powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

77 najlepszych polskich utworów 2010 roku
ciąg dalszy z poprzedniej strony
47. MICHELL PHUNK, AXMUSIQUE „LEAVING MY WORLD” (Z SINGLA „LEAVING MY WORLD”, WYD. BRENNNESSEL)
Mamy tu dowód, że wydawnictwa Brennnessel nie da się ograniczyć do konia pociągowego jakim bezsprzecznie jest Kamp! i – och, jakże fajniutkiego, modnego, wszędobylskiego – kolektywu Club Collab. Michell Phunk, znany z remiksu dla Modfunk i płyty dołączonej do Laifa, dostarcza gorące electro z prawdziwym ośmiobitowym pierdolnięciem. Asystuje duet AXMusique. Masakrowane filtrami wokale z nieco innego muzycznego świata wcinają się w tą niemożliwie przebojową, chroboczącą całość czyniąc z niej – jak to mówią dziennikarze sportowi – wyjadacza parkietów.
46. PEZET I MAŁOLAT „ZAALARMUJ” (Z ALBUMU „DZIŚ W MOIM MIEŚCIE”, WYD. KOKA BEATZ)
Małolat: „Rząd wzywa armię, kiedy ja wchodzę z bitem / mój flow jest nielegalny, jak koka w czyimś jelicie / kiedy piszę puncline’y gotują się ulice, a ty ze swoim marnym flow targasz się na życie”. Pezet: „Kiedy wchodzę na mikrofon, skurwysynu, wzywaj władzę / Pezet i Małolat mają wersy ponad prawem / pękają głośniki od Warszawy po Ottawę / a Kupicha i Wiśniewski mogą iść nam zrobić kawę”. I do tego mocny, prący do przodu jak felietonista „Rzeczpospolitej” do Jana Pospieszalskiego bit i bezbłędna sekwencja skreczy. Nie jarasz się, nie rozumiesz hip-hopu. Dziękujemy.
45. ABRADAB „ZAWALIDROGA” (Z ALBUMU „ABRADABING”, WYD. FONOGRAFIKA)
AbradAb nie zawodzi fanów, bo choć może nie każdemu pasuje to jak siedzi na klasycznych do bólu podkładach OSTR`a, to jednak wciąż pozostaje mistrzem robienia dobrego rapu o czymkolwiek. Choćby o słabych kierowcach, czyli tytułowych zawalidrogach. Katowicki raper z wdziękiem i polotem, a czasem właściwa sobie dosadnością rozprawia się ze współużytkownikami dróg. Przy wersach takich jak „ty masz duszę Kubicy, tylko fura nie ta / Tu w roli woźnicy choć parskasz jak chabeta”, „klimat na sportowo, bo taki masz styl jazdy / Piesek, który kiwa głową miał już dwa orgazmy / I nie wywinie Ci się żadna leśna fauna / Wszystkie kurwy znają zapach twego Wunder-Bauma” nie sposób się nie śmiać. Zresztą w piosence więcej takich kwiatków, nic tylko słuchać, dla zabawy, ale i ku przestrodze.
44. PARIS TETRIS „LAY YOUR PINK LIGHTS” (Z ALBUMU „HONEY DARLIN`” WYD. LADO ABC)
ParisTetris to twór niepokorny, co w żadnej szufladce nie da się zamknąć, ani ścisnąc w pigułce, a jednak, gdybyśmy chcieli komuś pokazać o co chodzi, to piosenka otwierająca ich nowy, drugi juz w dorobku krążek – „Lay Your Pink Lights” – jest do tego idealna. Pozornie nic tu do siebie nie pasuje: syntetyczna perkusja rodem z darmowych programów do domowej produkcji hiphopowych beatów, brzmienia gitar raz przywodzące na myśl surf rock, innym razem metal, psychodeliczna elektronika. Niemożliwa Candi śpiewa słodko frazy w stylu „And trough your glazy eyes / you se us, gentle pedophiles / insect killing maniacs, so good”, by po chwili przejść w punkowy wrzask i artrockowy egzaltowany zaśpiew. Przy tej mieszance koktajl Mołotowa jest jak mleko z miodem.
