Tak jak zapowiadaliśmy – przed seansem nawet nie ważyliśmy się tknąć nowelizacji, ale już po obejrzeniu filmu odezwało się dziennikarskie sumienie. Wybrany losowo redaktor (z niewesołą miną i pistoletem przy głowie) wziął do ręki książkę z postacią Indiany Jonesa na okładce… i stwierdził – ku zaskoczeniu wszystkich – że literacka wersja „Królestwa Kryształowej Czaszki” pióra Jamesa Rollinsa zasługuje na więcej niż 10% ekstraktu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
O problemach z nowelizacjami i ich przypadłościach ogólnie pisała Agnieszka Szady przy okazji recenzji „Indiany Jonesa i Świątyni Przeznaczenia”. Oczywiście książka Rollinsa popełnia wszystkie te grzechy, ale nie jest lekturą całkowicie niestrawną – tylko zwyczajnie bardzo, bardzo słabą. Przede wszystkim razi dosłowne przenoszenie niektórych scen z filmu na karty książki, ot choćby zdania w rodzaju: „Skrzydła [drzwi] rozdzieliły się dokładnie pośrodku – na piątkę i jedynkę”. To co na ekranie jest oczywistym skrótem myślowym, wskazówką dla widza co do lokalizacji, tutaj zamienia się w mało zrozumiałe zdanie – zamiast zwyczajnie opisać miejsce i powiedzieć, że na drzwiach namalowana jest liczba 51, pisarz wkleja scenę z filmu. Takie przypadki są o tyle dziwne, że w wielu innych miejscach autor zdecydował się poprowadzić akcję odrobinę inaczej niż w pierwowzorze. Oczywiście są to szczegóły, jak choćby pokazanie początkowego wyścigu ciężarówek z cadillakiem z perspektywy żołnierzy strzegących wjazdu do bazy wojskowej, którzy relacjonują ten wyścig, bo robią zakłady. Nie są to różnice istotne, choć czasem wydają się potrzebne, bo dzięki temu unika się kuriozalnego opisu sceny typowo filmowej (tak jest przy kolejnej scenie z prologu – rosyjski pułkownik nie wiąże przed strażnikami sznurowadła, ale zwyczajnie ich nokautuje). Szkoda, że o tej oczywistej różnicy między mediami autor raz pamięta, a raz nie. Nowelizacja wprowadza też zróżnicowanie narracji: cały czas jest ona trzecioosobowa, ale czasem narrator zamiast opowiadać akcję „zza pleców” Indiany, przełącza się na przykład na Mutta lub Marion, lub nawet na bohaterów negatywnych: Irinę Spałko czy pułkownika Dowczenko. Efektem są relacje z myśli i odczuć bohaterów. Niestety ciężko nazwać to pogłębieniem postaci, bo zwykle są to chaotyczne i sztampowe obserwacje. Czasem prowadzą one wręcz do zdradzania akcji, np. Mac, towarzysz Indiany, od samego początku przejawia dziwne rozterki i rzuca spojrzenia z gatunku „wybacz, przyjacielu”. Zwykle jednak po prostu autor niepotrzebnie rozwodzi się nad postaciami, których stereotypowość jest nieodzowną cechą konwencji i które naprawdę żadnej szczególnej głębi, ukrytych motywacji i rozterek (szczególnie tych przeżywanych tylko w duszy, bo przecież działania muszą pozostać te same co w filmie) nie potrzebują. Oczywiście to nie jedyne literackie niedociągnięcia „Królestwa Kryształowej Czaszki”. Język powieści jest prosty niczym w telegramie – królują tu równoważniki zdań, mające zapewne tworzyć iluzję szybkiej akcji i dynamicznego montażu zdjęć. Czasem prowadzi to do sporych niezręczności, choć uczciwość każe przyznać, że nie schodzi do jakiegoś superkuriozalnego poziomu i prezentuje się nie gorzej niż większość czytadeł „pociągowych”. I tylko uparte stosowanie poufałego „Indy” przez narratora strasznie irytuje. Książka ma za to jedną sporą zaletę: sekwencję początkową. Otóż autor opisuje – w filmie tylko wspomnianą – przygodę w Meksyku, podczas której Jones został schwytany przez Rosjan. Jest to krótka scena, głównie spływ – bynajmniej nie zamierzony – podziemną, rwącą rzeką, jako konsekwencja przeszukiwania pewnej świątyni Majów. Jednak te kilka stron to jest właśnie to, czego zabrakło w filmie (mającym też kilka innych wad) – wyraźny „teaser” opowiadający poprzednią przygodę i przy okazji będący sceną prawdziwych perypetii w egzotycznej dżungli, co jest przecież kwintesencją tej serii. 1) Ponieważ jednak książka Rollinsa oparta jest nie tylko na opowiadaniu George′a Lucasa i Jeffa Nathansona, ale też na scenariuszu Davida Koeppa, można sobie pomarzyć, że taką scenę nakręcono, tylko wyrzucono w montażu, by skrócić film. Zresztą, nawet gdyby okazało się, że takiego miłego dodatku nie będzie, na wydanie DVD filmu warto czekać, choćby po to, by dowiedzieć się, jak kręcono niektóre naprawdę wciskające w fotel sceny. Oczywiście w międzyczasie można przypomnieć sobie fabułę „Królestwa Kryształowej Czaszki” czytając książkę, ale „umileniem oczekiwania” raczej bym tego nie nazwał. 1) Owszem, w filmie też jest później scena w dżungli, ale raz, że jej głównym bohaterem jest raczej młodszy towarzysz Indiany niż on sam, a dwa, że jest bliższa współczesnym pościgom samochodowym niż klasycznej walce z dziką naturą.
Tytuł: Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki Tytuł oryginalny: Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull ISBN: 978-83-241-3066-5 Format: 232s. 205×145mm Cena: 24,80 Data wydania: 8 maja 2008 Ekstrakt: 20% |