Co ma robić poczciwy Francuz, gdy ktoś ukradnie jego ukochany dwupłatowiec? Ruszyć na ratunek, przy okazji oczarowując poznane po drodze piękne dziewczęta… Do porwanego samolotu droga wiedzie jednak nie tylko długa, ale i stroma, w dodatku z wieloma bezdennymi przepaściami. W „In Another Château” trzeba więc sobie pomagać skrzyniami, wystrzeliwanymi (sic!) z ręcznej broni.  | In Another Château
|
Sensu w tym co prawda niewiele, ale to przecież nie RPG, a zwykła, wspomagana fizyką platformówka. Na kolejnych 25 planszach stopniowo uczymy się pokonywania coraz trudniejszych przeszkód – a to wyższych pionowych ścian (trzeba zbudować „piramidkę” ze skrzyń, by móc wskoczyć tak wysoko), a to szerszych przepaści (im wyżej się stanie przy krawędzi, tym dalej w bok się zaleci), a to korzystania z autobusu (który trzeba przepchać na inne miejsce)… Grafika jest nienajwyższych lotów, ale nawet jej umowność nie tłumaczy, dlaczego meta każdego etapu mieści się w budce telefonicznej rodem z „Doktora Who”, tyle że z dodatkiem francuskiej flagi. Dodatkiem do platformówki, jak wspomniałem, są prawa fizyki, dotyczące samych skrzyń (pomijając fakt ich wystrzeliwania z bazooki). Sterowanie bohaterem jest proste: klawisze WASD (lub strzałki) powodują ruch, klawisz myszy powoduje wystrzał w kierunku kursora myszy. Skrzynia leci po paraboli, obowiązują ją prawa tarcia i zasady dynamiki; gdy uderzy w drugą, druga się przesunie, może także przekoziołkować – a stos kilku ułożonych jedna na drugiej się przewrócić. W efekcie ułożenie gustownej piramidy schodkowej nie jest takie proste. Często też nie ma na to po prostu miejsca, więc trzeba kombinować… Zdradzę tu triki odkryte przeze mnie: można układać podejścia przy bocznej krawędzi ekranu (która zachowuje się jak ściana, choć na to nie wygląda), można też wskoczyć wysoko przy nieustannym skakaniu i strzelaniu pod siebie (choćby skrzynie leciały w przepaść). A autobus można wysunąć nad przepaść ciut ponad połowę jego długości. Alors, messieurs, mesdemoiselles attendent! |