Metallica to zespół, który u swoich fanów powoduje schizofrenię. Nie wiąże się to jednak ze zbyt długim i głośnym słuchaniem płyt, a z trudnością określenia jego statusu w światku ciężkiego grania. Wciąż bowiem jest to największa kapela metalowa świata, ale od dłuższego czasu artystycznie znajduje się na równi pochyłej w dół. Na szczęście jest jedna stała, która nie pozwala miłośnikom kompletnie odejść od zmysłów – jakość koncertów. Te zawsze są niezwykłym przeżyciem.  | O tym, jak dobry jest zespół, można się przekonać, słuchając jego koncertu. Tu nie ma miejsca na nakładki czy poprawki studyjne. Jest tylko muzyk i odbiorca. W ten sposób rodzi się prawdziwa magia. Czasem zdarza się, że ten odbiorca ma ze sobą przeszmuglowany pod czapką dyktafon… |  |
 |  | ‹Live Shit: Binge & Purge›
|
Jeśli chodzi o bootlegi, fani Metalliki nie mogą narzekać. Po każdej trasie koncertowej w drugim obiegu pojawia się ich co najmniej kilkanaście. Warto po nie sięgnąć, nawet pomimo tego, że sami muzycy są czołowymi inicjatorami walki z internetowym piractwem. Jednak, co tu dużo mówić, sami są sobie winni. Oficjalnie wydali tylko dwie koncertówki, z czego jedna jest opakowana w kosztowny digipak, a druga stanowi eksperyment z orkiestrą symfoniczną. Aha, ostatnio dorzucili jeszcze mało interesującą EP. Trochę to mało jak na 25 lat działalności. Jak powszechnie wiadomo, początki zespołu nie były proste. Pomimo dobrego przyjmowania na koncertach i wydania kilku ciepło przyjętych demówek, Metallica borykała się z problemami personalnymi. Sytuacja zaczęła się klarować, gdy do Ulricha, Hetfielda i będącego wtedy jeszcze w składzie Dave’a Mustaine’a dołączył fenomenalny basista Cliff Burton. Moment ten dokumentuje jeden z pierwszych bootlegów zespołu o wymownym tytule „Cliff’s First Show” – jest to zapis koncertu z 5 marca 1983 roku. Metallica grała wtedy w klubach, w których panowała gorąca i przaśna atmosfera. To właśnie dla tego klimatu warto zapoznać się z tą koncertówką, jakościowo jest bowiem fatalna. Nagrania dokonano z publiki, w efekcie czego słychać pogłos i dudnienia. Z głośników czasem wydobywa się zupełny chaos („Phantom Lord”), gdzieniegdzie dźwięk pływa („Jump in the Fire”) albo występują problemy z nagłośnieniem („Metal Militia”). Jest jednak parę momentów, które ujawniają potencjał wczesnej Metalliki. To przede wszystkim bardzo mocne i piekielnie szybkie wykonanie „Motorbreath”, „Am I Evil?” i „No Remorse”. Nawet jeśli Hetfield bardziej w nich się wydziera niż śpiewa, to czuć autentyczną szczerość przekazu i młodzieńczą pasję. Poza tym jest jeszcze solowy popis nowego nabytku zespołu – Cliffa Burtona, w postaci „(Anesthesia) Pulling Teeth”. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że brzmi nawet lepiej niż na oficjalnej płycie (choć oczywiście mniej czysto). Kiedy ucho przywyknie już do kiepskiej jakości nagrania, „Cliff’s First Show” może dać wiele radości miłośnikom wszelkiej maści ciężkiego grania. Wkrótce po wspomnianym występie szeregi kapeli, z powodu problemu z alkoholem, musiał opuścić Mustaine. Jego miejsce zajął Kirk Hammett. W tym składzie Metallica nagrała swój debiut płytowy – „Kill’em All”. Krok milowy w historii ekstremalnego grania. Jednak prawdziwym objawieniem geniuszu był wydany rok później „Ride the Lightning”. Atmosferę promującej go trasy można poczuć, słuchając bootlegu „The Man Is Dead”, nagranego 20 grudnia 1984 roku. Choć jakość nagrania jest lepsza niż koncertu omawianego wyżej, to jednak w tym wypadku może razić słabo słyszalna