powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Przy herbacie: Jednorożec na rykowisku
Malarstwo fantastyczne często bywa określane mianem kiczowatego. Wystarczy poczytać dyskusje, jakie wywiązują się na forum Nowej Fantastyki przy okazji komentowania bieżącego numeru lub głosowania w plebiscycie na najlepszą okładkę dekady. Co prawda słowo „kicz” jest pojęciem dość nieostrym: w języku potocznym często bywa używane jako synonim stwierdzenia „to mi się nie podoba”; a słownikowe definicje też pozostawiają szerokie pole do interpretacji.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Co to bowiem właściwie jest lichy, bezwartościowy obraz, rzeźba, wytwór człowieka bez talentu i smaku artystycznego (Słownik języka polskiego PWN) lub utwór o miernej wartości, schlebiający popularnym gustom, który w opinii krytyków sztuki i innych artystów nie posiada wartości artystycznej (Wikipedia)? „Mierną wartość” trudno jest jednoznacznie określić (czym – ceną rynkową? popularnością? specjalnym wartościomierzem ACME™?), natomiast uleganie opinii krytyków może prowadzić do tego, że mianem „schlebiania popularnym gustom” da się nazwać każdy obraz, który przedstawia cokolwiek zrozumiałego: postać, pejzaż, martwą naturę. W oczach zawodowego krytyka sztuki kiczem będą obrazy Siudmaka czy Sętowskiego, które w kategoriach twórczości fantastycznej znajdują się zdecydowanie na górnej półce artyzmu. Jednak patrzenie na malarstwo fantastyczne przez pryzmat krytyków nie jest dobrym pomysłem, ponieważ niezależnie od poziomu wykonania najprawdopodobniej żadne dzieło nie obroniłoby się – ze względu na samą tematykę. Spróbujmy zatem zastanowić się nad problemem z punktu widzenia zwykłego fantasty.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Niektórzy utożsamiają kicz wyłącznie z przesłodzonymi widoczkami w rodzaju wróżki o motylich skrzydłach czy jednorożca na polanie w mglistym księżycowym świetle, nie wiedząc czy nie chcąc wiedzieć, że pojęcie to równie dobrze może dotyczyć obrazków z wampirami albo szkieletami (ta sama zasada dotyczy zresztą tekstów literackich, których odbiorcy często nie dostrzegają przeraźliwej kiczowatości serwowanej im makabry, ale to już temat na inny felieton). Można przyjąć, że pewne tematy są same w sobie bardziej kiczowate od innych, na przykład wojowniczka w pancernym bikini, czarnoskrzydły upadły anioł o mrrrocznym spojrzeniu, dowolna postać wymachująca pistoletem wielkości odkurzacza, czy wreszcie berserker odziany w kolczaste naramienniki o rozmiarach pokryw od studzienek kanalizacyjnych, stojący na stercie trupów z błyskawicą w tle. Jak widać, ryzyko kiczowatości związane jest głównie z tematyką fantasy – co nie zmienia faktu, że wojowniczek, czarodziejek i aniołów znajdziemy w internetowych galeriach znacznie więcej, niż robotów i statków kosmicznych.
Jednak oprócz tematyki kiczowate może być wykonanie. Można namalować jednorożca czy wróżkę w prawdziwie artystyczny sposób, można też całkiem nie-kiczowaty pomysł zabić mgiełkami, rozbłyskami, wściekłymi kolorkami i nie przystającym do oświetlenia cieniowaniem. Nadmiar jest jedną z typowych cech kiczu, który przecież kojarzy się między innymi ze zbędnymi złoceniami i błyskotkami.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Technika komputerowa, umożliwiająca kreowanie idealnie gładkich płaszczyzn, walnie przyczyniła się do pchnięcia sztuki fantastycznej w objęcia kiczu. Często powtarzany jest argument, że komputer to „takie samo narzędzie jak pędzel i farby”. Narzędzie – owszem. Czy takie samo – tu można polemizować. Programy graficzne umożliwiają wprawdzie naśladowanie rysunku węglem czy przerobienie zdjęcia na podobieństwo obrazu olejnego, ale zawsze będzie to tylko udawanie, bez tego elementu przypadkowości i niepowtarzalności, który stanowi o uroku mediów tradycyjnych. A udawanie to wszak kolejna cecha kiczu – plastikowa biżuteria, sztuczne kwiaty, sztuczne marmury…
Nie da się cyfrowo odtworzyć efektu mieszania się nakładanych kolejnymi warstwami farb olejnych, aksamitnej faktury suchego pastelu, na wpół kontrolowanego rozlewania się akwarelowych plam czy efektu dekalkomanii, jaki daje przyciśnięcie do siebie dwóch pokrytych świeżą farbą powierzchni. Obrazek komputerowy będzie nie do odróżnienia od analogowego tylko pod warunkiem, że ten drugi stworzony jest w hiperrealistycznym, „wylizanym” stylu. Wykorzystanie akwarelowej techniki „mokrym na mokre” czy olejnego przeciągnięcia półsuchym pędzlem po suchej powierzchni pozwoli rozpoznać tradycyjnie malowany obraz natychmiast. Może nawet istnieją programy graficzne pozwalające uzyskać wspominane efekty – tyle, że nikt z twórców fantastycznych z nich nie korzysta. Królują idealne wygładzone, starannie wycieniowane bryły, co sprawia, że komputerowe dzieła najczęściej wyzbyte są jakichkolwiek cech indywidualnych. Czasem ktoś na tablecie stara się naśladować pociągnięcia kredką czy pędzlem, ale i tak zdradzi go ta przesadna cyfrowa doskonałość: zbyt równe plamy, nie oddające różnic nacisku ręki, brak mieszania się mokrych farb, no i ciągota do rozmgleń, które prawdziwymi farbami trudno jest osiągnąć, a które fantastyczni twórcy tak nieodparcie kochają.