Święty Augustyn stwierdził, że kiedy go nie pytają o czas, wie, czym on jest. Gorzej, jeśli pytają. Z tym samym problemem próbuje zmierzyć się Antonio Tabucchi, autor książki „Czas szybko się starzeje”. Co wiemy o czasie, kiedy nas o niego nie pytają?  |  | ‹Czas szybko się starzeje›
|
Włoskiego pisarza interesuje przede wszystkim czas, który jest nam najbliższy, ten przechodzący właśnie koło nosa. W dziewięciu krótkich opowiadaniach Tabucchi stara się go dotknąć, wyciągnąć na wierzch ze sfery „wiem, jeśli mnie nie pytają”. Robi to bardzo delikatnie, proza, z którą się stykamy w książce, jest lekka, przez co też wyjątkowo przyjemna w lekturze. Przy czym musicie mi wierzyć na słowo, bowiem streszczanie tutaj kilku-, kilkunastu stronicowych tekstów mija się z celem. Proza Tabucchiego przypomina nieco poezję Wisławy Szymborskiej, przywoływanej zresztą przez autora już w pierwszym opowiadaniu. Najbardziej poważnych tematów pisarz dotyka niby mimochodem, jak w opowiadaniu o kobiecie spacerującej po górskiej łące. „Wydało się jej, że jest tym dzieckiem, które nagle widzi, że ma w ręku sflaczały balonik, ktoś mu go ukradł, ależ nie, balonik nie zniknął, tylko wypuszczono z niego powietrze. A więc tak to wygląda, czas był powietrzem, a ona pozwoliła mu ujść przez malutką dziurkę, której nawet nie zauważyła”. Bohaterka w ten sposób próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie dotyczące bezpośrednio jej życia i podjętych (czy raczej: pominiętych) decyzji. Kapitalna jest też rozmowa starego wojskowego ze „stuprocentową Włoszką” – dziewczynką spotkaną na plaży. Podczas krótkiej, błahej paplaniny o chmurach i jedzeniu bohaterowie dotykają takich tematów jak Holokaust, emigracja, rozbita rodzina czy wojna w byłej Jugosławii. Zachwyca naturalność, z jaką Tabucchi przechodzi od MacDonaldów do Auschwitz. Już po lekturze dwóch-trzech tekstów przekonujemy się, że autora szczególnie interesuje ostatnie półwiecze Europy Środkowej i Wschodniej. Skoro tak, to tematem dominującym w większości opowiadań musi być oczywiście reżym komunistyczny. Poznajemy go z różnych stron – z punktu widzenia enerdowskiego szpicla, żołnierza walczącego z Rosjanami w 1956 roku na Węgrzech czy żydowskiego emigranta z Rumunii. Jest to szczególnie ciekawy temat dla nas, Polaków, tym bardziej że Tabucchi w jednym tekstów wprost pisze o Polsce (nieszablonowy „Festiwal” dedykowany Krzysztofowi Piesiewiczowi). Bardziej od polityki autora interesują jednak ludzie. Dlatego też powstanie węgierskie obserwujemy z punktu widzenia nie tyle wydarzeń, co osobliwej więzi łączącej dwóch wojskowych stojących po zwalczających się stronach. Albo w opowiadaniu „Bukareszt nic się nie zmienił”, gdzie temat przymusowej emigracji do Izraela jest w tle ogromnej miłości bohatera do miasta, w którym spędził swoją młodość. To co jeszcze nie tak dawno było w centrum wydarzeń, teraz znikło gdzieś, zostało zupełnie zapomniane. Na plaży, gdzie toczyły się krwawe walki otwarto nowy hotel dla zagranicznych turystów. Czas rzeczywiście szybko się starzeje, przecieka między palcami jak sypki piasek, przemija niezauważalny. Tabucchi przypomina nam o tym, pokazuje, że to, co przed chwilą było dla nas istotne, teraz jest już historią. A historia, zwłaszcza ta mniej monumentalna, ma to do siebie, że często jest zapominana. „Nie możemy pozwolić, powiedziałem, aby noc pochłonęła tę historię, bardzo proszę”.
Tytuł: Czas szybko się starzeje Tytuł oryginalny: Il tempo invecchia in fretta ISBN: 978-83-07-03231-3 Format: 144s. 107×152mm; oprawa twarda Cena: 34,– Data wydania: 18 sierpnia 2010 Ekstrakt: 90% |