powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXXII)
grudzień 2008

Czy diabeł umie grać w karty?
‹Baśnie #3: Kroniki miłosne›
Po szybkim przekartkowaniu „Kronik Miłosnych” byłem mocno na „nie”. Na rysunkach biegały poćwiartowane krowy i świnie oraz ludzie z siekierami w głowie. Kiedy zacząłem czytać, okazało się, że całość trzyma się kupy i wciąga bardziej niż poprzednie albumy.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Najpierw króciutko o tym, co zwyczajowo zostawiam na koniec, czyli o grafice. Króciutko, bo w „Kronikach Miłosnych” jest podobnie jak w poprzednim albumie, czyli słabo. Wszystkie uwagi w tej kwestii z poprzedniej recenzji są aktualne. Scenarzysta Bill Willingham powinien zadbać o lepszy dobór rysowników. Swoją pracą jak najbardziej zasłużył na lepszych współpracowników, a niestety, końcowy efekt jest taki, że scenariusz wyraźnie przerasta grafikę.
„Kroniki Miłosne” trzymają się układu charakterystycznego dla całej serii. Kilka epizodów, z których część układa się w większą całość a pozostałe są autonomicznymi wstawkami, niemającymi bezpośredniego związku z główną historią, ale pomagają budować nastrój, dostarczają dodatkowych informacji o bohaterach i ich świecie.
Całość otwiera taka właśnie opowiastka. Jej bohaterem jest Jack (ten od ziarnka fasoli), a rzecz dzieje się w czasach wojny secesyjnej (Baśniowców upływ czasu nie dotyka). Trochę jak u Hitchcocka, zaczyna się od partii pokera z diabłem. Wciągająca rozgrywka, której wynik może zaskoczyć, okazuje się być zaledwie wstępem do nieźle zakręconej historii.
Kolejne epizody dzieją się już współcześnie i są ze sobą mocno powiązane. Na miłośników „Baśni…” (zakładam, że po dwóch pierwszych albumach już tacy są) czekają nie lada atrakcje. Co Baśniowcy czynią, gdy ktoś z docześniaków (dla przypomnienia, docześniak to zwykły śmiertelnik), zorientuje się, że w Nowym Jorku mieszka społeczność, której członkowie zdają się być nieśmiertelni? Co spowodowało nagłą przemianę Księcia Uroczego? Czyżby naprawdę postanowił powrócić do swojej eks-żony, Śpiącej Królewny? I jak zakończy się kolejne spotkanie śmiertelnych wrogów, czyli Śnieżki i Białowłosej? Jeśli ktoś nie czytał poprzednich albumów, to tych kilka pytań może uznać za dziwaczne, wręcz idiotyczne. Ale uwierzcie, świat stworzony przez Willinghama spowoduje, że bardzo szybko zapomnicie dziecięce wersje poszczególnych bajek i z wypiekami na twarzy będziecie śledzić bezwzględne rozgrywki pomiędzy Baśniowcami w naszym, realnym świecie.
Scenarzysta umiejętnie kreuje fabułę swoich historii, przeplatając poszczególne wątki i dopełniając całość nieszablonowymi bohaterami, intrygującymi nie tylko dlatego, że znamy ich z dzieciństwa. Każdy z nich jest pełnowymiarową postacią, posiadającą swoje słabostki i swoje racje. Wilingham nie stroni także od łzawych scen. Sam byłem mocno zdziwiony jak duże wrażenie zrobiła na mnie śmierć szczura, nie takiego zwykłego, baśniowego, ale zawsze to jednak szczur.
Podobnie jak w poprzednich albumach, tytuł trzeciego tomu „Baśni” nawiązuje do konkretnego wątku. Ale kto, z kim i dlaczego, to musicie sprawdzić już sami.



Tytuł: Kroniki miłosne
Wydawca: Egmont
Cykl: Baśnie
Cena: 39,00
Data wydania: wrzesień 2008
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

149
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.