Wszyscy chwalą „Dystrykt 9” za efekty specjalne i kreację obcych. Ale przecież nie trzeba wydawać milionów na komputery by stworzyć wiarygodnego kosmitę – przez dziesiątki lat kino pokazywało obcych w dużo prostszy sposób. I tym właśnie się inspirowaliśmy tworząc poniższy poradnik. Klasyka. Każde dziecko wie, że obcy mają antenki, tylko nikt nie wie po co. Że niby jak te ślimaki? A może mogą na bieżąco, telepatycznie mecze Ligi Mistrzów oglądać dzięki temu? Bardzo proste do zrobienia, wystarczy nieco zapuścić włosy (coby ukryć miejsce łączenia antenek z czaszką) i na super-gluta dokleić wycięte z kartonu gadżety. Na zdjęciu wersja kombinowana – dodatkowo z kolorkami. No dobra, Spock to akurat niedotykalna klasyka, ale przecież nie był jedyny. Po nim (i pewnie przed nim) filmowi spece od charakteryzacji „jechali uszami” często i gęsto. Pytanie tylko, co właściwie miałyby dawać tym gatunkom spiczaste uszy? Lepszy słuch? Przecież nawet małżowina nie jest powiększona… Sposób przyrządzenia: modelina, plastelina i inne łatwo formowalne tworzywa – byle tylko w kolorze naszych uszu. Przyznajmy, komandor porucznik Worf wygląda dzięki temu bardziej wojowniczo, ale już klingońskie kobiety… To prawie jak kobiety krasnoludzkie! W każdym razie nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić innego ewolucyjnego wyjaśnienia dla wyrostków kostnych na czołach niż skoligacenie z nosorożcami. Zrobienie sobie czegoś takiego na czole to już wyższa szkoła jazdy, ale jesteśmy pewni, że da się to przeprowadzić domowymi sposobami. Nie przypadkowo umieszczamy tutaj zdjęcie z najnowszego „Star Treka” – w końcu to seria bardzo zasłużona dla kolorów: zielone ludziki, pierwszy pocałunek z Murzynką etc. Wciąż nie wyjaśnia to jednak samej istoty malowania aktorów na nieludzkie kolory (poza tym, że to wygodniejsze niż przylepianie uszu czy antenek). Że niby ci kosmici wydzielają chlorofil i przeprowadzają fotosyntezę czy jak? Ten „kostium” jest tak banalnie prosty do wykonania, że nie będziemy tłumaczyć. 5. Kolorowe szkła kontaktowe Prawdziwe pole do popisów dla eksperymentatorów. Co prawda ciężko coś takiego stworzyć domowymi sposobami, ale można bez problemu nabyć za niewielką cenę i to w niesamowitej obfitości odmian. Sprzedawane są soczewki a’la smok, jaszczurka, zombie, całe czarne, czerwone, z błyskawicami, z czaszkami na źrenicach… Nie, nie potrafimy wyjaśnić, dlaczego człekopodobny kosmita miałby mieć czerwone oczy. Najprostszy i najtańszy sposób, by zrobić się „na kosmitę” – ogolić czaszkę. Dla lepszego efektu można domalować sobie mazakiem jakieś żyłki, plamki itp. Że niby mózg jest tak duży (wyewoluowany znaczy się), że aż rozsadza nienadążającą za jego rozrostem czaszkę! 7. Dziwaczna fryzura lub zarost W jakimś stopniu wariacja na temat powyższego sposobu, nieco trudniejsza, ale za to efekt jest wyjątkowy – obcość, ale nie żałosna, wręcz dostojna (w przypadku Minga). A zresztą spójrzcie na obrazki – wyjątkowo dwa, bo dwie różne odmiany tu można wyróżnić: pracę na czubku czaszki i na twarzy (tutaj w pozycji uprzywilejowanej są mężczyźni). Maszynka, trymer, żel do włosów i jazda! A teraz, skoro już wiecie jak szybko i tanio wcielić się w przybysza z innej galaktyki – mini konkurs. Do końca października czekamy na Wasze zdjęcia w stworzonych według powyższego poradnika kostiumach. Aby mieć pewność, że Wy to Wy, a zdjęcie jest świeże i aktualne, powinna być na nim widoczna okładka najnowszego numeru Esensji. Nagroda: weekend z Gailą (tą Orionką) w luksusowym hotelu. Lub jakaś inna. |