powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXII)
grudzień 2007

Biegnij Blady, Biegnij czyli legenda Blade Runnera
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Zaparło również dech w piersi Philipowi Dickowi. W trakcie prac nad filmem pisarz starł się z producentami, którzy – wyjątkowo nieładnie – zaproponowali mu znaczną gotówkę i udział w zyskach za wykonanie… nowelizacji scenariusza i zgodę na zablokowanie dalszych publikacji oryginalnej książki. Gdy Dick odmówił, producenci zaczęli go straszyć, że usuną z filmu informację o jego książce. Dick nie ustąpił i postawił na swoim. Nie napisał nowelizacji, ale zachował prawa do reprintów swojej książki z wykorzystaniem logo filmu. Nic dziwnego, że po takich przejściach był wściekły również na Scotta, mimo że nigdy jeszcze go nie spotkał. Jednak gdy Scott zaprosił go na prywatny pokaz dwudziestominutowej sekwencji efektów specjalnych (wtedy się poznali), pisarz był podobno oszołomiony wynikiem. W naturalny dla siebie sposób zaczął pytać, skąd realizatorzy wiedzieli, jakie obrazy i nastroje chodziły mu po głowie podczas pisania książki. Dick nie doczekał premiery filmu. Zmarł 2 marca 1982 roku.
Lot do wschodu słońca
Zanim film trafił na ekrany, przeszedł cały szereg przekształceń (patrz ramka). Fatalne reakcje publiczności podczas pokazów próbnych w Denver i Dallas (znany jest tekst z ankiety: „Co to, kurwa, ma być za zakończenie?”) wpędziły producentów w panikę, w wyniku której film bez końca modyfikowano. Zmiany były czasami drobne, czasami radykalne. Najważniejszą z nich było dodanie do filmu narracji zza kadru. Zabieg ten pojawił się w jednej z wczesnych wersji scenariusza. Błędna jest obiegowa opinia, że narracji nie chciał w filmie nikt z ekipy. Przeciwnie, jej zwolennikiem był sam Ridley Scott, który jeszcze w trakcie prac na scenariuszem naciskał na wpisanie do niego narracji.
Argumentował, że będzie to kolejny element nawiązujący do czarnego kryminału. Scott kręcił oczywiście film bez narracji, ale miał zamiar dodać ją po zakończeniu montażu. Tak przynajmniej utrzymuje David Peoples. Jakkolwiek było, po pokazach próbnych producenci postawili już oficjalne wymaganie „wyjaśnienia” widzowi tego, co dzieje się w filmie, i wgrania na ścieżkę dźwiękową głosu narratora. Harrison Ford uważał, że to idiotyzm. Podchodził do nagrania trzykrotnie i nigdy nie był zadowolony z wyniku. Przy trzecim podejściu najprawdopodobniej rozmyślnie wyrecytował niektóre fragmenty kompletnie bez aktorskiego wyczucia, zapewne w nadziei, że twórcy dadzą sobie wreszcie spokój z całym pomysłem. Nic z tego – do filmu trafiła właśnie ta trzecia wersja nagrania.
Drugą radykalną zmianą w filmie była modyfikacja zakończenia – wprowadzono happy end. Wprawdzie sceny ze szczęśliwym podsumowaniem znajdowały się w scenariuszu, jednak z braku czasu zrezygnowano z ich nakręcenia. Scott szybko stwierdził zresztą, że nie pasują one do reszty filmu. Po katastrofalnych pokazach próbnych producenci wymusili jednak wklejenie końcowego segmentu lotu Deckarda i Rachel do wschodu słońca. Jak jednak dodać do filmu sekwencję, która nie została nakręcona? Jednym z rozwiązań są znajomości. Scott przypomniał sobie, że „Lśnienie” Stanleya Kubricka zaczyna się właśnie od sekwencji lotu nad górami. Skontaktował się z reżyserem z pytaniem, czy nie ma może w magazynie jakichś niewykorzystanych ujęć. Kubrick, jak zawsze metodyczny i dokładny, przysłał Scottowi… dziesięć kilometrów taśmy filmowej z lotniczymi ujęciami żółtego VW Garbusa Jacka Nicholsona jadącego do hotelu Overlook. Pozostało tylko skadrować materiał tak, aby samochód nie był widoczny i zakończenie było gotowe. W ten sposób jeden projekt symbolicznie połączył Kubricka i Scotta – twórców dwóch najbardziej wpływowych filmów SF w historii kina.
