powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXVIII)
lipiec 2008

AutorAutor
Dobry i Niebrzydki: Czas zakładać czerwone slipy na niebieskie pończochy!
ciąg dalszy z poprzedniej strony
KW: Mój problem polega na tym, że ja – wbrew pozorom – chcę poważnego kina z superbohaterami w rolach głównych.
PD: Jak to wbrew pozorom? Przecież od początku to deklarujesz.
‹X-Men 2›
‹X-Men 2›
KW: Mówiąc „wbrew pozorom” odnosiłem się nie do swoich wyłuszczeń, tylko powszechnego postrzegania takiego kina jako nośnika li tylko odmóżdżonej rozrywki, bez żadnych ambicji. I jak wiesz, nie tylko P.T. Felis tak sądzi.
PD: Raczej wiem, kto tak nie sądzi. Syscy tsej.
KW: Czy da mi te ambicje Zach Snyder ze „Strażnikami”? Jakoś wątpię, projekty strojów świadczą o tym, że znów idą w popisywanie się scenografią i zapewne prostą historię kryminalną. A dla mnie „Strażnicy” to rozdzierające dylematy Dr. Manhattana, Rorschacha i Ozymandiasza.
PD: Ano, nie ulega wątpliwości, że film nie dorówna geniuszowi oryginału. Nie, że nie jest to wykonalne, ale do tego trzeba by co najmniej miniserialu. Mimo to potrafię spojrzeć na ekranizację w oderwaniu od pierwowzoru (i ty też potrafisz, wielokrotnie dawałeś temu wyraz w recenzjach czy notkach tetrycznych), więc po co od razu nastawiać się anty?
KW: Jakoś tak nie mogę wzbudzić w sobie entuzjazmu do tego projektu… Może dlatego, że mam do tego komiksu stosunek emocjonalny? Może dlatego, że uważam Snydera za solidnego rzemieślnika, który zrobił dwa fajne rozrywkowe filmy, ale do tak poważnych tematów się raczej nie nadaje? Ale masz rację – jeśli zrobi się z tego solidny czarny kryminał z przebierańcami w rolach głównych, to nie będę bardzo marudził. Na pewno jednak nie wybaczę powtarzalności, chodzenia na skróty i powielania schematów. Niech będzie choć oryginalnie i zaskakująco. Wtedy wybaczę odejście od materii komiksu.
‹X-Men: Ostatni bastion›
‹X-Men: Ostatni bastion›
Faktem jest, że „Strażnicy” to ogromne wyzwanie i nie jestem pewien, kto by mógł mu podołać. To musiałby być i artysta i miłośnik komiksu. Peter Jackson? Christopher Nolan? A może Guillermo del Toro? Przyznam, że elektryzowała mnie informacja o udziale Darrena Aronofsky’ego w tym projekcie, ale dziś sądzę, że tak by całość udziwnił, że śmiertelnik wyszedłby z kina całkiem skonfundowany.
PD: Z tych, co wymieniłeś, obstawiałbym Nolana. Od siebie dorzucam Cronenberga i P.T. Andersona.
KW: A rzeczywiście miniserial (6-8 odcinków) mógłby się tu sprawdzić. Taki klimat „Twin Peaks”, tylko, że ktoś musiałby pilnować Lyncha, by nie przesadził z ilością mrocznych korytarzy i czerwonych kurtyn… :)
PD: Mnie tu by właśnie idealnie pasował Cronenberg z jego fascynacją cielesnością, deformacją, mroczną stroną psychiki. A propos, mam nadzieję, że Snyder nie wykastruje wątku Rorschacha, bo doszły mnie takie słuchy.
‹Spider-Man›
‹Spider-Man›
KW: O, Cronenberg, bardzo fajny wybór, zwłaszcza, że ostatnio sprawdza się na pograniczu kina rozrywkowego (choć może sam o tym nie wie). Ale wracając do tematyki superbohaterskiej, to jest jeszcze wątek rozrywkowy, czyli zabawa konwencją, o której muszę wspomnieć, żeby nie wyjść na totalnego ponuraka. „Moja super eks-dziewczyna” to była nudna porażka z mimozowatym bohaterem w roli głównej, ale już z „Hancockiem” wiążę duże nadzieje.
PD: Ja też. Ogromne. I z tej kategorii jeszcze z „Ant-Manem”, do którego przymierzają się Edgar Wright i Simon Pegg.
Ale w swojej wyliczance pominąłeś „X-Menów”. Świadomie? Przecież tam był kapitalnie ukazany dramat odmienności, na przykład w mojej ulubionej scenie, kiedy dziewczyna wyznaje rodzicom, że jej chłopak jest mutantem, na co zareagowali tak, jak zwykle reagują ci biedni, uprzedzeni ludzie, dowiadując się, że syn jest gejem, córka chodzi z czarnym, Brazylijczyk otrzymał polskie obywatelstwo…
KW: Pominąłem przez przeoczenie. :) Tu się zgodzę – „X-Meni” to w tej chwili cały czas top kina superbohaterskiego. Znakomite połączenie tego tła, o którym wspominasz (dodajmy mutancki coming out w części chyba trzeciej), widowiskowości i – co ciekawe – galerii bardzo ciekawych i wyrazistych bohaterów. Nawet efekciarski „Ostatni bastion” Ratnera przypadł mi do gustu. Czekam z niecierpliwością na czwartą część, a to chyba o czymś świadczy. Poza tym Rebeka Romijn-Stamos to niezła laska i miło się ją ogląda, jak zmienia swe kształtne kształty (to tak, żeby podkreślić, że nie tylko głębia i mroczne stany duszy).
