Postać porucznika Blueberry′ego poznaliście dzięki recenzji Pawła Sasko. Ale to był dopiero początek jego skomplikowanych przygód na dzikim zachodzie. „The Confederate Gold” to wciągająca saga o poszukiwaniu legendarnego konfederackiego skarbu na terenie Meksyku w klimatach starych dobrych westernów Sergio Leone.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Konfederackie złoto” składa się z pięciu rozdziałów, z których tylko trzy pierwsze mają jakikolwiek związek z tytułem. Opisują one tajemniczą wyprawę Blueberry’ego na południe, aż do Meksyku, w poszukiwaniu tytułowego skarbu, o miejscu ukrycia którego wie tylko jeden człowiek. Zadaniem głównego bohatera będzie go odnaleźć, wyciągnąć od niego potrzebne informacje i bezpiecznie przewieźć złoto na amerykańską stronę. Na jego drodze staną byli konfederaccy żołnierze, chciwi Meksykanie i kilka innych, równie niebezpiecznych osobistości, o jakie nietrudno było na Dzikim Zachodzie po zakończeniu wojny secesyjnej. Dwa końcowe rozdziały z poszukiwaniami konfederackiego złota łączy tylko punkt wyjścia, zaś cała fabuła opiera się na skomplikowanej intrydze, w którą zostaje wplątany niczego nieświadomy Blueberry. Historia urywa się dokładnie w momencie, w którym każdy chciałby dowiedzieć się, co stało się dalej i jak potoczyły się losy głównego bohatera, czego niestety na plus zaliczyć nie można. Postacie, nie tylko te pozytywne, są mocną stroną komiksu. Poczynając od samego Blueberry’ego, klasycznego awanturnika, krnąbrnego żołnierza i rewolwerowca, przez dwóch jego przyjaciół, starego McClure’a i Reda Wooleya, aż po tajemniczego konfederackiego weterana Kimballa – każdy z nich ma za sobą jakąś przeszłość, swój wyjątkowy charakter i swoje cele, które stara się osiągnąć. Antagoniści są równie barwni, niezależnie od tego, czy jest nim chciwy meksykański gubernator Lopez, przebiegły Meksykański kapitan Vigo (od spotkania z którym zaczynają się wszystkie perypetie Blueberry’ego) czy Finlay, konfederacki fanatyk marzący o wznieceniu drugiej wojny secesyjnej. Poza nimi można znaleźć całe mnóstwo trzecioplanowych postaci, które idealnie wpisują się w westernowy klimat komiksu. Moim ulubionym jest pechowy sprzedawca magicznych eliksirów, uratowany przez Blueberry’ego przed linczem z rąk niezadowolonych klientów. Szkoda tylko, że jego kariera okazała się tak krótka. Choć komiks jest w całości czarno-biały, brak kolorów nie przeszkadza w jego lekturze. O wiele bardziej męczące jest straszliwe przeładowanie detalami każdego kadru. Z jednej strony nadaje to komiksowi prawdziwy, westernowy klimat, upodabniając kadry do kamery wychwytującej wszystkie detale. Z drugiej – komiks to przecież nie film i nie fotografia, dlatego też ilość szczegółów powinna być w nim rozłożona o wiele bardziej równomiernie, bez przytłaczania nimi czytelnika. Doceniam fakt, iż Moebius postarał się, by różnice między Coltem Peacemakerem a Coltem Navy były widoczne, jednak to dało się zrobić bez konieczności dokładnego rysowania każdego kaktusa czy drzewka w tle. Jako western, „Konfederackie złoto” prezentuje się wyjątkowo dobrze, jednak jako komiks nieco gorzej. Szkoda tylko, że we wszystkich pięciu rozdziałach nie znalazło się miejsce ani na Indian, ani na klasyczny pojedynek w samo południe. Plusy: - westernowy klimat
- wartka akcja
- ciekawi bohaterowie
Minusy: - przeładowane detalami kadry
- miejscami schematyczna fabuła
Tytuł: The Blueberry Saga: Confederate Gold Wydawca: Majo Press Cena: $12,95 Data wydania: 1996 Ekstrakt: 70% |