publika. Przeszkadza to zwłaszcza wtedy, kiedy zespół wdaje się w dialog z widownią w „Metal Militia” i „Seek and Destroy”. Jest za to kilka intrygujących fragmentów: rozpoczynający występ z siłą kopniaka w brzuch „The Four Horsemen”, psychodeliczne solo na basie w „Pulling Teeth” czy wyśmienita wersja „For Whom the Bell Tolls”. Fanów zainteresują na pewno dodane na końcu wersje demo kilku utworów z „Ride the Lightning”. Wśród nich znajduje się też „Call of Ktulu” pod pierwotną nazwą „When Hell Freezes Over”. Trzeba też wspomnieć, że fantazję miał autor rysunku na okładce krążka, tworząc iście gotycki klimat: blada, naga kobieta na postumencie. Nijak nie kojarzy mi się to z muzyką Metalliki, ale niech będzie.  |  | ‹Acoustic Metal›
|
W podobnym klimacie metalowej uczty utrzymany jest nieco późniejszy bootleg, „Live’85” z koncertu w San Francisco. Nagranie jest bardziej profesjonalne niż „The Man Is Dead”, co nie znaczy, że wszystko jest super. Po raz kolejny może drażnić słabo nagrana wrzawa publiki pod sceną. Na szczęście nie przeszkadza to w odbieraniu muzyki, a ta jest już na najwyższym poziomie. Panowie świetnie opanowali swoje partie i stanowią prawdziwy rockowy wulkan. W ich twórczości pojawiły się też elementy improwizowane, które w przyszłości rozrosną się do niebotycznych rozmiarów. Póki co, możemy posłuchać dźwięków wyciskanych z gitary przez Kirka Hammetta. Niezbyt to wyszukane, ale z jajem i treściwe. W 1986 roku Metallica wydała arcydzieło w postaci „Master of Puppets”. Płyta bardzo szybko osiąga sukces, a grupa rusza w światowe tournée. Na trasie jest szwedzka miejscowość Solnahallen. Grają tam 26 września 1986 roku. Po koncercie zmierzają busem do Kopenhagi. W pewnym momencie kierowca przysypia za kierownicą i auto zjeżdża z drogi. Cliff Burton w wyniku zderzenia wypada przez okno i zostaje zgnieciony przez koziołkujący pojazd. Ginie na miejscu. Gdyby nie to tragiczne zdarzenie, zapewne słabo nagrany przez kogoś z widowni koncert szybko zostałby zapomniany. Teraz stał się pomnikiem umiejętności Cliffa. Bootleg zatytułowany jest dość wymownie: „Cliff Burton’s Last Concert”. Jak już wspomniałem, jest fatalnej jakości. Dźwięk nie dość, że czasem pływa i jest raz głośniej, raz ciszej, to jeszcze został cicho nagrany. Kiedy jednak uda się oswoić ucho z tymi wszystkimi niedogodnościami, będzie można rozkoszować się czadowym, porywającym występem. Muzycy przez cały czas nie spuszczają z tonu i bez wytchnienia dorzucają do pieca. Tu polecam cięższe niż w oryginale wykonanie „The Thing That Should Not Be”. Świetnie wypada również „Creeping Death”, kiedy cała sala krzyczy razem z Hetfieldem „Die!”. Jednak największe wrażenie robi solówka na basie Burtona w „(Anesthesia) Pulling Teeth”, która bardzo się rozrosła i zyskała na dynamice. Dodatkowo, niczym Hendrix na Woodstock, basista wplótł w utwór fragment hymnu amerykańskiego. Na końcu występu Hetfield krzyczy: „We’ll hope to be back very soon”. Owszem, wrócą, szkoda tylko, że nie wszyscy.  |  | ‹S&M›
|