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Mgiełki to niestety chwyt niemal gwarantujący, że obrazek będzie można nazwać kiczem. Nie chodzi jednak o naśladowanie prawdziwej mgły, która zaciera i wygasza kolory, ani o niesamowite dymy czy smogi z obrazów Zdzisława Beksińskiego. Nie, fantastyczne mgiełki to najczęściej snujące się w dziwnych miejscach welony o wyraźnie komputerowej proweniencji, lub milusio wycieniowane otoczki wokół księżyca w pełni, służące do łatwego uzyskanie nastroju romantyczności i tajemniczości. Podobnie światło księżyca – w „jednorożcach na rykowisku” nigdy nie ma realistycznej księżycowej nocy, zmieniającej pejzaż w mozaikę ostrych czarnych i srebrnobłękitnych plam. Kiczowata noc charakteryzuje się łagodnie rozproszonym światłem oraz doskonale widocznymi kolorami: krew na kosie biuściastej Śmierci lub ustach umięśnionego, rozchełstanego wampira zawsze będzie intensywnie czerwona.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Światło w kiczu to zresztą osobny temat. Dramatyczne i nienaturalne w pejzażu może wprowadzać naprawdę niesamowity klimat, jednak znacznie częściej niż świadome zastosowanie tego chwytu zdarzają się zwyczajne błędy. Bardzo często postać (w skrajnych przypadkach – każdy obiekt na obrazie) oświetlona jest w sposób nijak nie związany z tłem, lub jej twarz inaczej niż ubranie. Widać to na obrazach nawet uznanych twórców, na przykład u Jima Burnsa zdarza się, że w pomieszczeniu wypełnionym spływającym z góry łagodnie rozproszonym blaskiem na twarz jednej z postaci pada ostre światło z prawej strony, zaś druga wygląda dla odmiany jak sfotografowana z fleszem.
Bardzo rzadko zdarzają się fantastyczne obrazy będące czymś innym niż dążenie do „wyrzeźbienia” obiektu. Jakiekolwiek eksperymenty z formą – umowność, płaska plama, celowa deformacja czy pokazanie faktury farby – są niepopularne i pojawiają się co najwyżej w grafice, a i to rzadko. Trudno orzec, czy jest to wewnętrzna potrzeba tak dużej grupy malarzy, czy przekonanie, że dzieło odbiegające od plastikowej gładkości zostanie źle przyjęte przez widzów. Tymczasem urokiem prawdziwej sztuki jest danie widzowi możliwości spostrzeżenia, że ta nieregularna plama w rogu, zachowująca wyraźną fakturę farby i ślad pociągnięcia pędzlem, to tak naprawdę kamień, a rozmyte kleksy w tle to drzewa. Ludzki umysł ma cudowną umiejętność dopowiadania wielu rzeczy, nie ma potrzeby odbierać mu tego zbytnią dosłownością.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Malarstwo fantastyczne wywodzi się z ilustracji okładkowych, co zakłada dążenie do realistycznego oddania tematu. Jednorożca z rzędem temu, kto znajdzie fantastyczny impresjonizm albo kubizm. Jeśli można mówić o pokrewieństwie z którymś z nurtów sztuki, to w grę wchodzi tylko romantyzm i surrealizm – oba zakładające dużą dokładność formy. Ten drugi fotorealistyczną dokładność w przedstawianiu szczegółów miał wręcz wpisaną w założenia programowe; najbardziej znane dzieła Salvadora Dali czy Paula Delevaux gładkimi powierzchniami i odrzuceniem perspektywy powietrznej przypominają dzisiejsze digarty. Tyle, że w ich obrazach były jakieś oryginalne pomysły, nie ograniczające się do „a teraz namaluję elfkę w powłóczystej sukni, romantycznie zapatrzoną w dal”.
Na przykładzie surrealistów widać, że nawet bardzo realistyczna technika nie przeszkadza kreować światów, obok których widz nie może przejść obojętnie. Światów pełnych tajemnicy, poetyckiego niepokoju, jakiegoś nieuchwytnego klimatu, który sprawia, że zapamiętujemy dane dzieło nieraz do końca życia. W malarstwie s-f lub fantasy zdarza się to rzadko. Jaką tajemnicę niesie ze sobą sto pięćdziesiąta wersja romantycznej elfki? A upadły anioł oparty o nagrobek, zakapturzona postać na tle księżyca w pełni czy wreszcie futurystyczne miasto z obowiązkowym brudnożółtym niebem?
Jeżeli jednak za malarstwo fantastyczne uznamy również współcześnie powstające obrazy z nurtów surrealistycznych i metafizycznych, to wyszukać możemy wiele fascynujących dzieł. Najbardziej znani twórcy to choćby Zdzisław Beksiński czy Jacek Yerka. Tych mniej znanych a równie dobrych jest legion. Tylko niezbyt łatwo ich znaleźć.
Zwłaszcza na okładkach.
powrót do indeksunastępna strona

140
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.