powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (C)
październik 2010

Fajną książkę kiedyś czytałem… (2)
No, daliście nam w kość. Spodziewaliśmy się pytań w stylu „Co to była za książka, w której mały człowieczek ma wrzucić kawałek biżuterii do wulkanu?”, ale Wasze problemy były dużo trudniejsze („Nie pamiętam prawie nic, ale może wiecie, co to było?”). Coś tam udało nam się odgadnąć, ale z resztą zwracamy się do naszych czytelników, choć oczywiście nadal będziemy tropić.
Na propozycję naszej zabawy, której szczegółowy opis znajdziecie TUTAJ, otrzymaliśmy następujący zestaw pytań. Niełatwych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 1
Czytałem (zdaje się kiepskie fantastyczne czytadło) jakoś z 10 lat temu, mając 11 czy 12 lat. Rzecz działa się w świecie postapo, egzystującym na poziomie dojrzałego średniowiecza. Miasteczkiem, w którym toczyła się akcja rządzili ludzie oddający (prawie?)boską cześć niszczycielom maszyn z okresu rewolucji przemysłowej, zakazujący budowy wszelkich mechanizmów i bardziej skomplikowanych urządzeń. Główny bohater, z początku dziecko (albowiem była to książka o dorastaniu i odkrywaniu siebie) zostaje czeladnikiem malarskim, ale dręczy go wciąż obsesja budowy balonu, i w ogóle latania. W końcu taki balon buduje, czym naraża się warstwie rządzącej, ale ratuje swoje miasteczko przed najazdem piratów. Były tam jeszcze jakieś inne wątki, jakiś romans, i to chyba wielokątny, ale pamiętam tyle.
Odpowiedź:
Sądzimy, że jest to „Zdobywca przestworzy” Edmunda Coopera.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 2
Czytałem (zdaje się kiepskie fantastyczne czytadło) jakoś z 10 lat temu, mając 11 czy 12 lat. To właściwie był nawet cały cykl, czytałem dwa pierwsze tomy – pamiętam, że na okładce umieszczono informację, że porównywany do Diuny (nie wiedziałem wtedy, co to takiego, ta Diuna). Działo się to na jakiejś odległej planecie, czy też świecie równoległym, do którego nasi dostali się w bliżej niesprecyzowany sposób, przy udziale obiektu nazywanego z fińska Ukko (kto to Ukko też wtedy nie wiedziałem). Rządziła nimi jakaś kobieta, a arystokrację stanowili ludzie potrafiacy magicznie wpływać słowami na rzeczywistość. Pamiętam kilka postaci: faceta, będącego chyba mutantem, i wędrującego do wioski mutantów z jakąś kobietą, której syn niesamowicie szybko się rozwijał; i jeszcze faceta, który potrafił łączyć się w snach z zaświatami (?), który bez przerwy jadł, by zgromadzić zapas tłuszczu pozwalający zapaść w długa śpiączkę, w czasie której mógłby spotkać się ze swoją zmarłą żoną, a także scenę, w której jeden ze wspomnianych magów-zamawiaczy zamieniał komuś rękę w kamień.
Odpowiedź:
Sądzimy, że to cykl „Mana” Iana Watsona.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 3
Nie lada zagwozdka – bo książka (a właściwie książeczka) ma lat dwadzieścia z okładem. Z racji młodego targetu była bogato – i o ile dobrze pamiętam, pięknie – ilustrowana. Głównym bohaterem był sympatyczny, człekokształtny robot, bodajże czerwony (ale mogę się mylić). Miał on za towarzysza podróży symbionta – zielonego i galaretowatego, z wyglądu przypominającego duszka z XI księgi Tytusa. Z samej akcji pamiętam niewiele. Kołacze mi w głowie cytat. Robot zakrzyknął: „Teraz wiem, że nie jest magiem!” Robot stoczył również cokolwiek brutalna walkę – bodaj na miecze – w wyniku której oponent poćwiartowany oponent zmienił się w tysiące mini-kopii samego siebie. Inny przeciwnik z kolei uleciał w powietrze jak balon. I… to tyle! Czas – start! ;)
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 4
Książka, której poszukuję, była zbiorem krótkich opowiadań. Wszystkie były lekko absurdalne, ale dominowała tematyka biurowa: – jeden z pracowników odkrywa piękno, drzemiące w cudzysłowie („jak jaskółki na niebie”), i wysyła do zwierzchnika pismo o następującej treści: „"uprzejmie” „proszę” o „udzielenie” mi „podwyżki"”, – pracownicy dostają proste puzzle, z których należy ułożyć figurę geometryczną. Wychodzi im coś znacznie bardziej skomplikowanego, – na rynku miasta zostaje znalezione jajco kwadratowe, z którego wykluwa się dziwaczny twór. Odnoszę wrażenie, że tytuł całego zbioru brzmiał „Jajco kwadratowe”, ale głowy nie dam.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 5
