Estończycy też potrafią: „Lacotipa” jest grą prostą, wielopoziomową, z możliwością rywalizacji między graczami rozsianymi po całym świecie – i mocno wciągającą. Wszyscy znamy (a czasem pamiętamy nawet pierwowzór) gry, w których z losowo otrzymywanych klocków należy ułożyć rurociąg czy ścieżkę łączące punkt A z punktem B. „Lacotipa” bazuje na tej zasadzie, kładąc jednak akcenty na inne cele. Tutaj nic nie popłynie po upływie określonego czasu. Mamy go ile tylko chcemy.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na planszy 6×6 leży sobie przynajmniej jeden kwadratowy klocek. Nie można go przesunąć. Można za to, a nawet trzeba, dokładać doń kolejne, wybierając je z puli pięciu aktualnie dostępnych, widocznych pod planszą. Na klockach widnieją ścieżki, wychodzące ze środków szerokości brzegu – jednego („ślepa uliczka”), dwóch („zakręt” lub „prosta”), trzech lub wszystkich czterech. Element można położyć tylko w takim miejscu obok już leżącego, w którym będą się zgadzać wszystkie z jego ścieżek ze ścieżkami już wytyczonymi – lub gdy będą prowadzić „w kosmos” (by móc dołożyć kolejne). Przykładowo – do „prostej” pionowej nie sposób więc dołożyć „prostej” poziomej. Klocka po położeniu na planszy nie można ani przesuwać, ani z niej zabierać. Za każde położenie otrzymujemy punkty – dwa, gdy nowy element łączy się jednym brzegiem z wcześniejszymi, trzy – gdy dwoma i tak dalej. Punkty za kolejne levele sumują się, dając w efekcie wynik ogólny, wpisywany na tablicę highscores. Czy za zapełnienie całej planszy otrzymuje się jakiś bonus – nie wiem, gdyż nigdy nie udała mi się ta sztuka. Nie jest to bowiem konieczne do zaliczenia poziomu; wystarczy, gdy nie będzie na planszy ścieżek prowadzących „w kosmos”. Uwaga – można wprowadzić ścieżkę „w maliny”, czyli wejść z nią na ścianę boczną planszy. Mamy więc tu i element strategii: czy mając możliwość zakończenia etapu po kilku zaledwie klockach zrobić to, czy też rozbudowywać, zbierając punkty – ale ze świadomością ryzyka zakończenia gry przy braku możliwości położenia któregokolwiek z posiadanych elementów… Gra, mimo słabej warstwy graficznej (styl dość prymitywny, mocno techniczny – ot, rozbudowana pikseloza), potrafi wciągnąć. Irytująca jest możliwość każdorazowej wysyłki swych wyników do highscores – nawet przy koncie zerowym. Po prostu szkoda czasu na ładowanie zbędnej planszy. Zwłaszcza, gdy chcemy już tylko dalej grać, grać, grać! |