powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXIV)
marzec 2008

Czasozabijacz
Tomasz Pacyński ‹Smokobójca›
„Smokobójca” to śmieszno-straszny zbiór znanych już w większości wcześniej opowiadań fantasy Tomasza Pacyńskiego. Wbrew tytułowi nie wszystkie traktują o pogromcy potworów, sir Rogerze z Mons, co zresztą podnosi poziom książki. Niestety, niewiele ponad przeciętną.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Smokobójca›
‹Smokobójca›
Cztery spośród siedmiu tekstów zawartych w „Smokobójcy” składają się na humorystyczny cykl przygód tytułowego zabójcy smoków, sir Rogera. Spośród nich najlepsza jest bodaj historia pierwsza, najwcześniejsza – „Nagroda”. Jest to prosta opowiastka, ale za to z ciekawym odwróceniem ról smoka, rycerza i szewczyka oraz zaskakującą puentą. Ten sam wątek kontynuuje niejako „Nic osobistego”, choć jest to tekst już wyraźnie słabszy. Nie tylko dlatego, że zbudowany na pomyśle identycznym co "Nagroda" – a więc już nie zaskakującym – ale też z powodu niesatysfakcjonującego, mało logicznego zakończenia.
„Zapłata” i „Diabelska alternatywa” usuwają w cień rycerza z Mons, robiąc zeń marionetkę w rękach sił potężniejszych od niego. Chociaż tak naprawdę to nie magia wiedźmy ani rozkazy księcia wpędzają Rogera w kabałę, ale jego własna chciwość, pycha i głupota. Niestety, choć historie rozwijają się całkiem ciekawie – szczególnie „Zapłata”, opowiadana z perspektywy innej postaci – obie okazują się jedynie pretekstem do oklepanego i grubiańskiego żartu. W pierwszym opowiadaniu genialny, zdawałoby się, plan zaspokojenia chuci obraca się przeciw smokobójcy i wbrew zamysłowi to nie on – jak powiedziałby Andrzej Sapkowski – zostaje stroną chędożącą. Natomiast „Diabelska alternatywa” to przegadana historyjka spuentowana tytułowym wyborem: katowski topór czy… Marna to puenta, ale dla porządku nie zdradzę, podpowiem tylko, że w podobnej sytuacji wcale nie oczywistego wyboru znalazł się niegdyś zbój Łamignat. Nie wiem, czy warto pisać całe opowiadanie dla jednego ogranego żartu, na pewno warto się zastanowić przed jego przeczytaniem, lelum polelum…
Książkę uzupełniają trzy samodzielne opowiadania, chronologicznie późniejsze i utrzymane już w tonacji poważnej. „Komu wyje pies”, najdłuższy tekst zbioru, to mroczna i brutalna historia opętania, ale też walki z własnymi, wewnętrznymi demonami. Pacyński dobrze rozpisał tutaj dialogi, sprawnie wykreował postacie twardych wojowników i... to już niestety koniec zalet. Tryskająca krew i częste rzucanie przekleństwami to jedynie zbędna dekoracja, bo w tak przegadanym tekście ciężko utrzymać jakiś klimat. Co gorsza, zakończenie zamienia tę „męską” historię w sztampowy, pseudofilozoficzny bełkot na temat „zło jest w każdym z nas”. Trochę lepiej wyważone jest „Dziedzictwo”, gdzie widoczny w tle brudny i nieprzyjazny świat jest wręcz namacalny i stanowi integralną część opowieści. Ciekawym zabiegiem jest też przeplatanie fantazji z rzeczywistością, choć autor nie w pełni wykorzystał ten pomysł. Szwankuje tylko zakończenie: ckliwe i znów próbujące zajmować się poważnymi tematami, tym razem problemem odmienności i odrzucenia.
Najlepszym tekstem książki jest dość nietypowe „Wspomnienie”. Znakomicie wykreowana atmosfera i bardzo trafne obserwacje sprawią przy lekturze prawdziwą przyjemność, szczególnie miłośnikom kotów. Dobrym zabiegiem jest też leniwy, trochę oniryczny sposób snucia opowieści, sprawiający, że do połowy tekstu właściwie nie wiadomo, czy to jakaś konkretna historia, czy tylko zabawa tematem i perspektywą narracji. Niestety, tu też można znaleźć łyżkę dziegciu w postaci zupełnie zbędnej klamry narracyjnej – nie jest to może jakiś wielki defekt, ale wybija czytelnika z ładnie zbudowanego klimatu.
Teksty zamieszczone w „Smokobójcy” tworzą więc zbiór zaledwie nieznacznie wybijający się ponad przeciętność. Pozytywnie wyróżnia się tylko jedno opowiadanie, reszta stanowi melanż elementów słabych i całkiem niezłych. W tekstach o sir Rogerze podobać się może niezły styl i kilka ciekawych pomysłów (zwłaszcza ten podstawowy z „Nagrody”), ale są to historyjki bardzo ubogie fabularnie, pisane tylko na zasadzie „sztuka dla sztuki”. Można odnieść wrażenie, że liczy się tylko koncept, a gdy opowiadanie zbliża się ku końcowi, dajemy poczciwe qui pro quo, lub odwrotnie – wychodząc od finałowego żartu budujemy całą kilkudziesięciostronicową fabułę. Tak czy inaczej, sprawia to, że treść ulatuje chwilę po przeczytaniu i raczej nie zachęca do powtórnej lektury. Z drugiej strony, opowiadania pisane „na serio” są pełniejsze fabularnie i mają lepszą konstrukcję postaci, ale bardzo tracą, gdy w zakończeniu autor stara się na siłę przydać utworom głębi i wmówić czytelnikowi, że niosą jakieś istotne przesłanie. Natomiast sam pomysł mieszania tekstów odmiennych tematycznie – krwawych i pesymistycznych z lekkimi humoreskami – budzi wątpliwości.
Opowiadania Pacyńskiego to niewymagająca rozrywka, całkiem nieźle wspomagająca zwalczanie nudy, ale nic ponadto. Problem tylko w tym, że zabijanie czasu za pomocą powtórki z rozrywki to kiepski pomysł. Tylko jedno opowiadanie („Zapłata”) jest bowiem w „Smokobójcy” tekstem premierowym. Najgorsze jest zaś nie to, że cztery historie ukazały się niegdyś w „Science Fiction”, ale że aż pięć z prezentowanych tu opowiadań od dawna jest dostępnych w Internecie! Oczywiście, można mówić o przewadze ładnie wydanej książki nad drukiem gazetowym czy ekranem komputera, ale 30 zł – a w przypadku wydania w twardej oprawie jeszcze 10 zł więcej – za niezobowiązującą i do tego wtórną rozrywkę to całkiem spora kwota.
P.S. Listę opowiadań wraz ze źródłami internetowymi i gazetowymi można znaleźć na stronie autora, natomiast jeden z lepszych tekstów, „Dziedzictwo”, publikowaliśmy w Esensji.



Tytuł: Smokobójca
Autor: Tomasz Pacyński
ISBN-10: 83-89011-79-4
Format: 400s. 125×195mm
Cena: 29,99
Data wydania: 7 marca 2006
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

31
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.