Pustynna planeta, z której pochodzą najlepsi i najtwardsi wojownicy. Ostatni z rodu, rzuceni na pastwę wrogów. Otyłe czarne charaktery. Nieoczekiwani sojusznicy. Podróże międzygwiezdne na prochach. Religijny matriarchat w akcji. Czy wszyscy już wiedzą, o co chodzi? Pudło. To nie „Diuna”, lecz trylogia „The Faded Sun” C.J. Cherryh. Jednak czy autorce udało się osiągnąć ten sam rezultat, co Frankowi Herbertowi… o tym można już dyskutować.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Wojna ludzi z regulami, po których stronie walczyli najemnicy z rasy mri, dobiega końca. W traktacie pokojowym ludziom przypada Kesrith – jedyna pozostała planeta-baza mri, na którą udaje się ostatnich kilkuset przedstawicieli tego budzącego strach gatunku. Żołnierz samotnik Sten Duncan jest obok nowego gubernatora planety, Stavrosa, jedynym człowiekiem na tym przejmowanym od pokonanych reguli świecie. Gdy zetknie się z Niunem s’Intel, członkiem kasty wojowników mri, okoliczności ich spotkania spowodują, że dotychczas obowiązujące zasady przestaną działać, a dokonane wybory zawiodą ich aż na krańce Galaktyki, do ojczystego świata mri. Tam będą musieli stoczyć ostateczną walkę i powziąć decyzje, które zaważą na losach wszystkich znanych gatunków rozumnych istot. Przede wszystkim wątpliwości może budzić oryginalność konceptu literackiego. Wszystkie trzy części cyklu („Kesrith”, „Shon’jir” i „Kutath”) powstały w latach 1978-1979, zatem ponad dekadę po ukazaniu się „ Diuny”. Podczas lektury trylogii „The Faded Sun” nie mogłem się powstrzymać od wyłapywania podobieństw łączących ten cykl z legendarną powieścią Herberta – tak wiele ich jest. Mri na Kesrith jako żywo przypominają Fremenów, łącznie z wyodrębnieniem wodza kasty wojowników, kel’anth (u Herberta naib), oraz żeńskiej przywódczyni duchowej she’pan (Matka Wielebna), sprawującej nad całością edunu (siczy) władzę niemal absolutną. Regulowie łączą w sobie cechy barona Vladimira Harkonnena i Nawigatorów Gildii Kosmicznej – są wredni i otyli, nie uznają wartości życia innego niż własne, a w momencie dojścia do dojrzałości przechodzą przemianę, która już na zawsze przykuwa ich do maszyn podtrzymujących bezwładne, słoniowate cielska przy życiu. Ludzie potrzebują narkotyków, aby dokonać skoku międzygwiezdnego – inaczej ich organizmy nie wytrzymują dziwnych wrażeń powodowanych przez nadświetlną podróż. A Niun, jeden z głównych – obok Stena Duncana – bohaterów cyklu, przywodzi na myśl Paula Muad’Diba: tak jak on szkolony na wojownika, lecz niedoświadczony, zostaje rzucony w wir wydarzeń i zmuszony jest dorosnąć do narzuconej mu roli przywódcy. Podobnie zresztą jego siostra, Melein s’Intel, musi szybko dojrzeć do funkcji i misji ostatniej she’pan swego ginącego ludu. Opisanie przemian zachodzących w umysłach i osobowościach głównych bohaterów to chyba najmocniejsza strona powieści. Obok wymienionej pary mri drastyczną przemianę przechodzi również Sten Duncan – człowiek, który jako pierwszy nawiązał z tą rasą relacje inne niż rozpoznanie walką. Po raz kolejny – po cyklu „Przybysz” oraz „Regionie Węża” – C.J. Cherryh porusza problematykę kontaktu różnych ras rozumnych, obcości i konfliktów wynikających z niezrozumienia. Jednak obcości tej nie da się odczuć w omawianej trylogii: odmienność mri jest właściwie umowna (podobne kultury można spotkać wśród ludzi) a właściwa regulom ejdetyczna pamięć i niezdolność do kłamstwa nie są wykorzystane fabularnie. Z kolei inna występująca w trylogii rasa, elee, właściwie w ogóle nie została opisana – poza ich podobieństwem do mri, dekadencją i zamknięciem się w odizolowanych miastach-galeriach (tutaj kolejne skojarzenie: „Miasto i gwiazdy” śp. Arthura C. Clarke’a) nie wiemy o nich nic. Najlepszy literacko jest pierwszy tom, wydany również w Polsce w 1994 r. pod tytułem „Gasnące Słońce: Kesrith” (ach, ta pamiętna okładka będąca kompletnym nieporozumieniem… i ta właściwa, wykorzystana do innej książki Cherryh…), rozpoczynający się od mocnego akcentu i rzetelnie wprowadzający w scenerię świata przedstawionego. Tom drugi, „Shon’jir”, jest właściwie jedynie interludium pomiędzy zawiązaniem akcji w „Kesrith” i jej konkluzją w „Kutath”. Ostatnia część cyklu jest nieco lepsza niż „Shon’jir”, jednak żaden z tomów nie przekracza poziomu przyzwoitego rzemiosła. Zwykle w recenzjach niewydanych dotychczas w Polsce utworów zagranicznych ubolewam nad brakiem polskiej edycji. Nie tym razem. Trylogię „The Faded Sun” można przeczytać bez bólu, ale i tęsknić nie ma za czym. Polski czytelnik na jej nieprzetłumaczeniu niewiele – jeśli w ogóle – traci.
Tytuł: The Faded Sun Trilogy ISBN-10: 0886778697 Format: 784s. 6,7×4,2″ Data wydania: 1 stycznia 2000 Ekstrakt: 60% |