powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (XCIX)
wrzesień 2010

Konwent cyrkowców
‹Carnaval Sztuk-Mistrzów›
W końcu sierpnia odbył się w Lublinie czterodniowy Carnaval Sztuk-Mistrzów – mimo pretensjonalnej nazwy impreza świetna. Jeżeli chcecie wiedzieć, jaki napis miał Mr Toons na majtkach, ile ofiar w ludziach pochłonął występ The Burnt Out Punks i jaki wpływ ma demokracja na żonglerkę, przeczytajcie sprawozdanie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Głównymi atrakcjami imprezy były występy buskerów, czyli ulicznych artystów zbierających pieniądze do kapelusza, jednak przewidziano też rozrywki specjalnie dla najmłodszych. Na Placu Litewskim oraz na błoniach pod Zamkiem animatorzy ze stowarzyszenia Klanza urządzili place zabaw dla dzieci z najrozmaitszymi układankami i grami zręcznościowymi, dostosowanymi do poziomu różnych grup wiekowych. Były klocki drewniane i plastikowe, wyścigi drewnianych ślimaków ciągniętych na sznurkach, Twister, ogromne warcaby, w których pionami były plastikowe doniczki, obrazki-złudzenia optyczne i wiele, wiele innych. Animatorzy prowadzili również Otwarte Warsztaty Kuglarstwa, gdzie każdy chętny mógł się pouczyć żonglować piłeczkami lub kijkami, kręcić kolorowymi chustami na sznurkach albo chodzić na szczudłach. Z powodu upału organizatorzy ustawili podłączone do hydrantu wodotryski, co było znakomitym pomysłem.
Na błoniach zamkowych rozbito dwa namioty cyrkowe, w których wieczorami odbywały się przedstawienia galowe. Niestety, trzeba było mieć na nie wejściówki – darmowe, ale rozdawane w ograniczonej liczbie (namioty były dużo mniejsze niż klasyczne cyrkowe namioty), co powodowało, że już w południe zaczynało ich brakować.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Carnaval rozpoczął się w czwartek tłumną paradą przez deptak i Stare Miasto. Na czele jechał samochód terenowy ustrojony balonikami, wioząc chłopaka przebranego za lubelskiego koziołka oraz dziewczynę w kolorowej peruce i białej, niby koźlej, skórze. Dalej podążał mały samochód dostawczy z bębniarzami na pace, potem osadzony na ogromnych kołach łeb smoka z papier-mache, po bokach mając czerwono-pomarańczowe wstęgi cienkiej tkaniny. Szli kolorowo poprzebierani szczudlarze, żonglerzy i żonglerki, dżinn w kolosalnym zielonym turbanie, z zakrzywionymi sztyletami w garści oraz dziewczyny przebrane za fantastyczne postaci. Jedna, cała w jasnobrązowym pluszu, miała fałdy przypominające „skrzydła” płaszczki (dłoni nie było widać, przez co jej ręce wydawały się podobne do macek) i rurę wyrastającą z potylicy, z twarzą-maską na końcu. Inna, w złotym kostiumie najeżonym wypchanymi kolcami prowadziła kolejną, w czarnym lateksie, która szła tyłem na czworakach: na pupie przymocowano jej wypchany łeb, a na głowie – dinozaurzy ogon, przez co wyglądała jak dziwaczne czarne stworzenie, na pierwszy rzut oka trudno było się połapać, jak to właściwie jest zrobione.