Piąty tom przygód Lou i jej niesfornej mamy nosi enigmatyczny tytuł „Laserowy ninja”. Czy rozstrzygną się wreszcie sercowe rozterki bohaterki rozdartej między Pawłem a Tristanem? Jak zareaguje Ryszard postawiony przed perspektywą zostania ojcem? I co na to powie niesympatyczna babcia Lou? Jednym słowem – kolejny odcinek naszej ulubionej opery mydlanej!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podobnie jak w poprzednich tomach, akcja, choć opowiada o zupełnie zwyczajnych wydarzeniach z codziennego życia, wciąga od pierwszej strony. A zaczyna się od mocnego uderzenia: kamienica, w której mieszka Lou, zostaje doszczętnie strawiona przez pożar. Lou, jej mama i Ryszard zostają dosłownie w jednej koszuli, straciwszy cały dobytek… choć nie: mama Lou 1) ocaliła walizeczkę kryzysową (przygotowaną na wypadek „inwazji kosmitów albo czegoś w tym rodzaju”) a w niej między innymi sześć par majtek, chipsy o smaku octowym oraz pamiętnik z czasów licealnych. Pamiętnik odsłania nam szczegóły młodości mamy Lou, a także historię niezbyt szczęśliwego życia jej rodziców. Niektóre informacje poznaliśmy już w poprzednich tomikach serii – na przykład to, że Lou bynajmniej nie była dzieckiem planowanym. Teraz oprócz suchych faktów dostajemy wgląd w uczucia autorki pamiętnika: dzieciństwo w nudnym miasteczku, pierwsze zauroczenia, wreszcie ucieczka z domu z gitarzystą rockowym. Retrospekcje przeplatają się z bieżącymi wydarzeniami, choć trzeba przyznać, że w porównaniu z samotnym macierzyństwem i odtrąceniem przez ojca problemy Lou z gatunku „co napisać w mailu do Tristana” wydają się straszliwie błahe, przez co nieco trudniej wczuć się w bohaterkę w takim stopniu, jak to miało miejsce w poprzednich tomach. Właściwie można zaryzykować stwierdzenie, że to jej mama wyrasta na pierwszoplanową postać tego zeszytu. Fabuła, jak już powiedziałam, jest dość prosta, ale bardzo wciągająca. Po lekturze pozostaje niedosyt, czytelnik chciałby się dowiedzieć więcej o motywach postępowania Ryszarda, o tym, czy Lou naprawdę tak bezwarunkowo akceptuje wizję powiększenia się rodziny (wątek ten przedstawiony jest nieco zbyt cukierkowo) i co właściwie myśli ona na temat swojego ojca. Od strony graficznej album jest jak zwykle na piątkę. Bardzo interesujące jest śledzenie, jak w kolejnych odcinkach cyklu Julien Neel pokazuje zmiany zachodzące w sylwetce, twarzach i gestach nastoletnich postaci – oddanie tego w kadrach rysowanych stylem humorystycznym nie jest łatwe, on jednak wywiązuje się z zadania doskonale. Jak zwykle bardzo plastycznie oddane są poszczególne pory dnia, zaś kadry „panoramiczne” zawierają bogactwo szczegółów (na jednym z retrospektywnych można na przykład wypatrzeć małego Tristanka!). Ciekawy zabieg graficzny został zastosowany przy planszach przedstawiających wydarzenia sprzed piętnastu lat: kadry są odrobinę przymglone, co kojarzy się ze sposobem pokazywania wspomnień w niektórych filmach. Podobnie jak w poprzednich tomikach tego komiksu, integralną jego częścią są również wewnętrzne strony okładek, udające kartki z pamiętnika dziewczynki. Dla fanów cyklu – prawdziwa uczta; czytelników nie znających serii „Lou!” zachęcam natomiast do zapoznawania się z nią w kolejności chronologicznej. 1) Autor konsekwentnie unika podawania jej imienia.
Tytuł: Lou! #5: Laser Ninja Cena: 14,90 Data wydania: wrzesień 2010 Ekstrakt: 90% |