Przyznam, że nie lubię i nie rozumiem idei robienia kina niskobudżetowego wzorowanego na gatunkach stricte mainstreamowych. Nie bawią mnie pomysły nakręcenia amatorskiej wersji "Gwiezdnych wojen", a tym bardziej nie bawi mnie „Dla Ciebie i Ognia” - dwugodzinny (!) thriller SF zrealizowany przez początkujących filmowców z Trójmiasta niewątpliwie dużym nakładem pracy, ale niestety z mizernym efektem.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W warstwie fabularnej „Dla Ciebie i Ognia” jest, ogólnie rzecz biorąc, mniej udaną wersją „Adwokata diabła” i, podobnie jak pierwowzór, opisuje skutki moralnie nagannego zachowania bohatera, który wiedziony na pokuszenie przez „złego”, zamienia swoje życie w koszmar. O ile jednak siłą „Adwokata...” były do perfekcji dopracowane szczegóły, o tyle scenariusz „Dla Ciebie i Ognia” tylko mnoży kolejne nonsensy. Głównym bohaterem filmu jest Adam, młody dziennikarz, który w celu zaistnienia w środowisku pisze artykuł oskarżający jednego ze znanych księży o pedofilię. Następnie, aby uwiarygodnić swoje zarzuty, podkłada na plebanii kompromitujące materiały pornograficzne. Wkrótce sprawą zaczyna się interesować policja i ksiądz zostaje zatrzymany, a przed Adamem roztacza się perspektywa kariery w dużej gazecie, którą prowadzi tajemniczy naczelny Janusz. Tu mniej więcej kończy się logiczna (bo skopiowana) część scenariusza i zaczyna własna twórczość reżyserów filmu. I tak, po „wrobieniu” księdza, Adam dostaje „tajemnicze” zdjęcia i nagrania przedstawiające jego narzeczoną Anię w miejscach i w towarzystwie ludzi, których, jak sama twierdzi, nie zna. Targany (w sensie dosłownym, bo aktorstwo w tym momencie zbliża się do poziomu brazylijskiej telenoweli) zazdrością Adam wszczyna własne śledztwo, aby dociec, kto i dlaczego wysłał mu zdjęcia Ani na tle morza... Poza równie zawiłym, co nielogicznym scenariuszem, tym co najbardziej "fascynuje" w „Dla Ciebie i Ognia”, jest to, że twórcom udało się niejako przypadkowo stworzyć pewną rodzimą odmianę thrillera. Cechą charakterystyczną tego gatunku jest między innymi strona wizualna – „polo-thriller” nie może się obejść bez bezbarwnych podmiejskich scenerii i „designerskich” wnętrz jakby wyjętych z przydrożnych moteli. „Wyrazistość” osiedli domków jednorodzinnych w Gdańsku doskonale zresztą komponuje się z fabułą, która spełnia wszelkie pryncypia społeczeństwa „polo” - mamy więc dobro i niewinność uosobione przez księdza oraz, jak w średniowiecznym dyptyku, motyw „miłości boskiej i ziemskiej”. Miłość ziemska (w średniowieczu - zmysłowa), czyli „zła” według moralności „polo”, jest reprezentowana przez koleżankę Adama z pracy, która bezustannie (i w niezbyt wyrafinowany sposób) mu się narzuca. „Miłość boska”, czyli Ania, jest natomiast uosobieniem niewinności i w ogóle wszystkiego, co najlepsze - to ją bohater musi, jak sam twierdzi, chronić przed strasznym, męskim światem swoich czynów w redakcji Tygodnika Pomorskiego... Niestety, to właśnie cień wątpliwości co do „czystości” Ani jest iskrą powodującą totalną destrukcję w życiu Adama, przy czym efekt końcowy jest dość zabawny, gdyż chcąc się dowiedzieć, z kim zdradzała go Ania, bohater wymordowuje większość swoich znajomych... Żeby jednak oddać sprawiedliwość twórcom filmu, trzeba przyznać, że utrzymuje on przez większość czasu dobre tempo, a realizacji technicznej też nie można nic zarzucić. Z drugiej jednak strony to stanowczo za mało, żeby uznać „Dla Ciebie i Ognia” za coś więcej niż film spod znaku „fan art”, czyli twórczość ludzi zafascynowanych kinem, którzy wyznają miłość X muzie, kręcąc własne wersje ulubionych filmów. Co więcej, nie ma tu żadnych elementów świadczących o tym że twórcy kiedykolwiek będą w stanie zrobić film nawet nie tyle dobry, co po prostu autorski. I to właśnie niepokoi bardziej niż kończąca „Dla Ciebie i Ognia” wizja piekła.
Tytuł: Dla Ciebie i Ognia Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: Polska Czas projekcji: 127 min. Gatunek: dramat, horror Ekstrakt: 20% |