powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (XCI)
listopad 2009

Obyś nie skończył na polu kukurydzy
Alex Turner ‹Martwe ptaki›
Opuszczony dom na zaniedbanym polu kukurydzy, bohaterowie trapieni przez nadnaturalne moce, brak drogi ucieczki – „Martwe ptaki” to nie pierwszy film tego typu, ale jednocześnie jeden z niewielu, które rzeczywiście mają klimat i potrafią go utrzymać do ostatniej sceny.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kukurydza to bogactwo, ale zarazem i przekleństwo Ameryki. Bywa, że zielona ściana kukurydzy ciągnie się wzdłuż drogi dziesiątkami kilometrów, ani na chwilę nie ustępując miejsca innym uprawom. Kto zbłądzi w takiej okolicy, rzeczywiście może poczuć się co najmniej nieswojo, zwłaszcza że roślina jest wyższa od człowieka. A gdy w polu zacznie na dokładkę coś szeleścić, czy – nie daj Boże – przemieszczać się w kierunku obserwatora… Nie ma nawet gdzie uciekać. Nic dziwnego, że na tej bazie powstało wiele horrorów, z tymi według prozy Stephena Kinga na czele.
Akcja „Martwych ptaków”, jak rzadko w przypadku filmów opartych na straszeniu tajemniczym polem kukurydzy, została osadzona w XIX wieku, w czasach wojny secesyjnej. Grupka dezerterów, która w brutalny sposób obrobiła bank, zabijając wszystkich, którzy się w nim znajdowali, zamierza uciec ze zrabowanym złotem do Meksyku. Jako że do granicy mają dzień drogi, zatrzymują się na noc w wielkiej, opuszczonej rezydencji, otoczonej polem przejrzałej kukurydzy. Za nic mają przestrogi w postaci stojącego przed farmą stracha na wróble, który w rzeczywistości okazuje się być szczątkami zlinczowanego mężczyzny, czy wyskakującego spomiędzy badyli zdeformowanego zwierza, który zostaje natychmiast położony trupem. Zdaje się, że nic nie jest im w stanie zepsuć humoru po udanym napadzie. O zmierzchu jednak okazuje się, że po zakamarkach posiadłości prawdopodobnie kryją się dzieci poprzedniego właściciela. O ile można je wciąż nazywać dziećmi…
Pomysł na fabułę – w postaci położonego na pustkowiu domu, w którym straszy – może nie jest wystrzałowy, ale w połączeniu z innymi, mimo że również nie najświeższej daty elementami, świetnie się sprawdza. Wszystkie te znane straszaki i pozornie schematyczne zagrywki zostały tak zręcznie wymieszane, ulepione i zaprezentowane, że opowiadana historia intryguje aż do samych napisów końcowych. Więcej – zostawia po seansie głowę pełną pytań i wątpliwości, które wbrew pozorom nie wynikają z nieuważnie zmontowanego scenariusza, a raczej z dość zawiłej, solidnie przemyślanej koncepcji. Nie sposób nic bardziej konkretnego napisać, bo całość intrygi jest widowiskowo rozplątywana w ostatnich minutach filmu, a i to nie do końca, bo kilka elementów trzeba samemu odłowić z fabuły, i to być może podczas drugiego lub nawet trzeciego seansu. Że nadmienię jedynie kwestię zaginionego kolegi krążącego po polu czy odbicie w szybie, które można sobie tłumaczyć na co najmniej dwa sposoby. Takich drobiazgów, na które trzeba zwracać uwagę, jest tutaj – jak na niezbyt drogą i pozbawioną znanych nazwisk produkcję – zaskakująco dużo.
Co ciekawsze, mimo budżetu wynoszącego zaledwie półtora miliona dolarów, „Martwe ptaki” są ze wszech miar profesjonalnie wykonane i od strony technicznej trudno im cokolwiek zarzucić. Zdjęcia są ostre, mają doskonałą barwę i pozwalają obserwować poczynania bohaterów nawet w kompletnym mroku, muzyka umiejętnie buduje nastrój i punktuje budzące grozę zjawiska, a efekty specjalne, na ogół dyskretnie rozlokowane po fabule, zręcznie pogłębiają tajemniczość historii. Jedyne, co można filmowi zarzucić, to zbyt rozwlekłe prowadzenie fabuły i praktycznie płaski punkt kulminacyjny, który przypada niemal na sam koniec filmu, przez co momentami są kłopoty z utrzymaniem uwagi widza, nie bardzo wiedzącego, co właściwie jest sednem opowieści. Poza tym „Martwe ptaki” są przykładem świetnie skrojonego, nastrojowego horroru, który mimo braku błyskotliwych pomysłów potrafi przykuć uwagę i parokrotnie przysporzyć żywszego bicia serca. A o to przecież w kinie grozy chodzi.
Na koniec warto zwrócić uwagę, że w głównej roli został tutaj obsadzony Henry Thomas, który lata temu zabłysnął jako Elliott, brzdąc pomagający zagubionemu obcemu, co to bardzo chciał „Go home”. Opłaca się więc sięgnąć po „Martwe ptaki” nie tylko w nadziei na dreszcz emocji, ale choćby i po to, by zobaczyć, co wyrosło z rezolutnego dzieciaka.



Tytuł: Martwe ptaki
Tytuł oryginalny: Dead Birds
Reżyseria: Alex Turner
Zdjęcia: Steve Yedlin
Scenariusz: Simon Barrett
Muzyka: Peter Lopez
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: USA
Czas projekcji: 91 min.
Gatunek: horror
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

120
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.