powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXXVII)
czerwiec-lipiec 2009

SPF - Subiektywny Przegląd Filmów (5)
Jason Todd Ipson ‹Każdy chce być Włochem›, Kevin Smith ‹Zack i Miri kręcą porno›, Michael Bay ‹Transformers›, Ron Howard ‹Kod Da Vinci›, Juliusz Machulski ‹Ile waży koń trojański?›, Jonathan Mostow ‹Terminator 3: Bunt maszyn›, Harald Zwart ‹Różowa Pantera 2›
W aktualnym Przeglądzie kilka hitów – „Transformers”, „Terminator” i ekranizacja bestsellerowej powieści Dana Browna – a także zapowiedź porno w stylu włoskim.

SPF, czyli Subiektywny Przegląd Filmów to cykl realizujący dokładnie to, co określa jego tytuł – autorzy „Esensji” przedstawiają swoje opinie na temat niedawno obejrzanych filmów. Każdy tekst będzie dzielony na cztery części. Jutro omawia produkcje, które niedługo wejdą na ekrany naszych kin, Dziś przedstawia filmy, które właśnie pojawiły się w Polsce, Wczoraj to produkcje nieco starsze, ale jeszcze obecne w kinach, a DVD – jak łatwo się domyślić – ukazuje filmy dostępne na płytach.

