powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXVII)
czerwiec 2008

Autor
Fanfik do Biblii, czyli nieświęta ewangelia
Christopher Moore ‹Baranek›
Bluźnienie dla samego bluźnienia? Strojenie sobie żartów z religii? A może jednak coś innego? Czym właściwie jest „Baranek” Christophera Moore’a i kto z całą pewnością nie powinien czytać tej książki?
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Baranek›
‹Baranek›
Akcja „Baranka” rozgrywa się niejako na dwóch planach. Na jednym główny bohater w apartamencie hotelowym, pod strażą zafascynowanego serialami telewizyjnymi anioła, spisuje piątą Ewangelię. Na drugim – tym zasadniczym – oglądamy historię życia Jezusa. A właściwie Joszui, zwanego też Joshem. Josh, Biff i Maggie (Maria z Magdali) – po samych imionach widać, że po tej powieści nie należy się spodziewać ani przesadnej powagi, ani czołobitnego podejścia do wydarzeń i postaci z Nowego Testamentu.
Pomysł Christophera Moore’a był dość prosty: opisanie tych lat z życia Jezusa, które pominęli Ewangeliści, czyli dzieciństwa i młodości. Oczywiście wykorzystał motywy z Nowego Testamentu, ale wiele wątków pozmieniał po swojemu. Dość istotną zmianą – która jednocześnie interesująco pogłębia postać Joszui – jest pomysł, że co prawda wie on, iż został posłany na Ziemię, aby zostać Mesjaszem, ale nie ma najmniejszego pojęcia, jak się do tego zabrać, a w dodatku żeby zrobić porządny cud, jak na przykład wskrzeszenie kogoś z martwych, musi przedtem długo trenować, zaś jego pierwsze osiągnięcia w tym zakresie do udanych nie należą.
Kompozycyjnie książka dzieli się wyraźnie na trzy części, choć zgodnie ze spisem treści jest ich sześć. Różnią się też klimatem: pierwsza część, moja ulubiona, całkiem realistycznie oddaje zajęcia i obyczaje ubogich żydowskich rodzin w Galilei1), natomiast druga pełna jest pomysłów pasujących moim zdaniem raczej do „Xeny, wojowniczej księżniczki” albo „Karate Kida”. Autor wykorzystał popularną w kręgach newage’owych hipotezę, że Jezus spędził część życia na Dalekim Wschodzie: w jego wersji Josh i Biff spędzają po kilka lat kolejno u mędrca-czarownika, w buddyjskim klasztorze i wśród joginów. Uczą się tam różnych praktycznych rzeczy – jak produkcja trucizn czy walki kung-fu – ale też poznają filozofie Wschodu, a Joshua zastanawia się, jak wykorzystać ich elementy w swoim nauczaniu. Trzecia część, w której bohaterowie wracają z powrotem do Judei, jest pisana jakby bardziej „rwanym” stylem, składa się z bardzo niekiedy krótkich scen i sprawia wrażenie, jakby Moore nie bardzo śmiał przedstawić własną wersję kanonicznych wydarzeń.
Właściwie trudno powiedzieć, czym jest ta książka. Jeżeli kpiną z religii, to najbardziej oburzeni powinni się czuć Żydzi – narrator, czyli Biff, wiele razy otwarcie pokpiwa z ich obsesji na punkcie nieczystości, przesadnego poczucia winy czy restrykcji żywieniowych. Całkiem nie od rzeczy byłoby określenie „Baranka” mianem fanfika do Biblii – wiadomo, że fanfiki często przedstawiają nieco alternatywną wersję wydarzeń, a wiele z nich jest humorystycznych. Tutaj humoru też nie brakuje, a autor wiele razy wydaje się mrugać porozumiewawczo do czytelnika, dając mu znać, że nie trzeba traktować jego opowieści przesadnie serio: na przykład w scenach, w których Biff wynajduje teorię grawitacji, sarkazm albo dodawanie mleka do kawy…
Biff w ogóle – jako narrator – jest centralną postacią książki i zazwyczaj swą osobowością przyćmiewa tytułowego bohatera. Postać to wielce sympatyczna, a jego pragmatyzm kontrastuje z idealizmem Joszui, co daje okazję do licznych żartów; jedyną wadą jest przesadne zainteresowanie damskimi wdziękami, co po pewnym czasie staje się bardzo nużące. Ponieważ narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, jest ona gawędziarska, z licznymi wtrętami w stylu „hej, przecież wam mówiłem” czy „wyobraźcie to sobie, ja poczekam”.
Jednak pratchettowsko-montypythonowski humor książki (w rodzaju wyjaśnień, skąd naprawdę pochodzi nazwa „judo” albo czemu na Wielkanoc wszystko jest dekorowane króliczkami) w wielu miejscach jest łamany niespodziewanie poważnymi wtrętami – mnie szczególnie utkwiła w pamięci scena, w której Biff i Joszua z ojcami idą do świątyni, niosąc owce na ofiarę, i Biff przez chwilę nie słyszy, co się do niego mówi, ani nie dostrzega ludzkich twarzy: widzi jedynie oczy owiec, które za chwilę zostaną zabite.
„Baranka” można z całą pewnością polecić wszystkim, którzy mają poczucie humoru i nie gorszą się dowcipami w rodzaju „wyprzedził mnie jakiś hipis na motorze”.2) Oczywiście, znam wiele osób z poczuciem humoru, które z pewnością nie będą mogły strawić powieści, w której małoletni Zbawiciel z kumplami próbują za pomocą dłuta obrzezać posąg Apolla, a potem pobiera nauki w buddyjskim klasztorze, jednak mam nadzieję, że po przeczytaniu tej recenzji wiedzą już mniej więcej, czego się spodziewać. Co ciekawe, mimo wielu pozornie obrazoburczych treści książki, do przedstawienia samej postaci Jezusa tak naprawdę nie sposób się przyczepić: jest tak szlachetny i czysty, jak powinien być, a że czasami pyskuje swojemu najlepszemu kumplowi… cóż, przy bliższym poznaniu Biffa trudno się doprawdy dziwić.
1) Oczywiście „realistycznie” jeżeli pominiemy sporadyczne cuda z wizerunkami na chlebie, wskrzeszaniem zmarłych czy wizytami anioła. Natomiast w kwestii żydowskich obyczajów autor bardzo porządnie odrobił pracę domową.
2) Jeżeli ktoś nie zna tego dowcipu – w co nie wierzę – przytoczę pełną wersję:

Papież umarł i poszedł do nieba. Święty Piotr poinformował go, że w niebie każdy może dostać rzecz, o której najbardziej marzy, więc papież stwierdził:
– Chcę mieć najszybszy samochód, taki, którego nikt w żaden sposób nie może wyprzedzić. I wielką, pustą autostradę, po której będę mógł nim jeździć.
Dostał samochód i autostradę, ale po kilku dniach przychodzi na skargę do Świętego Piotra:
– Miałem dostać samochód, którego nic nie wyprzedzi, a tymczasem przed chwilą na mojej autostradzie minął mnie na motorze jakiś hipis!
– Nic nie mogę zrobić – westchnął święty Piotr. – To syn szefa.



Tytuł: Baranek
Tytuł oryginalny: Lamb
Przekład: Piotr W. Cholewa
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-068-6
Format: 530s. 125×195mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena: 35,—
Data wydania: 19 października 2007
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

65
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.