„Kompleks Portnoya” jest potwierdzeniem tezy Slavoja Žižka, że współcześni ludzie są swoimi najlepszymi psychoanalitykami. Ale dzieło Philipa Rotha to nie tylko świetna powieść psychologiczna. To świetna powieść w ogóle.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Kompleks Portnoya” wydany został w 1969 roku, dzisiaj to już – jeśli można tak powiedzieć – pozycja klasyczna. Uznana przez współczesnych za skandalizującą (jej publikacji zakazano między innymi w Australii), dzisiaj raczej nie zszokuje nawet średnio wyrobionego czytelnika. (Co nie znaczy, że książkę mogą czytać dzieci). Na szczęście powieść Rotha to znacznie więcej, niż tylko wulgarny język czy barwnie opisywane stosunki seksualne. Przede wszystkim mamy do czynienia z kapitalną, skrzącą dowcipem opowieścią. Powieść Rotha przyczyniła się w dużym stopniu do powstania popularnego w Ameryce stereotypu żydowskiej matki. Kobiety, która jest wiecznie niezadowolona ze swoich pociech, nawet kiedy te dorosną i rozpoczną samodzielne życie. Narrator i główny bohater „Kompleksu…”, Alexander Portnoy, wychowywany był właśnie przez taką memełe, co według niego odbiło się na całym jego późniejszym życiu. Wciąż ustawiany do pionu przez rodziców, Portnoy ucieczkę znajduje w obsesyjnej masturbacji, potem zaś w licznych związkach z kobietami. Wyznania bohatera na kozetce psychoanalityka to zwariowana analiza własnego stanu umysłu. Portnoy sam stawia sobie diagnozę, którą jednak wykorzystuje nie w celach terapeutycznych, ale oskarżania – siebie i innych. Poznając życiorys Portnoya, wchodzimy w jego prywatne obsesje (seks z gojkami), młodzieńczy bunt widziany z punktu widzenia dojrzałego mężczyzny, jesteśmy też świadkami stawiania poważnych pytań o bycie Żydem we współczesnym świecie. Wszystko zaś okraszone jest niebywale ciętym – i często niesmacznym – humorem, z jakim Portnoy przedstawia często dramatyczne wydarzenia. Roth celuje zwłaszcza w pieprznym dowcipie. Młody bohater, bojąc się wykrycia swoich praktyk przez rodziców, nazywa się w przypływie literackiej elokwencji „Raskolnikowem masturbacji”. Często pojawiają się też marzenia Portnoya o nagłówkach w gazetach komentujących wydarzenia z jego życia. Kiedy kochanka narzeka na trudności podczas seksu oralnego, bohater widzi swoje nazwisko w prasie: „DEBIUTANTKA UDŁAWIONA ŻYDOWSKIM KUTASEM. Absolwentka Vassar z Georgetown pada ofiarą uduszenia. Żyd prawnik ujęty…”. Nie jest to, bądźmy szczerzy, humor, który przypadnie do gustu każdemu czytelnikowi. Bohater Portnoya nie bawi się w niuanse, większość dowcipów zorientowanych jest wokół tak zwanej sfery damsko-męskiej. Jednak na bardziej ogólnym poziomie widzimy coś w humorze Rotha, co moglibyśmy nazwać ogólnie żydowskim dowcipem. Ten sam nastrój łagodnego absurdu, dezaprobaty wobec samego siebie i egocentryzmu tak dobrze znany z książek Josepha Hellera czy Ephraima Kishona. W podobny sposób jak Heller w „Paragrafie 22” opowiadał o wojnie, Roth – choć w znacznie lepszy sposób – mówi o problemach współczesnego człowieka. O próbie wyzwolenia się spod władzy rodziny, akceptacji swojego pochodzenia, o nierozerwalnym… Zresztą niech sobie czytelnik sam poszuka, o czym mówi Roth. Bo warto.
Tytuł: Kompleks Portnoya Tytuł oryginalny: Portnoy’s Complaint ISBN: 978-83-07-03155-2 Format: 268s. 123×196mm Cena: 29,20 Data wydania: 3 sierpnia 2008 Ekstrakt: 90% |