Pozostali członkowie Metalliki postanowili kontynuować działalność. Następcę Cliffa znaleźli stosunkowo szybko. Został nim Jason Newsted, który – jak głosi plotka – przyszedł na przesłuchanie, znając cały repertuar grupy. 1) Jakkolwiek by nie było, grunt, że Jason trafił do składu. Pierwszą próbą jego umiejętności był wydany w 1988 roku album „…and Justice for All” i promująca go trasa. Jak sobie radził, możemy posłuchać na płytce „Damage Justice Tour” nagranej podczas koncertu w Dallas w Teksasie. I choć nowy basista nie wychodzi przed szereg, to trzeba przyznać, że jest to występ udany, a i nagrywający spisali się doskonale. Dzięki temu otrzymaliśmy bootleg ze świetnym, czystym dźwiękiem, oddający żywą reakcję szalejących fanów. Warto wsłuchać się w ten krążek, przede wszystkim dla utworów z właśnie wydanej płyty. Zyskały one na organiczności („Blackened”), a czasem i ciężkości („One”). Całość jest ciekawa, ale jako lektura nadobowiązkowa. Nastał wreszcie magiczny rok 1991. Pojawiło się wtedy mnóstwo rewelacyjnych płyt – jedną z nich było nowe wydawnictwo Metalliki, nazywane potocznie „Czarnym Albumem”. Był to zwrot. Muzycy postawili nie na szybkość, a na ciężkość grania. Kawałki stały się bardziej przystępne, niektóre wylansowano na wielkie przeboje. Nic więc dziwnego, że trasa, w którą ruszyli, była największą z dotychczasowych. Zespół na zawsze wyszedł z klubów na stadiony. Status megagwiazdy wypadało przypieczętować jakimś spektakularnym wydawnictwem. I tak do sklepów trafiło cudo pod autoironicznym tytułem: „Live Shit: Binge & Purge”. Fani nie mogli sobie wymarzyć czegoś wspanialszego. W efektownym, metalowym pudełku można było znaleźć aż trzy płyty CD i tyleż samo kaset VHS, a jakby komuś było mało, do zestawu dołączono obszerną książeczkę i inne gadżety. Jest to zapis fragmentów koncertów, jakie zespół zagrał w Mexico City na przełomie lutego i marca 1993 roku. Wszystko połączono w całkiem spójną całość, której słucha się z niekłamaną przyjemnością. Oczywiście, można utyskiwać, że „Enter Sandman” zagrany jest trochę bez życia, że „Am I Evil?” i „So What” kiedyś grali z większym wykopem, że „One” jest za bardzo ekspresowy itd. Ale bez przesady. To tylko wyjątki, bo większość stanowią rzetelne, siarczyste wykonania, na które żywo reaguje publiczność. Dla takich wymiataczy jak „Master of Puppets”, „Creeping Death”, „Sad But True” czy “Fade to Black” warto jest się szarpnąć i wydać niemałą kwotę. Sporo miejsca na albumie zabierają również solowe popisy muzyków. Taki „Solos Bass/Guitar” trwa ponad 18 minut. Szkoda tylko, że na nim kończy się pierwszy CD, przez co w brutalny sposób urwano płynne przejście do kolejnego utworu, „Through the Never”. Na szczególną uwagę zasługuje też „Seek and Destroy”, w czasie którego Hetfield gania z mikrofonem przy publiczności, dając jej się do niego wykrzyczeć. Można tylko pozazdrościć szczęśliwcom. Kto by nie chciał mieć swojego głosu zarejestrowanego na oficjalnej płycie Metalliki, nawet jeśli od wspólnej zabawy brakuje już sił w płucach? Dla malkontentów, którym mimo wszystko to wydawnictwo nie przypadło do gustu, mam jeszcze jedną propozycję dokumentującą zespół z czasów „Czarnego Albumu”, bootleg „Enter Mudman” z 13 sierpnia 1994 roku. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to najlepsza pozycja ze wszystkich tu omawianych. Rewelacyjne nagranie, klarowność dźwięku, uchwycona żywiołowa reakcja publiczności i przede wszystkim luz muzyków na scenie. O tym ostatnim świadczą zgrywy takie jak zagranie pierwszych taktów „Master of Puppets” (drugi track na liście), po czym przerwa i oświadczenie Hetfielda: „Thank you, good night”. Zresztą wokalista jest wyjątkowo wygadany. Podczas „Creeping Death” sam podpuszcza publikę: „Say – fuck you, James”. Uaktywnił się też Newsted, poprzedzając „For Whom the Bell Tolls” piękną grą na basie. A to nie wszystko, ponieważ w pewnym momencie Hetfield oddaje mu mikrofon, by mógł w całości zaśpiewać „Seek and Destroy”. Aż nie chce się wierzyć, że basista – odchodząc z zespołu – powie, że nigdy się w nim dobrze nie czuł.  |  | ‹Some Kind of Monster EP›
