedy grupa ochotników z Australii natyka się na świeżo połamane resztki skrzynki ze stemplem skarbnika armii cesarskich Niemiec, postanawia oddalić się nieco od reszty oddziału i wynieść z tej Wojny, Która Miała Położyć Kres Wszystkim Wojnom coś nieco bardziej przydatnego niż wstydliwe choroby i blizny. Czyli tytułową garść złota. Jednak gdy zapędzą się do krainy wróżek i smoków, na ich drodze staną przeszkody mniej prozaiczne niż kolejny oddział Jerrych, Boszów i Allemańców. Nie jest to książka zła – od tego może zacznijmy. Jednak żeby była fascynująca i przełomowa – to też nie. Stanowi za to wręcz podręcznikową egzemplifikację terminu „czytadło”. W „Za króla, ojczyznę i garść złota” umiejętnie spleciono „Złoto dla zuchwałych”, Faerie i „Sen nocy letniej”, realia I wojny światowej (czyli Wielkiej Wojny – jak brzmi tytuł cyklu, którego „Za króla…” stanowi pierwszy tom), rubaszny humor i folklor z antypodów. Każdy z tych wątków wprowadzany jest stopniowo, ze sporym wyczuciem, co pozwala obeznanym z fantastyką czytelnikom wcześniej niż narratorowi – prostemu chłopakowi z australijskiego buszu – zrozumieć naturę sytuacji, w której znalazła się banda ochotników z wojsk ANZAC. Budzi także szacunek strona faktograficzna powieści – widoczna jest wiedza i fascynacja Grzegorza Wiśniewskiego tematyką Wielkiej Wojny (patrz: wywiad z Anną Brzezińską. Mimo to powieść jest letnia – nie wywołuje u czytelnika silniejszych emocji, nie pozostawia bagażu miłych czy niemiłych wspomnień, raczej trudno też przejąć się losem bohaterów. Może wpływa na to nieco irytujące powtarzanie, jak to Kurczak swoim gadulstwem i skłonnością do psot wpędza siebie i kuzynów w kłopoty, jak to chłopaki ze Speewah potrafią i lubią się bić i jak to konserwa jest najlepszą drogą do serca (no, może nieco niżej) kobiety. Za pierwszym razem – śmieszy, potem już zaczyna irytować. A może to wtrącane co i rusz historyjki z przeszłości żołnierzy działają jak przerwy reklamowe na Polsacie – rozbijają fabułę i dekoncentrują czytelnika. Powrót do głównej intrygi bywa trudny, kiedy przez pięć stron czytamy o Nieuchwytnym Zbóju, czyli złośliwym kundlu, którego losy nijak się mają do fabuły. Postaci także są zarysowane raczej grubą kreską: z tła wyróżnia się jedynie Aborygen Snowy, cała reszta mogłaby mówić jednym głosem – ot, fajne australijskie chłopaki, co to do bitki i do wypitki. Niestety, dobry pomysł nie posłużył do stworzenia dobrej powieści. Możliwe, że to konwencja gawędy opowiadanej przez Reda w gospodzie Starego Jacka nie pozwoliła książce nabrać literackiego oddechu i w pełni oddać na papierze niewątpliwie bogatej wyobraźni twórców. Czy to wskutek tej właśnie konwencji narracja może kojarzyć się z przegadaną sesją RPG, którą mistrz gry „wzbogaca” opowiastkami z życia australijskich farmerów? Jeśli tak, to może kolejne tomy „Wielkiej Wojny”, pisane – jak wynika z zamieszczonego w „Za króla…” fragmentu – w trzeciej osobie i mroczniejsze, pozwolą autorom rozwinąć skrzydła. PS. Krótkie uwagi co do strony graficznej – wydanie nie przypomina innych książek Runy, a raczej któryś z tomów Fabryki Słów. Nie była to dobra zmiana – okładkowa konsekwencja Runy była czymś raczej pozytywnym na polskim rynku. Rysunek okładkowy oraz rysunki wewnątrz książki są w porządku – jednak ilustratorowi należy wskazać, że narysowanemu Redowi brakuje wąsów, które przecież ma w powieści.
Tytuł: Za króla, ojczyznę i garść złota Autorzy: Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski Cykl: Wielka Wojna ISBN: 978-83-89595-36-2 Format: 320s. 125×195mm Cena: 29,50 Data wydania: 21 września 2007 Ekstrakt: 60% |