Od klęski do kultu
Film miał kinową premierę 25 czerwca 1982 roku. Reakcje widowni i krytyków były w najlepszym razie mieszane. Kluczowi krytycy zmiażdżyli film w swoich recenzjach. Roger Ebert napisał: „słabość filmu (…) polega na tym, że technologia efektów specjalnych przerasta opowieść”. Kuriozalne słowa w odniesieniu do filmu, którego sednem opowieści jest niejako technologia efektów specjalnych. Pauline Kael, papież amerykańskiej krytyki filmowej, napisała w „New Yorkerze”: gdyby pojawił się ktoś z zamiarem wykrycia humanoidów, może Ridley Scott z pomocnikami powinni się gdzieś ukryć. Janet Maslin w „New York Timesie” uznała, że film Scotta to „mętlik”. Nawet wśród pisarzy SF nie było zgody. Dla Briana Aldissa „Blade Runner” był zbyt pretensjonalny i przekombinowany, ale Norman Spinrad nazywał go najwierniejszym prawdziwej fantastyce filmem w historii. Jednego trzeba pogratulować krytykom: w większości bezbłędnie wyczuli, że narracja zza kadru i szczęśliwe zakończenie nie pasują do całości.
Film poniósł klęskę w kinach. Wśród szeregu przyczyn wymieniano między innymi to, że zaszkodziła mu znacznie atrakcyjniejsza fantastyczna konkurencja: „Star Trek”, „Coś”, „E.T.”. W rzeczywistości jednak amerykańska widownia po prostu uznała film za nudny. Na tym zakończyłaby się zapewne historia „Blade Runnera”, gdyby nie przypadek – rozwój telewizji kablowej i rynku wideo. Studio Warner Bros., minimalizując straty z kinowej dystrybucji, szybko wprowadziło go do telewizji kablowych i krótko później – na wideo. Krok po kroku do filmu docierali widzowie, którzy nie mieli okazji, chęci lub możliwości obejrzeć go w kinach. Podejście zaczynało się powoli zmieniać. W filmie ze zdziwieniem odkryto to, co było w nim od początku – wielowarstwową, wieloznaczną opowieść o granicach człowieczeństwa, filozoficzne pytanie o jego istotę i metaforę spotkania człowieka z Bogiem. Wszystko w oszałamiającej otoczce jednego z najskrupulatniej stworzonych ekranowych światów przyszłości, pełnego zdań i scen, które nie dają o sobie zapomnieć.
Przez całe lata 80. reputacja filmu powoli rosła. „Blade Runner” zaczął być uważany za niezrozumiany i niedoceniany. Kult najszybciej rozpoczął się oczywiście wśród ludzi młodych: studentów i wielbicieli fantastyki. Pomógł w tym rozwój cyberpunku – literackiego nurtu SF, który omawiane dzieło uważał za najdoskonalsze wcielenie swoich głównych koncepcji. Ale do grona fanów powoli dołączała również oficjalna prasa filmowa. Następnym krokiem była już najprzyjemniejsza dla twórcy forma pochlebstwa – film zaczął być kopiowany przez innych twórców w telewizji, teledyskach, innych produkcjach. Kilka lat po kasowej porażce okazało się, że żywot „Blade Runnera” być może dopiero na dobre się rozpoczyna.