|
Niestety, „Czarny Album” był ostatnim wielkim dziełem zespołu. Druga połowa lat 90. świadczyła o wyraźnym kryzysie twórczym, który trwa do dziś i – co najgorsze – coraz bardziej się pogłębia. Oczywiście można dyskutować, czy płyty „Load” i „Reload” są złe, czy dobre, na pewno jednak słabsze niż to, do czego przywykliśmy. Najbardziej boli, że i koncertowo zespół stracił moc. Skupił się głównie na promowaniu najnowszych kawałków, które zupełnie nie porywają. Świadectwem tej nieciekawej sytuacji jest koncertówka „Birmingham UK”, nagrana 6 września 1996 roku. Przed „Ain’t My Bitch” Hetfield krzyczy: „We don’t give a shit”. Miało być luzacko, a wyszło autoironicznie. Niby utworom nic nie brakuje, panowie grają rzetelnie, a jednak całość jest dość nijaka. Najlepiej wypada wspólny jam muzyków, w czasie którego po kawałku wykonują starsze utwory: „Ride the Lightning”, „No Remorse”, „Hit the Lights”, „Seek and Destroy”, czy „Fight Fire with Fire”. Szkoda, że proporcje nie zostały odwrócone – wspomniane kompozycje w całości, a nowe we fragmentach. Następne lata upłynęły Metallice pod znakiem eksperymentów. W 1997 roku panowie zarejestrowali kilka kawałków w wersjach akustycznych. Niestety, efekt końcowy nie spełnił ich oczekiwań i zarzucili ten pomysł. Na szczęście dla nas – fanów, nagrania demo z sesji wypłynęły ze studia i można ich posłuchać na bootlegu „Acoustic Metal”. Pomimo surowości brzmienia, słucha się go bardzo przyjemnie. Można żałować, że rzecz nie ukazała się oficjalnie. Poza dość oczywistymi przeróbkami, jak „Nothing Else Matters” czy „Low Man’s Lyric”, które doskonale nadają się do grania bez prądu, możemy natknąć się na kilka niespodzianek. Są nimi rozpędzony „Helpless” z nieprzyzwoitymi odgłosami w tle, „Creeping Death” i „The Four Horsemen”. Jeśli ktoś myśli, że nie da się bez prądu zagrać trashowej Metalliki, niech posłucha zwłaszcza tych ostatnich. Ponadto zespół po raz kolejny wskazał na swoje ciągoty w stronę country: „Poor Twisted Me”, „Tuesday’s Gone”, „Last Caress”. Polecam, przede wszystkim ze względu na dość luzacki charakter nagrań. Rok później Metallica zrealizowała kolejny projekt – „Garage Inc.”, płytę będącą zbiorem coverów ulubionych wykonawców. Wyszedł niezły miszmasz, ale mimo wszystko wpadający w ucho. Koniec stulecia muzycy postanowili zamknąć czymś większym. Była to współpraca z kompozytorem Michaelem Kamenem. Wspólnymi siłami (z przewagą sił Kamena) przygotowali cykl koncertów, w czasie których na scenie Metallice towarzyszyła orkiestra symfoniczna. Zapis tego przedsięwzięcia ukazał się w 1999 roku jako „S&M”. Jest to chyba najbardziej kontrowersyjne wydawnictwo w dorobku grupy. Nie można mu bowiem zarzucić braku zaangażowania, jakości nagrania czy rozmachu. Mimo to całość nie do końca wydaje się przemyślana. Przede wszystkim miejscami powstał straszny chaos. Ma się wrażenie, że zespół gra dla siebie, a orkiestra dla siebie. Czasem wstawki orkiestrowe wydają się wręcz niepotrzebne i irytujące („One”, „Call of Ktulu”). Mimo że nie byłem gorącym zwolennikiem tej płyty, z wiekiem złagodniałem i nie oceniam jej już tak źle. Myślę, że wielu fanów sądzi podobnie. Zatwardziali przeciwnicy może chociaż dadzą „S&M” plusik za dwie nowe kompozycje – „Human”, a zwłaszcza „No Leaf Clover”. Dowodzą one, że gdyby na płycie znalazły się jedynie nowe kawałki, skomponowane na spółkę z Kamenem, mogłoby być co najmniej świetnie.  |  | ‹Live in Chorzow, Poland›
|