JUTRO:
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Każdy chce być Włochem (20%)
Głupia i właściwie nieśmieszna komedia o dziwnych ludziach robiących bardzo dziwne rzeczy. Co stoi za zachowaniem bohatera i bohaterki? Co chcą osiągnąć – kumplować się czy uprawiać seks? Dlaczego ten pierwszy jest aż tak antypatycznym idiotą? Czy scenarzysta był naćpany, pisząc ten tekst? Zamiast nakręcić sztampową, ale przyzwoitą komedię o stereotypach narodowościowych (w końcu wyjściowym pomysłem miało być udawanie Włochów), twórcy zaczęli zmierzać w jakąś dziwaczną i koszmarną stronę. Nie pomagają drewniane aktorstwo i nieudolne prowadzenie tej i tak kiepskiej fabuły. Sceny, przy których można się zaśmiać, da się policzyć na palcach jednej ręki i wszystkie są scenami rubasznych dialogów o seksie w wykonaniu przyjaciół bohatera – ale nawet dla nich nie warto się męczyć.
DZIŚ:
Zack i Miri kręcą porno (30%)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dużo seksu o nic – tak można skwitować najnowszy film Kevina Smitha. No tak, prawdę mówiąc, w komediach rzadko chodzi o cokolwiek poza tym, aby się pośmiać, ale w seksualnych przygodach Zacka i Miri właściwie nie ma się nawet z czego śmiać. No chyba że ma się -naście lat, wypiło się kilka browarów w grupie mało rozgarniętych kumpli i każda odmiana słówka „fuck” wywołuje niekontrolowany rechot. Nie mówiąc już o tak wyrafinowanych dialogach jak rozmowa o waleniu gruchy, robieniu loda czy analu. A już scena, gdy ni stąd, ni zowąd kobieta dotąd olewająca bohatera nagle zgadza się zrobić mu loda, będzie miodem na duszę jurnych samców przechwalających się wyimaginowanymi podbojami seksualnymi. Z innych wartych uwagi scenek można wymienić seks analny z kobietą mającą zatwardzenie – wiadomo, czym to się może skończyć: kupą, niekoniecznie śmiechu (a żeby jednak było śmieszniej, całą akcję filmuje „od dołu” kamerzysta). I tak dalej, i tak dalej, w ogromnym natężeniu, właściwie co chwila dowcip tego rodzaju, zwykle słowny, czasem slapstickowy, zawsze wulgarny. W zalewie pseudożartów fekalno-seksualnych giną naprawdę niezłe dowcipy, jak ten z właścicielem kawiarni mówiącym pracownikowi-Murzynowi, że będzie musiał pracować w „Black Friday”. Dobrze, że chociaż aktorzy mieli frajdę z kręcenia filmu – chyba aż zbyt wielką, bo są tak wyluzowani, że pozwalają sobie na ciągle błąkające się po twarzach uśmieszki albo sztuczne deklamacje dialogów zamiast ich odgrywania.
DVD:
Transformers (70%)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wielkie roboty robią spore wrażenie również na małym ekranie, rozwałka jest całkiem niezła, kilka żartów udanych i śmiesznych, ale nad całością ciąży widmo docelowej publiczności. Bayowi nie udała się powtórka z „Bad Boys”, gdzie idealnie wymieszał proporcje humoru i sensacyjnej historii na poważnie. Tutaj, ze względu na młodzieżową widownię, sensacyjność musi łagodzić ograniczeniem brutalności, a powagę dramatyzmu zastępować pseudopowagą żenującego patosu. Właściwie pierwsza połowa filmu zasługuje na najwyższe noty, bo idealnie łączy kilka równorzędnych wątków, udanie opowiadając zarówno o rozterkach nastolatka, jak i problemach żołnierzy trafiających na nieznane zagrożenie. Niestety, dalej fabuła jest niepotrzebnie rozwodniona i sfragmentaryzowana, wprowadzono zupełnie zbędne postacie i zaczęto rozbudowywać wątki, które można skwitować jedną sceną. Co w połączeniu z wylewającym się z ekranu, w finale wręcz zatapiającym widza patosem i przewidywalnością sprawia, że ciężko byłoby wytrwać do końca… gdyby nie wielkie transformujące roboty. To clou filmu i one go ratują.
Kod da Vinci (40%)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zupełnie niepotrzebna ekranizacja, która na siłę próbuje dorównać popularności książki, zapominając, że literatura i film to zupełnie inne media. Książkowy „Kod Leonarda da Vinci” to w gruncie rzeczy kryminał opierający się na dialogach przedstawiających drogę dedukcji, w duchu zdecydowanie bliższy klasykom Agathy Christie niż sensacjom Roberta Ludluma. Ron Howard tymczasem wsparł się wysokim budżetem, którego wydać nie mógł na sceny akcji, bo takich fabuła po prostu nie dostarcza, a zamiast tego utopił w znane nazwiska i zrealizowane przy użyciu efektów specjalnych wizualizacje opowiadanych przez bohaterów historii – tyleż pomysłowe, co zbędne i czasem zbyt natarczywe (zwłaszcza w połączeniu z licznymi retrospekcjami). Tym, co ostatecznie pogrążyło film, jest jednak skrócenie fabuły i zupełnie niepotrzebne zmiany w jej treści. To pierwsze sprawia, że widz ogląda rozwiązywanie zagadek, ale tak naprawdę nie jest w stanie zorientować się, o co w nich chodzi – tu jakiś szyfr, tam kod, tu karteczka, tu rzeźba i inskrypcja, ale dlaczego właściwie bohaterowie przybiegli właśnie do tego kościoła? Natomiast zmiany w historii, którą stworzył Dan Brown, są wprowadzone głównie po to, by złagodzić atak na Kościół (w filmie to nie Watykan pociąga za sznurki, ale tajemnicza „rada”, watykańska „grupa trzymająca władzę”, która robi Jego Świątobliwości za plecami), ale są kompletnie nietrafione, bo istota pomysłu, o którą boje toczą katoliccy dygnitarze, pozostaje bez zmian. Skoro Jezus był człowiekiem i miał dzieci, to czy naprawdę istotne jest, czy prawdę ukrywa wszystkich stu kardynałów, czy tylko pięciu? Film częściowo ratują atrakcyjne lokacje i drugoplanowe aktorstwo (bo Hanks i Tatou sprawiają wrażenie, jakby nie wiedzieli, co tu robią) w osobach Paula Bettany’ego, Iana McKellena, Jeana Reno i Etienne’a Chicota. Poszerzony wątek policjantów granych przez tych ostatnich to zresztą jedyna zmiana na lepsze w stosunku do książki. Nie jest w stanie jednak sprawić, że warto byłoby ten film polecić komukolwiek poza fanatykami prozy Browna.
Ile waży koń trojański (30%)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jeden z wielu filmów, które lepiej wyglądają jako trailery (choć może w przypadku polskich produkcji to akurat nie aż tak częsta przypadłość). Prosty, ale nośny pomysł skisł w ledwie tlącej się fabule. Gdzie jest reżyser – Machulski, twórca tylu znakomitych filmów? Niby można bronić filmu, że pomyłka nastąpiła w momencie jego kwalifikacji – reżyserowi przykleja się etykietkę „komedia”, więc i Konia…” tak sprzedawano, a tymczasem Machulski nakręcił filmidło obyczajowe. Tyle tylko, że nawet jako nostalgiczna podróż w czasie film sprawdza się kiepsko. Owszem, scenki rodzajowe, charakteryzacja, scenografia – wszystkie pięknie odtworzone i ładnie wyważone: ani przerysowań, ani ckliwego usprawiedliwiania lat młodości. Jednak nic z tego nie wynika! Cała historia dzieje się nie wiadomo po co, nic z niej nie wynika ani dla bohaterki (poza odzyskaną babcią), ani widzowie niczego mądrego czy nowego się nie dowiedzą. W dużej mierze to wina finału, bo bohaterka nie dostaje lekcji (np. że wszystko ma swój czas i miejsce i nie można tego przyspieszyć). Również zabawa w zmienianie przeszłości nie wygląda wiarygodnie ani satysfakcjonująco – albo mówiąc wprost: nie trzyma się kupy – gdy zmienia się tylko pojedyncze wybrane elementy („Powrót do przyszłości” wygląda przy „Koniu…” jak pisany przez fizyka zajmującego się problemem linearności czasu). Bohaterka jest bardziej irytująca niż intrygująca, a film dłuży się niemiłosiernie i jest kiepsko skonstruowany – z nadmiernie rozwlekłym wstępem i doklejonym na siłę zakończeniem. Co ratuje przed całkowitą klapą? Więckiewicz, który choć ma bardzo jednowymiarową rólkę, wyciska z niej, co się da i uzupełnia naturalnym luzem, oraz fakt, że przy kilku scenach można się jednak zaśmiać. Jednak wysiedzenie dwóch godzin przed telewizorami po to, by pośmiać się 10 minut, niespecjalnie się kalkuluje.
Terminator 3: Bunt maszyn (70%)
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Terminator na wesoło. Prawie, bo właściwie ciężko wyrobić sobie zdanie, co twórcy (już bez Jamesa Camerona) chcieli nakręcić – rozrywkowy akcyjniak z elementami autoparodii czy film naprawiający to, co zepsuł „Terminator 2”? Bo jakiekolwiek by nie były jego wady, „Terminator 3” zawraca continuum tego świata na tory przedstawione w oryginalnym filmie, bez żadnego słodzenia „powstrzymaliśmy Dzień Sądu”. I ta niemoc bohaterów wobec bezlitosnego przeznaczenia (właściwie wiemy już wszystko, widząc budowane przez wojsko terminatory – nie trzeba nawet czekać do świetnego, zaskakującego finału) to bodaj najlepszy motyw filmu. Oczywiście akcji też ciężko coś zarzucić, bo karkołomne pościgi robią wrażenie, choć nigdy nie staną się tak ikoniczne jak te z „Terminatora 2”. Cała reszta budzi już jednak mieszane uczucia. John Connor w interpretacji Nicka Stahla to zaszczuty, bojący się własnego cienia nieudacznik, kompletnie nie przypominający nie tylko legendy ruchu oporu, ale i pyskatego dzieciaka z poprzedniego filmu, a do tego bywa irytujący. Arnold jest już zdecydowanie za stary do tej roli i nazbyt różniący się od swoich poprzednich wcieleń. Wtręty humorystyczno-parodystyczne nie są złe („She’ll be back”), ale nieszczególnie korespondują z powagą tematu, a sceny wycięte z finalnej wersji (niestety nie wspomniał o nich Konrad Wągrowski w bezsensownych ciekawostkach) jeszcze umacniają to wrażenie. W sumie film wywołuje bardzo mieszane uczucia, ale „Terminator: Ocalenie” bezlitośnie przypomina, że nie był wcale taki zły.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Różowa Pantera 2 (20%)
Idiotyczna kontynuacja idiotycznego filmu. Steve Martin jest jeszcze bardziej żenujący, żarty jeszcze bardziej kloaczne, fabuła jeszcze bardziej poszatkowana, a aranżowanie sytuacji komicznych jeszcze bardziej pretekstowe i sztuczne. Zdecydowanie nie warto, a miłośnikom Petera Sellersa wręcz nie wolno.