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wieczorem na dużej scenie na Placu Zamkowym wystąpił Cirque Baroque, prezentując układy taneczno-akrobatyczne z użyciem różnych rekwizytów. Najpierw męczyli parę manekinów w ślubnych strojach, robiąc sobie z nimi zdjęcia, rzucając na małżeńskie łoże czy podrzucając na płachcie; sami w tym czasie robili salta, gwiazdy i szpagaty. Był taniec z wózkami sklepowymi oraz długa, efektowna inscenizacja, która wyglądała następująco: zza kurtyny ze sznurków wyszedł półnagi mężczyzna na wysokich obcasach, w lamparcim stroju atlety i ciemnych okularach. Na głowie miał coś pośredniego między czapką frygijską a fryzurą Presleya; na smyczach wiódł czterech młodzieńców w zwierzęcych maskach i czerwonych niby-egipskich spódniczkach z żółtymi lamówkami. Szli na czworakach, następnie zrobili ring bokserski z liny, z użyciem samych siebie jako narożnych słupków. Na ringu stoczyły walkę dwie dziewczyny w błyszczących spódniczkach mini i plastikowych perukach; była to mieszanina udawanej walki i całkiem nieudawanej akrobacji, kiedy to np. jedna trzymała drugą do gry nogami i wspólnie robiły gwiazdę. W końcu jedna drugą „zabiła” i położyła na wózek, który wyjechał za scenę, a młodzieńcy błyskawicznie wdziali lekarskie fartuchy oraz białe welony, zwyciężczynię ustroili podobnie i odtańczyli taniec techno. Zza kulis wyszedł Murzyn w czapce frygijskiej (lub fryzurze Presleya) i pobił się z atletą, za co został przez cztery postaci w czapkach policyjnych otoczony ustawionymi pionowo aluminiowymi barierkami, a do jednej z nich przywiązany do za pomocą owinięcia przezroczystą folią spożywczą. Następnie czterech „lekarzy” w chirurgicznych maseczkach wniosło stół, na którym wśród warzyw spoczywała kobieta-guma w białej peruce. Wyginała się w zupełnie niesamowity sposób, na przykład leżąc na brzuchu brała palcami u nóg marchewki i majtała sobie nimi przed nosem. Wiła się też erotycznie przed uwięzionym Murzynem, po czym rozszarpała folię i uwolniła go.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kiedy spektakl się zakończył, konferansjer ogłosił, że na Placu po Farze właśnie zaczyna się występ grupy Skate Naked. Poszłam tam, lecz miejsce występu było szczelnie otoczone ludźmi stojącymi na murkach odtwarzających zarys fundamentów dawnego kościoła. Wreszcie znalazłam miejsce, z którego mogłam – wisząc ryzykownie na bok i wyciągając szyję z całej siły – zobaczyć, co się dzieje na placyku pośrodku. Zespół był rzeczywiście naked, składał się bowiem z dwóch akrobatów w stringach. Jeden drugiemu wspinał się na ramiona, wypinając się akurat w stronę, w której stałam. Ponoć kobiety lubią się przyglądać męskim pośladkom – no cóż, widać nie jestem prawdziwą kobietą, bo oglądanie gołej d*** jakoś mnie nie zainteresowało; zeskoczyłam z murka i poszłam do domu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W piątek jako pierwszy wystąpił włoski duet La Sbrindola, w osobach perkusisty i akrobaty. Pierwszy, strojąc zabawne miny, tworzył podkład muzyczny, drugi żonglował piłeczkami stojąc, leżąc albo trzymając jedną rękę za plecami, jeździł na monopedzie żonglując zapalonymi pochodniami, rzucał w kolegę piłeczkami, które tamten odbijał bębnem. Na koniec, kiedy perkusista walił w talerze pochodniami, akrobata cisnął w niego wielką, pluszową małpą i wywrócił razem z bębnami, co stanowiło efektowny finał.
