Ludzie naszych czasów zdają się mieć zakodowane w głowie pewne skojarzenia. Słyszymy „pirat” – myślimy „Jack Sparrow” (Johnny Depp?). Bezapelacyjny król morskich rabusiów, słodki cynik, kapitan legendarnego okrętu. Czy te określenia definiują władców mórz? Poniekąd. Ciekawi Was może, którą białogłowę okrzyknięto królową piratów? Keirę Knightley? Och, próżni laicy. Funkcję tę przecież od dawna pełni …mała sierotka.  |  | ‹Królowa piratów›
|
Wydawnictwo Pegasus w 1990 roku wypuściło na rynek pierwszy album z serii „Marine”. Komiks Corteggianiego i Tranchanda opowiada o dziewczynce imieniem, a jakże, Marinella. Mieszka ona i pracuje w gospodzie wiecznie nadąsanego pana Grubka, gdzie trafiła (nie bez perypetii) po śmierci swego ojca, słynnego rozbójnika Kajmana. Dni Marinelli mijają na zabawach w porcie Saint-Balo, gdzie wiernie towarzyszy jej rozszczekany piesek Pepito. Bohaterka jest brzuchomówczynią, co z premedytacją wykorzystuje. Ulubionym zajęciem pary przyjaciół jest dokuczanie nadgorliwemu nadzorcy, któremu we wszystkich albumach przydarzają się zabawne wpadki (przeważnie do beczek z rybami!). Zarówno akcja, jak i życie przyszłej królowej piratów nabierają tempa, gdy dziewczynka kończy 10 lat. Wtedy to przybywa po nią złowrogi Pająk, sługa Żelaznej Ręki. Zjawia się także sympatyczny, grubawy pan Tafia, który postanawia zaopiekować się naszą bohaterką. Tak właśnie rozpoczyna się pełna przygód i niebezpieczeństw podróż Marinelli. W Polsce ukazały się, niestety, jedynie dwie części przygód spod szyldu „Marine”. Pierwszą jest „Czarna wieża”, w której zawiązuje się akcja komiksu. Natomiast „Królowa piratów” opowiada o odwadze Marinelli, która wybawia przyjaciół ze szponów nieuchronnej, zdawałoby się, śmierci. Serii szkoda, ponieważ kolejne albumy zapowiadały się naprawdę zacnie. Mocną stroną niewątpliwie jest kreska Pierre Tranchanda. Świetnie operuje on grubością lineartu, tworząc wrażenie dynamiki nawet w pozornie statycznych kadrach.  | |
Komiczne proporcje postaci świetnie uzupełnia cała gama rysowniczych dodatków, takich jak dymki kurzu podczas biegu czy gwiazdki symbolizujące ból. Rysownik dobrze radzi sobie także z architekturą, którą pokazuje w oddaleniach, dużych kadrach. Komiks jest wprost naszpikowany humorem sytuacyjnym, a lekka kreska upłynnia odbiór. Można się przyczepić do tekstów, zarówno jeśli chodzi o ich edytorską estetykę, jak i giętkość dialogów. „Czuję, jakem Grubek, że będę się złościł…” może służyć tutaj za przykład. Przecież każdy czytelnik, nawet dziesięcioletni, może spokojnie wywnioskować z przebiegu wydarzeń godność owego pulchnego gospodarza. Kolory także nie są zbyt staranne, jednak to absolutnie nie przeszkadza ani w odbiorze, ani w świetnej zabawie podczas lektury.  | |
Podsumowując – dzieło z 1978 roku bawiło wczoraj, bawi i dziś. Autorzy nie bazują na dawkowaniu napięcia czy komplikowaniu fabuły. Stworzyli po prostu komiks lekki, zabawny i ponadczasowy, pełny indywidualności oraz emocjonujących scen walki. Zapewniam, że gdy przeczytacie „Marine”, powrócicie choćby na chwilkę do świata dzieciństwa. Dajmy się więc ponieść wyobraźni i wraz z Marinellą zawojujmy siedem mórz. A jeżeli się uda, to jeszcze więcej. Piraci, do abordażu antykwariatów! Plusy: - indywidualizacja postaci
- spora dawka komizmu
- wartka akcja
- sympatyczna lektura na długie wieczory
Minusy: - momentami nieciekawe kolory
- forma i treść niektórych tekstów
Tytuł: Królowa piratów Tytuł oryginalny: Cap au large Scenariusz: François Corteggiani Rysunki: Pierre Tranchand Kolor: Brigitte Findakly Wydawca: Pegasus Data wydania: 1990 Ekstrakt: 80% |