powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Filmowy rok 2010: Poważny człowiek, czyli świat to dość ponure, choć pełne czarnego humoru miejsce
Klątwa, czy kompletna dupa wołowa? Na jakie pytania nie potrafią odpowiedzieć rabini? „Poważny człowiek” braci Coen to ostatni film z minionego roku, któremu postanowiliśmy poświęcić osobną dyskusję. Wkrótce domknięcie – przekrojowe podsumowanie roku.

W tym roku wyjątkowo podsumowujemy rok nie jedną dyskusją, ale całym ich zestawem. Codziennie, w krótkich rozmowach omówimy najważniejsze naszym zdaniem filmowe wydarzenia minionego roku, by zakończyć ten zbiór tradycyjną dyskusją roczną. W naszych dyskusjach pomijamy „Incepcję”, o której dogłębnie rozmawialiśmy niedługo po premierze.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Konrad Wągrowski: W ostatnim czasie bracia Coen rzucili nas (przynajmniej niektórych) na kolana ich oscarowym filmem „To nie jest kraj dla starych ludzi”, rozbawili „Tajne przez poufne”, czekamy teraz (przynajmniej niektórzy) na „Prawdziwe męstwo”, ale co do „Poważnego człowieka” mam odczucia ambiwalentne. Co właściwie artysta (artyści) chcieli przez to powiedzieć?
Karol Kućmierz: Moje odczucia są zdecydowanie jednoznaczne i patrzę na niego przez moje okulary uwielbienia dla twórczości braci. Nie wiem czy w ich filmach w ogóle łatwo się doszukać jakiekolwiek „przesłania”, ale na pewno po seansie można zadawać sobie wiele pytań. A to co chcieli powiedzieć przez reinwencję historii Hioba, to dla mnie kolejna odsłona ich pesymistycznych poglądów na rzeczywistość. Starożytna klątwa czy też nie, świat to dość ponure, choć pełne czarnego humoru miejsce, w którym pojęcia winy i kary rozmywają się w tragikomicznych wydarzeniach. W losach Larry′ego możemy rozpoznać starą postawę, wyrażająca się w pytaniu – dlaczego to przytrafia się właśnie mi? A na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć nawet najbardziej przenikliwi rabini. Jedyne co pozostaje to tylko spojrzeć na ten parking, posłuchać Jefferson Airplane i być dobrym chłopcem. A wszystko to Coenowie pokazali w świetnej oprawie wizualnej, mistrzowskich dialogach i solidnej obsadzie aktorskiej. To tyle jeśli chodzi o moją interpretację, więc jakie są Twoje dalsze zastrzeżenia?
KW: Zgasiłeś mnie. :) Właściwie powiedziałeś już wszystko. Ja miałem osobiste wrażenie jednak pewnego wyalienowania – w elementach film był genialny (kapitalna pierwsza scena, historia o zębach), ale jako całość nie dawał mi spójnego przekazu. Być może to kwestia zbyt małej ilości seansów, może pewnego lenistwa interpretacyjnego, ale znaczenie zbyt dużej ilości elementów po seansie pozostało dla mnie niejasne. Czy nie uważasz, że Coenowie jednak trochę przeszarżowali z formą?
KK: Przeszarżowania raczej tam nie widzę, ale rozumiem dlaczego ten film może alienować. Na pewno jest dość luźno skonstruowany wokół motywu przewodniego, nie ma silnego kręgosłupa dramatycznego, wiele scen może wydawać się niepasujących lub niepotrzebnych. Ponadto dochodzi pewna hermetyczność kulturowa, środowisko amerykańskich Żydów, ich obrzędy i sposób myślenia. Do tego pierwiastek osobisty i autobiograficzny, chyba tylko w pełni zrozumiały dla samych reżyserów. Przez całe to nagromadzenie osobliwości film sprawia wrażenie eklektycznego, niespójnego. Ale to już chyba raczej kwestia indywidualnej wrażliwości, bo według mnie da się dostrzec nici łączące większość wątków, choćby tylko wyczuwane w sposób intuicyjny. Tematyka filmu jest dość mocno abstrakcyjna i często absurdalna, więc zdziwiłbym się, gdyby ten nie podzielił jakoś widzów. Dla wielu zapewne jest nie do przejścia. Mi jednak bardzo imponuje pewność siebie Coenów, że zdecydowali się na takie kino. Zresztą „Poważny człowiek” chyba nie jest też jakąś gwałtowną dywersją od dotychczasowej twórczości – widać ciągłość filozofii z „To nie jest kraj dla starych ludzi” i „Tajne przez poufne”, czy podobieństwo choćby z „Bartonem Finkiem”.