‹Spider-Man 2›
‹Spider-Man 2›
PD: A od kiedy nie jest już Romijn-Stamos, a po prostu Romijn, ogląda się ją jeszcze przyjemniej, bo człowiek ciągle ma szanse…
KW: Kino musi dojrzewać dużo szybciej niż komiksy, które przecież pojawiły się w latach 30., by już 40 lat później wyrzucić z siebie takie arcydzieło jak „Powrót Mrocznego Rycerza” czy właśnie „Strażnicy”. Kino nie może sobie pozwolić na 40 lat rozrywkowych opowiastek dla młodzieży, musi szybko dostosowywać się do trendu. Co więc będzie dalej z kinem superbohaterskim? Kiedy zobaczymy superbohaterów w Iraku? Kiedy zobaczymy alegorię obecnej sytuacji politycznej? Kiedy Lex Luthor stanie się w filmie prezydentem USA?
PD: Jezu, co ty z tym Irakiem i polityką? Naprawdę nie masz dość po tym nawale z ostatnich miesięcy? Od dokumentów, przez ambitne przynudzacze Redforda czy Hooda, po rozrywkowe podejście Berga (reżysera „Hancocka”, nawiasem mówiąc) – tyle tego było, a tobie jeszcze komiks superbohaterski na ten temat do szczęścia potrzebny? „Persepolis” nie wystarczy?
KW: Ojej, czy to nie oczywiste?
‹Spider-Man 3›
‹Spider-Man 3›
PD: Nie.
KW: To po prostu nadal temat numer jeden na świecie, dlatego wciąż mi przychodzi do głowy.
PD: Medialnie? Ja tam częściej słyszę i czytam o Obamie, wzroście cen ropy, kolejnych scjentologicznych odchyłach Toma Cruise’a… To też tematy na film superbohaterski? Co ma piernik do wiatraka?
KW: To, że ciężko mi wpleść superbohatera w film o odchyłach Cruise’a, a nie powinno być problemu z sensownym wykorzystaniu go w obrazie o najważniejszym współczesnym konflikcie. Jak ci się nie podoba, to pogadajmy o tym Luthorze. Komiks już trzy dekady temu osadził Superłotra na najwyższym stanowisku w Ameryce. A w filmie wciąż prezydent USA jest uczciwy do wyrzygania (choć przecież ostatnie parę realnych przykładów nie zachęca do budowania takiego wizerunku). Krótko mówiąc – film superbohaterski jest nadal o wiele lat za komiksem.
PD: Ja się zgadzam z tym stwierdzeniem, tyle czy ono właśnie nie jest oczywiste? Niestety, ideałem hollywoodzkich producentów jest kino superbohaterskie dla targetu „od lat 3 do 103”, nie pod gust Konrada Wągrowskiego.
KW: A wspomniane wcześniej „Persepolis” to Iran, nie Irak, więc uwagę odrzucam jako niezorganizowaną.
‹Niezniszczalny›
‹Niezniszczalny›
PD: Uwaga dotyczyła tego, że masz już świetną ekranizację komiksu dotykającą zarówno polityki, relacji Zachód – kraj islamski, jak i stosunków międzyludzkich, dojrzewania itd.
KW: „Persepolis” to klasa sama w sobie, ale ja jednak dziś ograniczam się w dyskusji do komiksu superbohaterskiego. A latających gości w trykotach w tym filmie sobie nie przypominam.
PD: Ja życzyłbym sobie raczej w kinie superbohaterskim eksploatacji tych dwóch ostatnich i szczerze nie rozumiem, czemuś tak się uparł wysyłać jakiegoś gościa w trykocie na Bliski Wschód.
KW: Bo w komiksie Superman angażował się w Zimną Wojnę, a Dr Manhattan wygrywał dla Amerykanów Wietnam. A tymczasem filmowi superbohaterowie wciąż zdejmują z drzewa małe kotki, a w najlepszym razie ocalają świat przed fikcyjnymi superłotrami. A ja uważam, że dobra fantastyka polega na tym, że wprowadzamy element fantastyczny do NASZEGO świata i patrzymy, jak na niego wpłynie. Czy wyobrażasz sobie, że w jakiejś tam Luizjanie objawia się obecnie Kal-El, zakłada czerwone slipy na niebieskie dresy i mówi „Zajmę się łapaniem spadających z dachu brunetek, a krwawa wojna, która obecnie się toczy, zupełnie mnie nie interesuje”?
‹Hancock›
‹Hancock›
PD: Nie wyobrażam. Ale też mam już przesyt filmów o Iraku. Wolałbym raczej, żeby ktoś poszedł w stronę wytyczoną przez Shyamalana w „Niezniszczalnym”, choć jeszcze dalej. Na przykład opowiedział o człowieku osiemdziesięcioletnim, który stoi u progu śmierci i dopiero wtedy odkrywa, że ma supermoce. Albo o kimś chorym na raka, który w tym samym czasie dowiaduje się, że ma supermoce, i że został mu już tylko miesiąc życia, więc staje przed dylematem – spędzić te ostatnie chwile z rodziną czy jeszcze spróbować naprawić trochę świat…
KW: Dobre. Podoba mi się. Pokazuje, że jest jeszcze potencjał w tych tematach, który nie musi się ograniczać do „zwykły człowiek zostaje napromieniowany/ugryziony/oblany, przez pierwsze pół filmu odkrywa, że może więcej i częściej niż inni, a przez drugie pół naparza się z innym napromieniowanym/ugryzionym/oblanym”. Tyle że twoje pomysły kwalifikują się raczej do nietypowych dramatów psychologicznych, a jaki widz pójdzie na coś takiego do kina?
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

69
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.