Fakt, że komiks ma logo „Gwiezdnych wojen” oraz opowiada o Jedi, Sithach i odległej galaktyce, wcale nie oznacza, że jest skazany na porażkę (bo niby i tak musi przegrać z rozmachem filmu). Najlepszym tego dowodem jest czwarta część cyklu „Dziedzictwo”, zatytułowana „Sojusz”.  |  | ‹Star Wars Dziedzictwo: Sojusz›
|
Po nieco słabszym drugim tomie („ Kawałki”) oraz trzymających w napięciu „Smoczych szponach”, czwarty tom sagi o losach Cade’a Skywalkera zaskakuje, i to kilkukrotnie. Po pierwsze ten, kto spodziewał się poznać dalsze losy głównego bohatera, może czuć się rozczarowany. Najwyraźniej autorzy uznali, że starcie z Darthem Kraytem wyczerpało siły Skywalkera, gdyż chwilowo wysłali go na zieloną trawkę. Nawet jeśli powód był inny, to faktem jest, że potomek Anakina i Luke′a nie pojawił się w tym tomie ani razu. W żadnym wypadku nie oznacza to, że scenarzysta zasypiał gruszki w popiele, o czym za chwilę. Druga nowość to poświęcenie całego albumu praktycznie jednemu wątkowi – bitwie w sektorze Kalamar. Znajdująca się tam wodna planeta Dac, otoczona pierścieniem stoczni i doków, jest największym dostawcą gwiezdnych okrętów dla floty imperialnej. Właśnie końca dobiega budowa „Imperiousa” – gwiezdnego niszczyciela nowej generacji. Siły Sojuszu Galaktycznego pod dowództwem charyzmatycznego admirała Gara Staziego podejmują akcję, której celem jest przejęcie wspomnianej jednostki. Wywiązuje się starcie, którego rozmiar i charakter przywodzi na myśl bitwę o Endor. Batalia została przedstawiona z rozmachem, punkty zwrotne utrzymują właściwy poziom dramaturgii, a osobiste porachunki pomiędzy głównodowodzącymi wrogich flot dodają kolorytu całości. Wspomniany admirał Stazi zdecydowanie, ale i z korzyścią dla całości zdominował tom czwarty „Dziedzictwa”. Autorytarny, charyzmatyczny, dający upust emocjom jest postacią dużo ciekawszą niż chociażby admirał Ackbar z „Powrotu Jedi” (notabene Kalamarianin z Dac). Sama bitwa, w przeciwieństwie do rąbanki z początku „Zemsty Sithów”, ma przejrzysty przebieg, cele i ruchy taktyczne obydwu stron są jasne i zrozumiałe. Podobnie jak w filmowych pierwowzorach, w tle monumentalnego starcia śledzimy działania kilku bohaterów, którzy starają się wpłynąć na jego losy. Z tym wątkiem scenarzysta poradził sobie trochę gorzej. Postacie te są psychologicznie płaskie, a relacje między nimi naiwne, trudno z kimś się tutaj zidentyfikować. Nie przeszkadza to na szczęście w śledzeniu samej bitwy, która naprawdę mnie wciągnęła, chociaż do komiksów gwiezdnowojennych nastawienie miałem i mam sceptyczne.
Tytuł: Star Wars Dziedzictwo: Sojusz ISBN: 978-83-237-2599-2 Cena: 39,00 Data wydania: sierpień 2009 Ekstrakt: 60% |