powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Zemsta w rytmie miasta
Kate Griffin ‹Szaleństwo aniołów›
„Szaleństwo aniołów” Kate Griffin to jedna z tych książek, które czyta się z niekłamaną przyjemnością, myśląc przy tym „Jakie to ciekawe” – i dopiero po lekturze przychodzi refleksja, że na dobrą sprawę autor czy autorka nie pokazali nam nic nowego.
Zawarto¶ć ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Czarnoksiężnik Matthew Swift zmartwychwstał. Dosłownie. Pojawił się w swoim dawnym mieszkaniu – aktualnie zajętym przez nowych lokatorów – nagi i, jak można się domyślić, nieco oszołomiony. Celem bohatera będzie dowiedzenie się, kto i po co przywołał go z martwych, a także zemsta na sprawcach jego śmierci. A Matthew nie wrócił sam, bowiem towarzyszy mu teraz siła, której nigdy wcześniej nikomu nie udało się ujarzmić.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że to, co opisałam wyżej, nie brzmi oryginalnie. I żeby mieć już z głowy wszystkie wady książki, od razu wspomnę, że także poszczególne elementy świata nowatorstwem nie grzeszą. Mamy tu bowiem do czynienia z bardzo typowym dla urban fantasy pomysłem „miasta magicznego”, które ukryte jest przed oczami zwyczajnych mieszkańców. Żyjący w Londynie czarnoksiężnicy, trolle, znaki prowadzące do owego „niewidzialnego” świata, które można znaleźć wśród typowych na pozór graffiti, ożywione miejskie legendy czyli np. Król Żebraków lub Bezdomna – stara, szalona i jednocześnie mądra kobieta, będąca opiekunką zagubionych w mieście dusz, pociągi, których nie ma w żadnym rozkładzie jazdy – o wszystkim tym przeciętny miłośnik fantastyki już gdzieś wcześniej czytał. Jednak siłą prozy Griffin jest nie to, o czym pisze, ale jak pisze.
W wielu książkach urban fantasy człon „urban” oznacza tylko sztafaż, gdyż akcja książki równie dobrze mogłaby dziać się w jakimkolwiek innym miejscu. Jednak w przypadku „Szaleństwa aniołów” jest inaczej, tu miasto jest drugim, po czarnoksiężniku Swifcie, bohaterem opowieści. Czarnoksiężnicy miejscy – do których grona bohater się zalicza – czerpią moc z przewodów elektrycznych, gazociągów czy neonów, co więcej, osoby obdarzone magicznymi talentami żyją niejako w rytm miasta, np. w godzinach szczytu nie mogą ustać w miejscu, a jeśli nie uważają, zdarzyć się może, że całkiem zatracą się w miejskim zgiełku. Hałaśliwy, brudny Londyn jest tu miejscem tyleż przerażającym, co fascynującym i tę ambiwalencję wrażeń autorce bardzo dobrze udało się oddać.
Drugą ważną zaletą „Szaleństwa…” jest fakt, że autorka oszczędnie dawkuje informacje, co niewątpliwie wzmacnia napięcie. Długo nie wiemy, dlaczego właściwie zginął Matthew, czemu pokłócił się ze swym mistrzem ani nawet, jaka właściwie moc towarzyszy teraz czarnoksiężnikowi. Sama zaś intryga, choć w streszczeniu wygląda nader prosto, wcale nie jest tak sztampowa, jak mogłoby się wydawać. Ponadto Griffin bardzo zgrabnie operuje różnymi odcieniami nastrojów. Są w książce motywy jak z horroru, są sceny bardzo malownicze (moment, gdy bohaterowi na ratunek przybywa Bezdomna wraz z miejskimi zwierzętami), ale pojawia się i sporo humoru, czasem wręcz na granicy groteski, np. przy spotkaniu z pielęgniarką zajmującą się leczeniem „magicznych” ran.
Na plus zaliczam również głównego bohatera, który intryguje dwoistością swojej natury. Z jednej strony to „zwykły” (pomijając czarodziejskie talenty) człowiek, który doznał poważnej traumy, z drugiej zaś strony radosne dziecko, które odkrywając świat, potrafi cieszyć się takimi drobiazgami jak jazda na karuzeli czy obejrzenie w kinie „Iron Mana”1). A smaczku opowieści dodaje odrobina niepewności, bowiem na początku wydaje się, że koegzystencja pomiędzy dwiema stronami osobowości Matthew jest najzupełniej harmonijna, później zaś pojawiają się nieoczekiwane – na razie jedynie lekko zarysowane problemy. Ciekawe, czy autorka rozwinie ten wątek w kolejnych częściach?
A choć „Szaleństwo…” swobodnie można potraktować jako samodzielną, zamkniętą całość, na następne tomy cyklu warto czekać. Powieść Kate Griffin nie jest może odkryciem, które zapisze się w historii literatury, jednak to dobra, solidna proza, którą z przyjemnością przeczytać mogą nie tylko miłośnicy fantasy.
1) Zakładając, że prawidłowo zidentyfikowałam film opisany jako „Historia o genialnym handlarzu bronią, który zapragnął odkupienia, o chorobach serca oraz interesującym, potencjalnie zabójczym sposobie wykorzystania zapasowych części do rakiet, ukrytych w jaskini”.



Tytuł: Szaleństwo aniołów
Tytuł oryginalny: A Madness of Angels
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-196-6
Format: 560s. 135×202mm
Cena: 39,–
Data wydania: 12 stycznia 2011
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

104
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.