powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Blond klon Thorgala, niestety
Grzegorz Rosiński, Yves Sente ‹Thorgal #31: Tarcza Thora›
Ives Sente nie dał się dotąd poznać jako scenarzysta tworzący zwarte, spójne historie. Nie inaczej jest z jego „Thorgalem” – główne wrażenie po lekturze „Tarczy Thora” jest następujące: jak można było na 48 stronach komiksu powiedzieć tak mało?
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jak pamiętamy z poprzedniego tomu, Jolan wstąpił na służbę do półboga Manthora – syna śmiertelnika i bogini, a przy okazji brata przyrodniego naszej ulubionej Kriss de Valnor. Jolan nie jest jedynym wybrańcem – towarzyszy mu czwórka innych dzieci (a właściwie już nastolatków), obdarzonych, podobnie jak syn Thorgala, różnymi mocami. Ich pierwsza misja polegała na dotarciu do zamku Manthora, ale właśnie szykuje się druga – dużo trudniejsza i dużo bardziej niebezpieczna.
Sente znów prowadzi narrację dwutorowo – głównym motywem są dzieje Jolana, ale niemało miejsca poświęca temu, co dzieje się z jego rodzicami w wikińskiej wiosce. Szczerze powiedziawszy, tego drugiego wątku – dla dobra komiksu – powinno w ogóle nie być. Cała jego treść sprowadza się bowiem do tylko jednego istotnego wydarzenia (które notabene jest kolejną kalką z dawnych historii van Hamme’a), a zostaje na nie poświęcone aż 13 pełnych plansz. Co więcej, Sente z bliżej niewiadomych powodów dużą część komiksu poświęca na przypominanie (i to w opowieściach bohaterów) tego, co wydarzyło się w poprzedniej części. Na młot Thora, „Thorgal” to nie jest „Moda na sukces”, w której trzeba piętnaście razy powtórzyć to samo, bo gospodyni domowa mogła w czasie ważnych wydarzeń wyjść do kuchni!
Lepiej, choć również bez rewelacji, rozwija się wątek Jolana. Historia zdobycia tytułowej tarczy Thora z pewnością nieco odbiega od standardów, z drugiej jednak strony wciąż chyba jesteśmy spragnieni epickiego rozmachu przygód w krainie Qa, a tymczasem znów otrzymujemy przygodę emocjonalnie raczej letnią – budzącą pewne zainteresowanie, ale nie wywołującą większych wzruszeń. Zważywszy, że chodzi o niebezpieczną wyprawę do krainy najważniejszych skandynawskich bogów, moglibyśmy się jednak spodziewać czegoś bardziej dramatycznego1).
„Tarcza Thora” jest kolejnym komiksem przejściowym, kontynuującym historię rozpoczętą wcześniej, nie doprowadzając jej jednak do jakiejś wyrazistej kulminacji. Nie zobaczymy tu też wielkiej ewolucji bohaterów, nie dowiemy się niczego nowego o Jolanie (przynajmniej jego towarzysze będą mieli szanse zademonstrować swe moce). Kuba Gałka pisał przy okazji recenzji „Ja, Jolan”: Wyszło z tego coś przypominającego sesje RPG, prowadzone przez debiutującego Mistrza Gry: „idziesz przez las, spotykasz stwora z błota”, „przed tobą wyrasta ściana ognia”, „cel jest za przepaścią” itp., itd. – od zadania do zadania. Oczywiście, Jolan jest zwinny, silny i inteligentny, więc ze wszystkim sobie poradzi – jak nie mieczem i łukiem, to zdrowym rozsądkiem. Poza tym syn Thorgala jest też do bólu prawy i uczciwy, nie to co niektóre osobniki, rywalizujące z nim o względy Manthora. Jak nietrudno się domyślić, w kulminacyjnym momencie będzie to miało znaczenie i zostanie odpowiednio nagrodzone. Dowcip polega na tym, że dokładnie te same słowa można odnieść do „Tarczy Thora”. Nie świadczy to dobrze o rozwoju serii. Nie świadczy to dobrze o postaci Jolana, który staje się blond klonem Thorgala, czego obawialiśmy się w naszej dyskusji.
Graficznie otrzymujemy kolejny album w nowym stylu Rosińskiego. I znów można mówić o tych samych zaletach i wadach. O ile więc tło (wnętrze zamku Manthora, brama do Międzyświata) i pejzaże nieraz mogą naprawdę się spodobać (choć może nie na ostatniej planszy), to problem z twarzami pozostaje niezmienny. Znów nawiązując do „Mody na sukces” – widząc Thorgala i Aaricię ma się wrażenie, że odgrywający ich role aktorzy nagle nie przedłużyli kontraktu i trzeba było ich zastąpić zupełnie nowymi, symulującymi jedynie podobieństwo. Większym problemem jest jednak zmienność twarzy w ramach jednego albumu – a celuje w tym zwłaszcza Jolan. Ciekawym pomysłem będzie zaś wprowadzenie zupełnie innego, „płaskiego”, nieco naiwnego stylu, ilustrującego opowieść dwóch małych żołnierzy Manthora o historii ich wodza i jego rodziców. Pomysł graficzny ciekawy, choć nie chciałbym, aby był nadużywany.
Mimo wszystko nadal uważam, że ta historia ma potencjał. Manthor jest postacią tajemniczą i niejednoznaczną, zamieszani w historię są najważniejsi bogowie, młodzi towarzysze Jolana nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Sente musi jedynie zapanować nad rozwlekłością swych scenariuszy, skomplikować postać Jolana i odejść od utartych schematów serii. Czy będzie w stanie to zrobić?
1) Na dodatek pomysł z absolutnie jednoczesnym śmiertelnym zagrożeniem prawie wszystkich bohaterów wyprawy wygląda jednak wyjątkowo mało wiarygodnie.



Tytuł: Tarcza Thora
Tytuł oryginalny: Le bouclier de Thor
Scenariusz: Yves Sente
Wydawca: Egmont
Cykl: Thorgal
ISBN: 978-83-2372-542-8
Format: 46s.
Cena: 29,90
Data wydania: 8 grudnia 2008
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

157
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.