Tytuł: Każdy chce być Włochem
Tytuł oryginalny: Everybody Wants to Be Italian
Reżyseria: Jason Todd Ipson
Scenariusz: Jason Todd Ipson
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 10 lipca 2009
Czas projekcji: 105 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia

Tytuł: Zack i Miri kręcą porno
Tytuł oryginalny: Zack and Miri Make a Porno
Reżyseria: Kevin Smith
Zdjęcia: David Klein
Scenariusz: Kevin Smith
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 26 czerwca 2009
Czas projekcji: 101 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia

Tytuł: Transformers
Reżyseria: Michael Bay
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 17 sierpnia 2007
Czas projekcji: 144 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, SF

Tytuł: Kod Da Vinci
Tytuł oryginalny: The Da Vinci Code
Reżyseria: Ron Howard
Scenariusz: Akiva Goldsman
Muzyka: Hans Zimmer
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 19 maja 2006
WWW: Strona
Gatunek: thriller

Tytuł: Ile waży koń trojański?
Reżyseria: Juliusz Machulski
Zdjęcia: Witold Adamek
Scenariusz: Juliusz Machulski
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: Polska
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 26 grudnia 2008
Czas projekcji: 118 min.
Gatunek: komedia

Tytuł: Terminator 3: Bunt maszyn
Tytuł oryginalny: Terminator 3: Rise of the Machines
Reżyseria: Jonathan Mostow
Rok produkcji: 2003
Kraj produkcji: Niemcy, USA, Wielka Brytania
Dystrybutor: UIP
Cykl: Terminator
Data premiery: 8 sierpnia 2003
Czas projekcji: 109 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, SF

Tytuł: Różowa Pantera 2
Tytuł oryginalny: Pink Panther 2
Reżyseria: Harald Zwart
Zdjęcia: Denis Crossan
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 27 lutego 2009
Czas projekcji: 92 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia, kryminalny
powrót do indeksunastępna strona

122
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.