Wzrost zainteresowania doprowadził do niezwykłej sytuacji dziesięć lat po premierze filmu. Na przełomie dekad przypadkowo znaleziono kopię „Blade Runnera” na taśmie 70 mm i urządzono jej pokazy. Organizatorzy pokazów ze zdziwieniem odkryli, że to inna wersja niż ta powszechnie znana. Okazało się, że to wersja robocza, uważana wcześniej za dawno zniszczoną – między innymi bez narracji i bez happy endu. Gdy okazało się, że każdy pokaz filmu wywołuje małą apokalipsę przed kasami kin, pojawiła się propozycja przygotowania kilku kopii i ponownego wprowadzenia ich do kin. Scott złożył lepszą propozycję – na podstawie kopii roboczej przygotuje możliwie najpełniejszą wersję filmu. Miała powstać wersja reżyserska, ale jednak… nigdy się to nie udało. Podczas gdy zespół Scotta pracował nad materiałem w Londynie, w Stanach zupełnie inna ekipa, nieświadoma planów reżysera, czyściła dla studia kopię roboczą z zamiarem wprowadzenia jej do dystrybucji. Scott, najprawdopodobniej z roztargnienia (pracował wówczas nad filmem „1492: Wyprawa do raju”), zatwierdził tę kopię, z kilkoma dodatkowymi zmianami, zamiast faktycznej wersji reżyserskiej. Nowa wersja weszła do kin w 11 września 1992 roku. Okazała się zaskakującym hitem. Krytycy nadal byli podzieleni, choć wyraźnie podchodzili do filmu z dużo większym szacunkiem. Dla widzów nie miało to znaczenia – „Blade Runner” miał już swoją wierną publiczność, która z roku na rok rosła.
Lata 90. w historii „Blade Runnera” to już oficjalny, szeroki kult. Pomógł w tym przede wszystkim rozwój Internetu, który umożliwił fanom na całym świecie dzielenie się sieciowymi zasobami poświęconymi filmowi. W większości z tych materiałów powtarza się główna myśl: dzieło wyprzedziło swoje czasy, zadając pytanie o granice człowieczeństwa w obliczu rozwoju technologicznego. Ciekawe, że w tak krótkim streszczeniu nietrudno dopatrzyć się dokładnie tego samego tematu, jaki poruszał Kubrick – to kolejna paralela między „Blade Runnerem” i „2001”.
Ciekawe są w tym wszystkim reakcje aktorów na niespodziewane „nowonarodzenie” filmu. Niezależnie od rosnącej rzeszy fanów, Ford nigdy nie polubił filmu. Nie tylko dlatego, że nie układała mu się na planie współpraca ze Scottem. Nawet gdy dzieło zostało już docenione, uważał, że zarówno jego rola, jak i temat nie zostały w pełni wykorzystane. „To mogło być coś więcej niż film kultowy” – powiedział po latach. W tej ocenie Ford jest wśród aktorów odosobniony, ale może dlatego, że jako jedyny zrobił prawdziwą karierę. Rutger Hauer ani wcześniej, ani później nie dostał tak niezwykłej roli, w dodatku zagranej tak koncertowo. Nietrudno zgodzić się z opinią, że aktorsko przyćmił w filmie Harrisona Forda. Szkoda, że później roztrwonił swój talent, grywając głównie w tandetnych filmach klasy „B”. Z zachwytem wspominają „Blade Runnera” Sean Young i Daryl Hannah. Young również zagrała w „Blade Runnerze” rolę życia – niekoniecznie ze względu na możliwości aktorskie, ale dlatego, że zapamiętano ją jako tajemniczą, oryginalną piękność, femme fatale epoki syntetycznych ludzi. Lepiej potoczyła się kariera pięknej Hannah, ale i ona wspomina film jako swój ulubiony. Podobnie Brion James – aż do śmierci w 2000 roku uważał, że rola w „Blade Runnerze” była najważniejsza w jego karierze, choć niekoniecznie z powodu przyjemnych przeżyć na planie. Komentował to zwykle krótko i dosadnie: „Z powodu tej roli dostałem co najmniej dwadzieścia następnych”.
