W życiu zdarza się, że brak nam słów, by opisać pewne zjawiska. Ta gra pozwoli nam poćwiczyć rozważny dobór wyrażeń i sformułowań. Co ważniejsze, przełamiemy przy niej niejedno „Tabu”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po otwarciu pudełka zobaczymy instrukcję, planszę, dwa pionki, klepsydrę, setki kart i czerwoną piszczałkę. Ten cały asortyment pozwoli na zabawę kilku, a nawet kilkunastu osobom na raz. W grze biorą udział dwie drużyny, które na zmianę zgadują hasła na czas, odmierzany przesypującym się piaskiem. Jedna oddelegowana osoba musi naprowadzić resztę drużyny na hasło zapisane na karcie. Dwustronna karta jest podzielona na cztery różnobarwne części. Każda z drużyn wybiera sobie jeden z kolorów, który determinuje hasła, jakie mają za zadanie zgadywać. Wydawać by się mogło, że odgadnięcie jednego słowa jest bajecznie proste – nic bardziej mylnego. Hasła mają przypisane sobie słowa tabu, których naprowadzający nie może użyć. Również wszelakie słowotwórstwo z nimi związane jest zabronione. Nie można również gestykulować, naśladować dźwięków, mówić, że hasło „brzmi jak…” lub „zaczyna się jak…”. Osoba z drużyny przeciwnej powinna pilnować, by powyższe zasady nie były łamane. W przypadku odejścia od reguł, należy użyć piszczałki do zaalarmowania o tym fakcie. Za naruszenie grożą punkty karne. Gdy wyznaczony czas dobiegnie końca, następuje zliczanie punktów. Wszystkie odgadnięte hasła to dodatnie punkty, natomiast te odrzucone z racji złamania reguł są odejmowane (zarówno odgadnięte hasła, jak i te „skute” mają wartość jeden). Gdy punkty zostaną zliczone, w rozgrywce zaczyna odgrywać rolę i plansza. Wynik drużyny jest przeliczany na pola, o które poruszy się ich pionek na planszy. Czasami zakończy on ruch na polach urozmaicających rozgrywkę, jak podwójny czas w następnej rundzie czy też „jeden naprowadzający, jeden odgadujący”. Gra toczy się do momentu, w którym któraś z drużyn dotrze do końca toru. „Tabu” jest jedną z moich ulubionych gier imprezowych. Po pierwsze, angażuje wszystkich w równym stopniu (wszak na pewno naprowadzający w drużynach będą się zmieniać). Co równie ważne, stanowi świetną grę integracyjną, szczególnie wtedy, gdy w drużynach znajdują się osoby niezbyt dobrze sobie znane. Dynamika odgrywa tu dość istotną rolę, przesypujący się piasek wywiera nie lada presję, a gdy nastąpi złamanie zasad, dźwięk piszczałki potrafi wybić z rytmu nawet wytrawnego gracza. Ale czym by była gra imprezowa bez częstych salw śmiechu? Gagi językowe, próby sformułowania myśli w przezabawny sposób, kuriozalne konstrukcje słowne są tu na porządku dziennym. Gwarantuje to naprawdę dobrą zabawę na wysokim poziomie. Jedynym minusem jest fakt, iż rozgrywka w 4 osoby (czyli przy minimalnej liczbie uczestników) nie pokazuje pełni możliwości gry, więc prawdziwa zabawa zaczyna się od 6 graczy. Zdarzało mi się grać i w 3 osoby, doskonale się przy tym bawiąc, jednak nie wykorzystywaliśmy wtedy planszy. Poza tym po kilkunastu partiach w tym samym gronie wiele z trudniejszych haseł może być już znanych graczom, a zazwyczaj one stają się bodźcem do produkowania zabawnych sformułowań. Co ciekawe, mimo sukcesu, jaki odniosło „Tabu”, w Polsce nie są dostępne dodatkowe zestawy kart. Mimo tych kilku wad gra jest godna polecenia, będąc świetną pozycją na większe spotkania, czy to prywatne, czy też firmowe.
Tytuł: Tabu Wydawca: Parker Info: 4-12 graczy, od 12 lat Cena: 119,95 Data produkcji: 2008 Ekstrakt: 90% |