Filmy tworzone przez fanów dzielą się zazwyczaj na koszmarne szmiry i mniej lub bardziej dowcipne parodie. A przynajmniej tak było do niedawna. „The Hunt for Gollum” to chlubny wyjątek, który pokazuje, że do zrobienia dobrego filmu przygodowego nie potrzeba wcale ogromnych nakładów finansowych. Autorom „The Hunt for Gollum” udała się nie lada sztuka. Nakręcili niezły fanfilm wyraźnie nawiązujący do niedawnej ekranizacji „Władcy pierścieni”. Reżyserowi Chrisowi Bouchardowi udało się uchwycić ponury, nieprzyjemny nastrój filmu, zastosowano podobne kostiumy (np. orki), lokacje, postarano się nawet o odpowiednio wyglądających aktorów. Odgrywającego główną rolę Adriana Webstera zatrudniono głównie dlatego, że przypominał Viggo Mortensena. Na dobrym poziomie jest również gra pozostałych aktorów – Gandalf odgrywany przez Patricka O′Connora momentami wzbudza zdumienie, jest prawie tak dobry jak postać stworzona przez Iana McKellena. O co chodzi w filmie? Fabuła świetnie streszcza się w tytule dzieła. Bouchard opowiada jeden z marginalnych wątków Trylogii – polowanie na Golluma, który wydostawszy się z Mordoru, szukał znienawidzonego Bagginsa, właściciela Pierścienia Władzy. Smeagola tropi Aragorn, głównie w pojedynkę, przeciwko sobie mając zastępy orków, a nawet Nazgula. Będzie trochę biegania po lesie, parę walk, palenie fajek i natchnione dialogi. Najmniej w „The Hunt…” jest samego Golluma, który jeśli już się pojawia to w… worku szczelnie zakrywającym jego sylwetkę. Zabawa w naśladownictwo Jacksona chwilami jest aż przesadna. Twórcy filmu posunęli się nawet do skopiowania kiczowatych, łzawych scenek rodzajowych, których nadużywał nowozelandzki reżyser. Spotkanie Aragorna i Arwen jak żywo przypomina podobną scenę z Rivendell, jest gadanie po elficku, patetyczne wyznania i pocałunek w blasku zachodzącego słońca (u Jacksona był to księżyc). Co za dużo, to niezdrowo. „The Hunt for Gollum” warto zobaczyć nie tylko jako ciekawostkę, ale przede wszystkim dlatego, że to pewien – mówiąc górnolotnie – znak czasu. Okazuje się bowiem, że do robienia filmów coraz mniej potrzebne są wielkie pieniądze, efekty specjalne można wygenerować w domowym zaciszu. Filmów takich jak „The Hunt…” będzie powstawać coraz więcej, rozwijająca się technika dopuszcza do kamery coraz większą liczbę ludzi. Może to i dobrze. PS. Film można obejrzeć na stronie www.thehuntforgollum.com. |