Epilog
Dokładnie 25 lat temu, w grudniu 1982 roku, wiadomo było już, że „Blade Runner” to jedna z największych porażek roku. Dziesięć lat później, w grudniu 1992 roku, okazało się, że film doczekał się drugiej szansy i przejawia zaskakującą żywotność. Dzisiaj, w grudniu 2007 roku, nie ma wątpliwości, że „Blade Runner” to filmowa legenda. Być może największa w ostatnich dwóch dekadach. W ciągu tych lat film pokonał niezwykłą drogę: od wielkiego nieporozumienia do piedestału kina SF. Uchodzi dzisiaj za jeden z najbardziej wpływowych dzieł fantastycznych w historii. Staje obok „2001: Odysei kosmicznej” Kubricka jako wzór inteligentnego, filozoficznego kina fantastycznego i jako kamień milowy gatunku. Jednocześnie jest uosobieniem kina kultowego – jednym z najbardziej uwielbianych, najzażarciej omawianych filmów na świecie. W podsumowaniu, w końcowym monologu, Roy Batty mówi przed śmiercią: „Widziałem rzeczy, w które ludzie nie mogliby uwierzyć”. Ćwierć wieku po premierze słowa te brzmią jak motto historii „Blade Runnera”.
• • •
Ekranizacje Dicka
Philip K. Dick pozostawił po sobie kilkadziesiąt powieści i setki opowiadań. Podobnie jak sława pisarza, ekranizacje Dicka zaczęły się pojawiać dopiero po jego śmierci. Warto zauważyć jeszcze lokalne przekleństwo: polskie tytuły filmów nieraz niewiele mają wspólnego z oryginalnymi.
– „Pamięć absolutna” („Total Recall”, 1990, reż. Paul Verhoeven)
Kino akcji, które z Dicka wzięło jedynie pomysł wyjściowy – piętrowego wszczepienia wspomnień.
– „Wyznania Łgarza” („Confessions of a Crap Artist”, sfilmowane przez Jerome Boivina jako „Confessions d’un Barjo” w 1992 r.)
– „Tajemnica Syriusza” („Screamers”, 1995, reż. Christian Duguay)
Dość wierna, mroczna, ale niestety raczej przeciętna ekranizacja opowiadania „Druga odmiana”.
– „Impostor – test na człowieczeństwo” („Impostor”, 2002, reż. Gary Fleder)
Film poprawny, zgodny z duchem Dicka, ale fabularnie i stylistycznie pochodzący jakby sprzed 30 lat.
– „Raport mniejszości” („Minority Report”, 2002, reż. Steven Spielberg)
Świetny współczesny film science fiction z zachowanym duchem dickowskich obsesji. Najlepsza po „Blade Runnerze” ekranizacja Dicka.
– „Zapłata” („Paycheck”, 2003), film oparty na opowiadaniu „Honorarium” w reżyserii Johna Woo. Przemycono tu trochę Dicka, ale jednak głównie to kino akcji niemające wiele wspólnego z oryginałem.
– „Przez ciemne zwierciadło” („A Scanner Darkly”, 2006), udana, animowana (z animacją nałożoną na rzeczywistych aktorów) ekranizacja paranoicznej, narkotykowej powieści Dicka.
– „Next” (2007) , ekranizacja opowiadania „Złoty człowiek” (lub „Złotoskóry”). Podobno, bo z opowiadania bierze tylko główny pomysł, a fabuła i forma nie mają z Dickiem już zupełnie nic wspólnego.
