„Kaboom”, najnowszy film papieża kina queer, Gregga Arakiego, to seks, magia, piękni ludzie, sekta pragnąca przejąć władzę na światem oraz przydatny wykład o tym, jak powinien wyglądać seks oralny. Wszystko to niestety w cieniu nuklearnego holokaustu. Takie życie po 11. września.  |  | ‹Kaboom›
|
Smith (Thomas Dekker) jest studentem pierwszego roku filmoznawstwa w nadmorskim mieście w Kalifornii, podkochuje się w swoim współlokatorze – heteryku, a w nocy dręczą go enigmatyczne koszmary. Zgodnie z radami przyjaciółki, Stelli (Haley Bennett), Smith traktuje studia jak czas na uprawianie seksu, popełnianie głupich błędów i zdobywanie doświadczeń. Pewnego razu, wracając do akademika po imprezie, widzi, jak ludzie w maskach zwierząt mordują dziewczynę z jego snów. Początkowo uznaje to za efekt halucynacji po zjedzeniu „magicznego” ciasteczka, ale niedługo później w kontenerze na śmieci na kampusie pojawiają się okaleczone zwłoki. Smith trochę się tym przejmuje, ale tylko na tyle, na ile czymś ohydnym może przejmować się mieszkający w Kalifornii nieziemsko przystojny młody człowiek mający dużo wolnego czasu. Innymi słowy: niezbyt. Tymczasem tajemniczy konspiratorzy nie próżnują… „Kaboom” to mieszanka beztroskiej komedii erotycznej i pastiszu thrillera science-fiction. Wszyscy występujący w filmie aktorzy są niezwykle atrakcyjni i większość czasu spędzają uprawiając seks albo o nim rozmawiając. Sceny erotyczne są raczej niewinne, za to dialogi: seksowne, zabawne – i kształcące, szczególnie wart polecenia jest wykład o dobrym seksie oralnym autorstwa niejakiej London (Juno Temple). Jeśli zaś chodzi o wątek science-fiction: no cóż, podziemna sekta, która dzięki programowi eksperymentów medycznych stworzyła zastępy zabójczo pięknych ludzi o paranormalnych umiejętnościach, zamierza wysadzić świat w powietrze, a na jego ruinach zbudować nowy porządek. Czy im się to uda – patrz tytuł. Wdzięk „Kaboom” polega na tym, że jest uroczo kiczowaty i niedorzeczny. Wszystkie zawiłości fabuły zostają naprędce wyjaśnione finałowym wykładem w finale (oczywiście wygłoszonym przez nieziemsko pięknego itd.), efekty specjalne wołają o pomstę do nieba, ale bądźmy szczerzy: czy kogokolwiek to obchodzi? Bohaterowie prowadzą (naprawdę) śmieszne rozmowy i wszystko jest takie ładne: czy ktoś pokaże mi serial produkcji TVN, który spełni choć jeden z tych warunków?  | ‹26 Warszawski Festiwal Filmowy›
|
Zasadniczo jest to film o niczym, ale można się pokusić o zdefiniowanie kilku motywów przewodnich. Po pierwsze: nostalgia. Araki przekroczył osiemnastkę już jakiś czas temu; jak patrzy na tego młodego chłopaka, studiującego, tak samo jak on, filmoznawstwo? Wydaje się mówić: życie było wtedy prostsze, ale co z tego, jeśli tego nie zauważałem. Smith żyje w raju na Ziemi (naturalnie nie licząc przestępczej sekty planującej zagładę ludzkości), ma wszystko, o czym mógłby marzyć człowiek w jego wieku, a mimo to jest odrobinę spięty i traktuje siebie dość poważnie. Pewnie nie spodobałoby mu się „Kaboom”… Po drugie: dekadencja. Zarówno rozumiana jako czerpanie z życia pełnymi garściami, jak i ta mniej atrakcyjna, oznaczająca zbliżający się koniec. To wiąże się z nostalgią: z czasem człowiek zdaje sobie sprawę, że nie można mieć cały czas osiemnastu lat i wyłącznie wyimaginowanych problemów. Ale nie tylko: żyjemy w niestabilnych czasach. W gruncie rzeczy, kto wie, czy pośród naszych małych smutków i radości nie zastanie nas jakieś kaboom? Najważniejszy jest jednak trzeci motyw: radość, jaką daje eksploracja. Nieprzypadkowo London przywołuje w filmie skalę orientacji seksualnej Kinseya i z rozczarowaniem wzdycha: „Nuuuda”, kiedy jej rozmówca bez chwili zastanowienia określa się jako 0 – stuprocentowy heteroseksualista. Jeśli uważasz, że jesteś całkowitym heterykiem, to albo jeszcze nie wiesz o sobie wszystkiego, albo, niestety, wiesz. W tym drugim wypadku jesteś nudziarzem. Tak jest ze wszystkim: nie ma nic interesującego w staniu w wyznaczonym raz na zawsze miejscu. O wiele ciekawsze jest radosne hasanie między skrajnościami: zabawa sobą, zabawa światem, zabawa konwencjami. Po prostu queer.
Tytuł: Kaboom Rok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Francja, USA Czas projekcji: 86 min. Gatunek: komedia, SF Ekstrakt: 80%
Cykl: Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy Miejsce: Warszawa Od: 8 października 2010 Do: 17 października 2010 |