Gdy niecały rok temu wrzucałem online w Esensji kilka plansz o przygodach morskich szczurów-filozofów, całość traktowałem jako komiksową zabawę autorów. Teraz trzymam w ręku wydrukowaną bez mała setkę stron dość sprawnie opowiedzianych historyjek. „Kapitan Sheer" nie jest komiksem doskonałym, ale też być nim nie musi - w końcu to debiut.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Od strony graficznej komiks wypada całkiem zgrabnie. Rysunek jest poprawny, kreska czysta, nastrojowo współgra z opowiadanymi historiami. Rysownik bardzo sprawnie wykorzystuje dosyć ograniczone możliwości mimiki swoich bohaterów. W niektórych tylko miejscach (zbliżenia) miałem problem z rozróżnieniem dwójki głównych bohaterów. Może wystarczyłoby, aby Kapitan nosił na głowie kapitańską czapkę? Trochę gorzej jest z warstwą narracyjną. Można wśród tych szczurzych epizodów znaleźć prawdziwe perełki (moje ulubione to te z kradzieżą puenty oraz powtórką lotu Ikara), ale jest też niepokojąco dużo takich, gdzie puenta jest zbyt słabo zaakcentowana lub wręcz niezrozumiała. W przypadku dzieła popkulturowego, autor powinien rozważyć, czy treść będzie zrozumiała dla odbiorcy. Odnoszę wrażenie, że autorzy „Kapitana…” uznali, że jeśli puenta jest zrozumiała dla nich, to pozostanie taka dla wszystkich. Z drugiej strony autorom udaje się utrzymać założony melancholijno-filozoficzny nastrój całości, przywodzący na myśl bardziej klimatyczne epizody z „Calvina i Hobbesa”. Elementem, który wydaje się być całkowicie zbędny, to zabawa formą, powtarzająca się co kilkanaście stron (kadry jako puzzle, strona jako karta do gry). Odbieram je jako niepotrzebną na tym etapie oryginalność i chęć popisania się umiejętnością posługiwania się medium, jakim jest komiks. Niestety, w większości tych historyjek była to pusta gra stroną wizualną bez powiązania z narracją. Album zamyka całkiem imponująca „szczurza” galeria, z rysunkami wykonanymi przez uznanych polskich rysowników oraz, uwaga, guest-artem samego Stana Sakai! W przypadku „Kapitana Sheera” najważniejsze jest to, że powstał. Że znalazł się ktoś, komu chciało się te niecałe sto plansz napisać i narysować. Że znalazł się ktoś, kto odważył się wyłożyć pieniądze na wydrukowanie całości. Komiks taki jak „Kapitan Sheer” ma olbrzymi potencjał, czego dowodem może być przywołany wcześniej „Calvin i Hobbes”. Trzymam kciuki za autorów, aby starczyło im wytrwałości i pomysłów na dalsze przygody Kapitana i Bosmana.
Tytuł: Kapitan Sheer ISBN: 978-83-60915-48-6 Cena: 29,90 Data wydania: czerwiec 2010 Ekstrakt: 60% |