powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXVII)
czerwiec 2008

Autor
Obudzić w sobie dziecko
Czytając różnorodne recenzje najnowszej części „Indiany Jonesa”, z pewnym rozbawieniem znajduję obok zarzutów słusznych (przeładowanie grafiką komputerową pomimo wcześniejszych deklaracji, mała temperatura relacji męsko-damskich) cały szereg zarzutów sprowadzających się do „nie jestem już dzieckiem, ale zapomniałem o tym”. Słowem – zarzucających „Królestwu Kryształowej Czaszki” rzeczy, które pojawiały się również w poprzednich częściach, tyle że nikomu nie przeszkadzały, bo będąc trzynastolatkiem, po prostu się na takie sprawy nie zwraca uwagi. W jednej z internetowych recenzji czytamy między innymi, że „Czaszka” jest słaba, bo:
1. Kosmici
No i co z tego? Każda epoka ma swój popkulturowy lejtmotyw. Lata 50. to czas UFO, obaw przed nuklearną zagładą i komunistyczną infiltracją. Czy można się dziwić, że te elementy pojawiają się w filmie o Indianie, którego akcja toczy się w 1957 roku?
Rozbawił mnie również argument pojawiający się w innej recenzji, który brzmiał „do tej pory Indy zajmował się sprawami powszechnie znanymi jak Arka, kamienie Sankary czy Graal, a teraz jakąś kryształową czaszką”. Tak jest, oczywiście, o kamieniach Sankary słyszał każdy Polak. Cóż, dla mnie owa czaszka jest dużo bardziej znanym motywem (rozsławionym przez Daenikenowskie teorie), który świetnie nadaje się na artefakt w nowym filmie.
2. Niepotrzebne wątki
Czytamy „W pierwszych trzech filmach każda scena, każdy wątek ma znaczenie”. Taa, oczywiście. Na przykład początek „Świątyni Zagłady” ma bardzo duże znaczenie dla reszty filmu. On jedynie wprowadza postać Willie. Albo początek „Poszukiwaczy…” – przecież on jedynie wprowadza postać Belloqa. Dokładnie tak samo jest w „Królestwie” – początek wprowadza Irinę Spalko.
3. Po co Indiana się tak męczy?
Dłuższy cytat:
„W dwóch z trzech części trylogii Indiana walczył o to, by naziści nie weszli w posiadanie czegoś, co da im władzę nad światem (Arka, Graal). W trzeciej Indiana ratował kilkaset porwanych dzieci. Tu nie chodzi absolutnie o nic, nie licząc pomocy udzielonej kosmitom, którym źli ludzie nie pozwalają wrócić do domu. Tu są niby Rosjanie, którzy chcą zdobyć Czaszkę, by Stalin zapanował nad światem. Tyle że na końcu okazuje się, że Indiana mógł się w ogóle nie męczyć, bo Rosjanie i tak nad Czaszką by nie zapanowali. Czaszka bowiem nie daje się ludziom i zamienia ich w psychicznie chorych”.
Taa. Tyle że w części pierwszej i trzeciej przecież było dokładnie tak samo – Niemcom artefakt jest zupełnie na nic. Szczerze mówiąc, w obydwu filmach i tak go zdobywają, ale nic z tego nie wynika. Tak jak i w „Kryształowej Czaszce”. Zapomnieliśmy?
Problem nie polega na tym, że nowy Indy aż tak bardzo odstaje od poprzednich części. Problemem – tradycyjnie, jak w przypadku powrotu do dziecięcych fascynacji – jest to, że wydorośleliśmy. Aby więc bawić się dobrze na tym filmie, należy przede wszystkich obudzić w sobie dziecko. To wcale nie jest takie trudne.
A jeśli będziecie mieli z tym problemy, przygotowaliśmy także blok z okazji Dnia Dziecka. Może chociaż on pomoże.
powrót do indeksunastępna strona

3
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.