Zapraszamy do zapoznania się z wynikami Wielkiego Kanonu Kina Grozy według czytelników „Esensji”. W oparciu o Wasze głosy wybraliśmy 25 filmów, które szanujący się miłośnik horroru znać powinien. Jak pamiętacie, głosowaliście na najlepsze filmy grozy w dziesięciu przedziałach czasowych. Wybór tylko jednego zwycięskiego tytułu byłby jednak niesprawiedliwością – bo jak można na przykład pominąć „Dziecko Rosemary” lub „Noc żywych trupów” (obydwa z roku 1968)? Postanowiliśmy więc nasz kanon rozszerzyć do 25 pozycji. Wybraliśmy po dwa zwycięskie tytuły z każdego okresu, a listę uzupełniliśmy wyselekcjonowanymi przez nas pięcioma filmami z trzecich miejsc. Tak właśnie powstał Wielki Kanon Kina Grozy „Esensji”. Zapoznajcie się z nim, a jeśli któregoś z tych filmów nie widzieliście, czas szybko nadrobić zaległości. Oto lista:  | ‹Gabinet doktora Caligari›
|
Gabinet doktora Caligari (Das Cabinet des Dr. Caligari, Niemcy 1920, reż. Robert Wiene) Film pod każdym względem niezwykły, chociażby dlatego, że był jednym z najwcześniejszych horrorów w historii kinematografii. „Gabinetem doktora Caligari” Robert Wiene zdefiniował zresztą niemiecki filmowy ekspresjonizm, kładąc szczególny nacisk na charakteryzację aktorów, wykorzystanie efektów wizualnych i umiejętną grę światłocieniem, co dodatkowo podkreślało nastrój grozy. Historię o dyrektorze szpitala dla psychicznie chorych, który wykorzystuje jednego ze swoich podopiecznych do mordowania ludzi, można też odczytać symbolicznie – jako ponadczasową opowieść o zniewoleniu i manipulacji. Film okazał się zresztą pod pewnymi względami proroczy, o czym Niemcy przekonali się po dojściu do władzy Hitlera. Ciekawe są w tym kontekście dalsze losy dwóch aktorów grających główne role w tym filmie: Werner Krauss (doktor Caligari) został zagorzałym nazistą, natomiast Conrad Veidt (morderca-somnambulik) w 1933 uciekł z Niemiec. Sebastian Chosiński  | ‹Nosferatu: Symfonia grozy›
|
Nosferatu, symfonia grozy (Nosferatu, eine Symphonie des Grauens, Niemcy 1922, reż. F.W. Murnau) Sztandarowe dzieło niemieckiego ekspresjonizmu, oparte na powieści Brama Stokera o Drakuli. Niestety Murnau musiał zmienić tytuł, ponieważ nie otrzymał zgody od rodziny pisarza na wykorzystanie wizerunku najsłynniejszego wampira na świecie. Ale może to i dobrze, ponieważ dzięki temu Drakula zyskał poważnego konkurenta. Film, choć niemy, potrafi straszliwie przerazić, co jest zasługą kapitalnej scenografii z jednej strony, a z drugiej – fantastycznej roli Maksa Schrecka. Aktor tak przerażał swoim wyglądem, że wielu widzów w Niemczech wierzyło, iż naprawdę był… wampirem. Hrabia Orlok nie jest w tym filmie jednak tylko bezmyślnym potworem – nie mogąc żyć jak normalny człowiek, przeżywa prawdziwe katusze, co sprawia, że często najnormalniej w świecie mu współczujemy. Remake obrazu Murnaua nakręcił w 1979 roku Werner Herzog, a o tym, co działo się na planie „Nosferatu”, opowiada film „Cień wampira”. Sebastian Chosiński  | ‹Frankenstein›
|