Klątwa „Blade Runnera”
Jak każda szanująca się legendarna produkcja, dzieło Scotta ma swoją klątwę. Dotyczy ona korporacji, które zapłaciły za umieszczenie w filmie swoich znaków firmowych (tzw. product placement). Większość z nich później zbankrutowała albo popadła w problemy finansowe. Pan American Airlines i Cusinart przestało istnieć, Atari praktycznie zniknęło z rynku, Bell stracił pozycję monopolisty w USA, Coca-Cola zaliczyła serię najkosztowniejszych marketingowych błędów w swojej historii itd.
Pojazdy „Blade Runnera”
Jak większość obiektów w filmie, pojazdy robią wrażenie nowoczesnością osadzoną w przeszłości. Wykonawcą pojazdów była firma Gene’a Winfielda, od lat dostarczająca Hollywood tego typu zabawki. Początkowo zamówiono 57 pojazdów, ostatecznie zbudowano ich 25. Na żądanie reżysera wszystkie pojazdy „postarzono” o 5-10 lat i w odpowiedni sposób zabrudzono. Podstawą konstrukcji większości były nadwozia Volkswagena. Dodatkowo wykorzystano również szereg autentycznych amerykańskich samochodów z lat 60., wyposażonych w wyraźnie widoczne unowocześnienia. Najlepiej widać je w scenie ulicznego pościgu Deckarda za Zhorą.
Błędy „Blade Runnera”
Błędów nie brak. Zhora, przebijająca w zwolnionym tempie kolejne szyby, to wyraźnie dublerka, a nie Joanna Cassidy. Liczba androidów, które przybyły na Ziemię, różni się zależnie od wypowiedzi (efekt wycięcia pewnych scen ze scenariusza w trakcie zdjęć i w montażu). Jeden z ciekawszych drobiazgów dla spostrzegawczych: to samo ujęcie wklejono na początku i na końcu filmu. Nakręcono je podczas konwersacji Batty’ego z Tyrellem. Okazało się jednak, że podobne ujęcie potrzebne jest też we wczesnej scenie filmu, gdy Batty kończy rozmowę telefoniczną. Dla niepoznaki na początku wklejono lustrzane odbicie ujęcia z rozmowy z Tyrellem. Większość błędów usunięto w najnowszej wersji filmu.
Soundtrack „Blade Runnera”
W 1982 roku końcowe napisy filmu sygnalizowały, że widz może kupić ścieżkę dźwiękową na płycie wytwórni Polydor Records. Zabrakło tylko dopisku, że informacja ta będzie aktualna dopiero za… 12 lat. Oficjalne wydanie muzyki Vangelisa miało miejsce w 1994 roku. Do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego trwało to tak długo. Jedna z teorii mówi, że Vangelis wkurzył się na Scotta za częste zmiany w filmie i wymaganie ciągłego dostosowywania do nich muzyki – w ramach zemsty odmówił wydania płyty. Inna teoria: Vangelis nie był zadowolony z muzyki – skomponował i nagrał soundtrack „w międzyczasie”, nie poświęcając mu wystarczającej uwagi. Później nie chciał się chwalić wynikiem i dopiero rosnąca popularność filmu skłoniła go do zmiany zdania. Jakkolwiek było, dzisiaj płyta jest dostępna. Zawiera 12 kompozycji i kilka fragmentów dialogu. Część utworów uchodzi dzisiaj za klasykę nurtu electro.
Z okazji 25-lecia wkrótce pojawi się zupełnie nowe wydanie – trzy płyty: zremasterowana wersja oryginalnego soundtracku, dotychczas niepublikowana muzyka z filmu i nowe nagrania napisane przez Vangelisa specjalnie na jubileuszowe wydawnictwo.
Wersje „Blade Runnera”
  • Wersja robocza – pierwsza wersja, prezentowana w Dallas i Denver.
  • Wersja testowa z San Diego – dzisiaj niedostępna na żadnym nośniku.
  • Amerykańska wersja kinowa z 1982 roku.
  • Zagraniczna wersja kinowa, znana między innymi w Europie – zawierała kilka dodatkowych drastycznych ujęć.
