Sherlock Holmes przeżywa renesans popularności. Amerykański film w klimacie steampunku, brytyjski serial z detektywem przeniesionym we współczesność, opowieść z punktu widzenia Irene Adler czy kryminał, w którym zagadkę rozwiązuje Arthur Conan Doyle – to tylko kilka przykładów jej wykorzystania. A jak na tym tle wypadają oryginalne opowiadania, na przykład te zawarte w zbiorze „Pamiętniki Sherlocka Holmesa”?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Uczciwa odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: nieźle. W „Pamiętnikach…” czytelnik otrzymuje jedną opowieść z czasów młodości słynnego detektywa („Gloria Scott”), jedną z okresu początków jego kariery, nim poznał swego wiernego towarzysza, Watsona („Rytuał Musgrave’ów”), kilka historii najbardziej dla twórczości Conan Doyle‘a typowych, z Watsonem w roli narratora, i wreszcie „Ostatnie zadanie”, które w zamierzeniu autora miało być ostatnią odsłoną przygód Holmesa (w zamierzeniu, gdyż czytelnicy skłonili pisarza, by cykl kontynuował). Wszystkie te opowiadania mają jedną wspólną cechę – a mianowicie są krótkie, ledwo akcja zdąży się w nich zawiązać, już się kończą. To w moim przekonaniu podstawowa wada. Conan Doyle potrafi zaintrygować tajemnicą, jednak na stopniowanie napięcia nie ma tu wiele miejsca, a zakończenia, pośpieszne i często banalnie proste, rozczarowują. Bywa zresztą i tak, że talent Holmesa przydaje się wyłącznie do wytropienia fizycznych śladów zbrodniarza, a całą resztę, czyli np. kwestię motywacji, detektyw dostaje podaną jak na talerzu w końcowym monologu przestępcy. To rozwiązanie, charakterystyczne dla prozy sprzed stu lat, dziś już mocno trąci myszką. Co ciekawe, inne podobne elementy sprawiają już znacznie lepsze wrażenie. Warto zwrócić uwagę np. na dobór tematyki. U swych początków kryminał miał sporo wspólnego z powieścią awanturniczą i to u Conan Doyle’a widać – ukryte skarby czy więzione, zmuszane do małżeństwa kobiety to motywy staroświeckie, tym razem jednak jest to staroświeckość na swój sposób urocza. Nie irytuje też – choć na dobrą sprawę powinien – osobliwy talent gawędziarski bohaterów drugoplanowych, każdy bowiem zgłaszający się do detektywa klient swą historię opowiada tak, jakby czytał z książki, ba, nawet dialogi potrafi dokładnie zacytować! A największą zaletą „Pamiętników…” pozostaje, rzecz jasna, sam Sherlock Holmes. Detektyw genialny i ekscentryczny zarazem, a przy tym niepozbawiony swoistego wdzięku. To głównie dla niego warto opowiadania przeczytać. Dla niego i dla czasów, w których żył, bo Conan Doyle, choć pisał stylem nader ascetycznym, potrafił w kilku zgrabnych zdaniach oddać klimat wiktoriańskiej epoki. Mamy tu więc dorożki i parową kolej, gwarne miasto i samotne stacyjki zagubione gdzieś pośród wrzosowisk. Kto lubi podobne klimaty, powinien w książkę się zaopatrzyć, pozostałym polecam przeczytanie opowiadań choćby po to, by wiedzieć, jak filmowy/serialowy Holmes ma się do swego literackiego pierwowzoru.
Tytuł: Pamiętniki Sherlocka Holmesa Cena: 24,90 Data wydania: 6 września 2010 Ekstrakt: 60% |