Frankenstein (USA 1931, reż. James Whale) Najsłynniejsza z dotychczasowych ekranizacja powieści Mary Shelley (choć dość swobodnie traktująca literacki materiał), z najsłynniejszym aktorem odgrywającym rolę Potwora – Borisem Karloffem, a przede wszystkim z najsłynniejszą filmową charakteryzacją. Karloff dla przeciętnego widza jest bez niej zupełnie nierozpoznawalny, natomiast widok twarzy Potwora stał się ikoną popkultury i do dziś jest tysiące razy wykorzystywany w filmach, grafice, reklamie i wielu innych miejscach. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wbrew dość powszechnemu przeświadczeniu Frankenstein to nie jest imię potwora, lecz nazwisko jego twórcy (w filmie odtwarzanego przez Colina Clive’a). Konrad Wągrowski  | ‹Inwazja porywaczy ciał›
|
Inwazja porywaczy ciał (Invasion of the Body Snatchers, USA 1956, reż. Don Siegel) Pierwszy z czterech filmów o nietypowej inwazji obcych przejmujących kontrolę na ludźmi, i do dziś bez wątpienia najlepszy. Można dyskutować, czy symbolizuje on zagrożenie komunistyczną infiltracją, gdy nawet twój najbliższy sąsiad może być na usługach obcych (kimkolwiek by oni nie byli), czy też to przypowieść o ogarniającym współczesne społeczeństwo zobojętnieniu. Dość, że „Inwazja” pozostaje znakomitym paranoicznym thrillerem, który i dziś robi ogromne wrażenie. Thrillerem do tego stopnia przerażającym, że w 1956 r. trzeba było do niego dorobić uspokajającą końcówkę. Konrad Wągrowski  | ‹Psychoza›
|
Psychoza (Psycho, USA 1960, reż. Alfred Hitchcock) Do czasów „Psychozy” w kinie rządził kodeks Haysa, grzeczne treści i „zawodowa dziewica” Doris Day. Film Hitchcocka, nagłośniony niepokojącymi informacjami, że oto bohaterem filmu jest lubiący wkładać damskie ciuszki psychopata, stał się początkiem końca obyczajowych restrykcji, a fama skandalu uczyniła z „Psychozy” pierwszy od kilku dekad film, na który rodzice obawiali się puścić dzieci. Reżyser zauważył, że szokujące niszowe horrory, grane w kinie samochodowym i wykpiwane przez krytyków, generują niezłe zyski przy niskim nakładzie finansowym. Intrygowało go, jak publiczność zareaguje na mainstreamowy film w manierze taniego horroru klasy B, z niskim budżetem i z mało znanymi nazwiskami w obsadzie, ale zrobiony przez szanowanego reżysera. Chcąc obniżyć koszty, Hitchcock nakręcił „Psychozę” na czarno-białej taśmie, dzięki czemu uniknął zbyt krwawych kadrów. Jednocześnie umożliwił swojej produkcji przebicie się do szerokiej publiczności, zapewniając Anthony’emu Perkinsowi, jego mamie i motywowi muzycznemu Bernarda Herrmanna nieśmiertelność. Urszula Lipińska  | ‹Ptaki›
|
Ptaki (The Birds, USA 1963, reż. Alfred Hitchcock) Widzowie, którzy szli na seans „Ptaków” w latach 60., wierzyli, że tym razem nie dadzą się nabrać Hitchcockowi. Po tym, jak w połowie „Psychozy” uśmiercił Marion, która wszystkim wydawała się główną bohaterką filmu, spodziewano się, że i odziana w pistacjową garsonkę blondwłosa Melanie też nie pożyje długo. Publiczność jednak znowu wychodziła z kina zaskoczona, ale i przerażona niepozostawiającym nadziei zakończeniem „Ptaków”. Czterdzieści pięć lat od momentu powstania tego filmu reżyserski kunszt Hitchcocka wciąż robi ogromne wrażenie. Przede wszystkim dwie sceny – Tippi Hedren uwięziona w budce telefonicznej i potem zaatakowana przez ptaki w piwnicy – po dziś dzień budzą niepokój, którego próżno szukać w tysiącach współczesnych filmów. Chociaż ptaki są sztuczne. Urszula Lipińska  | ‹Dziecko Rosemary›
|
