powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXXXVIII)
sierpień 2009

Tytus, Romek i A’Tomek: Odrobić lekcje i powiadomić rodziców, że się wyrusza na wojnę
Henryk Jerzy Chmielewski ‹Tytus, Romek i A’Tomek: Księga IV›
Po promocji harcerstwa, Młodzieżowej Służby Ruchu i astronautyki przyszedł czas na wojsko. Polskie. Ludowe. Czwarta książeczka przygód Tytusa i spółki przywołuje dziecięce marzenia o zostaniu czołgistą. Lub jakimkolwiek innym wojakiem.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Całą fabułę czwartego tomu przygód Tytusa, Romka i A’Tomka, popularnie nazywanego „wojskowym”, można oddać w kilku słowach. Chłopcy bawią się w wojsko, następnie wygrywają konkurs plastyczny, którego nagrodą jest wzięcie udziału w prawdziwym szkoleniu, po czym uczestniczą w dużych manewrach. Cel książeczki jak najbardziej edukacyjny – przekonanie młodzieży, że Ludowe Wojsko Polskie to bardzo fajne miejsce, a żołnierze to świetne chłopaki. Jednak czy w dobie szalonej popularności „Czterech pancernych i psa” w ogóle kogokolwiek trzeba było do tego przekonywać?
Narracyjnie książeczka rozbita jest na dwie odrębne części. W pierwszej chłopcy tworzą własną armię, która rywalizuje z wojskiem Lulasia spod szesnastki. Rywalizacja obejmuje podkradanie się do bazy wroga, zdobywanie tajnych planów, ostrzeliwanie się z konfetti i bombardowanie workami z piaskiem. Sama frajda! Na dodatek chłopcy budują prawie profesjonalny wóz bojowy (chyba lepiej pasuje określenie „transporter opancerzony”), narzekając, że w szkole nie potrafią zrobić deseczki do mięsa, a hobbystycznie tworzą wojskowy wehikuł. Cóż, takie jest życie. Urzeka też plan na wypadek wojny, zaczynający się od następujących punktów „1. Odrobić lekcje. 2. Powiadomić rodziców, że się wyrusza na wojnę”.
Część druga to już nauka żołnierskiego fachu pod okiem fachowych instruktorów. Instruktorów, dodajmy, niezwykle wyrozumiałych. Porwanie przez Tytusa czołgu i demolka, jaką nim czyni, raczej powinna doprowadzić do relegowania całej ekipy z obozu z nakazem trzymania się od armii z daleka. Tu potraktowano ich jednak z ogromną pobłażliwością.
Natomiast mile zaskakuje sam udział w manewrach. Tutaj Tytus swe przewagi realizuje nie dzięki szczęściu, sile czy przewadze liczebnej, lecz dzięki sprytowi i dobremu planowaniu. I pod tym należy się podpisać. Dodajmy też, że na prawie dwie dekady przed filmem „Top Secret!” tria Zucker-Abrahams-Zucker Tytus wymyśla sposób na przedostanie się na stronę wroga w przebraniu krowy. Może Papcio powinien domagać się jakichś tantiem za pomysł?
Ciekawe, jak inaczej odbiera się tę książeczkę dawniej i dziś. Gdy czytałem ten zeszyt, będąc dzieckiem, najbardziej fascynująca byłą część druga historii – cóż, zetknięcie się z prawdziwą techniką wojskową musiało robić wrażenie na kilkuletnim chłopaku. Czołgi pokazywane w książeczce (zarówno na obrazkach komiksu, jak i na marginesach, na których przedstawiano uzbrojenie LWP 1)) przerysowywało się do własnych obrazkowych opowieści, które tworzył przecież wówczas prawie każdy chłopak. Dziś patrzy się na to z pewną pobłażliwością i bez większych emocji… Za to początek – te kapitalne zabawy w wojsko! Ech, znów by się do tego wróciło, zaatakowało Lulasia spod szesnastki, ruszyło do akcji wozem bojowym! Czyżby dlatego paintball bywa tak popularny wśród dorosłych mężczyzn?
1) …które samo przez się nie powinno robić zbyt dobrego wrażenia, zwłaszcza że np. prezentowano tu czołg T-34, czyli model sprzed 30 lat.



Tytuł: Tytus, Romek i A’Tomek: Księga IV
ISBN: 978-83-89325-93-8
Format: 56s. 235×160mm
Cena: 5,99
Data wydania: 9 kwietnia 2009
powrót do indeksunastępna strona

18
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.