W 2001 roku niespodziewanie ze składu odszedł Jason Newsted, zarzucając byłym kompanom, że nie traktują go jako pełnowartościowego członka zespołu. Pozostali trzej panowie nie zniechęcili się tym zanadto i śmiało ruszyli z nagrywaniem nowego albumu. Owocem tej długiej, żmudnej i przypłaconej leczeniem odwykowym od alkoholu Hetfielda pracy jest album „St. Anger”. Stanowisko nowego basisty objął Robert Trujillo, wspomagający wcześniej chociażby Ozzy’ego Osbourne’a. Problemy personalne i niemoc twórcza stały się świetnym pretekstem do wydania filmu dokumentalnego o zespole. Do kin wszedł on w 2004 roku i towarzyszył mu minialbum „Some Kind of Monster EP”. Poza dwoma wersjami utworu tytułowego, zawiera sześć klasycznych kawałków grupy w wersjach koncertowych. Od razu trzeba dodać, że niespecjalnie porywających. Rzecz wyłącznie dla fanów, którzy muszą mieć każdą oficjalną płytę. W ramach trasy promocyjnej, w 2004 roku Metallica zawitała również do Polski. 31 maja zagrała świetny koncert w Chorzowie. O jego jakości może przekonać się każdy, sięgając po nagranie „Live in Chorzow, Poland”. Dźwiękowo może nie jest pozycją najlepszą – mało mięsiste nagranie, nierówno ustawiona głośność instrumentów – ale przeświadczenie, że muzycy grają dla polskiej widowni nadrabia wszelkie niedostatki. Miło usłyszeć zdania padające ze sceny, jak: „Poland, Metallica is with you, are you with Metallica?”. Rodzimi fani potrafią się odwdzięczyć kapeli za przyjazd, żywo reagując na wszystkie kawałki. Najlepszym przykładem wspólnej kooperacji jest dialog gitary z publiką pod koniec „Fade to Black”. Na szczęście członkowie Metalliki zachowali umiar w promowaniu nowych utworów i skupili się na klasyce. Z najmłodszego longplaya zagrali tylko „St. Anger” i „Frantic”. Niespodzianką jest też obecność „No Leaf Clover” z orkiestrą symfoniczną z playbacku. Całość zapewne nie ruszy kogoś z zewnątrz, za to dla fanów z Polski – bootleg obowiązkowy. Po wyczerpujących występach promujących „St. Anger” muzycy postanowili wrócić do korzeni. Ruszyli w kolejną trasę. W jej trakcie wykonywali w całości album „Master of Puppets”. Przebieg koncertów jest dość dobrze udokumentowany na wszelkiej maści nieoficjalnych wydawnictwach. Ze swojej strony polecam „Live in Tallin” – po części dlatego, że to bardziej egzotyczne miejsce niż Berlin czy Paryż, a po drugie, ponieważ to po prostu świetny koncert. Dźwięk jest bez zarzutu, a członkowie Metalliki w wybornej formie. Trujillo zgrał się z kolegami i pozwala sobie na małe improwizacje. W ogóle z całej płyty przebija radość wspólnego grania, jakiej nie było czuć od czasu koncertów promujących „Czarny Album”. Być może wpływ na to miało odgrywanie pełnej wersji trzeciego albumu grupy. Trzeba przyznać, że odwalili kawał solidnej roboty. Co prawda nie jest to już bezpretensjonalne, szczeniackie granie, jak za czasów Cliffa Burtona, lecz kto powiedział, że profesjonalizm i klasa są złe? Bardzo dobra pozycja. Ja na miejscu Ulricha, Hammetta, Hetfielda i Trujillo nie zastanawiałbym się, tylko projektował okładkę i wydawał oficjalnie. Rok 2008 został oficjalnie okrzyknięty w Polsce rokiem Metalliki. Nie dość, że po wakacjach ma się ukazać jej najnowszy album, to jeszcze ma ponownie wystąpić w Chorzowie. Mam nadzieję, że komuś uda się przemycić pod czapką dyktafon i będzie można wzbogacić powyższy spis bootlegów o kolejny, na którym James krzyknie: „Poland, Metallica is with You!”. 1) Zapytany na przesłuchaniu „Jaki kawałek gramy?”, miał spokojnie odpowiedzieć: „Co chcecie”.
