powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Przewrotnie zakrzywione sępy
Them Crooked Vultures ‹Them Crooked Vultures›
Twórczość Josha Homme’a ma zaszczytne miejsce w mojej płytotece. Jego rozliczne projekty zawsze mnie czymś mile zaskakują, nie mogłem więc przegapić debiutu jego nowej formacji Them Crooked Vultures. I to jakiej formacji!
Zawarto¶ć ekstraktu: 90%
‹Them Crooked Vultures›
‹Them Crooked Vultures›
Tak naprawdę ciężko stwierdzić, czy to formacja któregokolwiek z członków zespołu, w końcu to istna supergrupa. Them Crooked Vultures to trio, w którym oprócz lidera Queens of the Stone Age grają panowie dobrze znani wszystkim fanom rockowych dźwięków. Bas dzierży John Paul Jones (Led Zeppelin), a za bębnami siedzi David Grohl (Nirvana, Foo Fighters). Cała trójka wywarła i nadal wywiera duży wpływ na mój gust muzyczny, lecz nie tylko dlatego ta recenzja będzie subiektywna. Drugim i o wiele ważniejszym powodem jest to, że nagrali płytę, która nie pozostawia odbiorcy szans na szczery obiektywizm. Przy każdej zamieszczonej na niej piosence pojawia się w głowie myśl, że to właśnie ta jest najlepsza. Wielka Trójca musiała być tego świadoma, ponieważ nie bojąc się o powodzenie komercyjne płyty, umieściła ją na YouTube dwa tygodnie przed premierą CD.
Album „Them Crooked Vultures” zaczyna się dosyć leniwym, granym jakby od niechcenia riffem gitary. Dalej, stopniując napięcie i przyspieszając tempo, Sępy zabierają nas w bardzo ekscytującą podróż. Wędrówkę poprzez sączące się mięsiste riffy zapieczone ostrym, tłustym serem. Riffy czasami prowokacyjnie kołyszą na glamrockową modłę („Warsaw or the First Breath You Take After You Give Up”), kiedy indziej przypomną o Hendrixie (wstęp „Mind Eraser, No Chaser”). Potrafią też zaskoczyć lekko funkowym stylem („Gunman”). Choć nad wszystkim pieczę sprawuje prawdziwy rockowy kuglarz Homme, to pozostała dwójka muzyków również odcisnęła swoje piętno na zawartości krążka. Aż miło posłuchać bębnienia Grohla, który nabija wręcz diabelsko mocno. Jego perkusja jest nie do podrobienia – nikt inny nie potrafi stworzyć takiego feelingu , groove’u, grając tak agresywnie. John Paul Jones bardzo szczelnie wypełnia basem plan. Były muzyk Led Zeppelin (gdyby dziś zaczynali karierę mogliby brzmieć jak w „Elephants” i grać takie kawałki jak „New Fang”) przypomina także o tym, że potrafi zbudować ciekawe partie na klawiszach. Czasem zahaczające o szkołę The Doors („Caligulove”, „Scumbag Blues”).
Wspomniany już kuglarz Josh znów mnie pozytywnie zaskoczył. Prezentuje trochę inną stronę wokalną. Choć oczywiście jego głos i maniera jest niemalże od lat taka sama, to kojąco wypadają patenty à la David Bowie („Warsaw or the First Breath You Take After You Give Up” i „Spinning in Daffodils”). Zdarza mu się jednak brać przykład z młodszych kolegów po fachu – w takim „Elephants” linia melodyczna pasowałaby do „Humbug” Arctic Monkeys, której Josh był producentem.
