W Noc Kultury można było w Lublinie odwiedzić wioskę murzyńską, postrzelać z lasera, zatańczyć przy egzotycznych rytmach, obejrzeć spektakle teatralne i przeżyć wiele innych atrakcji.  | ‹Noc Kultury 2010›
|
Noc Kultury tak naprawdę zaczęła się po południu: już o 15:00 startowały pierwsze punkty programu. Impreza koncentrowała się głównie na Starym Mieście, Placu Litewskim i deptaku, ale wiele punktów programu odbywało się również w dzielnicowych domach kultury i bibliotekach, a nawet w… areszcie śledczym. Bardzo dobrze była przeprowadzona wcześniej akcja informacyjna: w różnych punktach centrum znajdowały się stoiska z programami Nocy oraz różnymi ulotkami i folderami o Lublinie, zaś na wejściach do staromiejskich podwórek, gdzie się coś działo, wisiały plakaty i duże, żółte numerki odpowiadające numerkom w skróconej wersji programu wydrukowanej na odwrocie mapki. O piątej po południu dotarłam na Stare Miasto. Na głównej scenie, mieszczącej się na Placu po Farze, trwały przygotowania do koncertów, rozkładano też mniejsze sceny, umieszczone w podwórzach między kamienicami. Na Placu Rybnym stała estrada, gdzie odbywały się konkursy dla dzieci prowadzone przez wodzireja w stroju rycerza z bajki; z boku szykowali się aktorzy przebrani za Alicję, Kapelusznika i Białego Królika, rozwieszano też wystawę zdjęć. Wieczorem jeszcze był do tego pokaz slajdów puszczanych wprost na ścianę kamienicy.  | Rycerz Fot. Agnieszka Szady
|
Na Trakcie Zamkowym zobaczyłam grupę z przewodniczką, okazało się, że jest to spacer szlakiem żydowskim, więc się dołączyłam. Prowadziła nas przez Stare Miasto i przyległe uliczki (Lubartowską, Cyruliczą, Furmańską - tych dwóch ostatnich ulic zupełnie nie znałam, bo jakoś nigdy się tam nie zapuszczam, więc przy okazji zobaczyłam inne oblicze Starego Miasta), opowiadając o dziejach dzielnicy i zamieszkałych w niej rodzin. Pokazała budynki, w których mieściły się synagogi, których było ponad sto (bo judaizm dopuszcza możliwość założenia prywatnej synagogi, np. na piętrze budynku nad sklepami). W ramach ciekawostki dowiedzieliśmy się, w której kamienicy na Grodzkiej mieścił się żydowski dom publiczny. Kamienica jest otynkowana na ciemny róż, więc pomyślałam sobie, że przynajmniej w kolorystyce jest jakaś ciągłość historyczna. Spacer zakończył się przy Furmańskiej, gdzie obejrzeliśmy pokaz slajdów puszczanych na ścianę pawilonu handlowego, a pokazujących przedwojenne fotografie różnych punktów żydowskiego Lublina zestawione ze współczesnymi zdjęciami tych samych miejsc.  | Wystawa zdjęć na Placu Rybnym Fot. Agnieszka Szady
|
Obok wejścia do podziemi pod Trybunałem studenci Wydziału Artystycznego UMCS ubrani w białe kitle malowali na sztalugach wielki obraz przedstawiający na wpół abstrakcyjny widok na miejskie dachy. W „Mandragorze” sprzedawano żydowskie jedzenie na wynos, a w stoisku przed „Hiszpańską tancerką” - hiszpańskie. Spotkawszy koleżankę udałam się wraz z nią do Biblioteki im. Łopacińskiego na koncert akordeonowy muzyki klasycznej. Odbywał się on w galerii malarstwa, więc można było przy okazji napatrzeć się na piękne obrazy współczesne. Przed biblioteką stała scena, na której miał się odbywać slam poetycki, ale się jeszcze nie zaczął, więc poszłyśmy na Plac Litewski obejrzeć murzyńską wioskę.  | Malowanie obrazu Fot. Agnieszka Szady
|
Wioskę zbudowano pod pomnikową topolą zwaną przez Lublinian Baobabem. Była tam chatka szamana, sprzedającego świeczki i ziółka, kościółek misyjny, namiot Lekarzy Bez Granic, a nawet miniaturowy obóz uchodźców, z czarno-żółtym szlabanem i angielskimi napisami „Uwaga, miny!”. W dwóch szałasach robiono i sprzedawano biżuterię z koralików, przed innym dzieci robiły maski z papieru, a przed kolejnym odbywała się prezentacja zawijania niemowlaka w chustę i przytwierdzania go na plecach. Pośrodku wioski paliło się ognisko w metalowym koszu, a wszędzie koło szałasów porozstawiano pojemniczki z kadzidłami, których wonny dym snuł się po całej okolicy.  | Klikon miejski przed biblioteką Fot. Agnieszka Szady