Było to fantasy, czytane na początku mojej przygody z literaturą, gdzieś między Narnią a Władcą Pierścieni, więc jakoś przed trzecią klasą podstawówki (1997), gdy dostałem trylogię Tolkiena. Książka znaleziona bez okładki jako podkładka pod za krótką nogę stolika w mieszkaniu, do którego wprowadzał się wujek. Dodawało jej to dodatkowo tajemniczości. Brak autora, tytułu i kilku pierwszych stron uczyniły z niej najmagiczniejszy grimoire na świecie. Przeżyłem małe załamanie gdy okazało się, że brakuje też sporej części zakończenia (akcja urwała się i nigdy nie dane mi było się dowiedzieć, czy bohaterowie przeżyli i odnieśli sukces). Później niestety resztki książki się zagubiły. Lektura była zdecydowanie nieodpowiednia dla ośmiolatka, wydawała mi się wtedy bardzo krwawa i przerażająca. Akcja toczyła się w zdewastowanym świecie fantasy, lata po jego świetności, głównym bohaterem jest władca, już stary, chyba miał pewne nadludzkie cechy wynikające z jakiś dziedzicznych właściwości jego (starożytnego?) rodu. Smocza krew? Być może, ale nie pamiętam. Razem z przyjaciółmi, król wyrusza by walczyć z demonem, który powstał (to akurat najlepszy szczegół który pamiętam) po śmierci bogów. Upadek dawnych bóstw był chyba jakimś szerszym wątkiem. Historia przytłaczała klimatem post-apokaliptycznej dark fantasy, królestwo się rozpadało, świat obumierał. Co jeszcze pamiętam? Niziołki które potrafią podróżować do/przez inne wymiary? Ostatnie sceny to podróż przez przez przez jakąś widmową rzeczywistość, pełną trujących roślin i jadowitych stworzeń, główny bohater chyba ginie. Dodam jeszcze, że nie wydaje mi się by książka była wtedy szczególnie wiekowa – po prostu się rozkleiła z powodu marnego wydania, więc niekoniecznie pochodzi z jakiś zamierzchłych czasów. Spodziewam się, że była to fantastyka nie najwyższych lotów, ale sentyment i poczucie niespełnienia wynikające z niezakończonej historii (ach, najgorszy horror bibliofila – być barbarzyńsko pozbawionym zakończenia) z pewnością pozostało.
Odpowiedź:
Brzmi to trochę jak coś z cyklu „Dragonlance” w którejś tam erze po upadku bogów. Ale dajemy naszym czytelnikom pod rozwagę.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 6
Ja mam problem z pewnym opowiadaniem. Na bank czytałam je dwa razy, chyba nawet w dwóch różnych antologiach, ale ręki nie dam sobie uciąć. Na 95% autor był (jest?) Polakiem, opowiadanie jest w klimatach SF, a to, co z niego pamiętam, to to, ze w lasach budowano betonowy schron, czy też kapsułę, czy też coś w tym stylu ;). Właściwie pamiętam tylko, ze była to jakaś operacja wojskowa, a betonowa budowla miała swoimi warstwami przykryć coś prawdopodobnie pozaziemskiego, i było to opisywane z perspektywy mężczyzny wizytującego tę bazę, czy cokolwiek to było. Niestety, tylko tyle pamiętam, wiem, że nie są to jakieś powalające szczegóły – gdyby były, może udałoby mi się to odkryć na własną rękę, ale męczy mnie to od dobrych 8 lat.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 7
Próbuję znaleźć pewną książkę, którą na początku lat 90’ czytałem w szkole podstawowej. To był zbiór opowiadań SF, na 99% polskiego autorstwa – takie dość humorystyczne, młodzieżowe… Na okładce był niby motyw z papierem milimetrowym, umieszczonym w rogu okładki (to zapamiętałem najbardziej i to jest trop, którego się trzymam) i zda się jakiś (ludzkokształtny) robot… Jedno z opowiadań mogło dotyczyć jakiegoś futurystycznego pociągu, ale tę informację, jako najsłabiej zapamiętaną, sam poddaję w wątpliwość.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 8
Hehehe. To spróbujcie mi znaleźć książkę, której nie znalazł mi Usenet. Dwóch chłopców, braci, bawi się na bałtyckiej plaży odtwarzając historie z listów wujka, który aktualnie znajduje się na Spitsbergenie. Największą tajemnicą jest niejaka Magryzja, o której chłopcy nie wiedzą nic i strasznie dyskutują co to niby ma być (prawdopodobnie foka).
