powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXIV)
marzec 2008

Autor
Harry Teleporter i Zakon Nieświętych Paladynów
‹Jumper›
Historia nastolatka, który umie się teleportować, mogłaby być ciekawym pomysłem na film, jednak w „Jumperze” dała pretekst głównie do paru pocztówkowych widoczków oraz serii mordobić…
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Jumper›
‹Jumper›
Plakat „Jumpera” nasuwa skojarzenia z Neo z „Matriksa” i jest to najwyraźniej zamierzona działalność projektanta, ponieważ nie przypominam sobie, żeby bohater w którejkolwiek scenie filmu był odziany w lateksowy płaszcz… Tekst z ulotki dystrybutora obiecuje „niezwykłą odyseję” i „odkrywanie przerażającej prawdy”. Zaangażowano nawet paru znanych aktorów… Oczywiście o ile Haydena Christensena można nazwać aktorem, bo jego rola w filmie sprowadza się do obnoszenia denerwującej miny zadowolonego z siebie bubka.
Ale od początku. Mamy zatem bohatera, który w wieku 15 lat odkrywa, że może w ułamku sekundy przenosić się z miejsca na miejsce. Trochę czasu zajmuje mu doszlifowanie talentu, po czym akcja skacze w przód o osiem lat i widzimy naszego Davida prowadzącego w hotelowym apartamencie żywot złotego młodzieńca za pomocą dolarów podbieranych z bankowych zasobów (swoją drogą, ciekawy pomysł, żeby toalety dla klientów umieszczane były w pobliżu skarbca…). Nagle przychodzi mu do głowy, żeby odwiedzić swoją ukochaną ze szkoły, którą ponoć kocha od piątego roku życia, choć przez ostatnie osiem lat zupełnie się nią nie interesował – cecha nader charakterystyczna dla postaci granych przez Haydena Christensena, że wspomnę tu niejakiego Anakina S. Przypadkowa scysja z dawnym klasowym kumplem kończy się tym, że na trop Davida wpada Bardzo Tajna Organizacja, której celem istnienia jest zabijanie takich jak on skoczków za pomocą wielkiego noża, co mętnie uzasadniają tym, że „tylko Bóg ma prawo być wszędzie” (ignorując najwyraźniej fakt, iż żaden skoczek nie jest „wszędzie” – każdy z nich znajduje się tylko w jednym miejscu naraz…).
Oczywiście, jak to bywa z Bardzo Tajnymi Organizacjami, lepiej nie zadawać pytań, skąd ma ona takie możliwości operacyjne, jak skonstruowała skomplikowany sprzęt i kto, do licha, za to wszystko płaci1). Łowcy skoczków, nazywani Paladynami, po prostu sobie są, a nasz bohater musi najpierw przed nimi uciekać, potem zaś walczyć, gdy na szali znajduje się życie jego ukochanej. Po drodze zawiera trudny sojusz z innym skoczkiem, imieniem Griffin, i tu niespodzianka (jedyna dla mnie w tym filmie) – nie zostają najlepszymi kumplami! Przepraszam, jeśli komuś zaspoilowałam, ale celem tej recenzji nie ma być namawianie Was do pójścia do kina – szkoda oczu.
Szkoda oczu zresztą w sensie całkiem dosłownym, ponieważ prowadzenie kamery jest straszliwe dla każdego, kto nie jest pokoleniem MTV i nie wyrobił sobie specjalnych umiejętności akomodacji oka. Dynamikę wydarzeń mają podkreślać nerwowe podskoki obrazu oraz specyficzne ujęcia: na przykład kiedy bohater gwałtownie spogląda na coś znajdującego się z boku, nie jest to pokazane za pomocą cięcia montażowego, lecz poprzez gwałtowne „ziuuuuu” kamerą w lewo lub w prawo. W każdym razie po półtorej godziny takich widoczków moje oczy odmówiły współpracy.
Samo teleportowanie pokazane jest ładnie i, można rzec, realistycznie, ale tu w zasadzie kończą się dobre strony tego filmu. Akcja jest przewidywalna i zieją w niej dziury logiczne wielkości piętrowego autobusu, który w jednej ze scen nowatorsko zostaje zastosowany jako broń. Ponieważ bohater „skacze” po całym świecie, możemy pooglądać ładne migawki krajoznawcze, co mnie osobiście skojarzyło się z kręconymi za PRL-u przygodówkami, w których czasami przesadnie widoczny był wysiłek scenarzysty zmierzający do umieszczenia fragmentu akcji w jakimś kraju tak egzotycznym jak na przykład… Jugosławia (a widzowie śmiali się z tego, komentując, że ekipa pojechała na darmowe wakacje). A po wielu lokalizacjach i tak widać, że kręcone były w jakimś programie graficznym. Choć główny bohater przedstawiony jest – nieco deklaratywnie – jako pozytywny („Nikomu nie zrobiłem krzywdy!…”), jego walka o życie nie wciąga widza, bo trudno przywiązać się do postaci, o której wiemy głównie to, że jest mało sympatycznym hedonistą. Zatem dla miłośników filmów o bohaterach obdarzonych supermocami polecam którąś z ekranizacji komiksów Marvela, zaś tym, którzy lubią oglądać na ekranie inne kraje, sugeruję włączenie w telewizji jednego z kanałów geograficznych.
1) Hipoteza, że – jak zwykle w tego typu filmach – amerykańska armia lub rząd, wydaje mi się z gruntu nieprawdopodobna, ponieważ te instytucje raczej próbowałyby wykorzystać ich umiejętności.



Tytuł: Jumper
Reżyseria: Doug Liman
Zdjęcia: Barry Peterson
Scenariusz: David S. Goyer, Simon Kinberg, Jim Uhls
Obsada: Hayden Christensen, Samuel L. Jackson, Diane Lane, Jamie Bell, Rachel Bilson, Tom Hulce, Michael Rooker, AnnaSophia Robb, Max Thieriot, Jesse James, Kristen Stewart
Muzyka: John Powell
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: CinePix
Data premiery: 15 lutego 2008
Czas projekcji: 88 min.
WWW: Strona
Gatunek: SF, przygodowy, thriller
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

60
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.