Dziecko Rosemary (Rosemary’s Baby, USA 1968, reż. Roman Polański) Horror rozgrywający się w nowojorskim wieżowcu, mogący być oniryczną wizją nadwrażliwej młodej mężatki, a także… zapowiedzią Apokalipsy. Za co kochamy ten film? Za kołysankę, za ukazanie satanistycznych staruszków z klasy średniej, za eteryczną Mię Farrow. No i za oseska-Antychrysta. Michał Kubalski  | ‹Noc żywych trupów›
|
Noc żywych trupów (Night of the Living Dead, USA 1968, reż. George Romero) Klasyka filmu gore. Na uwagę zasługuje przede wszystkim minimalizm tego filmu (zero wprowadzenia, zero przedstawiania bohaterów), nieprzeszkadzający jednak w pokazaniu szeregu ważnych kwestii: od lojalności, przez odwagę i szaleństwo, do rasizmu. A zombie zyskały tu swą klasyczną postać. Michał Kubalski  | ‹Egzorcysta›
|
Egzorcysta (The Exorcist, USA 1973, reż. William Friedkin) Bez wątpienia jeden z najbardziej znanych i rozpoznawalnych horrorów, którego fabułę osadzono na wyjątkowo emocjonującym podglebiu – demonicznych opętaniach tudzież walce o życie i dusze ich ofiar. O ile inspiracja Złego w większości filmów wypełnionych rozmaitymi zbrodniami jest co najwyżej domniemana i pozostaje w warstwie interpretacji, o tyle w „Egzorcyście” jest najzupełniej dosłowna. Film artykułuje chyba wszystkie ludzkie obawy dotyczące tej kwestii. W szczególności uczucie osaczenia i tę osobliwą grozę pojawiającą się zawsze, gdy na scenę wkracza nadprzyrodzone. Tym bardziej gdy jest ono tak wrogie i tak w swej wrogości bezwzględne. Oczywiście film nie byłby horrorem, gdyby do pewnego stopnia nie wykrzywiał przedstawianej rzeczywistości na rzecz efekciarstwa. Toteż poza prezentacją w miarę realnych i typowych dla opętań objawów, jak choćby niewytłumaczalna zdolność mówienia starożytnymi, dawno martwymi językami, wulgarność, bluźnierstwa tudzież nadnaturalna siła, „Egzorcysta” serwuje nam głowę obracającą się dookoła szyi, efektownych brązowawo-zielonkawych rzygów nie wyłączając. Tym niemniej dzieło Williama Friedkina należy do kanonu horrorów religijnych ukazujących „ciemną stronę mocy” w jej najbardziej plugawych przejawach dzięki temu, co w sumie najważniejsze – ziarnu prawdy. Marcin Łuczyński  | ‹Szczęki›
|
Szczęki (Jaws, USA 1975, reż. Steven Spielberg) Stevena Spielberga trampolina do sławy. Amerykańskie wybrzeże, pełne wypoczywających turystów, terroryzuje rekin-ludojad. „Szczęki” to przede wszystkim studium wzorowo budowanego napięcia, które do końca finalnego pojedynku z morskim drapieżcą nieustannie rośnie. I choć dziś może już nieco bawić mechaniczny i nienaturalny model rekina, to gdy tylko muzyka uderza w niepokojące tony legendarnego motywu, a sunący na wprost ekranu rekin rozwiera swe ogromne szczęki, nikomu nie jest do śmiechu. Kamil Witek  | ‹Piknik pod Wiszącą Skałą›
|
Piknik pod Wiszącą Skałą (Picnic at Hanging Rock, Australia 1975, reż. Peter Weir) Fabuła „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, filmu Petera Weira z 1975 roku, nie jest zbyt porywająca. Grupa uczennic ze szkoły dla dziewcząt z okazji dnia św. Walentego udaje się na piknik pod Wiszącą Skałę. W pewnym momencie kilka z nich odłącza się od grupy, by lepiej poznać owianą legendą górę. Reżyser w znakomity sposób pokazał osobliwość i grozę posępnego miejsca. Za pomocą ujęć, które utożsamiają kamerę z punktem widzenia Skały, sprawia, że widz odbiera ją jako żywe stworzenie, czyhające na swe ofiary. A muzyka Bruce’a Smeatona wprowadza w nastrój aborygeńskiego „dream time”, który przywodzi na myśl to, co pierwotne i niezrozumiałe dla współczesnego człowieka. Łukasz Twaróg  | ‹Obcy - 8 pasażer Nostromo: wersja reżyserska›