Marcin T.P. Łuczyński: Ja na to patrzę inaczej. Motyw klątwy kompletnie do mnie nie trafił i nijak tam nie pasował. Klątwa to by była, gdyby główny bohater straszliwie się starał, ale mu co i rusz nie wychodziło. Gdyby miał cały czas pecha, krótko mówiąc. Ten facet taki nie jest. To jest po prostu kompletna dupa wołowa, która wszystkim pozwala sobie wleźć na głowę, a taki człowiek praktycznie się prosi o baty i najczęściej je dostaje w wielkiej obfitości. Patrzyłem na to jak na szeroki moralitet o fałszywie pojętej religijności. Człowiek o gołębim sercu dostaje w cirę, do jednego rabina się dopchać nie może, jak się dopycha do drugiego, nie dostaje odeń żadnej sensownej rady. I taki facet ma stawić czoła żywiołowi, który właśnie się zbliża do jego domu i wiadomo, co z nim zrobi, jak już dotrze. Bezsilność, rozlazłość. Moim zdaniem to nie jest ani apologia pokory wobec wyroków losu, ani rozważania spod etykietki „dlaczego mi”. Dla zrozumienia powodów, dla których ten biedaczysko co i rusz dostawał w papę, nie trzeba żadnego rabina, obojętnie czy potrafiącego czy nie potrafiącego na to odpowiedzieć. Wystarczy George Carlin: „Cause you are fuckin′ weak and you have fuckin′ weak immune system!”
KW: Jak w takim razie interpretujesz scenę początkową (z dybukiem)?
MTPŁ: Jako próbę narzucenia widzowi interpretacji: zaraz ci pokażemy faceta przeklętego i to, jak mu się życie pieprzy. A ja patrzę i widzę faktycznie to rozwalane życie, tylko powodu nie upatruję wcale w klątwie. No chyba, że uznać, że efektem klątwy jest taka cudowna osobowość głównego bohatera. Ale to naciągane. Dla mnie to kiks zwyczajny. Gdyby tej pierwszej sceny nie było, czy film choć trochę by stracił? Moim zdaniem nic a nic. Ona, jak dla mnie, niczego nie wniosła.
KK: Na pewno nie zgodzę się, że klątwa to jakaś narzucana interpretacja. To tylko jeden z możliwych tropów, także służący jako pewne umiejscowienie w kontekście kulturowym. Siła filmu dla mnie tkwi właśnie w jego wieloznaczności. Jeśli ktoś wierzy w klątwy i predestynację, jak żona z prologu, to można tak film odebrać. Jeśli ktoś jest sceptykiem, to przyjmie wyjaśnienie zgodne z zacytowanym wyżej Carlinem. Prolog przedstawia dylemat stojący u źródeł „Poważnego człowieka” w pigułce i przygotowuje na właściwą historię, ale Coenowie ani myślą opowiadać się po którejś ze stron.
