powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXII)
grudzień 2007

Popkuriozum Miesiąca: Listopad 2007
Po raz czwarty już przyznajemy Popkuriozum Miesiąca. Tym razem nasza nagroda trafia w ręce autora recenzji DVD „300” na łamach „Dziennika”. Wśród nominacji teksty z „Gazety Wyborczej”, „Dziennika”, „Przekroju” i pewnego portalu muzycznego.

O nagrodzie „Popkuriozum Miesiąca” czytaj TUTAJ

Popkuriozum miesiąca – listopad 2007
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gdyby wyszukać najbardziej „popkuriozogenny” film ostatnich lat, jednym z głównych kandydatów byłby obraz Zacka Snydera „300”. Pisaliśmy już o recenzji Andrzeja Zwanieckiego w „Filmie”, tym razem recenzja DVD w „Dzienniku” (dodatek „Kultura” z 16 listopada 2007 r.) autorstwa Olafa Szewczyka zasługuje na Popkuriozum Miesiąca.
Czytamy:
„300” to bardzo swobodna wariacja na temat słynnej bitwy pod Termopilami (480 p.n.e.). Król Sparty Leonidas z niewielkimi siłami przez dwa dni powstrzymywał tam gigantyczną armię Kserkesa. W wąskim przesmyku przewaga liczebna nie miała znaczenia , ważniejsze było lepsze wyszkolenie Greków. Wzięty w dwa ognie po zdradzie wieśniaka, który wskazał Persom ścieżkę wiodącą na tyły, Leonidas musiał przegrać. To akurat się zgadza, ale właściwie niewiele poza tym. Siły obrońców liczyły początkowo około siedmiu tysięcy, a nawet po zdradzie, gdy Leonidas większość odesłał, było ich prawie dwa tysiące – w tym owych 300 Spartan.
Na litość, jak długo trzeba tłumaczyć, że „300” nie jest filmem historycznym, tylko ekranizacją komiksu??? Po co w ogóle to zestawienie w recenzji?
Tu wszystko jest stylizacją, często zbyt nachalną. Śmiech, a nie grozę budzi Kserkses, szokujący przypadek piercingu, wyglądający jak bywalec zamkniętych klubów sado-maso na Soho. Sadząc po liczbie okaleczeń głowy kolczykami i łańcuchami, mamusia w dzieciństwie go nie przytulała, a może nawet publicznie szydziła , że moczy się w nocy. To by wyjaśniało dlaczego jest psychopatą, ale nie tłumaczy reżysera Snydera z tanich nawiązań do sezonowych mód.
A może tłumaczy reżysera fakt, że owe kolczyki i łańcuch pochodzą dokładnie z wizji Franka Millera, czyli z komiksu?
W połowie filmu pojawia się zapowiedź nieludzkich bestii których potem na ekranie nie widać.
Zapewne chodzi o Nieśmiertelnych – w filmie jak najbardziej obecnych.
Snyder zawalił nawet wyczekiwaną kulminację: heroiczną śmierć Leonidasa i garstki pozostałych przy ego boku dzielnych Spartan. Zamiast na tym skończyć, dodał zapowiedź happy endu. Litości.
Litości. Znów – happy end w tej formie pochodzi oczywiście z komiksu, więc Snyder nic nie zawalił. A poza tym – jaki sens miałoby zamknięcie epickiej historii bez pokazania sensu ofiary? Całe szczęście, że Olaf Szewczyk nie pisze scenariuszy…
Zastanawiające jest jedno – dla większości recenzentów stylistyczne przerysowania w komiksie Franka Millera są dowodem artyzmu i oryginalności wizji. Dokładnie te same przerysowania w filmie, zaczerpnięte dosłownie z komiksu, są dowodem kiczowatości i złego smaku. Historyczne nieścisłości to w komiksie przykład twórczego podejścia do materiału, a w filmie dowód głupoty reżysera i scenarzystów. Interesujące, nieprawdaż?
Nominacje
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W „Dzienniku” z 30 listopada 2007 roku znajdujemy artykuł Katarzyny Nowakowskiej „Bollywood bierze się za niewygodne tematy” omawiający film „Nigdy nie mów żegnaj”. Autorka niestety udowadnia, że temat indyjskiego kina jest jej raczej obcy, stwierdzając, że oszałamiająca kariera Shah Rukh Khana zaczęła się po filmach Johara (w rzeczywistości aktor był już od dawna megagwiazdą) i sprowadza całe kino indyjskie do komediowych opowieści z happy endem (choć zakres tematów jest bardzo szeroki, a filmy poważne od zawsze stanowią niemałą część bollywoodzkiej kinematografii i – co więcej – w przeciwieństwie do tego, co twierdzi autorka, nadal są sukcesami kasowymi).
