Środa została poświęcona białoruskim emigrantkom („Nielegalni" i „Dwa ognie"), tureckiemu filmowemu narybkowi („Opowiesci z Kars") i izraelskiej armii („Infiltracja"). Faworytów nadal nie widać, a filmy z Konkursu Głównego się kończą. Wciąż czekamy na objawienie. Oby nie na próżno.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Nielegalni” (reż. Olivier Masset-Depasse, Belgia, Francja, Luksemburg 2010) Ekstrakt: 70% Przebywająca nielegalnie na terenie Belgii Tania zostaje aresztowana. By uniknąć deportacji przyjmuje taktykę wymazania tożsamości. Zapomina nazwiska, opuszki palców przypala żelazkiem. Dopóki nie zostanie zidentyfikowana, dopóty jest szansa na zwolnienie z obozu dla internowanych i dalsze życie w Belgii. Dla urzędników przyjęta taktyka jest nieobca. Zastraszając Tanię konsekwencjami milczenia, dostają w końcu jej podstawowe dane. Deportacja wydaje się nieunikniona. Kobieta zostaje siłą wsadzona na pokład samolotu, który ma dostarczyć ją do rodzinnego kraju. I tu odbywa się najciekawsza scena filmu. Współpasażerowie, poruszeni błagalnym krzykiem dziewczyny, reagują rejestrując brutalne zachowanie policji za pomocą telefonów komórkowych. Ich aktywna postawa daje nadzieję, że masowa znieczulica nie dopadła jeszcze wszystkich. Mieszkańcy Unii Europejskiej w dzisiejszych czasach swobodnie korzystają z przepływu przez granicę ludzi, towarów i usług. Odwiedzając multikulturowe metropolie często zapominamy o ludziach, którzy tęsknią do innego kraju niczym czechowowskie trzy siostry do Moskwy. „Opowieści z Kars” (reż. Zehra Derya Koç, Ahu Öztürk, Emre Akay, Ülkü Oktay, Özcan Alper, Turcja 2010) Ekstrakt: 60% Kars to turecka prowincja w pobliżu granicy z Armenią. Młodzi twórcy (trójka z nich to debiutanci) osadzili w niej akcję swoich filmów przede wszystkim ze względu na jej przeciętność. Nie ma tu szczególnych krajobrazów, nie wiąże się z nią żadne wydarzenie historyczne. Na jej tle ukazane zostały portrety także przeciętnych osób. W nowelce „Motoguzzi” Yusuf pokonuje każdego ranka rowerem trasę wielu kilometrów, by dostać się do szkoły. W „Popiołach” Nazli, przybywając do rodzinnej miejscowości na pogrzeb matki, dokonuje rozliczenia z przeszłością. W „Otwartej ranie” bohater także powraca do miejsca urodzenia. Tym razem pretekstem jest pogrzeb babki. Przy konfrontacji z rodziną wychodzi na światło dzienne zaskakujący obraz ojca, którego niekoniecznie jest dobrym człowiekiem, na którego się kreuje. W „Zilo” tytułowa bohaterka pakuje pisklę kurczaka do plecaka i z dziecinnym zawzięciem planuje uciec do Ankary. „Trochę prawdy” jest jedyną komedią w zestawie. Oglądamy rolnika, który biegnie naprzeciw nowoczesności zatrudniając do gospodarstwa inżyniera. Przedstawione opowieści ogląda się całkiem przyjemnie, jednak trudno doszukać się w nich głębszych refleksji. Ot, poprawne debiuty reżyserskie. Obawiam się jednak, że na tureckim odpowiedniku „Młodzi i Film” przeszłyby bez echa. „Infiltracja” (reż. Dover Koshashvilli, Izrael, Francja 2010) Ekstrakt: 55% Akcja filmu Koshashvilla rozgrywa się w izraelskiej jednostce wojskowej, do której trafiają żołnierze obarczeni zdrowotnym defektem. Jeden ma chorobę skóry, inny słabszy wzrok, kolejny cierpi na ataki epilepsji. Jedynie owe wady łączy naszych bohaterów. Za to różnic jest co niemiara – od etnicznych (mamy tu i Izraelitów i multum imigrantów), przez zawodowe, aż po światopoglądowe (jedni są prymusami w wykonywaniu rozkazów, inni mają je zwyczajnie gdzieś). Ta sztucznie uformowana grupa ma zostać wyszkolona do obrony Izraela. Pomysł straszny i śmieszny zarazem. Reżyser realizuje go w sposób groteskowy. Rzucony granat o mało nie zabija połowy oddziału, najzdolniejszy żołnierz nosi kij zamiast giwery, a w barakach tańczy się lap dance i całuje kolegów. Zafundowana widzom metafora izraelskiej armii (w filmie padają słowa, że tylko dzięki niej Izrael dalej funkcjonuje) obrazuje historiozoficzną krytykę tego kraju. Niepełnosprawna wspólnot, mimo ciekawego pomysłu, wydaje się jednak pomysłem nieco przeszarżowanym. Głównie z winy mocno nieciekawego scenariusza. „Dwa ognie” (reż. Agnieszka Łukasik, Polska, Szwecja 2010) Ekstrakt: 65% Łukasik wycofała swój film z konkursu w Gdyni. Zamiast lokalnego festiwalu wybrała światowe, gdzie jej film przeszedł niedostrzeżony. Białoruska emigrantki, która z niewyjaśnionych powodów posługuje się językiem polskim, uciekając przed handlem dziećmi trafia dla szwedzkiego obozu dla uchodźców. Szwecja, która w oczekiwaniu kobiety miała być ziemią obiecaną, okazuje się krajem niewyrozumiałym i zimnym, bynajmniej nie ze względu na panującą porę roku. Łukasik pokazuje, jak bardzo różne są od siebie przekazywane zza granicy wieści od stanu faktycznego. Ekskluzywna willa jednej z koleżanek Marty okazuje się miejscem, gdzie ta pracuje jako sprzątaczka, a małżeństwo wyborem z rozsądku pozbawionym miłosnych uniesień. Bohaterka przerażona takim stanem rzeczy, wierzy, że uda jej się uniknąć takiego losu. Jednak strach przed powrotem do białoruskiego koszmaru okaże się większy od własnej godności. Stosowana przez reżyserkę poetyka kina grozy, choć miejscami mocno przesadzona, od początku daje znać, że mamy do czynienia z historią bez happy endu. Te są rzadkim rozwiązaniem w wypadku ekstremalnych wyborów.
Cykl: Warszawski Międzynarodowy Festiwal Filmowy Miejsce: Warszawa Od: 8 października 2010 Do: 17 października 2010 |