powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (LXXI)
listopad 2007

Kopanie leżącego
‹Adolf H.: Ja wam pokażę!›
Niewyobrażalna tandeta, jaką uraczyli widzów twórcy „Adolfa H. – Ja wam pokażę!”, jest prawdopodobnie próbą przezwyciężenia śmiechem ciągnącej się od ponad pół wieku niemieckiej traumy wojennej. Śmiechem, który utyka w gardle.
Zawartość ekstraktu: 10%
‹Adolf H.: Ja wam pokażę!›
‹Adolf H.: Ja wam pokażę!›
Uchwycenie wyważonych proporcji między wciąż delikatnym tematem a odpowiednią dozą i przede wszystkim formą humoru raczej nigdy nie należała do mocnych stron niemieckich filmowców. Zresztą trudno się dziwić, skoro oczekiwania widza zza Odry nie wychylają się zbytnio ponad poziom czapek przerośniętych krasnali. W efekcie reklamowany jako „komedia o upadku”, „Adolf H.” w zasadzie własnym sloganem sam sobie wystawia mierną, ledwo odstającą od dna, ocenę. Tyle że wcale nie jest śmiesznie.
Fabuła, możliwa do streszczenia w trzech zdaniach, przedstawia się następująco: oto pod koniec 1944 roku Adolf Hitler jest ledwie cieniem wodza, który swego czasu potrafił jedną płomienną przemową natchnąć masy i porwać za sobą tłumy. Do zadania przywrócenia jakości wodza do stanu z lat świetności nazistowscy notable wyznaczają wybitnego przedwojennego aktora – niejakiego profesora Grünbauma, obecnie katowanego w obozie Sachsenhausen. I… tyle.
Większość przyjętego w scenariuszowych założeniach komizmu ma opierać się na przebywaniu Żyda w bliskim otoczeniu samego Hitlera. Efektem ich kooperacji są jednakże głównie niewyszukane, antysemickie gagi (przykładowo profesor dostaje kanapkę z wieprzowiną), „rozporkowy” humor i na wskroś oczywisty dla ogółu wniosek, choć dla Niemców najwyraźniej niekoniecznie, że „Żyd też człowiek”.
Zresztą również postać Führera sportretowano na zasadzie żenującej karykatury. Dowiadujemy się, że Hitler kiepsko radzi sobie w łóżku, że moczy się w nocy i mści na ludziach przez związaną z ojcem traumę z dzieciństwa. Z czasem nieumiejętna parodia przeistacza się w absurd. Do tego stopnia, że zamiast krytyki ludobójcy otrzymujemy wizerunek człowieka-marionetki, zamkniętego w czterech ścianach i osaczonego przez zakłamanych zauszników. Zdolnego do w pełni ludzkich odruchów, zasługującego na współczucie. Zabawne, prawda?
W drugim akcie Dani Levy, reżyser, zapewne zorientował się, że jego zamierzona beczka śmiechu jest boleśnie pusta. Szybko zatem przerzucił się na dramat, na iwnie licząc, że tanim szwindlem wykpi się od jednoznacznej oceny swojego filmowego wybryku. Przy czym siedząc na dwóch stołkach, trzeba w końcu z któregoś spaść. „Adolf H.” pokazał, jak zlecieć z obu jednocześnie. Obrazowi równie daleko do „Dyktatora” Chaplina, co do przeciwległego „Upadku”, a próby przyrównywania do któregoś z nich są chyba najzabawniejszą rzeczą, z jaką przy okazji filmu Levy’ego można mieć do czynienia.
Do dzisiaj ludzie na całym świecie zastanawiają się, jak naród tak zasłużony dla filozofii, kultury czy literatury był zdolny do ogromnych okrucieństw i całkowitego odczłowieczenia, do jakiego doszło w czasie wojny. Ja natomiast zachodzę w głowę, jak krajanie Murnaua, Langa czy Herzoga mogli nakręcić tak przygłupiego gniota.



Tytuł: Adolf H.: Ja wam pokażę!
Tytuł oryginalny: Mein Führer – Die wirklich wahrste Wahrheit über Adolf Hitler
Reżyseria: Dani Levy
Zdjęcia: Carl-Friedrich Koschnick, Carsten Thiele
Scenariusz: Dani Levy
Obsada: Helge Schneider, Ulrich Mühe, Sylvester Groth, Adriana Altaras, Stefan Kurt, Ulrich Noethen, Lambert Hamel, Udo Kroschwald, Torsten Michaelis, Axel Werner, Victor Schefé, Lars Rudolph, Wolfgang Becker, Bernd Stegemann, Katja Riemann
Muzyka: Niki Reiser
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: Niemcy
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 26 października 2007
Czas projekcji: 89 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 10%
powrót do indeksunastępna strona

64
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.