Szybka akcja, mężni mężczyźni, zadziorne kobitki, a do tego kosmos, hiperprzestrzeń i walka – „Inkluzja” to space opera jak się patrzy. Jednak Andrzej W. Sawicki dopiero zaczyna swą literacką działalność – stąd i niedociągnięcia.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W głębokich i niezbadanych korytarzach Czarnego Słońca natknąć się można na różne dziwne zjawiska – Żelaźniaki, Plumbulorchy czy inne Artefakty Obcych. Jednak dla Ziemian zagadkowe, starsze niż Wszechświat Czarne Słońce to przede wszystkim niemal nieskończone pokłady rzadkich metali, stąd niepowstrzymana fala osadników-górników. Ochroną przed krążącymi po tunelach pomiotami Obcych zajmują się nieliczni wiedźmini – za sowitą nagrodę odciągający potwory od ludzkich osad. Wiedźminką jest także Xiu, która wraz ze swoim scyborgizowanym bratem, Shao, wpakuje się w kabałę na skalę ogólnogalaktyczną. A wszystkiemu winna pewna mordercza Inkluzja – no i czysto ludzka żądza zysku za wszelką cenę. Podstawą fabuły jest szybka akcja – Xiu, czy to w głębiach Czarnego Słońca, czy na pokładzie olbrzymich okrętów międzygwiezdnych, zawsze nieomylnie skieruje się w stronę coraz większych kłopotów, a po chwili kłopoty zaczynają same jej szukać. Stąd bójki z gangsterkami, gwiezdne wojny, aresztowania i ucieczki. Opowieść przejmują różne postacie: Xiu, Shao, Tomasz, a czasem wszechwiedzący narrator. Byłoby to ciekawym zabiegiem literackim, gdyby nie jeden szkopuł – narracje te właściwie nie różnią się od siebie. Gdyby nie zmiana w koniugacyjnych formach czasowników na żeńskie i męskie, trudno byłoby zauważyć, w którym momencie głos zabiera Xiu, a w którym np. Bruno. Nie można tu mówić o zróżnicowaniu stylu wypowiedzi postaci. Tym samym dochodzimy do kolejnej sprawy – postacie są jedynie zarysowane, ich psychologia i historia nie sięga dalej, niż jest to konieczne dla uzasadnienia najbliższych działań. Ten akurat „zarzut” można jednak złożyć na karb konwencji – w space operze nie idzie wszak o głębokie przemyślenia i duszne niepokoje. Kolejnym problemem jest to, że niektóre postacie zachowują się jak złe charaktery z filmów o Jamesie Bondzie – za dużo gadają. Na przykład Agana nie tylko wyjawia „opętanemu” przez siebie żołnierzowi swą naturę, ale i szczegółowo informuje o niebezpiecznych dla siebie aspektach broni Ziemian. Podobnie Kaila – odsłania się przed dopiero co poznaną Xiu, jakby zapominając o latach ukrywania swego prawdziwego ja. Wyliczenie tych braków nie oznacza, że powieść nie broni się. Owszem, akcja poprowadzona jest sprawnie, ciekawe są niektóre pomysły – jak ten na naturę Czarnego Słońca, czy na psychokinetyczną eksplorację mgławic. W kreacji smoków dostrzegam (słusznie czy niesłusznie) echa klasyka space opery – Cordwainera Smitha, który w należącym do cyklu o Instrumentalicji opowiadaniu „Gra w szczura i smoka” nieco podobnie łączył motyw zwierzęcy i kosmiczny. Jednak to nie wystarcza, by uznać „Inkluzję” za coś więcej, niż niezobowiązującą rozrywkę na kilka godzin.
Tytuł: Inkluzja ISBN: 978-83-7574-083-7 Format: 352s. 125×195mm Cena: 26,99 Data wydania: 24 lipca 2009 Ekstrakt: 60% |