Tytuł: Live Shit: Binge & Purge Wykonawca / Kompozytor: Metallica Data wydania: 1993 Czas trwania: 2:56:42 Utwory 1) Enter Sandman: 7:27 2) Creeping Death: 7:28 3) Harvester of Sorrow: 7:18 4) Welcome Home (Sanitarium): 6:39 5) Sad But True: 6:07 6) Of Wolf and Man: 6:22 7) The Unforgiven: 6:48 8) Justice Medley: 9:38 9) Solos (Bass/Guitar): 18:48 10) Through the Never: 3:46 11) For Whom the Bell Tolls: 5:48 12) Fade to Black: 7:12 13) Master of Puppets: 4:35 14) Seek & Destroy: 7:46 15) Whiplash: 5:33 16) Nothing Else Matters: 6:21 17) Wherever I May Roam: 6:32 18) Am I Evil?: 5:41 19) Last Caress: 1:24 20) One: 10:27 21) So What? (Anti-Nowhere League)/Battery: 10:04 22) The Four Horsemen: 6:07 23) Motorbreath: 3:14 24) Stone Cold Crazy: 5:32 Ekstrakt: 80%
Tytuł: Acoustic Metal Wykonawca / Kompozytor: Metallica Data wydania: 1997 Czas trwania: 49:11 Utwory 1) Low Man’s Lyric 2) Helpless 3) The Four Horseman 4) Poor Twisted Me 5) Nothing Else Matters 6) Creeping Death 7) Tuesday’s Gone 8) Last Caress Ekstrakt: 70%
Tytuł: S&M Wykonawca / Kompozytor: Metallica Data wydania: 1999 Czas trwania: 2:13:01 Utwory 1) The Ecstasy of Gold: 2:30 2) The Call of Ktulu: 9:34 3) Master of Puppets: 8:54 4) Of Wolf and Man: 4:18 5) The Thing That Should Not Be: 7:26 6) Fuel: 4:35 7) The Memory Remains: 4:42 8) No Leaf Clover: 5:43 9) Hero of the Day: 4:44 10) Devil's Dance: 5:26 11) Bleeding Me: 9:01 12) Nothing Else Matters: 6:47 13) Until It Sleeps: 4:29 14) For Whom the Bell Tolls: 4:52 15) Human: 4:19 16) Wherever I May Roam: 7:01 17) The Outlaw Torn: 9:58 18) Sad But True: 5:46 19) One: 7:53 20) Enter Sandman: 7:39 21) Battery: 7:24 Ekstrakt: 60%
Tytuł: Some Kind of Monster EP Wykonawca / Kompozytor: Metallica Data wydania: 2004 Czas trwania: 45:47 Utwory 1) Some Kind of Monster: 8:27 2) The Four Horsemen [Live]: 5:22 3) Damage, Inc. [Live]: 5:01 4) Leper Messiah [Live]: 5:57 5) Motorbreath [Live]: 3:21 6) Ride the Lightning [Live]: 6:42 7) Hit the Lights [Live]: 4:14 8) Some Kind of Monster [Edit]: 4:16 Ekstrakt: 10%
Tytuł: Live in Chorzow, Poland Wykonawca / Kompozytor: Metallica Data wydania: 31 maja 2004 Czas trwania: 2:09:53 Utwory 1) Blackened 2) Fuel 3) The Four Horsemen 4) Kirk Solo 5) Fade to Black 6) Frantic 7) King Nothing 8) No Leaf Clover 9) St. Anger 10) Sad But True 11) Creeping Death 12) Battery 13) Wherever I May Roam 14) Kirk Solo 2 15) Nothing Else Matters 16) Master of Puppets 17) One 18) Enter Sandman 19) Dyers Eve 20) Seek and Destroy Ekstrakt: 60% |