powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXXII)
grudzień 2008

Festiwal obrzydliwości
różni autorzy ‹Strefa Komiksu #5: ANTOLOGIA SCIENCE FICTION›
Twórcy „Antologii science fiction” nie trafili z tytułem – powinien on brzmieć „Antologia obrzydliwości”. Na pewno byłby bardziej chwytliwy, a zarazem zgodny z prawdą. Nie tylko dlatego, że rysunki są tu naprawdę okropne.
Zawartość ekstraktu: 20%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Obrzydliwość atakuje czytelnika od samego początku. Pierwsza historyjka („Innsmouth”) to banalne połączenie Lovecrafta z Mastertonem, czyli bluźnierczy kult okraszony ogromną ilością flaków, przemocy i obrzydlistwa. W podobnych klimatach, również scenariuszowych, są „Oni”, a splatterem zalatuje też „Kolacja” – szorcik z ograną puentą i porażająca chęcią bezmyślnego szokowania „Reinkarnacja”. Z tych brutalniejszych historyjek jedynie „Życiowa rola” broni się jako tako ironią i humorem, choć jest to humor niskich lotów, a całość, wraz z przewidywalną puentą, operuje na granicy banału.
Niestety nie lepiej jest w tych komiksach, które od biedy można zaliczyć do science fiction. „Katharsis” to podjęcie tematu religijności (a właściwie jej braku), choć zamiast jakiegoś przesłania mamy obrazki rodem z „Katedry” Bagińskiego. „Jeden z nas” to nijaki szorcik, a „Pojedynek” to niewyważona narracyjnie opowiastka, która też powinna zamknąć się na 1-2 stronach – bo ewidentnie liczy się w niej tylko puenta – ale, nie wiedzieć dlaczego, została rozdmuchana do kilkunastu plansz. „Zwiadowcy”, jedyny kolorowy komiks w tym zbiorze, to najbardziej typowe science fiction, ale równie słabe, przede wszystkim dlatego, że skupiając się na pojedynczych scenach, autor zamazał gdzieś historię jako całość, przez co staje się ona zupełnie niezrozumiała.
Najlepiej prezentują się krótkie opowiastki o Todzie Robocie – proste kilkukadrowe historyjki mają przynajmniej jasną puentę, nie starają się zastąpić fabuły obrzydliwością, a miejscami prezentują też niewymuszony humor. Broni się również jako tako „Potęga słowa”, wariacja na temat nuklearnej zagłady, z niezłą puentą i – o dziwo! – nieźle narysowana. O dziwo, bo cała reszta, może poza Todem Robotem, to okropne bohomazy, miotające się gdzieś pomiędzy realizmem a satyryczną umownością.
„Antologia”, wbrew tytułowi, nie próbuje być jakimś reprezentatywnym przedstawicielem polskiego komiksu fantastycznego: to po prostu kolejna pozycja z serii „Strefa komiksu”, czyli Robert Zaręba i mniej lub bardziej stała spółka (np.: Nikodem Cabała). Na szczęście bardziej obeznani czytelnicy komiksów to wiedzą; pozostałych jednak ostrzegam, żeby się przypadkiem nie dali nabrać. Szkoda czasu i pieniędzy.



Tytuł: ANTOLOGIA SCIENCE FICTION
Scenariusz: różni autorzy
Data wydania: marzec 2008
Ekstrakt: 20%
powrót do indeksunastępna strona

144
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.