powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

I'm on the Top: Efekt zadowolenia
The Butterfly Effect ‹Final Conversation of Kings›
Z efektem motyla nie ma żartów. W 1999 roku, w dalekiej Australii czterech gości postanowiło wspólnie poszarpać druty, a dziewięć lat później, w środkowej Europie ktoś zaczyna wierzyć, że Internet to jednak wspaniały wynalazek. Wspólny mianownik? The Butterfly Effect i płyta „Final Conversation of Kings”.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Współczesny człowiek nie ma lekkiego życia. Codziennie jest bombardowany niepotrzebnymi informacjami. Świat stał się dla niego globalną wioską. W Internecie coraz trudniej znaleźć sensowne informacje. Z drugiej strony medium to niesie ze sobą wspaniałe możliwości. Na przykład można sobie poczytać w nim „Esensję” albo namierzyć interesujący, a całkiem nieznany u nas zespół z antypodów.
The Butterfly Effect, bo o nim mowa, to gwiazda rockowego podwórka Australii. Grupa istnieje od 1999 roku i ma już na koncie trzy pełnowymiarowe albumy, które spotykały się ze sporym zainteresowaniem. Ich muzykę można określić jako coś z pogranicza post-grunge’u i progresywnego metalu. W skład zespołu wchodzą: wokalista Clint Boge, perkusista Ben Hall, basista Glenn Esmond i gitarzysta Kurt „Puddles” Goedhart. Grają ze sobą od samego początku, co jak na obecne standardy jest niezwykłym osiągnięciem.
„Final Conversation of Kings” to najciekawszy album formacji. Z miejsca zadebiutował na trzeciej pozycji australijskiego zestawienia najlepiej sprzedających się płyt. Zawiera muzykę szybką, miejscami podniosłą, ale zawsze bardzo chwytliwą. Można ją porównać do twórczości Muse z okolic „Absolution”. Kilka utworów to potencjalne hity pierwszej jakości, które doskonale sprawdziłyby się i w naszych, trochę bardziej rockujących rozgłośniach. W tej kategorii na pewno uwagę zwracają „Window and the Watcher”, dzięki chwytliwemu refrenowi i wyraźnemu riffowi, wolniejszy, trochę rozmarzony „Final Conversation” i ciekawie rozkręcający się „Room With a View”. Fajnie wypada również bardziej agresywny „Rain”. Chciałbym zobaczyć, jak jest wykonywany na koncercie.
The Butterfly Effect wzięli sobie chyba do serca dewizę Alfreda Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie. U nich takim trzęsieniem ziemi jest pierwszy kawałek „Worlds on Fire”. Ta wielowątkowa kompozycja po prostu wgniata w ziemię. Zaczyna się od delikatnych dźwięków gitary i spokojnego śpiewu Boge’a, by następnie przekształcić się w gitarowe szaleństwo, które niespodziewanie zostaje przerwane… delikatnymi dźwiękami trąbki. A to nie wszystko, dalej jest miejsce na niewielkie solo gitary, dźwięki klawiszy i kolejny zryw. A to wszystko w niewiele ponad siedem minut. Szkoda, że dalsze utwory posiadają już bardziej tradycyjną formę.
„Final Conversation of Kings” może nie jest pozycją, która wytyczałaby nowe ścieżki światowej muzyki, ale doskonale sprawdza się jako wizytówka dalekiej Australii. Dobrze, że istnieje Internet, dzięki któremu nie trzeba zasuwać do sklepu w Sydney, by zapoznać się z muzyką z innego kontynentu. The Butterfly Effect to kolejny plusik w moim kapowniku na rzecz rozwoju współczesnej technologii.



Tytuł: Final Conversation of Kings
Wykonawca / Kompozytor: The Butterfly Effect
Wydawca: Village Roadshow Music
Data wydania: 20 września 2008
Czas trwania: 42:35
Utwory:
1) Worlds on Fire: 7:04
2) Room Without a View: 4:12
3) Final Conversation: 3:22
4) The Way: 4:21
5) Window and the Watcher: 3:21
6) ...And the Promise of the Truth: 3:51
7) In These Hands: 3:49
8) 7 Days: 5:09
9) Rain: 4:07
10) Sum of 1: 3:09
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

183
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.