powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXVIII)
lipiec 2008

Autor
W cieniu ruin, w cieniu kościoła, w cieniu walki dobra ze złem
Kai Meyer ‹Anioły cienia›
No dobrze. Zdradzę sekret „Aniołów cienia” Kaia Meyera. W tym piątym tomie serii „Siedem Pieczęci” ów magiczny znak-tatuaż nie pojawia się na przedramionach bohaterów ani raz. Czy to znaczy, że są bezpieczni? A, gdzie tam…! W poprzednich tomach chciano ich tylko zabić…
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Anioły cienia›
‹Anioły cienia›
No dobrze. Piąta książka cyklu nie jest relacją z sielankowego pikniku młodych bohaterów. Oczywiście, grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Dlaczego więc magiczne symbole się nie pojawiają? Ano, najwyraźniej dlatego, że tym razem zagrożenie nie jest związane z magią. A raczej: nie z typem magii reprezentowanym przez Arkanum.
No dobrze. O co zatem chodzi? Ano, kontynuując trasę po sinusoidzie, „Anioły cienia” znów odrywają czytelnika od kameralnego Giebelstein, przenosząc akcję najpierw do Izraela, a następnie nad i na jedną z wysp Morza Egejskiego. W Izraelu, podczas prac archeologicznych w starożytnej świątyni, profesor Rabenstein odnajduje na wpół legendarny artefakt – Głowę z Lachis. Wraz z grupą młodzieży kradnie go (!) i usiłuje stamtąd wywieźć. Poważne problemy zaczynają się podczas lotu do Rzymu, gdy na skrzydle samolotu pojawiają się dziwne postacie, najwyraźniej kpiące sobie z praw fizyki…
No dobrze. A gdzie tu zagrożenie większe niż kwestia życia i śmierci? Otóż „pokuta, którą wam wyznaczy Uriel, będzie straszniejsza niż śmierć”, deklaruje jeden z widocznych na okładce skrzydlatych bohaterów. Tak, tak, niniejszy tom zahacza o sprawy ważniejsze niż ziemskie życie. Na swój magiczno-ułomny sposób. Bo oczywiście Głowa z Lachis (jak łatwo można się domyślić, jej nazwa wzięła się z kształtu, a kształt nie wziął się z przypadku) ma MOC. A konkretnie „może zniszczyć to, co było dobre, a stało się złe”. Co na przykład? Niejaki Azachiel skrótowo opowiada młodzieży o historii aniołów, ich buncie, walce i upadku. Upadłe anioły nie mogą sobie pozwolić na to, by taka moc była dostępna ludziom. Z kolei anioły cienia nie chcą, by moc ta trafiła w ręce demonów… A sprawę muszą rozstrzygnąć dzieci – nie dysponując żadnymi dowodami, zdając się tylko na własne uczucia.
No dobrze. Ale czy książkę można polecić? Czy raczej trzeba odradzić? Cóż, nie jest to literackie arcydzieło, ale i nie kompletna szmira. Piąty tom cyklu jest lekturą dla tych, którzy przeczytali też inne (a przynajmniej pierwszy). Zawiera wiele chwytów charakterystycznych dla gatunku – choć niekiedy zbyt charakterystycznych (przykładowo: skoro przy opisie lokalnego kościółka mowa jest o skalnej iglicy, oddzielonej od reszty lądu urwiskiem, z całą pewnością będzie ona pełniła istotną dla fabuły rolę…). Nie jestem też pewny, czy jest normalne, że skalista wysepka na Morzu Egejskim, która „w najszerszym miejscu miała nie więcej niż cztery kilometry. Nie było tu drzew, tylko strome skały, na których rosła szczeciniasta trawa i kilka skąpych krzewów”, z jedną wioską, ma swoje własne lotnisko. No… za dużo powiedziane. Pas lądowiska. Ale ponieważ akcja toczy się wartko, czytelnik przełyka dość gładko ten i podobne fragmenty.
No dobrze. A jednym zdaniem? OK. Niech to będzie cytat z jednego z młodych bohaterów: „Czuję się jak Indiana Jones dla ubogich”.



Tytuł: Anioły cienia
Tytuł oryginalny: Schattenengel
Autor: Kai Meyer
Przekład: Roman Niedballa
Wydawca: Videograf II
ISBN-10: 83-7183-427-6
ISBN: 978-83-7183-427-1
Format: 144s. 125×195mm; oprawa twarda
Cena: 19,90
Data wydania: grudzień 2006
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

44
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.