A nawet jeśli by się przywiązać do tej klątwy, to też nie wydaje mi się, żeby usilne starania bohatera bardziej przekonywały do jej obecności w jego życiu. Nie jestem ekspertem od Hioba, ale jemu też się chyba po prostu „przytrafiło”. Edyp był bardziej aktywny, ale klątwa działała poza jego wiedzą i świadomością. Larry Gopnik nie jest bardzo religijną osobą, idzie do rabinów z desperacji i braku innego pomysłu. Określa siebie jako „poważnego człowieka”, stara się kierować racjonalnością, ale absurd rzeczywistości stawia go pod ścianą. Jego bierność jest w tym istotna, Larry ciągle podkreśla, że „przecież NIC nie zrobił”. A kiedy w końcu decyduje się na najmniejszą inicjatywę, sprowadzającą się do postawienia kreski na kartce papieru to jego sytuacja nie tylko się nie zmienia, ale następują tragiczna kumulacja. Jeden zwali to na przeznaczenie, inny na przypadek, ale w żadnym wypadku raczej nic nie można zrobić. Absurd pozostaje absurdem, można tylko zająć wobec niego jakąś postawę. Tak jak w historyjce z zębami goja. Znak od boga? Nie wiadomo. Zacząć bardziej pomagać ludziom? Nie zaszkodzi.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Marta Karpińska: Według mnie początkowa scena przede wszystkim wprowadza widza w nastrój, sugerując alternatywne uzasadnienie dalszych wydarzeń. Bez niej film byłby o wiele bardziej jednoznaczny, a skojarzenie z Hiobem nie byłoby tak oczywiste. Ot, po prostu przeciętny przedstawiciel klasy średniej, którego wszystko przerosło; zupełnie prawdopodobna interpretacja, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że rzecz dzieje się w latach 60-tych ubiegłego wieku. Dopiero kontekst (też niejednoznacznego) wydarzenia w sztetlu sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, jak patrzyłby na te wydarzenia praktykujący Żyd.
KW: O ile się nie mylę, Coeni właśnie sugerowali, że dybukowy wstęp nie ma powiązania z resztą filmu, a jedynie ma wprowadzić widza w odpowiedni nastrój. Ale kto by tam wierzył twórcom… :)
Chciałbym jeszcze na jedną rzecz zwrócić uwagę – jak wielką swobodę uzyskali Coeni po Oscarze za „To nie jest kraj dla starych ludzi”. Kręcą film w praktycznie nieznanej obsadzie (ale świetnie pokierowanej – to też świadectwo kunsztu braci) i o bardzo niszowym temacie, teoretycznie rzecz dla samych siebie. I w dodatku im się to zwraca (przy budżecie 7 mln. zyski wyniosły 9 mln w Stanach i 22 mln na całym świecie). Strach pomyśleć na jakie pomysły wpadną, gdy „Prawdziwe męstwo” zbierze Oscary… Widać wyraźnie, że kryzys z czasów chłodno przyjętych „Ladykillers” i „Intorelable Cruelty” to tylko nic nie znaczący epizodzik…
KK: „Prawdziwe męstwo” zapowiada się na ich najbardziej przystępny hit, co mam nadzieję nie znaczy, że jest to jakieś pójście na łatwiznę. Tym bardziej nie mogę się doczekać premiery, żeby przekonać się na własne oczy jak wygląda western w ich wykonaniu. Wszystko wskazuje na to, że bracia Coen kontynuują mistrzowską passę, i oby trwała im i nam jak najdłużej. Kiedyś coś się mówiło o ich adaptacji „Związku żydowskich policjantów” Chabona – to na pewno chciałbym zobaczyć. Czytałem też coś o remake′u filmu „Gambit” z Michaelem Cainem. A może jakiś oryginalny, nieprzewidywalny scenariusz? Cokolwiek będzie ich następnym przedsięwzięciem, mam do niego całkowite zaufanie i czekam z niecierpliwością.



Tytuł: Poważny człowiek
Tytuł oryginalny: A Serious Man
Reżyseria: Ethan Coen, Joel Coen
Zdjęcia: Roger Deakins
Scenariusz (film): Ethan Coen, Joel Coen
Rok produkcji: 2009
Kraj produkcji: Francja, USA, Wielka Brytania
Dystrybutor (kino): Best Film
Data premiery: 11 czerwca 2010
Czas projekcji: 106 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Allegro.pl
powrót do indeksunastępna strona

11
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.