|
Obcy – ósmy pasażer Nostromo (Alien, USA 1979, reż. Ridley Scott) Horror, który straszy, przede wszystkim NIE pokazując potwora. W dodatku przełamuje schematy: statek kosmiczny nie jest już tak sterylnym środowiskiem jak ten z „2001: Odyseja kosmiczna”, zaś głównym bohaterem i jedyną ocalałą osobą jest kobieta, która kopie Obcemu tyłek. Dodatkowo mamy wiarygodnie pokazany wrak statku i niesamowitą scenografię zaprojektowaną przez szwajcarskiego artystę H. R. Gigera. Michał Kubalski  | ‹Omen›
|
Omen (The Omen, USA 1976, reż. Richard Donner) Tak się dziwnie składa, że powrót Chrystusa na ziemię nie cieszy się takim „wzięciem” jak nadejście Antychrysta. Wyobrażenia o tym, jak trzymające świat w uścisku Zło przygotuje się na jego przyjęcie, jak prostuje dlań wszystkie ścieżki i przysparza mu wiernych sług, to naturalny rezerwuar dla efektownych konstrukcji fabularnych – efektownych, nawet jeśli niezbyt mądrych. też jest w przypadku „Omenu”, opowieści o Damienie, chłopcu naznaczonym trójszóstkowym piętnem, którego życie od samego początku przebiega według ściśle określonych przez piekielne otchłanie planów. Cel jest o tyle oczywisty – zdobyć władzę nad światem i zaprowadzić na nim diabelskie porządki – co dosyć sztampowy. Ale w końcu chodzi o to, żeby nas trochę postraszyć… Jeśli da się w tym filmie, wśród erupcji zgonów rozmaitych ludzi znaczących ścieżkę Damiena, znaleźć coś godnego zapamiętania, to nade wszystko ową przerażającą intuicję o złu drzemiącym w dzieciach (ich beznamiętne okrucieństwo od czasu do czasu widać w medialnych doniesieniach). Brak szczęśliwego zakończenia sugeruje, że w ostatecznym rachunku jest ono niepokonane i potrafi dotrzeć na szczyty władzy – tam, gdzie narobi największych szkód. w tym filmie trzyma się kupy, niewiele też jego elementów budzi u widza strach. Ośmielę się stwierdzić, że w zasadzie tylko jedno – spojrzenie Damiena. Ale jak już ten chłopiec spojrzy… Marcin Łuczyński  | ‹Lśnienie›
|
Lśnienie (The Shining, USA 1980, reż. Stanley Kubrick) Po obejrzeniu „Lśnienia” trudno o tym filmie zapomnieć. Na pewno nie zapomni o nim Stephen King, który napisał literacki pierwowzór scenariusza. Kubrick, który uwielbiał załazić ludziom za skórę, miał w zwyczaju dzwonić do pisarza w środku nocy i zamęczać go pytaniami o szczegóły zawarte w książce. Szykanowany przez wytwórnię Warner Bros. reżyser musiał zrehabilitować się po klapie swojego poprzedniego filmu, „Barry Lyndon”, dlatego niespecjalnie zachwycony wziął na warsztat potencjalny hit. Tworząc ten niezwykły horror, skupił się między innymi na przedstawieniu rodziny niszczonej zagadkową, destrukcyjną siłą. Pchnięty głośniejszą niż inne produkcje Kubricka promocją film szybko odpracował swoje w box office, pokonując największe dotąd przeboje studia Warner Bros. – „Egzorcystę” i „Supermana”. Plus Jack Nicholson, swoją kreacją niepozostawiający wątpliwości, że urodził się niemal zrośnięty z siekierą. Urszula Lipińska  | ‹Coś›
|
