Po czterech latach dystrybucyjnego niebytu pojawia się w Polsce „Shortbus”, kontrowersyjny film Johna Camerona Mitchella, o którym krąży chyba więcej plotek i przesadzonych reakcji, niż rzetelnych opinii. Odważne i szczere sceny seksu mogą co prawda odrzucić niektórych widzów, ale jest to jedynie zasłona dymna, za którą kryją się bardziej interesujące i niebanalne treści.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Reżyser prowadzi kilka równoległych wątków, przemieszczając się z kamerą po bajecznej i kolorowej makiecie Nowego Jorku, zaglądając w okna i drzwi bohaterów. Gdzieś w tle pojawia się także Ground Zero, ciągle świeża blizna na mapie miasta. Jednak Nowy Jork jest tutaj bardziej uniwersalną przestrzenią, trochę groteskowym światem marzeń i snów, który ożywa nocą. Wszystko się w nim kręci wokół tytułowego klubu „Shortbus”, undegroundowego lokalu, w którym krzyżują się ścieżki odrzuconych, wyzwolonych, poszukujących, eksperymentujących. Odnajdą się w nim także główne postacie, poszukujące ludzkiego kontaktu w multikulturowej oazie seksu, przebieranek, alternatywnej muzyki, sztuki i performance’u. Bohaterką, która wprowadza widzów za kulisy jest Sophie (Sook-Yin Lee), specjalistka od terapii dla par, która sama nigdy nie przeżyła orgazmu. Jej odyseja w poszukiwaniu seksualnego spełnienia prowadzi ją (a także widzów) ku odkrywaniu nowej rzeczywistości, w której wystawne orgie, imprezy i salon towarzyski znajdują się w centrum zainteresowań. Poznajemy także parę gejów - Jamesa (Paul Dawson) i Jamie’ego (PJ DeBoy), którzy urozmaicają swój związek poprzez wprowadzenie do niego trzeciej osoby. Istotną postacią jest także Severin (Lindsay Beamish), która zarabia na życie jako towarzyszka w stylu sadomasochistycznym. Wszystkich bohaterów łączy podobny problem. Brakuje w ich życiu prawdziwej, bliskiej relacji z drugim człowiekiem, za to jest w nim dużo desperackiego seksu w różnych konfiguracjach. Jak można się domyślić, jedno z drugim nie musi mieć nic wspólnego. Seks jest traktowany w filmie jako czynność przyjemna, naturalna, a także jako atrakcyjna forma spędzania wolnego czasu. Scen erotycznych jest dużo, są śmiałe, pomysłowe i - jak chwali się reżyser - każdy orgazm na ekranie jest prawdziwy. Mimo tego, trudno tu mówić o agresywnym epatowaniu i tanim szokowaniu. W dużym stopniu jest to po prostu reakcja na pruderyjność kina amerykańskiego, której sprzeciwia się twórca, ale przede wszystkim sceny te wynikają z emocji i przeżyć postaci, są przedłużeniem ich doświadczeń i formą komunikacji. Można się na to oburzać i obrażać, ale oskarżanie filmu o powierzchowność byłoby niesprawiedliwe. Największą siłą „Shortbusa” jest naturalność jego bohaterów, wynikająca z długich przygotowań do realizacji, podczas których aktorzy mieli możliwość oswojenia się ze sobą oraz ze swoimi postaciami. Tę swobodę widać na ekranie, dzięki czemu ekscentryczny świat przedstawiony wypada wiarygodnie i fascynująco. Dodatkowo ubarwia go bardzo różnorodna ścieżka dźwiękowa, w której można usłyszeć Animal Collective czy Yo La Tengo, a także utwory bardziej niszowych artystów (Scott Matthew). Muzyka odgrywa w filmie jedną z kluczowych ról, a na koniec wychodzi wręcz na pierwszy plan podczas musicalowo-kabaretowej sceny finałowej. Warto także nadmienić, że „Shortbus” to również świetna komedia. Zgranie aktorów odpłaciło się nie tylko w scenach seksualnej rozpusty, ale także w wielu zabawnych dialogach i relacjach pomiędzy bohaterami. Film jest pełen także dobrotliwej ironii, zdrowego dystansu i sympatii dla swoich postaci. Mimo, że dotyka poważniejszych zagadnień – zanik komunikacji, poczucie winy, emocjonalne zagubienie – brak w nim moralizatorstwa i banału. Scenariusz może trochę za bardzo stara się zintegrować dramatycznie wszystkie wątki, popadając nieco w barokową przesadę, ale z drugiej strony sam świat przedstawiony należałoby wziąć w duży nawias. Ekipa pracująca nad filmem efektywnie zintegrowała w nim wiele niejednorodnych elementów. Powstało interesujące dzieło o seksie, miłości, relacjach międzyludzkich, a także barwny portret charakterystycznego, nowojorskiego środowiska. „Shortbus” pozostaje jednocześnie ciągle świeżym filmem, a także świadectwem swojego czasu.
Tytuł: Shortbus Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 101 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 70% |