Głównym motywem lirycznej części albumu są relacje damsko-męskie. Oczywiście jak na Homme’a przystało, nie są to zwykłe miłosne wierszyki, lecz pogmatwane historie i często niedelikatne powiastki: „Then slick back my hair,/You know the devil’s in there?/Alone in the garden/Like lumbering giants/In a shameful parade/We came to ruin all/& make a rotten trade/So roll over”1) z „Elephants” czy „Want two?/Yes I do/Wanna learn?/Take a dose/gettin comfortable/Blue slips/Blood sex sweat/Come and go/i think its one they gotta know”2) z „New Fang”. Bohater utworów często krąży nad kobietami niczym sęp, by następnie przy użyciu różnych środków (raz róża, raz hipnoza) po kolei je zdobywać. Takie jest jego przeznaczenie, co już zapowiada pierwszy na wydawnictwie „No One Loves Me & Neither Do I": „I know how to be lost in lust/Not because you should, but because you must/It burns white hot, and so climbs the mile/This lightening strike isn’t always kind/So use me up/Use me up”3). I to samo można powiedzieć o relacji tria ze słuchaczem. Debiut Them Crooked Vultures wciąga, wprowadza w trans zniewalając bez reszty i bez pytania o zgodę. Jako zadośćuczynienie w każdym utworze czeka coś niespodziewanego, jak na przykład trąbkowe zakończenie „Mind Eraser, No Chaser” czy „powermetalowe” klawisze pojawiające się w przedostatniej minucie „Bandolier” albo klimat cyganerii w finale „Spinning in Daffodils”. Panowie poważnie mieszają w rockowym kotle, do którego składniki dobierali według szatańskiej receptury. Niewątpliwie jest to potężna dawka środków halucynogennych, więc należy uważać, by nie przedawkować. Prawdziwa psychodeliczna uczta czeka w „Interlude with Ludes”. Ten utwór powinni zaśpiewać wspólnie Morrison i Lennon, cudem wskrzeszeni, a w chórkach udzielać się zmartwychwstały Syd Barrett.
Jest to płyta wyjątkowa i z miejsca kandyduje do miana najlepszego gitarowego albumu tego roku, wraz z ostatnim dziełem Arctic Monkeys. I jeżeli przy płycie Małpek można było się zastanawiać, czy uczeń dogania mistrza, to po przesłuchaniu „Them Crooked Vultures” trzeba przyznać, że nauczyciel jest wciąż o głowę z przodu. Jednak tak jak w przypadku „Humbug”, tak i z pierwszą płytą formacji Homme’a, Jonesa i Grohla trzeba obcować, by poznawać wszystkie jej zakamarki. To soczyście hardrockowa wycieczka w psychodeliczne rejony. Ja na taką płytę czekałem kilka lat, podobnie jak na taki utwór jak ostatni na liście „Spinning in Daffodils”. Kompozycja ta zaskakuje fortepianowym wstępem, a po coraz głośniejszych gitarowych zgrzytach panowie rozkręcają najlepszy rockowy numer tego roku. No chyba że najlepszym jest „Dead and Friends”. Albo „Elephant”. A może jednak „Caligulove"… I tak dalej, aż odliczymy do trzynastu. Przekonajcie się sami!
1) Później ułożę sobie włosy/Wiesz, jest w Tym diabeł/Samotni w ogrodzie/Niczym olbrzymy/Człapiące na skandalicznej paradzie/Przybyliśmy pogrzebać wszystko/I mamy ochotę na podły interes/Więc obróć się
2) Chcesz dwie?/Tak chcę/Chcesz się nauczyć?/Weź działkę/Robi się przyjemnie/Krew, sex i słodycz/Było minęło/Nie muszę jej znać
3) Wiem co znaczy ulec żądzom/Nie dlatego, że tak wypada - nie ma po prostu innego wyjścia/Rozgrzewają do białości i wynoszą na szczyty/Błyski piorunów nie zawsze są czułe/Więc użyj mnie/Wykorzystaj



Tytuł: Them Crooked Vultures
Wykonawca / Kompozytor: Them Crooked Vultures
Wydawca: Sony BMG
Data wydania: 17 listopada 2009
Utwory
1) No One Loves Me & Neither Do I: 5:10
2) Mind Eraser, No Chaser: 4:07
3) New Fang: 3:49
4) Dead End Friends: 3:15
5) Elephants: 6:50
6) Scumbag Blues: 4:26
7) Bandoliers: 5:42
8) Reptiles: 4:16
9) Interlude with Ludes: 3:45
10) Warsaw or the First Breath You Take After You Give Up: 7:50
11) Caligulove: 4:55
12) Gunman: 4:45
13) Spinning in Daffodils: 7:28
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

162
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.