Coś (The Thing, USA 1982, reż. John Carpenter) Luźna adaptacja „Who goes there?” Johna Campbella z 1938 r., porównywana z racji podobieństwa ogólnej sytuacji fabularnej z „Obcymپh Scotta. Kurt Russell nadal jest tu twardzielem, tym razem na Antarktydzie, a przybyłe z kosmosu Coś stara się zabić jego i pozostałych polarników – przyjmując ich postać… Nie można ufać nikomu. A na zewnątrz tylko lód i śnieżyca. Brrr… Świetna wizja osamotnienia w walce o przetrwanie. Michał Kubalski  | ‹Koszmar z ulicy Wiązów›
|
Koszmar z ulicy Wiązów (A Nightmare on Elm Street, USA 1984, reż. Wes Craven) Rękawica z ostrzami, filcowy kapelusz i sweter w czerwono-zielone pasy. Któż nie zna Freddy’ego Kruegera, spalonego żywcem psychopaty, który powraca zza grobu, by mordować w snach? Powraca (jak do tej pory, bo w planach zarówno sequel, jak i remake) w ośmiu filmach i serialu telewizyjnym, ale jego pierwszy comeback jest zdecydowanie najlepszy. Wes Craven bardzo dosłownie potraktował myśl Goi, że „kiedy rozum śpi, budzą się demony”, lecz w efekcie dostaliśmy film, który udanie łączy elementy modnego ówcześnie slashera z psychologicznym, Hitchcockowskim horrorem. W kolejnych odsłonach cyklu klimat już znacznie ustępuje miejsca krwawej sieczce, niemniej pierwszy „Koszmar…” powinien znać każdy szanujący się fan kina grozy. Jak również każdy szanujący się fan Johnny’ego Deppa, dla którego rola jednej z ofiar Kruegera była ekranowym debiutem. Piotr Dobry  | ‹Harry Angel›
|
Harry Angel (Angel Heart, USA 1987, reż. Alan Parker) „Harry Angel” Alana Parkera to właściwie melanż dwóch gatunków filmowych: horroru i filmu noir. Jak to w kryminale bywa, prywatny detektyw, tytułowy Harry Angel (Mickey Rourke), dostaje zlecenie przeprowadzenia śledztwa w sprawie zaginięcia pewnego człowieka. Skoro zleceniodawcą jest niejaki Louis Cyphre (Robert De Niro), szybko okaże się, że detektyw bada sprawę swojej własnej duszy. Film osadzony w scenerii lat pięćdziesiątych w bardzo ciekawy sposób obnaża cukierkowe stereotypy, jakie przylgnęły do tej dekady. Przygnębiający, mroczny klimat, nieskrępowany erotyzm i drastyczne sceny przemocy przybliżają ten film zdecydowanie bardziej do horroru. Zawikłana intryga wprowadza jednak znacznie więcej suspensu niż w typowych przedstawicielach tego gatunku. Łukasz Twaróg  | ‹Wysłannik piekieł›
|
Wysłannik piekieł (Hellraiser, USA 1987, reż. Clive Barker) Adaptacja powieści „Powrót z piekła” Clive’a Barkera, dokonana przez samego pisarza. Fabuła kręci się wokół tajemniczej kostki, która okazuje się być kluczem do bram piekielnych. Ułożenie jej sprawia, że na ziemi pojawiają się Cenobici – wysłannicy piekieł. Film eksploruje tematy najmocniej zakorzenione w twórczości Barkera: alternatywny fantastyczny świat, rola seksualności w życiu człowieka (tu: sadomasochizm jako źródło cierpienia i przyjemności zarazem). Wszystko to okraszone sporą dawką gore, doczekało się statusu kultowego horroru i zaowocowało siedmioma, już znacznie mniej udanymi, jak to zwykle bywa, sequelami, zaś lider Cenobitów – Pinhead (co ciekawe, nazwany tak dopiero przez fanów, w pierwszym filmie występuje jeszcze jako po prostu „przywódca Cenobitów”) – dołączył do panteonu najsłynniejszych (anty)bohaterów współczesnego kina grozy. Piotr Dobry |