Bywają książki dla dzieci, które dorośli czytają z przyjemnością. Czy „Wyspa Nim” Wendy Orr do nich należy? Tu nie wystarczy jedynie wyłączenie logicznego myślenia i zawieszenie niewiary na dość solidnym kołku. Trzeba się jeszcze uodpornić na specyficzny język. Na szczęście w kategoriach dorosłego czytelnika ta powieść to zaledwie bardzo długie opowiadanie…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Króciutka, ilustrowana zabawnymi rysunkami książka opowiada o przygodzie małej dziewczynki, mieszkającej na tropikalnej wyspie z ojcem naukowcem. Pewnego dnia łódź ojca ulega uszkodzeniu w trakcie dalekomorskiej wyprawy i Nim musi sobie radzić sama: z wybuchem wulkanu, sztormem, niechcianymi gośćmi i infekcją kolana. Koresponduje mailowo z Alex Rover, autorką przygodowych książek, sądząc, że pisze do niej ich bohater. Z kolei pisarka sądzi, że wymienia elektroniczne listy z dziewczynką mieszkającą z rodzicami, kiedy zatem orientuje się, że ma po drugiej stronie kabla samotne dziecko zagrożone zakażeniem krwi, postanawia wyruszyć na pomoc, choć boi się latania, pływania, kontaktów z ludźmi i właściwie wszystkiego. Przypuszczam, że dzieciaki mogą się w tej książce zakochać – albo znienawidzić ją z frustracji, czytając o rówieśniczce, która całymi dniami nurkuje w oceanie z oswojoną uchatką, zajada kokosy i w dodatku nie musi chodzić do szkoły. Zapewne nie będzie im przeszkadzać przesadna zwięzłość narracji, która na mnie sprawiła wrażenie, jakbym czytała streszczenie właściwej książki. Zdania są proste jak w elementarzu, a opisy zredukowane do minimum – na przykład podróż Alex z drugiego końca świata oraz nauka obsługi żaglówki skwitowane są paroma zdaniami. Jasne, że nie należy się spodziewać, iż książka skierowana do ośmio- czy dziesięciolatków będzie perłą literackiego stylu – ale taka na przykład Astrid Lindgren umiała pisać dla dzieci, nie powodując przy tym zgrzytania zębów u dorosłych. W dodatku książka pozująca na realistyczną (tata Nim bada plankton pod mikroskopem, złowioną rybę trzeba zabić i wypatroszyć, a skaleczenie kolana może skończyć się paskudną infekcją) zawiera zupełnie nierealistyczne lapsusy. Już pomijam zachowanie uchatek, iguan i żółwi, które wydają się rozumieć ludzką mowę, zaś inteligencją przewyższają delfiny (na przykład żółwica przyciąga tratwę na ratunek tonącym bohaterkom), ale pisząc książki o tropikach, wypadałoby wiedzieć, że orzechy kokosowe świeżo zerwane z palmy nie wyglądają dokładnie tak jak te, które kupujemy w sklepie – Nim nie wbijałaby gwoździ w skorupę, lecz w grubą na kilka centymetrów warstwę włókna. Pomysł z wyprawą badawczą do żołądka płetwala błękitnego też wydaje się, delikatnie mówiąc, baśniowy… W kategoriach przygodowych książek dla dzieci „Wyspa Nim” nadaje się do polecenia – zachwyci opisami plaż, oceanu i zachodów słońca, nikogo nie przestraszy, a główna bohaterka jest sympatyczna mimo znacznej zaradności, a jednocześnie rozczulająco dziecinna w niektórych swoich reakcjach. W sam raz dobra lektura na deszczowe, jesienne dni tuż po zakończeniu lata.
Tytuł: Wyspa Nim Tytuł oryginalny: Nim’s Island ISBN: 978-83-7435-811-8 Format: 120s. 130×195mm Cena: 14,99 Data wydania: 5 września 2008 Ekstrakt: 50% |