powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Kwaśny cukierek
Mike Leigh ‹Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia›
W dzisiejszym smutnym świecie optymizmu nigdy za wiele. Taką zasadę wyznaje główna bohaterka „Happy-go-lucky, czyli co nas uszczęśliwia” – Poppy. Jednak film Mike’a Leigha to nie tyle pochwała pozytywnego spojrzenia na rzeczywistość, ale podszyta goryczą i melancholijną konstatacją obserwacja życia wraz z jego wzlotami i upadkami. Bardzo trafna i przekonująca, należy dodać.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Happy-go-lucky” zrobiło furorę na festiwalach filmowych i w kinie w ogóle. Krytycy zachwycają się finezją scenariusza i rewelacyjną Sally Hawkins w roli głównej, a grupa wiernych widzów wtóruje im, dodając, że film Leigha to eksplozja optymizmu. Entuzjastyczne przyjęcie filmu ma swoje podstawy – to po prostu bardzo dobre kino, autentyczne i zabawne – ale nie do końca należy się zgodzić z tym, że Poppy zawsze widzi szklankę do połowy pełną. Leigh nakręcił historię dziewczyny, która doskonale wie, że los człowieka może być bardzo bolesny, smutny i najeżony problemami, dlatego stara się czerpać maksimum z codziennego życia i każdej mijającej chwili. Jej perypetie mają słodko-gorzki posmak: z jednej strony dużo radości i nieugiętego optymizmu, z drugiej – moment refleksji nad tym, co w życiu wcale nie jest wesołe. Poppy odnajduje szczęście w drobiazgach, braku problemów, pomaganiu innym. To gloryfikacja postawy epikurejskiej, filozofii „chwytaj dzień!”, echo francuskiej „Amelii” Jeana-Pierre’a Jeuneta. Na początku błahostka, w miarę rozwoju fabuły „Happy-go-lucky” zamienia się w cierpką analizę życiowych ideologii. Oczywiście, mimo wielu refleksyjnych scen Leigh chce opowiadać historię prawdopodobną, spróbować odzwierciedlić zakręty codzienności, dlatego wszystko podaje z humorem, często bardzo brytyjskim, wręcz czarnym, co pozwala pokazać rzeczywistość ambiwalentną, czasem w tym samym momencie chwytającą za gardło i komiczną. Udaje mu się to znakomicie, a na dodatek cały film wieńczy gloryfikacją życia takiego, jakim ono jest, z mieszanką odcieni i odczuć, chwil dobrych i złych.
Rytm filmu jest spokojny, a linia fabularna nieokreślona. Śledzimy codzienność głównej bohaterki – Poppy, zabawnej trzydziestolatki, która pracuje jako nauczycielka w podstawówce, mieszka z przyjaciółką i stara się wykorzystać w życiu wszystkie możliwości. Akceptuje swój los, z radością i pasją podchodzi do wszystkiego, co robi. Na pierwszy rzut oka może wydawać się roztrzepaną i pustą dziewczyną, ale to tylko pozory dodatkowo eksponowane przez reżysera zestawiającego Poppy z innymi postaciami oraz sprzecznymi z jej życiowym podejściem sytuacjami. Osią filmu, którego większość scen było w scenariuszu tylko zarysowane, a gros dialogów powstało w wyniku twórczej współpracy reżysera i aktorów, staje się relacja głównej bohaterki z instruktorem jazdy samochodowej – Scottem. Postać Scotta została stworzona na zasadzie opozycji w stosunku do Poppy – sfrustrowany, szorstki, agresywny i nietolerancyjny instruktor tworzy kontrast, dzięki któremu postawa bohaterki jest jeszcze lepiej widoczna. Na początku to zderzenie osobowości i poglądów będzie jedynie źródłem komizmu, później przekształci się w jeden z głównych elementów filmu. Wątek Scotta z wyczuciem przepleciono z historią problemowego ucznia Poppy. Ta paralela pokazuje w prosty sposób, jak często pojedyncze incydenty potrafią wpłynąć na całe późniejsze życie człowieka i jak odrobina życzliwości z otoczenia mogłaby zapobiec ich negatywnym konsekwencjom. Poppy symbolizuje taką właśnie życzliwość i dobroć, która równa się dzisiaj dziwactwu i outsiderstwu. Dlatego właśnie bohaterka musi przekonać się na własnej skórze, że dobre nastawienie do ludzi nie uczyni ich szczęśliwymi, jeśli sami nie będą tego szczęścia chcieć, jeśli nie odpłacą podobną dawką ciepła i uprzejmości. Poppy potrafi czerpać szczęście z tego, co daje jej los, i nie folguje wybujałym ambicjom, które niespełnione wysysają radość z ludzi. Dlatego znajduje siłę na optymizm. Inni z kolei nie rozumieją jej podejścia, więc odrzucają ją już na wstępie.
Cała historia nie byłaby tak przekonująca, gdyby nie lekka reżyseria twórcy „Sekretów i kłamstw” oraz fantastyczna Sally Hawkins w roli głównej. Jej entuzjazm nie jest pretensjonalny, a w jej kreacji widać pasję i szczerość. Gdyby nie wyczucie Hawkins, Poppy mogłaby stać się irytującą karykaturą samej siebie, co zburzyłoby główną ideę filmu. A tak otrzymujemy niejednoznaczne kino, zabawne, ale refleksyjne, spokojne, ale nie nudne. Ważne i uniwersalne, bo pokazujące prozę życia, które może tak naprawdę być fascynującą podróżą. Wszystko zależy od nas.



Tytuł: Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia
Tytuł oryginalny: Happy-Go-Lucky
Reżyseria: Mike Leigh
Zdjęcia: Dick Pope
Scenariusz: Mike Leigh
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Dystrybutor: Monolith Plus
Data premiery: 28 listopada 2008
Gatunek: dramat, komedia
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

79
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.