powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (XCI)
listopad 2009

Wejście gromu
Felix Gilman ‹Gromowładny›
Są debiuty i Debiuty. „Gromowładny” Feliksa Gilmana to moim zdaniem niewątpliwie przykład tej drugiej kategorii – tak dobrej pierwszej powieści nie czytałem od dawna.
Zawarto¶ć ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Arjun Dvanda był czcicielem Głosu w prowincjonalnym Gad. Był – bowiem Głos opuścił swych wyznawców, wielbiących go śpiewem w Domu Chóru. Arjun nie dopuszcza do siebie myśli o śmierci boga – zatem odchodzi z Chóru w nadziei na odnalezienie Głosu w odległym Ararat – olbrzymim i rozdartym mieście, które przyciąga bogów, w którym chadzają oni po ulicach i wpływają na życie ludzi, bieg rzek czy przebieg ulic. Jednak i ludzie potrafią wpływać na bogów – wykorzystują ich moce dla celów politycznych czy ze zwykłej pazerności, co rodzi katastrofalne dla całego miasta skutki. Arjun w poszukiwaniu swego bóstwa spotyka rewolucjonistów, naukowców, żołnierzy i przypadkowo znajduje się w samym centrum przemian.
Ogromne i zmienne Ararat Gilmana przywodzi na myśl inne fantastyczne miasta: Viriconium Harrisona, Ambergris i Veniss VanderMeera, Nowe Crobuzon Mieville’a, Nessus Wolfe’a, Święty Wrocław Orbitowskiego… Ale także miasta realne – starożytny Rzym czy Babilon oraz ich współczesny odpowiednik – Nowy Jork, miejsce zamieszkania autora „Gromowładnego”. Podobnie jak u wymienionych wcześniej pisarzy, także u Gilmana miasto jest nie tylko tłem – jest także bohaterem. Poznawanie dzielnic i okręgów Ararat, molocha tak wielkiego, że podzielonego na konkurencyjne organizmy quasi-państwowe, jest równie fascynujące, co śledzenie perypetii Arjuna czy uciekiniera z domu poprawczego, Jacka, jeśli nie ciekawsze. Ararat jest – podobnie jak np. Viriconium – uosobieniem idei miasta, jest wszystkimi miastami naraz. Z tego powodu nie należy się dziwić, że wśród jego arterii znajduje się m.in. ulica Bałtycka, zaś wśród jego świątyń – świątynia Anansiego. I można znaleźć w nim wszystko – wystarczy dostatecznie długo szukać.
Autorowi udało się połączyć wszystkie – początkowo zupełnie odrębne – wątki w jedną spójną i logiczną całość. Wydawałoby się błahe decyzje bohaterów okazują się brzemienne w skutki wiele stron dalej. Postacie to kolejny mocny punkt powieści – łatwo pojąć alienację dotkniętego tragedią kapitana Arlandesa, ambicje polityczne doświadczonej hrabiny Ilony czy badawcze priorytety dworzanina-naukowca Holbacha. Sam Arjun to początkowo nic nieznaczący pionek, z czasem jego działania zaczynają odgrywać na planszy coraz większą rolę. Motywuje go jednak nie tyle żądza wpływania na rzeczywistość, ile świadomość konsekwencji swoich czynów i chęć naprawy błędów. Jest zatem w dużej mierze bohaterem mimo woli. Nie zawodzi również kreacja postaci drugoplanowych czy epizodycznych. Gospodyni czy współlokatorzy Arjuna, towarzysze Holbacha, teść Arlandesa – wszyscy mają swoje historie, swoją przeszłość. To wszystko sprawia, że „Gromowładny” jest barwną, bogatą i satysfakcjonującą powieścią.
PS. Choć to problem mniejszej wagi, trzeba zauważyć, że interpunkcja stosowana w książce pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza w kwestii przecinków. No i zachodzę w głowę, skąd wziął się ten indiański szaman na okładce, wyglądający jak reklama „Apocalypto”? Nie będzie chyba zbytnim ujawnieniem treści powieści, jeśli zdradzę, że ani góry czaszek, ani szamani w pióropuszach w „Gromowładnym” się nie pojawiają…



Tytuł: Gromowładny
Tytuł oryginalny: Thunderer
Przekład: Robert Waliś
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-138-6
Format: 504s. 135×202mm
Cena: 35,–
Data wydania: 29 lipca 2009
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

47
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.