„Mroczna plaża” to jeden z bardziej tajemniczych, mocno działających na podświadomość horrorów. Szkoda jednak, że mimo smacznie zakręconej fabuły, opowieść nie otrzymała sensownego domknięcia.  |  | ‹Mroczna plaża›
|
„Mroczna plaża” to świetny przykład na to, że z niewielką obsadą – złożoną głównie z żółtodziobów – oraz z jednym, starym samochodem da się mimo wszystko nakręcić w pełni profesjonalny film. W dodatku można się obejść bez nadmiaru krwi, krzyków, chaotycznego ścigania się po planie, a zaoszczędzone pieniądze wystarczy zainwestować w odważnego kompozytora i bardzo porządnego zdjęciowca, który do cna wykorzysta możliwości plenerów. Same zalety, praktycznie żadnych wad. Czemu więc za granicą potrafią kręcić takie filmy, a w Polsce nie? Od dziesiątek lat to pytanie wciąż nie traci na aktualności. Pomijając fatalnie zamieszaną końcówkę, ogólny pomysł na film był świetny. Cała historia została zbudowana jako skomplikowana układanka, wciągająca widza coraz głębiej w klaustrofobiczny klimat zwyczajnej z pozoru wycieczki nad morze. Bo to, co początkowo wyglądało na beztroski wypad czwórki nastolatków na oddaloną od uczęszczanych rejonów plażę, stopniowo zaczyna przyjmować kształt szalonego koszmaru. Z biegiem czasu okazuje się, że jedna z dziewczyn wie o tym miejscu znacznie więcej, niż chce powiedzieć. Przy czym to, co wie na temat tej plaży, jest mroczne i niebezpieczne dla pozostałej trójki. Do tego jeden z chłopaków zaczyna miewać przebłyski deja vu, przez co rzeczywistość coraz mocniej miesza mu się z fikcją. Natomiast druga dziewczyna znajduje na plaży swój pierścionek, który… chyba zgubiła. Ale jeśli nawet, to nie może sobie przypomnieć, kiedy. No i ten zwiędły bukiet kwiatów na wydmie… Każde kolejne ujęcie budzi coraz większą niepewność, zaciera granicę między realnością poszczególnych scen, zagęszczając klimat paranoi i w elegancki sposób prowadząc do finałowego rozstrzygnięcia. Po prawdzie jednak w pewnym momencie nadmiar tych oderwanych, odrealnionych scen zaczyna dawać się we znaki. Z jednej strony – bo ich rozrost następuje kosztem akcji, i tak nieprzesadnie bogatej w wydarzenia, z drugiej – bo naprawdę trzeba uważać podczas seansu, żeby się nie zgubić. Każda scena jest niezbędna do zbudowania sobie kompletnego obrazu, i każda ma swoje niezbywalne miejsce w układance. Na szczęście nie jest to aż tak mocno odczuwalne, bowiem oniryczna fabuła potrafi omotać widza i zassać w swoje wnętrze znacznie głębiej, niż by się można było tego spodziewać. Pod koniec jednak dzieje się z filmem coś dziwnego. Rozstrzygnięcie opowieści, przez wprowadzenie dodatkowych, niby koniecznych do wyjaśnienia sytuacji wątków, pozostawia w głowie widza miast rozbłysku zrozumienia i związanego z nim podziwu dla geniuszu scenarzysty – istny mętlik. Niezrozumiały, nagły natłok objaśnień, zbudowanych z luźno pociętych scen i szczątkowych wyjaśnień jednej z bohaterek, potrafi zgubić w interpretacyjnym gąszczu najtęższego nawet kinomana. I właśnie ten brak klarownego zakończenia fabuły, który pozwoliłby na pozostawienie widza zbierającego szczękę z podłogi i mamroczącego do siebie „Ach, więc o to chodziło”, jest jedynym prawdziwym minusem filmu. Poza tym „Mroczna plaża” stanowi przykład wzorcowo wręcz skonstruowanego kina. Jękliwa, posępna muzyka niemal natychmiast buduje klimat oparty na niepewności i poczuciu zagrożenia. Intryga rozpoczyna się bez zbędnych ceregieli – młodzi zabierają toboły ze swoich domów, ładują się do wozu i ruszają w nieznane. Przy okazji, za pośrednictwem paru prostych dialogów, od razu można sobie wyrobić zdanie o bohaterach. Przede wszystkim zaś aktorzy są bardzo wiarygodni dzięki swojej naturalności, przeciętnemu wyglądowi i zachowaniu, co ułatwia odbiór filmu i nie wywołuje takiego dysonansu, jak hollywoodzkie historie, w których za przeciętniaków usiłują uchodzić wymuskani playboye i poprawiane chirurgicznie blondyny. Poza tym miłą odmianą wobec amerykańskich produkcji jest posłuchanie australijskiej wersji angielskiego. Swoją cegiełkę dołożył również montażysta, lepiąc z mnóstwa posiadanych puzzli sensownie wyglądający obrazek. Warto sięgnąć po ten film i osobiście przekonać się, o co w nim chodzi. Ostrzegam jednak, że jest to historia obliczona na myślenie, wymagająca więcej niż odrobiny uwagi, co może być kłopotliwe dla widzów przyzwyczajonych do klasycznych, bezrozumnych produkcji amerykańskich. Nie będzie więc łatwo. Jedno jednak jest pewne – „Mroczna plaża” zapada w pamięć.
Tytuł: Mroczna plaża Tytuł oryginalny: Lost Things Rok produkcji: 2003 Kraj produkcji: Australia Czas projekcji: 83 min. Gatunek: horror Ekstrakt: 60% |