  • Wersja reżyserska z 1992 roku, czyli wersja robocza z dodatkowymi scenami.
  • Wersja telewizyjna – ocenzurowana (wycięto między innymi wulgaryzmy).
  • Obecne wydanie pięciopłytowe zawiera tak zwaną ostateczną wersję reżyserską („The Final Cut”). Dokonano w niej kilkudziesięciu poprawek, a przede wszystkim znacznie odświeżono materiał.
Zakończenia „Blade Runnera”
  • Rachael popełnia samobójstwo, załamany Deckard idzie umrzeć na pustynię, ale widok żółwia próbującego wstać przywraca mu chęć do życia. Kamera odjeżdża, aż Deckard staje się maleńkim punktem na powierzchni ziemi.
    (Pierwszy scenariusz Fanchera)
  • Deckard zabija Batty’ego i wraz z Rachael odchodzą w mrok, trzymając się za ręce.
    (Happy end sugerowany przez Universal)
  • Deckard zabiera Rachael za miasto, aby pokazać jej prawdziwy śnieg – po czym zabija ją i wraca do miasta.
    (Ostateczny scenariusz Fanchera)
  • Deckard zabija Rachael na plaży. Zabija też Gaffa i czeka na przybycie policji, ładując broń.
    (Pierwszy scenariusz Peoplesa)
  • Po śmierci Batty’ego Deckard i Rachael uciekają z mieszkania Deckarda. Znajdują jednorożca pozostawionego przez Gaffa – czyżby Deckard był replikantem?
    (Pierwsza wersja filmu)
  • Deckard i Rachael uciekają z miasta. Deckard mówi, że Rachael jest modelem specjalnym i nie ma skróconego czasu życia.
    (Wersja kinowa 1982)
Czy Deckard był replikantem?
To pytanie dręczy miłośników kina już od wielu lat. Scott wprowadził szereg poszlak sugerujących, że Deckard mógł również być replikantem z wszczepionymi wspomnieniami, inne sugestie dodali fani. Oto owe poszlaki:
  • origami, które Deckard znajduje przed drzwiami swego mieszkania, sugeruje, że Gaff zna sen o jednorożcu Deckarda – a więc ten ostatni ma wszczepione wspomnienia (tylko w wersji z 1992 r.)
  • oczy Deckarda w jednej ze scen błyszczą jak oczy wszystkich replikantów
  • Deckard wydaje się wytrzymalszy od zwykłego człowieka w pojedynku z Pris i Battym
  • Deckard, podobnie jak inni replikanci, kolekcjonuje zdjęcia
  • Gaff sprawia wrażenie, jakby nie ufał Deckardowi i cały czas go kontrolował
  • Ridley Scott twierdzi, że Deckard miał być replikantem.



Tytuł: Łowca Androidów: Edycja Kolekcjonerska (5DVD)
Tytuł oryginalny: Blade Runner: Ultimate Collector’s Edition (5DVD)
Reżyseria: Ridley Scott
Zdjęcia: Jordan Cronenweth
Scenariusz: Hampton Fancher, David Webb Peoples
Obsada: Harrison Ford, Rutger Hauer, Sean Young, Edward James Olmos, M. Emmet Walsh, Daryl Hannah, William Sanderson, Joe Turkel, Joanna Cassidy
Muzyka: Vangelis
Rok produkcji: 1982
Kraj produkcji: USA
Czas projekcji: 112 min.
Parametry: Dolby Digital 5.1; format: 2,35:1
Gatunek: SF
Ekstrakt: 100%

Tytuł: Blade Runner
Tytuł oryginalny: Do Androids Dream of Electric Sheep?
Autor: Philip K. Dick
Przekład: Sławomir Kędzierski
ISBN-10: 83-7469-231-6
Format: 272s. 105×171mm
Cena: 15,90
Data wydania: 10 listopada 2005
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

79
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.