Aha, próby googlania przez lata dawały jedynie moje własne pytanie o ową Magryzję i książkę.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 9
Moja zagubiona książka: bohaterem jest nastolatek, w jego rodzinnym mieście trwa festyn, dzieją się dziwne rzeczy: np. znajomy bohatera wygrywa gumowego olbrzymiego słonia, żeby go napompować parą podłączają go do lokomotywy, bohaterowi może się spełnić życzenie i wybiera być dorosłym. Niesamowita książka, co jakiś czas przypomina mi się.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 10
Za mną jedna książka chodzi, wydana w ciągu ostatnich 10 lat. Dla młodzieży/dzieci. Bohaterami są nastoletni chłopak i jego pies labrador. Z początku książki pamiętam tylko jakiś statek (Latającego Holendra?) i motyw ogni św. Elma. Z dalszej części – rozwiązywanie jakiejś zagadki/tajemnicy, gdzieś w tle przewija się trup na szubienicy (dzieci z książek zapamiętują nie to, co powinny…). Główni bohaterowie byli nieśmiertelni lub baaardzo długowieczni, przedstawiono ich, jeśli się nie mylę, na okładce, na tle morskich fal. Ktoś to kojarzy?
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 11
A ja czytałam kiedyś książkę o dziewczynce, która miała talent magiczny, ale ucząc się, nie udawały jej się najprostsze rzeczy. Mieszkała chyba z matką a do szkoły chodziła na naukę magii, potem dopiero okazało się, że jej dar jest jakiś wyjątkowy czy coś i że posiada jakąś starożytną moc czy coś w tym stylu i dlatego musi odbyć zupełnie inne lekcje. Dostaje potem naszyjnik, albo amulet, z którym musi co jakiś czas chodzić do kogoś, żeby zebrać z niego bodajże nadmiar tej magii, w każdym bądź razie miało to zapewnić jej bezpieczeństwo. Okazuje się jednak, że ten człowiek robił to źle, albo chciał to wykorzystać w jakiś sposób, nie pamiętam dokładnie. A później co się dzieje już nie pamiętam, książka być może ma kilka części, ta akurat była najprawdopodobniej w niebieskiej okładce z jakimś rysunkiem…
Odpowiedź:
Wydaje nam się, że to „Vita nostra” Diaczenków.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zgłoszenie 12
Książkę czytałem za młodu (jestem z rocznika ’84, mogło być to zatem w okolicach 1995 roku), najpewniej zatem należała do literatury młodzieżowej. Bohater, młody chłopak, zaplątuje się w historię miłosną (mniej ważny wątek), napotyka też… Kosmitów (porywają jego wybrankę?). Najbardziej charakterystyczną cechą fabuły, jaką potrafię sobie przypomnieć, są ślady, jakie pozostawiali po sobie: mianowicie minerały (ametysty? Chalcedony? Coś kwarcowatego? Przypominam sobie scenę, w której bohater budził się z minerałami w dłoni, co znaczyło, że porwanie – ? – nie było snem). Książka kończyła się tragicznie (bohater ginął, ale tego nie jestem pewien). Pamiętam, że bardzo sugestywnie oddany był nastrój alienacji i beznadziei; nikt nie wierzył młodemu protagoniście.
Przekazujemy pytanie naszym czytelnikom.
• • •
Mimo średnich wyników, mamy zamiar kontynuować zabawę. Czytałeś kiedyś – w dzieciństwie, w młodości, w zeszłym tygodniu u znajomej – jakąś książkę, która ci się spodobała, zaintrygowała, albo z jakiegoś innego powodu wydała się interesująca. Masz jednak pewien problem – za nic w świecie nie potrafisz przypomnieć sobie jej autora i tytułu, a wydaje ci się, że jest to informacja, która cię może wzbogacić. Może ci się przydać, by sprawdzić jakieś istotne fakty, by polecić ją znajomemu, by odbyć podróż sentymentalną w czasy młodości, a może po prostu dręczy cię ten tytuł jak drzazga w umyśle. I co teraz?
Nic prostszego – zgłoś do nas zagubienie… tytułu i autora. Wyślij opis książki, na tyle szczegółowy, na ile się da, dodaj nieco więcej informacji, które uważasz za przydatna, a my wytężymy naszą pamięć, przeszukamy biblioteki i sieć i książkę dla ciebie znajdziemy! A jeśli nawet nam się nie uda – zapytamy innych czytelników.
Zagubione tytuły zgłaszaj na adres ksiazki@redakcja.esensja.pl.
powrót do indeksunastępna strona

73
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.