powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXVII)
czerwiec 2008

Opowieść powoli zmierza do końca…
Peter F. Hamilton ‹Nagi bóg: Wyprawa›
…co widać po tym, że w „Nagim bogu: Wyprawie” Peter F. Hamilton coraz bardziej koncentruje się na najważniejszych dla fabuły wątkach, a te mniej istotne zaczyna stopniowo zamykać. Największą zmianą w stosunku do poprzednich części jest chyba fakt, że wreszcie ruszyły poszukiwania boga Tyrataków, który, jak sądzę, odegra wielką rolę w ostatnim tomie.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Swego czasu zdarzyło mi się narzekać podczas recenzowania środkowych części cyklu. Wiadomo, początek już był, a końca jeszcze nie ma, więc nie bardzo jest o czym pisać. Nie wiedziałam wtedy, że to betka w porównaniu z koniecznością zrecenzowania środkowej partii… książki, czyli właśnie „Nagiego boga: Wyprawy”1). Nie żebym podczas lektury cierpiała – wręcz przeciwnie, „Wyprawa” trzyma poziom dobrej pierwszej części, czyli „Kampanii” , ale właśnie w owym nieszczęsnym „trzyma poziom” tkwi problem, bo skoro nie jest ani lepiej, ani gorzej, to powraca zadane już pytanie, czyli: o czym właściwie w recenzji pisać? Myślałam nad tym, myślałam i wreszcie wpadłam na pomysł – otóż, podpierając się przykładami z „Nagiego boga: Wyprawy”, napiszę ogólnie o zaletach i wadach cyklu.
Po pierwsze, Peter F. Hamilton ma dryg do nastrojowego opisywania techniki – jedne z najlepszych scen w całej książce to te, gdy grupka bohaterów wędruje po porzuconej arce Tyrataków. Czuje się tu duszny, klaustrofobiczny klimat obcych wnętrz i czające się w nich zagrożenie.
Po drugie, autor potrafi sprawnie wykorzystać znane schematy. Gdy zagubiony w przestrzeni habitat Vasilisk został zaatakowany przez tajemniczą istotę z kosmosu (nieznana biologia, nieznane, choć niewątpliwie mroczne cele), miałam odruch zniecierpliwienia – w końcu z jak wielu powieści to znam? Zniecierpliwienie jednak szybko minęło, bo Hamilton banał potrafi podać tak, że czyta się to z przyjemnością i prosi o więcej.
Wreszcie po trzecie – rozmach, rozmach i jeszcze raz rozmach, który moim zdaniem jest zarówno zaletą, jak i wadą. Wadą, bo przy takiej ilości postaci naprawdę ciekawi bohaterowie nie mają szans, by w pełni rozwinąć skrzydła. Zaletą, bo nawet jeśli któryś wątek okaże się nieco słabszy, to zaraz znajdzie się inny, który zatrze złe wrażenie. A Hamiltonowi zdarzają się poślizgi – na przykład ciągnięta za uszy historia Louise i Genevieve, gdy autor każe nam wierzyć, że rozsądna, zaradna nastolatka będzie narażała na niebezpieczeństwo siebie oraz młodszą siostrę tylko po to, by osobiście ostrzec zupełnie jej nieznaną osobę.
Ponadto mam wrażenie, że Hamilton nie do końca wykorzystuje potencjał tej historii. W poprzednich tomach pojawił się interesujący wątek ludzi, którzy wiarę zmienili na pewność – to znaczy teraz po prostu wiedzą, że po śmierci trafią do wyjątkowo nieprzyjemnego miejsca. W „Nagim bogu: Wyprawie” motyw ten został zepchnięty na boczny tor i pojawia się bodaj tylko raz, przy okazji zupełnie marginalnej sceny, gdy grupa bogaczy w obawie przed śmiercią postanawia zamrozić swoje ciała.
Zastrzeżenie niewykorzystanego potencjału mam też do bohaterów, zwłaszcza negatywnych. Banneth jest fascynująca i przerażająca zarazem, dopóki znamy ją jedynie ze strzępów rozmów i wspomnień innych postaci. Gdy pojawia się na scenie osobiście, okazuje się, że to kolejny po Dexterze Quinnie przykład sadystycznego świra. Jeśli autorowi chodziło o pokazanie psychopatki, której działania budzą odruch obrzydzenia, to brawo, udało się doskonale. Jeśli natomiast chciał stworzyć postać charyzmatycznego geniusza zła (na co wskazywałby wątek Banneth w poprzednich częściach), to niestety nie wyszło.
A wrażenia ogólne? Cóż, od czasu zrecenzowania „Nagiego boga: Kampanii” nie zmieniłam zdania – cykl Hamiltona to bardzo dobre czytadło, może nieco rozdęte fabularnie (nie zaszkodziłoby mu odchudzenie o kilka pobocznych wątków), ale warte zainteresowania, zwłaszcza jeśli ktoś lubi space opery. Przede mną ostatnia część, czyli „Nagi bóg: Wiara” – ciekawe, czy zakończenie w jakikolwiek sposób zmieni moją opinię o cyklu?
1) Polscy wydawcy ostatni tom cyklu „Świt nocy” podzielili na trzy. Poprzednie tomy, pierwszy i drugi, również były dzielone, ale jedynie na dwie części. Dzięki temu to, co w oryginale jest trylogią, u nas rozrosło się do siedmiu całkiem solidnie wyglądających tomów.



Tytuł: Nagi bóg: Wyprawa
Tytuł oryginalny: The Naked God
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-115-4
Format: 444s. 125×183mm
Cena: 37,90
Data wydania: 21 sierpnia 2007
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

60
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.