Nastrojowo robi się podczas lektury powieści „Zimowe zjawy”. Niestety jest też nudno, bo dynamicznej akcji w najnowszej książce Kate Mosse jest jak na lekarstwo.  |  | ‹Zimowe zjawy›
|
Zima 1928 roku, południowa Francja. Anglik Freddie Watson wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanego brata Georga. Służąc dzielnie w Królewskim Regimencie Hrabstwa Sussex zginął on podczas walk w Wielkiej Wojnie. Informacja o tragicznej śmierci Georga tak mocno dotknęła piętnastoletniego wówczas Freddiego, że wylądował na leczeniu w klinice psychiatrycznej. Dziś, wiele lat po tamtych wydarzeniach, Watson nadal nie potrafi uwolnić się od żalu po stracie brata, dlatego szuka ukojenia podróżując przez rejony Pirenejów. W sennych, prastarych i otulonych przez śnieg lasach szuka wyciszenia i sił potrzebnych do pokonania depresji. Niestety, podczas gwałtownej burzy śnieżnej bohater rozbija auto, sam odnosząc dosyć rozległe obrażenia. Pomoc znajduje w wiosce Nulle. Dostaje tu dach nad głową, ubranie, zostaje nakarmiony, a jego rany opatrzone. Wypoczywając i regenerując siły Freddie dużo śpi. We śnie spotyka zaś młodą, piękną i zagadkową kobietę Fabrissę. Zdradza ona bohaterowi najskrytsze tajemnice osady, w której Freddie wylądował po wypadku, opisując smutne losy jej dawnych mieszkańców. Przy całym sceptycyzmie w stosunku do tej, moim zdaniem, niezwykle nudnej opowiastki, potrafię docenić godną podziwu umiejętność autorki do budowania atmosfery. Niezwykle obrazowo Mosse opisuje mroczną Francję okresu międzywojnia tworząc dzięki temu niepowtarzalny klimat powieści. Czytelnik podczas lektury ma nieodparte wrażenie, że wylądował właśnie w tajemniczej, odciętej od świata przez srogą zimę wiosce, iż przemierza jej ulice wraz z bohaterem. Barwnie została również opisana baśniowa rzeczywistość snów głównego bohatera. I znów, odbiorca czuje się tak, jakby był częścią wspomnianych mar. Niestety, w tym pięknie opisanym świecie, w którym możemy się bez reszty zatracić, dzieje się niewiele. Przedstawiona na kartach historia jest nieskomplikowana, a co za tym idzie mało porywająca. Brakuje jej podłoża psychologicznego, o którego obecność aż się tu prosi. Freddie przez wiele lat nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią Georga. Pytanie brzmi: dlaczego? Fakt, byli braćmi, ale tak olbrzymia trauma musi mieć źródło też gdzieś indziej. Może łączyły ich jakieś szczególne relacje? Może, bo odpowiedzi w książce nie znajdziemy. Rozbudowawszy i uatrakcyjniwszy fabułę można było stworzyć fascynujące dzieło, a tak „Zimowe zjawy” to zaledwie przeciętna opowiastka, której brakuje zarówno ciekawej akcji, jak i psychologicznej głębi. Zawiódł także polski wydawca. Chcąc zwiększyć objętość książki, a co za tym idzie i jej cenę, zastosował w publikacji dziwnie dużą czcionkę oraz nienaturalnie grube stronice. Warto było poprzestać na skromniejszym wydaniu, bo 34 złote to z pewnością nie jest cena, którą warto zapłacić za lekturę tej książki.
Tytuł: Zimowe zjawy Tytuł oryginalny: The Winter Ghosts ISBN: 978-83-7648-333-7 Format: 240s. 147×208mm Cena: 34,– Data wydania: 9 lutego 2010 Ekstrakt: 50% |