Ursula K. Le Guin przywołuje w „Lawinii” ducha Wergiliusza. Dosłownie, mara poety jest bowiem istotnym bohaterem książki. Autorka spróbowała na nowo napisać „Eneidę”, narratorem i tytułową postacią uczyniwszy ostatnią z kobiet Eneasza – w eposie milczącą, ale samym swoim istnieniem zmieniającą bieg wydarzeń. Wyszła świetna powieść historyczna z niewielką dozą fantastyki.  |  | ‹Lawinia›
|
Pomysł zaprezentowania treści klasycznej epopei z perspektywy drugoplanowego dotąd bohatera nie jest niczym nowym – wystarczy wspomnieć słynnego „Grendela” Johna Gardnera. W tym jednak przypadku nie sposób uniknąć skojarzenia z innym dziełem - wydaną kilka lat temu „Penelopiadą” Margaret Atwood, czyli historią znaną z „Odysei”, opowiedzianą przez małżonkę herosa. Warto napomknąć o tej pozycji choćby po to, aby ukazać, jak różnie rozwinąć można bliźniacze z pozoru koncepcje. O ile bowiem powieść Kanadyjki to zjadliwa, postmodernistyczna drwina z Homera, o tyle „Lawinia” jest ukłonem w stronę Wergiliusza i, mimo pewnych niestandardowych zabiegów, całkiem tradycyjną literaturą. W „Penelopiadzie” roi się od rymowanek, ale to u Le Guin nie brak poezji, którą prosty, ale piękny język zdaje się przesiąknięty. Brak za to manifestacyjnego feminizmu, jakiego można się przecież spodziewać, gdy autorka niejednej pozycji naznaczonej piętnem emancypacji pisze książkę o kobiecie. Oto Lawinia, córka króla Latynów, „już dojrzała, w lat pełni, co ślubów nie bronią”, która nie ma jeszcze o istnieniu Eneasza zielonego pojęcia, zostaje kilkakrotnie nawiedzona przez ducha żyjącego od niej kilka wieków później literata. „Mój poeta” - tak nazywa Wergiliusza, kiedy go wspomina, najpierw licząc na kolejne spotkanie, potem wiedząc, że zjawa już się nie pojawi. Bohaterka nie tylko poznaje swoją przyszłość, ale i zdaje sobie sprawę, że jest wyjętą z kart eposu postacią; postacią, której twórca dzieła poświęcił niewiele miejsca, mimo wielkiego znaczenia dla fabuły. I na tym fantastyczność książki w zasadzie się kończy. Le Guin motywy nadprzyrodzone albo pomija, albo przekuwa w realne historie - doskonale ukazuje to wątek Juturny, siostry Turnusa, głównego antagonisty w poemacie i powieści: w oryginale nimfa, według tradycji uwikłana w różnie przedstawianą relację z Zeusem, tutaj posiada odartą z mitu historię, nawiązującą do pierwowzoru, będącą wszakże zupełnie ludzkim dramatem. Jeśli nie liczyć kilku krótkich skoków w przyszłość, akcja toczy się liniowo: Lawinia dorasta, przeżywa trudną relację z matką i, niechętna żadnemu z kandydatów, konkury o swoją rękę, w tzw. międzyczasie poznając od Wergilego treść pierwszej połowy eposu; potem zaś przybywają trojańskie okręty i zamiast wysłuchiwać opowieści, królewska córka staje się współuczestnikiem losów uciekinierów z Ilionu. Wreszcie nadchodzi moment, w którym rozgrywa się ostatnia scena „Eneidy”, ogłoszony przez autorkę z właściwą jej prostotą: „Koniec poematu”. Pomyli się wszakże, kto uzna, że wraz z tą frazą zamyka się także powieść, po wojnie muszą bowiem nadejść czasy wyciszenia, odbudowy i mozolnego tworzenia nowego-starego kraju. Obok osobistych przeżyć (wyrzuty sumienia Eneasza) istotne są tu dzieje państwa – stosunki z sąsiadami czy kłopoty z rządzeniem słabszego niż ojciec następcy tronu. Po drodze ewoluują bohaterowie – inną osobą jest rezolutna, ale naiwna dziewczyna z pierwszych kart książki, a inną Lawinia, która, już jako matka, musi walczyć o swojego syna; zmienia się również ważny w powieści potomek Eneasza i Kreuzy – Askaniusz. Nie po raz pierwszy dzieło Le Guin, obok innych walorów, to także dobry bildungsroman. A przy okazji rzecz nie bez afektów i wzruszeń – jak zwykle schowanych za parawanem oszczędnego stylu. Uczynienie Lawinii osobą nader pobożną i sumiennie podchodzącą do religijnych obowiązków pozwoliło na poświęcenie sporo miejsca latyńskim rytuałom, których opisy pomagają wczuć się w proste, lecz barwne uniwersum powieści. Wielką zaletą książki jest fakt, że bohaterowie nie mają mentalności ludzi współczesnych: wojny są, są okrutne, bolesne i należy ich unikać, ale być muszą; nikt nie biadoli nad istnieniem niewolników, bo to naturalny element tamtejszego życia. Trudno wszak uznać, że to rzeczywistość zła – najpewniej lepsza i bardziej przejrzysta niż ta, która otacza nas dzisiaj. Być może nie jest to Lacjum prawdziwe – Le Guin sama przyznaje się w posłowiu do drobnych przeinaczeń i złagodzenia na potrzeby książki twardych italskich realiów. Z pewnością jednak jest to Lacjum piękne – także dzięki ingerencjom autorki. I to dla świata opowieści – trochę historycznego, trochę wergiliuszowskiego, trochę wykreowanego przez pisarkę – warto „Lawinię” przeczytać.
Tytuł: Lawinia Tytuł oryginalny: Lavinia ISBN: 978-83-245-7772-9 Format: 352s. 135×200mm Cena: 34,90 Data wydania: 22 kwietnia 2009 Ekstrakt: 80% |