Występ żonglera Ilji Landsberga na Placu Po Farze niezbyt mnie zachwycił, za to Mr Toons z Niemiec był świetny. Skakał na małym monopedzie przez skakankę na blacie stolika, skakał przez linę, którą kręciły zaproszone z publiczności dziewczynki, potem z pomocą czterech silnych mężczyzn z widowni wdrapał się na trzymetrowy monoped i jeździł nim z ogromnym, nadmuchanym balonem na głowie („Ta sztuczka jest bardzo niebezpieczna. Czasami spadam i się zabijam”1)), żonglując zapalonymi pochodniami i robiąc striptiz.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
To znaczy, najpierw żonglował a potem robił striptiz: wyginając się kusząco do wtóru muzyki zdjął kamizelkę, krawat i koszulę, zostając w samych spodniach. Następnie zeskoczył z rowerka, odwrócił się tyłem i zdjął również spodnie, prezentując wszystkim białe bokserki z przyczepioną na siedzeniu flagą Polski. Umieścił balon na stoliku i stopniowo wszedł do niego cały. Podskoczył kilka razy, co wyglądało niezwykle efektownie, wystawił rękę przez otwór, pomachał i… wyrzucił bokserki. Później wypuścił stopniowo powietrze z balonu, aż guma oblepiła go ciasno („Panie i panowie, oto przerażający blob!”), nadmuchał balon ponownie, używając do tego celu maszynki ze sprężonym powietrzem, zagdakał, wystawił głowę z gumową rękawicą udającą koguci grzebień. Schował się, wynurzył ponownie z czerwoną piłeczką na nosie, wyprostował i oznajmił, że prezentuje zebranym najgrubszego człowieka świata, po czym wypsnął dłońmi dwa pagórki na wysokości klatki piersiowej i stwierdził, że teraz jest najgrubszą kobietą świata. Wyszedł z balonu do pasa i stopniowo wypuścił z niego powietrze, upozował się na syrenkę z Kopenhagi, po czym wstał, wyraźnie szykując się do wyjścia z balonu do reszty, i poprosił wszystkich o podniesienie rąk. „Tak, wszyscy! O, dobrze. Teraz złączcie palce, o tak… dobrze… i zróbcie tak” (tu podniósł dłonie na wysokość oczu). Następnie obrócił się tyłem i ściągnął z siebie balon, prezentując czarne kąpielówki z białym napisem „The End” na pośladkach.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kolejni artyści zajechali na rynek Starego Miasta maleńkim samochodzikiem elektrycznym; posypana brokatem rejestracja głosiła: „Pol&Freddy”. Na samochodzie jechała piłka niemal tak wielka, jak on sam, a w środku pojazdu było widać maczugi żonglerskie. Chłopcy odstawiali skecze pantomimiczno-kabaretowe z elementami żonglerki i akrobacji, przekomarzając się zabawnie: Freddy Polowi wciąż zabierał i chował jakiś okrągły, różowy, skaczący wihajsterek, a Pol obrażał się i zamykał w samochodzie. W żonglerce kontaktowej – czyli takiej, gdzie nie wyrzuca się przedmiotów do góry, lecz przetacza po ciele – wykorzystywali wszystko: maczugi, składane stołeczki, a nawet łyżeczkę, którą jedli jogurt. Wszystko to było wykonywane z zegarmistrzowską precyzją i synchronizacją, a plastikowe maczugi krążyły im po plecach, głowach i ramionach niczym nakręcane. Żonglowali też w sposób tradycyjny, wyrzucając je w powietrze i łapiąc za plecami albo po wykonaniu piruetu.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
O 19:00 w namiocie cyrkowym na błoniach rozpoczął się spektakl „Specjalista od czarnej magii” ma podstawie prozy Michaiła Bułhakowa. Przedstawienie ukazywało słynny seans „zdemaskowania czarnej magii” w wykonaniu Wolanda i jego świty, a następnie rozmowę Iwana Bezdomnego z Mistrzem w szpitalu psychiatrycznym. Część ról męskich grały dziewczyny, na przykład Mistrza, co było trochę deprymujące. Zresztą ogólnie nie zachwycił mnie ten spektakl, więc po jakimś kwadransie wypełzłam z namiotu pod płachtą i poszłam oglądać inne atrakcje.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

191
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.