powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (XCII)
grudzień 2009

Autor
Powiedzmy diabłu dobranoc
Marcin Wolski ‹Agent Dołu. Czarci pomiot›
Agent Dołu nie wie, niestety, że prawdziwego diabła, podobnie jak i mężczyznę, poznaje się po tym, jak kończy.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
‹Agent Dołu. Czarci pomiot›
‹Agent Dołu. Czarci pomiot›
Marcin Wolski od lat pisze tę samą powieść. Odkryty zostaje jakiś artefakt, najczęściej biblijnego pochodzenia, najczęściej związany z przepowiednią końca świata lub jakiejś innej apokalipsy. Wiedzę w ten sposób otrzymaną chce wykorzystać jakaś Złowroga Organizacja, która pragnie jej użyć do przejęcia władzy nad światem, zalegalizowania małżeństw homoseksualnych lub jakiegoś równie straszliwego celu. Przeciwstawić się jej może tylko samotny bohater, Polak najczęściej, były komandos, szlachetny i przystojny, mający wielkie powodzenie u kobiet, nawet gdy jest księdzem. A potem akcja rusza z kopyta, jest dynamicznie, dramatycznie, nieco seksu (nawet w przypadku księdza) i w sumie nieźle się to czyta, tylko po lekturze pozostaje pustka i konstatacja, że po raz kolejny daliśmy się nabrać na tę samą historyjkę.
Nie zawsze tak było, o czym świadczy wznowiony niedawno przez SuperNową „Agent Dołu”. Niby i w tej powieści mieliśmy do czynienia z zapowiadanym końcem świata i Złowrogą Organizacją, ale fakt, że Wolski głównym protagonistą uczynił przedstawiciela owej organizacji, dodawał książce smaczku. Konstrukcyjnie „Agent Dołu” też był bez zarzutu. Po wstępie, w którym bohater, Meff Fawson, dowiadywał się, jakiej to organizacji jest agentem (czy informacja, że Dołem jest Piekło, będzie spoilerem blisko 15 lat po premierze książki?) i jaka jest jego misja, następowało kompletowanie ciekawej ekipy (wilkołak, Frankenstein, topielica, wampir) w szeregu bardzo malowniczych misji, by wszystko podsumować wielkim i zaskakującym finałem. Wszystko było nie tylko dynamiczne (pióro do takich historii Wolski zawsze miał świetne), ale też ujęte w ironiczny nawias i nieprzesycone ideologią. W sumie „Agent Dołu” przez lata cieszył się zasłużonym szacunkiem fanów.
Problem w tym, że Marcin Wolski nie poprzestał na dobrej książce – zaczął ja ulepszać. I, niestety, powtórzył się casus „Antybaśni”, które (jak pisałem w dawnej recenzji), im bardziej były obudowywane różnymi dodatkami, tym stawały się słabsze. Najpierw do „Agenta Dołu” dopisał Wolski „Diabelską dogrywkę”, która jest kiepskim paszkwilem na najsłynniejszą rodzimą aferę agenturalno-teczkową. W ten sposób zniknął ironiczny dystans, a pojawiło się nawiązanie do bieżącej polityki niezbyt pasujące do głównej fabuły. W najnowszym wydaniu dostaliśmy dwa kolejne rozdziały. Pierwszy jest opowiadanie zatytułowane „Agent Góry”. To mógł być obiecujący restart – Meff Fawson zostaje wysłany z misją na zlecenie nowego pracodawcy (po tytule łatwo się domyślić, kto nim jest). Takie odwrócenie roli to dobry pomysł na nowe przygody tego bohatera, w których można by nieźle wygrywać jego złożoną sytuację. Choć kończy się ten tekst znów nawiązaniem politycznym (tym razem międzynarodowym), co trudno uznać za udane zwieńczenie, to jednak mógł być światełkiem w tunelu i szansą na dobry sequel.
Niestety, nie. Książkę w obecnym wydaniu kończy tekst „Czarci pomiot”, który nie tylko nie kontynuuje linii „Agenta Góry”, nie tylko rezygnuje ze sprawdzonego bohatera, ale kończy się w sposób, który nie da się określić innym mianem niż kompletna żenada. Pointa, dla której powstało całe opowiadanie, czyni z niej wyjątkowo niewyszukany polityczny paszkwil, na który właściwie szkoda słów.
Na koniec więc pozwolę sobie na apel – ręce precz od Meffa Fawsona. Powiedzmy już diabłu dobranoc.
Uwaga: Dla osób, które mają już „Agenta Dołu” i interesują je tylko dodatkowe opowiadania, ocena wyniesie 30%, a nie 70%.



Tytuł: Agent Dołu. Czarci pomiot
Wydawca: superNOWA
ISBN: 978-83-7578-019-2
Format: 344s.
Data wydania: 12 czerwca 2009
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

64
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.