powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Oglądając muzykę: Subiektywna lista najlepszych teledysków 2008 roku
Nie ma się co długo rozwodzić – oto subiektywne zestawienie dziesięciu najciekawszych muzycznych obrazków, fruwających po stacjach muzycznych i portalach internetowych na przestrzeni dwunastu minionych miesięcy. Nie, chłopaki, nie ma wśród nich Katy Perry. Zapraszam do lektury.
10. FOALS – „Cassius”
Czyli wizualne przedstawienie metafory rzucania mięsem. Młodzi, utalentowani i dumnie noszący najgorsze fryzury świata. W zestawieniu najlepszych płyt walkę o pierwszą dziesiątkę przegrali o włos z golonki, tu poszło im lepiej.
9. SOKÓŁ I PONO – „W aucie (Fred remix)”
Czyli najlepsza rzecz, jaka wyszła spod ręki rodzimych artystów w 2008 roku. Gdyby główna bohaterka filmu „Ile waży koń trojański”, poszukując ukochanego Kuby, odwiedziła pobliski dancing, niewątpliwie natrafiłaby tam na ów radosny duet, podrywający okoliczne Grażyny, Bożeny czy inne piękności na Coca-Colę z puszki tudzież zagraniczne dżinsy. Mówiąc zupełnie poważnie, to najzabawniejszy polski teledysk ostatnich lat. Siedem milionów odsłon na YouTube mówi samo za siebie.
8. YEASAYER – „Wait for Summer”
Czyli żuczki, mróweczki i inne insekty w obrazowym przedstawieniu codziennego życia przyrody ożywionej. Jak śpiewałby Ryszard Rynkowski: „Dary, dary lasu…”.
7. THE TEENAGERS – „Love No”
Czyli „trzech licealnych lamusów fantazjuje o byciu cool”, jak zgrabnie określił teledyskową twórczość francuskich „nastolatków” mój, notabene licealny, kolega. Prostota, ciekawy koncept i przegląd najmodniejszych ciuchów i fryzur minionego roku. A tak w ogóle to naprawdę dobry kawałek.
6. AIR FRANCE – „Collapsing at Your Doorstep”
Czyli film, który każdy z nas mógłby nakręcić swoją kamerą, gdyby tylko miał w sobie zmysł artystyczny Erica Berglunda, reżysera klipu Air France. Mniej więcej tak definiuję okres ubiegłorocznej kanikuły. Nie żebym obcował z samym wiatrakami, ale zaręczam, że było równie miło, leniwie i klimatycznie.
5. GNARLS BARKLEY – „Who’s Gonna Save My Soul”
Czyli serce na dłoni bez Dody i Zanussiego. Ostrzegam – mimo gastronomicznej scenografii nie oglądać przy posiłku.
4. TERRY LYNN – „System”
Czyli teledyskowy remiks kamienia milowego w dziejach światowej dokumentalistyki – „Krwi zwierząt” Georges′a Franju. Również niekoniecznie przy jedzeniu, zwłaszcza jeśli walka o prawa zwierząt nie jest Wam obca. Ale nawet wtedy szczególnej uwadze polecam kapitalne zdjęcia i montaż – bodaj najlepsze z całej przedstawionej „dychy”.
3. JUSTICE – „Stress”
Czyli najzagorzalej komentowany teledysk roku. Ta sama półka co „Smack My Bitch Up”, jednak obraz robiony z nieco innym przekazem. Czy lepszy? Trudno powiedzieć, na pewno miarą popularności tego teledysku jest szeroko krążąca po Sieci filmowa parodia „Stressu”. Niestety, nieszczególnie wysokich lotów.
2. SANTOGOLD – „L.E.S. Artistes”
Czyli najdziwniejszy klip w zestawieniu. Na początku sceneria á la Kossak na Eurowizji, później ciekawy mariaż „Ludzkich dzieci” i tego, czego nie widać w pracy mózgowca od efektów specjalnych. Bryan Brown byłby kontent, my też bawimy się świetnie.
1. ARCADE FIRE – „Black Mirror”
Czyli najlepszy, najoryginalniejszy, najpiękniejszy stylistycznie teledysk roku. „Black Mirror” ma formę interaktywną, toteż zamiast łącza do filmu wchodzicie na specjalną stronę (http://www.rorrimkcalb.com/arcadefire.html). Tam czekacie, aż komputer odliczy do stu (czas można zabić, bawiąc się fajnym kursorem), a potem hulaj dusza – do wyboru przeróżne wariacje na temat klipu i piosenki. Zabawa przednia i zabierająca czas, ale warto – serio serio.
powrót do indeksunastępna strona

192
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.