powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (CII)
grudzień 2010

Autor
Nieudany seksperyment
Will Gluck ‹Łatwa dziewczyna›
„Łatwa dziewczyna” Willa Glucka celuje w poziom kultowych komedii młodzieżowych Johna Hughesa. Niestety, przestrzela.
Zawarto¶ć ekstraktu: 50%
‹Łatwa dziewczyna›
‹Łatwa dziewczyna›
Problematyczny jest już sam koncept, czyli zaadaptowanie XIX-wiecznej „Szkarłatnej litery” Nathaniela Hawthorne’a do obecnych realiów amerykańskiej szkoły średniej. Twórcy filmu usiłują nam wmówić, że przespanie się z chłopakiem grozi dzisiejszym 17-latkom nie tylko krytyką, ale wręcz jawnym ostracyzmem ze strony rówieśników. Owszem, Stany Zjednoczone są w dużej mierze zjednoczone także w purytanizmie, a tzw. afera sutkowa z udziałem Janet Jackson potrafiła tam swego czasu przyćmić medialnie nawet wojnę z Irakiem, jednak czy faktycznie ichniejsza młodzież pozostaje zahibernowana w poglądach od 1850 roku? Śmiem wątpić.
Co więcej, nie dość, że naciągana, fabuła filmu petryfikuje stereotypy dotyczące nastolatków. Tytułowa dziewczyna zyskuje etykietkę „łatwej” po jednym (i to domniemanym) numerku na imprezie, gdy tymczasem u chłopców wskaźnik atrakcyjności wzrasta współmiernie do liczby zaliczonych „lasek”. Nic więc dziwnego, że oni, choć oficjalnie tak jak koleżanki oburzeni poczynaniami szkolnej „ladacznicy”, po cichu zacierają ręce, bo mogą na jej „rozwiązłości” niemało ugrać. Niewzruszony i nieczuły na wdzięki Olive Penderghast (żywiołowa i seksowna Emma Stone) pozostaje jedynie „książę z bajki”, który w swej szlachetności wzdraga się nawet (do czasu) przed pocałunkiem. Wszystko to skutkuje „liberalną” komedią, konserwatyzmem i mizoginizmem podszytą, spointowaną jasno wyartykułowanym przesłaniem, że utrata dziewictwa to sprawa intymna. Odważnie, nie ma co.
„Łatwa dziewczyna” jest najlepsza w momentach, kiedy łasi się do nas nawiązaniami do wspomnianych komedii Johna Hughesa. Padają cytaty, parafrazy, pojawiają się nawet fragmenty „Szesnastu świeczek”, „Klubu winowajców” i „Wolnego dnia Ferrisa Buellera”. Miło się na to patrzy, jednak pozostaje pytanie, czy to zasługa samego filmu, czy raczej nostalgii za młodzieżowym kinem lat 80.? Klimatu dzieł Hughesa nie udaje się tu bowiem przywrócić, po części dlatego, że twórcy próbują ożenić melancholię tamtych filmów z przeintelektualizowanym dowcipem współczesnych teen movies. Kiedy więc Olive podryguje pod prysznicem z irokezem z piany, dokładnie tak jak Ferris przed laty, wypada uroczo, ale gdy tylko się odzywa, brzmi pretensjonalnie jak Juno i czar pryska.
W ogóle zbyt dużo tu konwencji i zbyt nierówny poziom gagów tudzież aktorstwa. Aly Michalka, w roli najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, proponuje sitcomowy humor rodem z „Hannah Montany”. Amanda Bynes, filmowy czarny charakter, jest wyjęta ze „Wszystkich świętych” (2004), nieudanej satyry na chrześcijańskich fundamentalistów. Lisa Kudrow odgrywa szkolną pedagog z mało przystającą do tej postaci manierą głupiutkiej Phoebe z „Przyjaciół” – widocznie inaczej nie potrafi. Nie przekonuje też „książę z bajki”, jako że bajką tą nie jest „Pinokio”, do roli którego drewniany gwiazdor serialu „Plotkara”, Penn Badgley, zdaje się być stworzony. Bronią się za to Thomas Haden Church jako wyluzowany, ale obdarzony życiową mądrością nauczyciel angielskiego oraz – crème de la crème – filmowi rodzice Olive w osobach Patricii Clarkson i Stanleya Tucciego. Lekko zwariowani, hippisowscy, szalenie dowcipni, niemniej czuli, wyrozumiali, wspierający córkę w każdej, nawet z góry naznaczonej klęską decyzji – wszystkie sceny z ich udziałem bawią, wzruszają i aż proszą się o więcej.
Jednak grzechem głównym filmu nie jest wcale niedostateczne rozwinięcie wątku rodziców – bo ten tak naprawdę wystarczająco wyeksponowano – tylko brak teen dramy. Jak wiadomo, małe dramaty wieku dojrzewania z dorosłej perspektywy mogą wydawać się śmieszne, ale każdy z nas doświadczał niegdyś prztyczków od losu, które w okresie buzujących hormonów urastały do rangi prawdziwych tragedii. Dlatego wraz z Samanthą (Molly Ringwald) z „Szesnastu świeczek” przeżywaliśmy kryzys uczuciowy i rozumieliśmy głębokie rozgoryczenie, kiedy cała rodzina zapomniała o jej 16. urodzinach. Tymczasem historia Olive podobnych emocji nie wzbudza, bo i za bardzo nie ma jak. Święta bohaterka udaje „dziwkę”, najpierw dla funu, potem z miłosierdzia (!), ale że w każdej chwili może przerwać ów proceder, w który brnie tylko dla sztucznego podtrzymywania (rzekomej) dramaturgii, całość ogląda się na jednym spokojnym oddechu, bez choćby minimalnych skoków ciśnienia. A wystarczyłby przecież prosty zabieg z zaburzeniem chronologii. Gdybyśmy od samego początku nie wiedzieli, że ten cały seksualny maraton jest udawany, moglibyśmy na równych prawach z rówieśnikami bohaterki bardzo się na nią oburzać. Albo jej kibicować.



Tytuł: Łatwa dziewczyna
Tytuł oryginalny: Easy A
Reżyseria: Will Gluck
Zdjęcia: Michael Grady
Scenariusz (film): Bert V. Royal
Muzyka: Brad Segal
Rok produkcji: 2010
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor (kino): UIP
Data premiery: 26 listopada 2010
Czas projekcji: 92 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

85
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.