Posiadaczka jednego z najbardziej charakterystycznych głosów – Macy Gray, wydała właśnie piąty studyjny album, który zatytułowała „The Sellout”. Czy po raz kolejny czarnoskóra artystka zawładnie sercami słuchaczy, a jej soulowy krążek stanie się niekwestionowanym hitem?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Macy to postać kojarzona przede wszystkim z zachrypniętym wokalem, a także ciepłym, rytmicznym soulem i r’n’b. Nie da się ukryć, że już dawno zarówno piosenkarka, jak i preferowane przez nią gatunki i stylizacje, zagościły w obszernej szufladzie z etykietką pop. Dlatego Macy, puszczana przez największe telewizje i rozgłośnie radiowe, szybko została jedną z wielkich gwiazd czarnej, ale popularnej muzyki. W swojej karierze Natalie Renee McIntyre (bo tak właściwie się nazywa) współpracowała z takimi artystami jak Fergie, Fatboy Slim, Justin Timberlake albo Carlos Santana. Do tego na jej koncie znajdują się liczne nagrody oraz miliony sprzedanych płyt, a co więcej, niewiele osób nigdy nie słyszało takich przebojów jak: „I Try”, „Sexual Revolution”, „Sweet Baby”. Dzięki takiemu dorobkowi z ostatniej dekady, Macy nie musiała martwić się o popularność oraz zainteresowanie najnowszym materiałem. Mimo tego w prasie zapowiadano nawet, że „The Sellout” może być jej najlepszym albumem, a ona wreszcie pokaże prawdziwą tożsamość i wyda produkt zaspokajający w największym stopniu zarówno jej, jak i fanów oczekiwania. Jeżeli ci ostatni spodziewali się krążka utrzymanego w podobnej tonacji do poprzedniego „Big”, a jednocześnie niezwykle radosnego, to powinni być zadowoleni. Wydaje się jednak, że nie wszystkich porwie wyjątkowa wtórność, a także jednolite, mocno przesłodzone brzmienia, które serwuje nam artystka. Bo o ile do wokalnego kunsztu Amerykanki przyczepić się nie można (chociaż na dłuższą metę jej barwa głosu również może być nużąca), to wiele do życzenia pozostawia warstwa muzyczna. Wszystkie dwanaście utworów brzmi niemal identycznie – czasem jedynie spada tempo. Krążek w większości wypełniają ciepłe i rytmiczne, ale niestety wcale nieporywające, a nawet monotonne dźwięki. Owszem, na siłę doszukamy się zapowiadanych rockowych, hip-hopowych albo innych naleciałości, ale i tak nie ma to właściwie żadnego wpływu na odbiór całości, która przynajmniej dla mnie jest najzwyczajniej nudna. Oczywiście można wskazać na playliście kilka wyróżniających się kawałków, z typowo uwodzącą melodią i subtelnym śpiewem (tytułowe „The Sellout”, „Let You Win”, „Real Love”), ale mimo kilku wartych uwagi punktów, cały album wypada najwyżej średnio. Właśnie dlatego należy poświęcić dłuższą chwilę na zastanowienie, czy rzeczywiście chcemy posiadać w swoich zbiorach płytę, która zagości w naszym odtwarzaczu zaledwie dwa albo trzy razy.
Tytuł: The Sellout Data wydania: 25 czerwca 2010 Czas trwania: 45:05 Utwory 1) The Sellout: 3:58 2) Lately: 2:57 3) Kissed It: 4:37 4) Still Hurts: 3:50 5) Beauty in the World: 3:50 6) Help Me: 4:37 7) Let You Win: 3:57 8) That Man: 3:33 9) Stalker: 2:27 10) Real Love: 4:03 11) On & On: 3:19 12) The Comeback: 4:04 Ekstrakt: 50% |