Podczas klasowej wycieczki do Domu Strachów dwoje dzieci zostaje przeniesionych do krainy zwanej Gravalonem, gdzie mieszkają strachy jak najbardziej prawdziwe. Na szczęście zarówno wampiry, jak i duchy czy upiory okazują się całkiem sympatyczne. Na nieszczęście Gravalonowi zagraża poważne niebezpieczeństwo – Diaboli Depurgi, czyli armia diabłów z gąbkami właśnie zmazuje tam świat. Zgadnijcie, kto go będzie ratował? Odpowiedź w książce Isabel Abedi „Kraina duchów”.  |  | ‹Kraina duchów›
|
Na tę powieść można patrzeć dwojako: po pierwsze, z pozycji czytelnika, który będzie marudził, że to schemat na schemacie, że znowu ratowanie świata, że młodociani bohaterowie standardowo dzielni i sympatyczni, akcja prosta jak drut, a zakończenie nie dość, że przewidywalne, to jeszcze słodkie do mdłości. Można jednak spojrzeć również z punktu widzenia kogoś, kto na czas lektury potrafi odstawić do kąta „dorosłego krytyka”. Ktoś taki odpowiedziałby, że ratowanie świata jest oryginalne i zabawne, bo aby go ocalić, trzeba przestraszyć czarownicę, która ma czkawkę (jako jedyna potrafi odwołać zaklęcie Diaboli Depurgi, a czkawka przeszkadza jej mówić). Kłopot w tym, że czarownica nie boi się wampirów, upiorów czy szkieletów. Boi się małych dziewczynek, bo usłyszała, że w ludzkim świecie taka właśnie dziewczynka wsadziła kiedyś wiedźmę do pieca i ją spaliła. Młodociani bohaterowie są dzielni i sympatyczni? Ano są, tak konwencja każe, ale są też ładnie zróżnicowani. Chłopak, czyli Lorenzo, jest nieśmiały i małomówny, a dziewczynka, czyli Dina, lubi się wymądrzać i czasem zadziera nosa (potem rzecz jasna jej przechodzi). Akcja prosta jak drut? Oczywiście, że tak, cała fabuła polega tutaj na tym, że bohaterowie wędrują, wpadają w kłopoty, wydostają się z nich (zazwyczaj przy pomocy deus ex machina), wędrują dalej, wpadają w kolejne kłopoty… I tak aż do happy endu. Jednak to nie nuży, gdyż często zmieniają się dekoracje, zaś bohaterowie spotykają coraz to inne dziwaczne istoty – a zarówno sceneria, jak i mieszkańcy Gravalonu są naprawdę fajnie wymyśleni. Zakończenie przesłodzone? Lukier bywa smaczny, nie bądźmy w końcu tacy wyrafinowani. Dobrze jest, gdy czasem książka kończy się porządnym happy endem, w którym odnajdują się zaginieni rodzice, dzieciaki zyskują sławę i nawet ślub się szykuje. Książek dla dorosłych już nie wypada tak kończyć. Może trochę szkoda, bo jak widać na przykładzie Isabel Abedi, są autorzy, którzy potrafią opisać to tak, że człowiek się wzrusza zamiast zgrzytać zębami. Przynajmniej ja się wzruszyłam. Ostatecznie ujął mnie „halloweenowy” klimat „Krainy duchów”. Te stworki, potworki, dziwaczne zamki i jeszcze dziwniejsze krainy – wszystko to jest jednocześnie kiczowate i na swój sposób urocze (no dobrze, czasem też nieco obrzydliwe, jak w przypadku okropnie smarkających olbrzymów). Właśnie jak na imprezach z okazji Halloween albo trochę jak w filmach Tima Burtona, choć powieść Isabel Abedi jest zdecydowanie bardziej dziecinna. Dla dziesięciolatków powinna być w sam raz.
Tytuł: Kraina duchów Tytuł oryginalny: Unter der Geisterbahn Autor: Isabel Abedi Przekład: Anna Wziątek ISBN-10: 83-10-11229-7 Format: 304s. 135×208mm Cena: 24,90 Data wydania: 23 października 2006 Ekstrakt: 70% |