powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXII)
grudzień 2007

Singiel na dworze króla Artura
Jacek Piekara ‹Rycerz Kielichów›
Współczesny model człowieka sukcesu to singiel. Idealny pracownik, nieskrępowany żadnymi więzami, stale do dyspozycji swojej firmy. Jego jedyne wymaganie (prócz solidnej zapłaty) to godziwa rozrywka po pracy. Najnowsza powieść Jacka Piekary jest właśnie o takim singlu, który chce się dobrze zabawić przez weekend. Na przykład w świecie fantasy opisanym w „Rycerzu Kielichów”
Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Bohatera książki Piekary nie poznajemy z nazwiska (przynajmniej nie z tego, którym posługuje się w realnym świecie), więc dla ułatwienia pozwolę sobie nazwać go Singlem. Wiadomo o nim tyle, że pracuje w firmie komputerowej, jest miłośnikiem kobiet i powieści fantasy. Nie ma rodziny ani nikogo bliskiego, mieszka sam, jest młody. Słowem, singiel. Nagle do jego ustabilizowanego, dostatniego życia wkracza tajemnicza Anna, która proponuje, że wyśni mu najcudowniejsze przygody. Bohater bez mrugnięcia okiem godzi się na ten układ. Wkrótce trafia do krainy snów, gdzie jako dzielny bard-wojownik Lanne Lloch l’Annah może latać na smoku, wymachiwać mieczem, tudzież kochać się z piękną księżniczką. Oczywiście, zabawa nie byłaby zabawą, gdyby do tego zestawu nie był dołączony Bardzo Zły Książę, którego trzeba pokonać. Na dodatek, w realnym świecie ktoś nagle zaczyna interesować się Singlem. Włamanie do mieszkania, próba morderstwa – wszystko to sugeruje, że bohater „Rycerza Kielichów” stał się pionkiem w jakiejś tajemniczej rozgrywce. W jakiej?
Kto czytał cykl Zelaznego o książętach Amberu, od razu połapie się, w czym rzecz. Piekara najzwyczajniej w świecie (zresztą wspomina o tym w książce) pożyczył motyw przenikania się światów znany z powieści amerykańskiego pisarza, trochę przerobił, pozmieniał i wydał jako „Rycerza Kielichów”. Zapewne wyszłoby mu to całkiem zgrabnie, gdyby nie jeden szkopuł. Brak choćby szczątkowej refleksji nad fabułą.
Najbardziej irytującą cechą „Rycerza Kielichów” jest brak logiki opisywanej rzeczywistości. Kto liczy, że dowie się, w jakim celu na pierwszej stronie Anna zaczepiła głównego bohatera, szepcząc: „Mogę śnić dla ciebie”, grubo się zawiedzie. Wątek podróży między światami czy wybrania Singla na zbawcę fantastycznej krainy nie zostaje objaśniony właściwie w żaden sposób, a czytelnik skończywszy książkę, nie uzyskuje odpowiedzi na ani jedno z pytań postawionych na początku. Co prawda, pretendować do wyjaśnienia sytuacji mogłaby scena rozmowy bohatera z jego domniemaną matką, niestety, tak się nie dzieje. Wszystko, czego z niej się dowiadujemy, jest tylko powtórzeniem sugerowanych wcześniej wątków, które nawet mniej wprawny czytelnik zdążył już wychwycić. Zamiast odpowiedzi na fundamentalne pytanie „o co tu chodzi?”, Piekara serwuje parę mętnych dywagacji na temat Dobra i Zła i iście hollywoodzkie zakończenie przygody w magicznej krainie.
Nieścisłości, porzuconych wątków i dziwnych postaci jest w „Rycerzu Kielichów” znacznie więcej. Na przykład, dlaczego Lanne został zdradzony przez Varrada? Albo skąd biorą się te wszystkie „śniące” (Anna jest tylko jedną z wielu), dzięki którym Singiel może przenosić się do Neverlandu? Zupełnie też nie rozumiem, dlaczego w powieści znalazła się zainteresowana jedynie uprawianiem miłości francuskiej Yanna? Może to rzeczywiście tylko dziwaczny i pozbawiony logiki sen Singla, a odpowiedzi należałoby szukać u Freuda? Gdzieś przeczytałem, że Piekara świadomie zostawił luki w fabule, aby czytelnik mógł wytężyć mózgownicę i dopowiedzieć sobie resztę. Tyle, że te luki przypominają leje po bombach.
Właściwie tylko warsztat pisarski ratuje najnowszą książkę Piekary przed klapą. Autor potrafi wciągnąć w wydarzenia, nie nudzi, wprawnie też omija mielizny fabularne. Narracja prowadzona przez głównego bohatera pozwala na współczesne komentarze do quasi-średniowiecznej rzeczywistości i zachowanie dystansu do wydarzeń. Na pochwałę zasługują zwłaszcza dialogi, w których najlepiej widać uczucia targające bohaterami – przykładem niech będą rozmowy Lanne’a i jego dziewczyny, księżniczki Kordelii. Niestety, wszystko tu pędzi ku nie wiadomo czemu. Powieść urywa się nagle, w momencie, w którym czytelnik oczekuje – daremnie – jakichś w miarę sensownych odpowiedzi. Może więc należy ich udzielić sobie samemu?
Idąc tropem, że Piekara świadomie nie wytłumaczył, o co mu chodzi, stworzyłem własną egzegezę jego książki. Otóż „Rycerz Kielichów” jest pierwszą powieścią fantasy o singlach i dla singli. Autor przyjął – zresztą bardzo słusznie – założenia znane ze snów czy gier komputerowych. Mianowicie nie liczy się logika, a fajerwerki. Akcja nie ma większego znaczenia, ważne by pędziła do przodu, nie pozwalając ani na chwilę namysłu. Bo po ciężkiej pracy singiel (czy nosi dumnie brzmiące miano Lanne Lloch l’Annah, czy jest zwykłym Kowalskim) chce się zabawić, pozabijać parę potworów, a potem spotkać z kobietą, której jedyną kwestią będzie: „Masz ochotę na małe dymanko?” Właśnie dla kogoś takiego przeznaczony jest „Rycerz Kielichów”. Wprawdzie książka kupy się nie trzyma, zbudowana jest na samych ogranych schematach (co ciekawe, autor sam je wymienia w tekście – czyżby postmodernistyczne mruganie okiem do czytelnika?), ale czyta się gładko. Akcja zmienia się szybko jak ceny paliwa na stacji benzynowej, dialogi są dosadne, opisy krótkie. Czego chcieć więcej? Sensu?



Tytuł: Rycerz Kielichów
Autor: Jacek Piekara
Wydawca: RUNA
ISBN: 978-83-89595-37-9
Format: 336s. 125×195mm
Cena: 29,50
Data wydania: 12 listopada 2007
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

47
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.