powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXXV)
kwiecień 2009

Z notatnika schizofrenika: (2) Gran Torino
Clint Eastwood ‹Gran Torino›
Dyskusją o filmie Clinta Eastwooda kontynuujemy cykl rozmów, które Piotr Dobry prowadzi z… Piotrem Dobrym. Tematem tych wewnętrznych konwersacji są filmy bądź wydarzenia filmowe budzące w autorze ambiwalentne odczucia.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Piotr Dobry: Piotrze, obejrzałem „Gran Torino” i wcale się nie dziwię, że został pominięty przy oscarowych nominacjach. Dawno nie widziałem czegoś tak archaicznego w formie i treści.
Piotr Dobry: To, co dla ciebie jest archaizmem, ja widzę jako świadomą prostotę. Forma jest tu przecież typowo dla Eastwooda, po ockhamowsku przycięta do treści. Spodziewałeś się Aronofsky′ego czy jak?
PD: Po „Zapaśniku” to akurat chybione porównanie. Spodziewałem się na pewno czegoś mniej schematycznego, nie tak przerysowanego. Eastwood przecież potrafi być subtelny, weźmy choćby „Za wszelka cenę”, „Rzekę tajemnic”, „Madison County”. A tutaj wali traktatem ideologicznym między oczy. Nie lubię kina podporządkowanego ideologii.
PD: Ja też nie, chyba że tę ideologię podzielam. Wtedy siłą rzeczy nie mam nic przeciwko i taki właśnie stosunek żywię do „Gran Torino”. Podoba mi się to rozliczanie Ameryki podparte biblijnymi metaforami, podoba to, że Eastwood spowiada się z Brudnego Harry′ego…
PD: Przypominam ci, że już blisko dwie dekady temu, w „Bez przebaczenia”, spowiadał się z Bezimiennego ze spaghetti westernów Leone. Pytam więc: co nowego, panie Eastwood?
PD: Nietuzinkowy jest tu na przykład sposób przedstawienia postwrześniowej traumy. Dotychczas był to temat przerabiany głównie przez kino wojenne lub dramaty polityczne, a Eastwood serwuje osobliwy miks „Karate Kid” z „Chłopakami z sąsiedztwa”, aby uzmysłowić Ameryce, która po 11 września ruszyła na krucjatę przeciwko „obcym” (i do tej pory z niej nie wróciła), że sama jest niczym innym jak gigantycznym tyglem różnorakich „obcych”. I że niech najpierw uporządkuje własne podwórko, a dopiero potem - jeśli w ogóle - zabiera się za cudze.
PD: Przecież McCarthy poruszał ten problem w „Spotkaniu” i to o wiele subtelniej.
PD: Przecież nie twierdzę, że nie poruszał i że nie subtelniej. Prawie o każdym filmie można powiedzieć, że ktoś kiedyś zrobił już coś podobnego. Jaki masz z tym problem?
PD: Choćby taki, że tam mieliśmy życiową rolę Richarda Jenkinsa, a w „Gran Torino” mamy bodaj najsłabszą rolę w dorobku Clinta Eastwooda.
PD: Chyba cię pogięło.
PD: Chyba nie. Od pierwszej sceny Eastwood marszczy się jak shar pei, warczy, charczy, jest po prostu niemożebnie groteskowy.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Bzdura. Jeśli jest chwilami groteskowy, to tylko dlatego, że postać, którą kreuje, w założeniu taka jest. Walt Kowalski to rasista, szowinista, mizogin, homofob i hipokryta. Kwintesencja wszelakich Harrych Callahanów, jednym słowem.
PD: Czterema słowami, jeśli już.
PD: Rozumiem, że z braku kontrargumentów będziesz się teraz tylko głupio czepiał? Co więcej, wydaje mi się, że Eastwood świadomie ośmiesza tu archetyp macho, jakiego przez lata był ucieleśnieniem. Kowalski jest przecież tragikomiczny w tej swojej nienawiści do całego świata. Budzi politowanie i sympatię zarazem. W tym sensie to najlepsza rola Eastwooda.
PD: No i ten bohater, czy raczej antybohater, złożony, jak sam zauważyłeś, z samych wad, przechodzi nagle cudowną przemianę. Poprowadzoną zresztą do bólu schematycznie i od samego początku łatwą do przewidzenia. Nie przeszkadzało ci to?
PD: Nie. Czy ja mówię, że „Gran Torino” jest skończonym arcydziełem? Nie, jest prostym, poczciwym, „oldschoolowym” kinem z tezą, z którą się zgadzam.
PD: Ja też się zgadzam, aczkolwiek wady, które wymieniłem, przysłaniają mi jej wartość. Co do Eastwooda, to mimo że podtrzymuję zdanie, iż wypadł groteskowo, charyzmy mu odmówić nie mogę…
PD: No ba. Facet ma prawie osiemdziesiątkę na karku, a zdecydowana większość o połowę młodszych gwiazdorów hollywoodzkich mogłaby mu w tej kwestii buty czyścić. Scenę, w której układa dłoń w kształt pistoletu, wciąż mam przed oczami. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek mógł to zagrać lepiej.
PD: …natomiast „gry” pozostałych aktorów, szczególnie azjatyckich naturszczyków, wybronić się już nie da. Są do bólu kiepscy, w czym celuje przede wszystkim Bee Vang, grający nieprzystosowanego chłopaka, dzięki któremu Kowalski przechodzi przemianę. Jedna z końcowych scen, kiedy Kowalski zamyka go w domu za kratami, miała być, zdaje się, dramatyczna. Przez „grę” Vanga jest dramatycznie zła i niezamierzenie śmieszna. Tu już musisz się zgodzić.
PD: Jeśli cokolwiek muszę, to tylko kiedyś umrzeć, że zacytuję klasyka. Mogę się zgodzić co do tego, że aktorzy drugoplanowi mogliby być lepsi, ale też, zupełnie szczerze, jakoś specjalnie mi nie wadzili. Wiesz, ja chyba nie bardzo potrafię w pełni ocenić umiejętności azjatyckich aktorów. Większość dalekowschodnich horrorów mnie śmieszy, a przecież ich popularność dowodzi, że nie tylko samym Azjatom ten frenetyczny styl gry musi wydawać się przekonujący.
PD: Okej, widzę, że podchodzisz do tego filmu absolutnie bezkrytycznie…
PD: Nieprawda. Jedna rzecz mi się w ogóle nie podobała. I to taka, którą właśnie wszyscy, nawet przeciwnicy filmu, z reguły chwalą.
PD: Chyba nie masz na myśli, broń Boże, tytułowego forda Gran Torino? Wiele bym oddał za taki wózek…
PD: Nie, mam na myśli nominowaną do Złotego Globu, tytułową piosenkę „Gran Torino”. Eastwood jest wybitnym reżyserem, dobrym aktorem i nawet niezłym kompozytorem, ale śpiewać powinien co najwyżej pod prysznicem.
PD: Nareszcie mogę się zgodzić. A propos - kończymy i wskakujemy pod prysznic?
PD: Twoja żona nie zacznie nic podejrzewać?
PD: To jest też twoja żona, głupcze…



Tytuł: Gran Torino
Reżyseria: Clint Eastwood
Zdjęcia: Tom Stern
Scenariusz: Nick Schenk
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 27 marca 2009
Czas projekcji: 116 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat, sensacja
powrót do indeksunastępna strona

92
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.