|
Napatrzywszy się na wszystkie atrakcje zawróciłam w stronę Starego Miasta. Na placyku przed Galerią Centrum odbywał się happening teatralny w wykonaniu niepełnosprawnych umysłowo: pośrodku placu stała wielka klatka, z której aktorzy wyjmowali gipsowe odlewy popiersi z napisem „Artysta nienormalny”, przykładali do siebie i zastygali nieruchomo. Zajrzałam na scenę przed biblioteką, ale nic się tam nie działo - za to na innej scenie, kawałek dalej, obok fontanny w kształcie wieży ciśnień, dziewczyna w złotymi bikini odstawiała coś w rodzaju tańca brzucha (w programie był taniec karaibski, ale moje skojarzenia były raczej arabskie). Przy wylocie uliczki prowadzącej na deptak stała dziwna konstrukcja z rur – laser, którym można rysować wzorki na ścianie kamienicy naprzeciwko. Przed redakcją lubelskiego oddziału „Gazety Wyborczej” znajdowała się wystawa zdjęć zatytułowana „W Noc Kultury obudź śpiącego Chińczyka”. Zdjęcia, zgodnie z tytułem, przedstawiały Chińczyków w różnym wieku i płci, którzy zdrzemnęli się na dworcu, w parkach, w pociągu czy na ulicy.  | Koncert akordeonowy Fot. Agnieszka Szady
|
Inna wystawa fotograficzna wisiała w bocznej uliczce Starego Miasta – wielkie zdjęcia ukraińskich fotografików przedstawiające ludzi i konie. Po zapadnięciu zmroku Brama Krakowska w ramach akcji „Lublin żąda dostępu do morza” zmieniła się w latarnię morską: ze szczytu błyskało światło, a w samej bramie słychać było szum rozbijających się fal. Na ulicy Grodzkiej miał miejsce happening kwartalnika „Akcent”: każdy chętny mógł usiąść pod skrzydłami z tektury, poruszanymi za pomocą sznurka przez młodego chłopaka, po czym do mikrofonu odczytać wiersze z „Akcentu” lub własne. Z boku Trybunału, obok wejścia do podziemi, stał wypłowiały namiot z płótna, w jakim pół wieku temu mogli nocować harcerze, nad nim powiewała ręcznie wykonana flaga Ukrainy, a do wejścia namiotu przyczepiono reprodukcje ikon. Program informował o performansie „Namiot Ukrainy”, jednak mimo kilkakrotnego przechodzenia przez Rynek nie udało mi się trafić na żadne działania artystyczne.  | Wioska afrykańska Fot. Agnieszka Szady
|
Na frontowej ścianie Trybunału zapłonęła instalacja świetlna, rzucana z projektora z okna kamienicy naprzeciwko. Najpierw świetlne punkty spływały po ścianie, obramowując okna i drzwi, potem ukazały się pomarańczowe zygzaki na niebieskim tle, następnie okna zaświeciły na pomarańczowo i zobaczyliśmy w nich cienie obracających się ogromnych trybów zębatych. Potem jakby uniosła się kurtyna – w oknach kręciły się niebieskie tryby, zaś pilastry frontonu zmieniały się to w tłoki, to w jakby śruby. Tłem dźwiękowym była nieco niepokojąca muzyka elektroniczna. Naprawdę fantastycznie to wyglądało - i pod względem pomysłu, i precyzji wykonania.  | Wioska afrykańska, maski Fot. Agnieszka Szady
|
W Noc Kultury wstęp do muzeów był darmowy. Zwiedziłam Muzeum Czechowicza oraz Muzeum Historii Miasta Lublina, mieszczące się w Bramie Krakowskiej. Z jej szczytu można było podziwiać okoliczne uliczki zapełnione mrowiem ludzi. Na tym – o północy – zakończyłam swój udział w Nocy Kultury, choć koncerty i pokazy filmów trwały niemal do rana.  | Laser Fot. Agnieszka Szady
|
 | Teatr niepełnosprawnych Fot. Agnieszka Szady
|
 | Skrzydła poezji Fot. Agnieszka Szady
|
 | Instalacja świetlna na Trybunale Fot. Agnieszka Szady
|
 | Muzeum Historii Miasta Lublina Fot. Agnieszka Szady
|
Organizator: Centrum Kultury w Lublinie Cykl: NURT Miejsce: Lublin Od: 5 czerwca 2010 Do: 6 czerwca 2010 |