Osoba chora psychicznie postrzega świat trochę tak jak podróżnik, który trafia na niesamowicie bogatą, ale i obcą kulturę, i stara się cokolwiek z niej zrozumieć. Mark Haddon w „Dziwnym przypadku psa nocną porą” stworzył opowieść z punktu widzenia takiego podróżnika. Całkiem dobrą książkę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Narratorem jest Christopher, 15-letni chłopak, który cierpi na autyzm. W jego przypadku oznacza to przede wszystkim, że… nie rozumie dowcipów. „Kiedy próbuję opowiedzieć sobie ten dowcip […] mam wrażenie, jakbym słuchał jednocześnie trzech różnych melodii, co jest przykre, przeszkadza”, wyznaje bohater książki. To nie wszystko. Christopher nie lubi obcych, źle czuje się w nowych miejscach, często traci kontrolę nad swoim zachowaniem, nie potrafi też rozpoznać mimiki twarzy swoich rozmówców. Wynika z tego wiele problemów. Nietypowe postrzeganie rzeczywistości przez bohatera jest najciekawszym elementem książki Haddona. Jak wiemy, czytelnik poznaje świat dzięki temu, co opowiada mu narrator. Wyobraźmy sobie teraz, że nasz narrator: a) nie rozpoznaje, czy ktoś jest smutny, czy wesoły, b) nie rozumie aluzji ani metafor, c) nie potrafi odczytywać kontekstu danej wypowiedzi. „Dziwny przypadek…” jest powieścią detektywistyczną, ale głównie dlatego, że czytelnik musi konstruować fabułę z tego, o czym narrator nie mówi. Czyli samemu prowadzić śledztwo na temat książki. Natomiast dochodzenie Christophera to poszukiwanie mordercy tytułowego psa, którego bohater znajduje przebitego widłami na trawniku sąsiadki. Powieść Haddona jest zbyt krótka, żeby wyjaśniać cokolwiek z fabuły, ale o dwóch rzeczach mogę chyba wspomnieć. Otóż, „Dziwny przypadek…” zaczyna się jak kryminał i w sumie jest kryminałem (to raz), tyle że dotyczy spraw dużo poważniejszych niż poszukiwanie zabójcy psiska (to dwa). Haddon miał trudny orzech do zgryzienia, bo pisząc o upośledzonym dziecku, trudno nie popaść w schemat. Widać, że autor starał się, aby nie uczynić z książki kolejnej łzawej opowieści albo – przeciwnie – pozytywnej historii w stylu: nawet chory człowiek jest w stanie odnieść sukces. Pokazuje to zwłaszcza zakończenie powieści. W sumie Haddonowi udało się uniknąć banału, jednak książka nie zaskakuje, raczej stanowi wariację na temat tak zwanego trudnego happy endu. „Dziwny przypadek…” jest powieścią kryminalną, ale również niezłym podręcznikiem matematyki. Christopher oprócz tego, że chce zostać Sherlockiem Holmesem (ewentualnie astronautą), fascynuje się też wszelkimi wzorami i zadaniami. Ale nie tylko fascynuje – pomagają mu one odnaleźć spokój, kiedy trafia do nieznanego środowiska albo spotyka obcych ludzi. Bohater uspokaja się także dzięki rysowaniu planów, map i schematów miejsc, do których trafia – je również znajdziemy na kartach powieści. Jak wspomniałem, najciekawsze w powieści jest spojrzenie na świat oczami dziecka autystycznego. Taka stylizacja na tyle udała się Haddonowi, że czytelnik odczuwa prawdziwą przyjemność z możliwości obserwowania wydarzeń oczami Christophera. „Dziwny przypadek…” nie jest jakąś wyjątkową pozycją (przede wszystkim jest pozycją krótką), ale warto po nią sięgnąć choćby po to, żeby się przekonać, jak można inaczej postrzegać rzeczywistość.
Tytuł: Dziwny przypadek psa nocną porą Tytuł oryginalny: The Curious Incident of the Dog in the Night-time ISBN-10: 83-7311-949-3 Format: 224s. 125×200mm Data wydania: grudzień 2003 Ekstrakt: 60% |