Sądząc po recenzjach prasowych, większość krytyków poczuła się czwartą częścią „Shreka” rozczarowana i narzekała, że film jest nieśmieszny. A niby jaki miałby być film o kryzysie wieku średniego? Na szczęście szybko przeradza się on w satysfakcjonującą przygodówkę.  |  | ‹Shrek Forever›
|
O czym będzie „Shrek Forever” nie wie chyba tylko ktoś, kto przez ostatnie pół roku ani razu nie był w kinie. Zwiastun – na szczęście niewiele zdradzający (a nie o wszystkich zwiastunach można to, niestety, powiedzieć) – był emitowany przed wszystkimi możliwymi filmami. Również zapowiedzi prasowe informowały, że oto nasz dzielny ogr, mając chwilowo dosyć sławy oraz życia rodzinnego, zawiera pewien niekorzystny kontrakt. Ale zacznijmy od początku. Początkowe kadry filmu są nawiązaniem do otwarcia pierwszego i najsłynniejszego „Shreka”: widzimy obrazki w książce, które opowiadają nam, co się wydarzyło w poprzednich epizodach, a scena – podobnie jak w pierwszym filmie – kończy się wyrywaniem kartek, choć już przez inną postać i z innego powodu. Następnie oglądamy sielankę ogrzej rodziny: pobudka, karmienie dzieci, bycie oglądanym przez turystów, wizyta Osła z przychówkiem… I tak co dnia, i tak co dnia, w coraz szybszym montażu, który sprawia, że powtarzające się identyczne czynności rzeczywiście wydają się nie do zniesienia. I Shrek pęka. Robi rodzinie awanturę, po czym daje się wmanewrować małemu cwaniaczkowi Rumpelnickiemu, którego już zdążyliśmy poznać jako osobnika, oględnie mówiąc, niegodnego zaufania (czyż w trakcie rozmowy z kimś innym, niż główny szwarccharakter, zaczęłyby za oknem uderzać pioruny?). Nawiasem mówiąc, krótkie migawki wprowadzające tę scenę, które przedstawiają wiedźmy żyjące na marginesie społeczności, to jedne z najlepszych momentów w filmie. Jest tam i właściwa doza napięcia, i zabawne (acz podszyte goryczą) skojarzenia z naszym światem. Podpisawszy umowę, która ma mu zagwarantować jeden dzień prawdziwego, ogrzego życia, nasz bohater początkowo jest zachwycony: ludzie pierzchają na jego widok jak za dawnych, dobrych czasów. Szybko jednak okazuje się, że Shrek trafił do innej linii czasowej (pamiętacie jeszcze wykład z „Powrotu do przyszłości”?), w którym nigdy się nie narodził. A więc nie uwolnił Fiony, król z królową podpisali kontrakt z Rumpelnickim i w efekcie Zasiedmiogórogrodem rządzą siły zła. Po licznych perypetiach Shrek trafia do ogrzego ruchu oporu. Już wie, że aby wrócić do właściwej rzeczywistości, musi pocałować swoją prawdziwą miłość. Czyli Fionę. Sęk tylko w tym, że jego ukochana w ogóle go nie zna, a w dodatku ma na głowie rewolucję, zaś wiarę w magiczne pocałunki straciła już dawno temu… Pomysł z rzeczywistością alternatywną wyszedł filmowi na dobre: dzięki niemu możemy obejrzeć znanych bohaterów w nowych rolach, co zawsze jest odświeżające. Fiona jako twarda, pozbawiona złudzeń przywódczyni rebelii po prostu rzuca na kolana (a kogo nie powali jej charyzma, tego z pewnością powali jej prawy sierpowy lub bezbłędnie założona dźwignia), zaś Shrek jest wzruszająco zrozpaczony i zagubiony. Zmiana kota-uwodziciela w spasionego leniucha to chwyt może cokolwiek zbyt oczywisty, tym niemniej widownia tarzała się ze śmiechu. Również nowe postaci bardzo się twórcom udały. Członkowie ogrzej partyzantki, choć zarysowani szkicowo, są sympatyczni i przekonujący. Oprócz tego „Shrek Forever” ma coś, co jest niezbędne każdemu porządnemu filmowi przygodowemu, mianowicie znakomity, wyrazisty czarny charakter! Rumpelnicki jest odpowiednio wredny, inteligentny tak, że nie sposób go lekceważyć – a przy tym nie traci nic z potencjału komediowego. Pozostające pod jego rozkazami wiedźmy również są wykreowane jak się patrzy: złowrogie, w jakiś nieuchwytny sposób zepsute, i jednocześnie całkiem baśniowe, a kiedy trzeba – zabawne. Aż szkoda, że przypadło tak mało „czasu ekranowego”, gdyż podobnie, jak o ograch z ruchu oporu, chętnie bym się o nich czegoś więcej dowiedziała. Pozytywną stroną filmu – przynajmniej w moich oczach – jest również zachowany przez scenarzystów umiar w szafowaniu nawiązaniami popkulturowymi. Owszem, początek sceny walki ze smoczycą w podziemnej arenie pałacu Rumpelnickiego przypomina nieco uwięzienie Luke′a w jamie rancora (Epizod VI), błyskawiczne maskowanie ogrzego obozowiska może kojarzyć się z rozlicznymi wersjami „Robin Hooda” (mnie konkretnie z „Księciem złodziei”), a miłośnicy kina pewnie odnajdą jeszcze wiele innych cytatów, jednak intryga nie jest im podporządkowana. Scenariusz jest bardziej zwarty i logiczny od „Shreka 3”, który był właściwie ciągiem luźno powiązanych gagów. W dodatku walka głównego bohatera o odzyskanie tego, co tak lekkomyślnie odrzucił, naprawdę wzrusza i wciąga. No i jak przystało na baśń, z całej opowieści można wyciągnąć morał. A nawet dwa: zawsze doceniaj to, co ci życie przyniosło… i rozważnie negocjuj wszelkie umowy!
Tytuł: Shrek Forever Tytuł oryginalny: Shrek Forever After Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: USA Dystrybutor (kino): UIP Data premiery: 9 lipca 2010 Czas projekcji: 93 min. Gatunek: animacja, familijny, komedia, przygodowy Ekstrakt: 80% |