• • •
W zasadzie nie szukamy nominacji do popkuriozów w Internecie, wychodząc z założenia, że nie ma takiej bzdury, której w sieci nie można by było znaleźć. Tym razem jednak zrobimy wyjątek. Poziom bełkotu Niezależnego Serwisu Muzycznego Porcys (www.porcys.com) przebija prawie wszystko, co do tej pory znaleźliśmy w sieci. Oto reprezentatywna próbka (recenzja płyty Britney Spears „Blackout”):
Spears się rozszczepia. Aspekt socjo-jakiś zamknąć można w nierozsądnej rzeźni morficznej na polach korpusu języka rodzimego o poprawnośc formy „promiskuityzm” względem tej nieco krótszej.
Czy naprawdę musimy coś dodawać? Jeśli myślicie, że to wyjątek, przeczytajcie jeszcze tę recenzję:
Dobrej zabawy.
• • •
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W recenzji „3:10 do Yumy” zamieszczonej w „Przekroju” nr 45 z 7 listopada 2007 r. Marcin Sendecki bez oporów zdradza zakończenie filmu, i to w sposób najgorszy z możliwych: wypunktowując jak gdyby nigdy nic wszystkie wydarzenia następujące po sobie w finale!
• • •
Długo czekaliśmy na pojawienie się recenzenta „Gazety Wyborczej” Pawła T. Felisa w naszej rubryce. W tym miesiącu jest podwójna okazja – recenzje filmów „Beowulf” i „1408” (publikowane w dodatku „Co jest grane”). Czytamy w nich:
„1408”:
Zapowiada się świetnie – Mike Enslin (Cusack), autor powieściowych horrorów, które za grosze kupić można na eBayu, szuka kolejnego nawiedzonego miejsca, by zszokować czytelnika niby-reporterską relacją. (…) „Bezgłowy duch stąpa po zapomnianym domku, a z pobliskiego cmentarza ujada przerażająca zjawa” – takim mniej więcej cytatem z książki Enslina kierownik hotelu wyśmiewa tandetę pisanych na jedno kopyto horrorów.
Enslin może i pisał na jedno kopyto, ale nie horrory, a przewodniki po nawiedzonych miejscach, co widać po zapowiedzi jego autorskiego spotkania w księgarni, po okładkach książek i co wynika z tekstu filmu. Tytuły tych książek, zresztą podane w trakcie filmu (co trudno przeoczyć), brzmią: „10 nawiedzonych hoteli”, „10 nawiedzonych cmentarzy”, „10 nawiedzonych latarni” i „10 nawiedzonych domów”. Właśnie do tej ostatniej, najświeższej książki odnosi się kierownik hotelu, i to właśnie z niej pochodzi wzmiankowany cytat.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Beowulf”:
Film jest bowiem trójwymiarową animacją (w Polsce do obejrzenia również w Imaksach oraz kinach z systemem Dolby 3D Digital Cinena), do której swoich twarzy użyczyli komputerowo przetworzeni, mało więc naturalni aktorzy. Dzięki temu wynurzająca się z wody Angelina Jolie prezentować może wdzięki dopracowanego na twardych dyskach ciała, a Ray Winstone prężyć muskuły atlety. I oczywiście – w kostiumie dumnego i niezwyciężonego Beowulfa (lub bez) – walczyć. Najpierw (nago!) z odrażającym i siejącym śmierć w królestwie Hrothgara (Hopkins) Grendelem, potem z jego żądną zemsty matką (Jolie). Wszystko w imię „chwały, nie złota”, nawet jeśli dodatkiem do chwały ma być dozgonna miłość królewskiej córki (Penn).
Wealtheow (grana przez Penn) nie jest królewską córką. Jest królową…
Na razie nic wielkiego, czekamy na ciekawsze wypowiedzi. Tym razem więc tylko nominacja.
• • •
Laureaci w poprzednich miesiącach:
powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.