43. MIKOŁAJ BUGAJAK „DDINC 02” (Z ALBUMU „ DZIWNE DŹWIĘKI I NIEPOJĘTE CZYNY”, WYD. NOWE NAGRANIA)
Przestraszyliśmy się nowej płyty Mikołaja „Noona” Bugajaka. Pierwsze przecieki wskazywały na to, że specjalista od emocji w muzyce bawi się tym razem w nudnego akademika i do reszty popadł w analogowy fetyszyzm. Jedno, piąte, dziesiąte przesłuchanie i… to jest piękne. „DDINC 02” prowadzi od pojedynczych dźwięków do szczątkowej, po noonowemu urokliwej melodii. Posłuchajcie jak syntezator przenika się z instrumentarium klasycznym i pogódźcie z tym, że więcej w tym z Czajkowskiego, niż DJ’a Shadowa. Wyjdzie wam, że Bugajak przygotował ulotną, niezwykle kruchą w formie odpowiedź na przesyt towarzyszący eklektyzmowi w muzyce. Wbrew pozorom nie tylko dla audiofili i muzykologów.
42. CATZ’N DOGZ, CLAUDE VONSTROKE „FAR AWAY” (Z ALBUMU „ESCAPE FROM ZOO, WYD. MOTHERSHIP)
Najpierw musisz dostać się do Amazonii. Potem, gdy już znajdziesz się w dżungli zaaplikuj sobie jakąś bardzo niedozwoloną substancję, rozbierz się, wysmaruj błotem i puść biegiem między dzikie zwierzęta. Zbyt szalone? Cóż, siedź więc na czterech literach, słuchając wykarmionych tłustym funkiem kotów i psów, gotowych wytropić węszyć za świeżymi dźwiękami. „Far Away” zabiera daleko, pozwalając sfazować się przy perfekcyjnie wyważonych techno-house’owych, tym razem bardziej tropikalnych niż zwykle rytmach. Dobrze wiedzieć, że Claude VonStroke to dla Catz’N Dogz nie tylko wydawca, ale też partner, z którym mogą zaszyć się w studio. I że nasz kapitalny, eksportowy duet radzi sobie tak dobrze.
41. KIM NOWAK „SZCZUR” (Z ALBUMU „KIM NOWAK” WYD. AGORA)
Kim Nowak to owoc przesytu. Idea kojarzy się z tym, co robią Black Tapes, czyli z ucieczką od komputerów, elektroniki, wodotrysków i powrotem garażowego grania i brudnych brzmień. Z tym, że Taśmy są po punkowej stronie, a Kim Nowak idzie też w bluesa, rocka czy nawet funkmetal. I to kurs obrany zgodnie z ich charakterem.. „Młode Wagle” czyli Emade i Fisz czują się świetnie w tych klimatach, a Michał Sobolewski na gitarze gra tak, jakby go żywcem teleportowali sprzed jakichś trzech dekad. Kawałek „Szczur” zaś (choć miał kontrkandydata w postaci „King Konga”) to taka esencja: psychodeliczny tekst, rzęsista perkusja i ciężkie, jazgocząco-rzężące, przesterowane gitary. Ten numer jedzie jak czołg. A porąbany teledysk dodaje mu uroku.
40. KIXNARE, RUSSELL TATE „HEARTBEAT” (Z ALBUMU „DIGITAL GARDEN”, WYD. U KNOW ME)
Zauważył jeden z kolegów po fachu, że rozklekotanym, kalifornijskim produkcjom spod znaku new beats wokale niepotrzebne. Właściwie zgoda, ale kiedy już uda się w ten aranżacyjny przepych idealnie je wpasować, wynik może przejść najśmielsze oczekiwania. I tak jest właśnie z Kixnarem (król undergroundowego, hip-hopowego beatmakingu) i Russelem Tate w kawałku „ Heartbeat”. Dlatego z bólem serca zrezygnowaliśmy z kraftwerkowego, ubermelodyjnego „Computer Love” i porzuciliśmy electro-zen w „Rising Sun”. Świetny Tate nie mruczy i nie postękuje na drugim planie, on w całym tym genialnym zamieszaniu, między handclapami, gryzącym synthem i różnorakimi przeszkadzajkami jest w stanie pociągnąć melodię. Szokująco dobre!
39. MIKROKOLEKTYW „TIRING HOLIDAY” (Z ALBUMU „REVISIT”, WYD. DELMARK)
O perkusiście Kubie Sucharze pisaliśmy rok w temu w kontekście ludowej MetaMuzyki. W tamtym projekcie brał udział wraz z Marcinem Ciupidro, kolegą z Robotobiboka. Mikrokolektyw tworzy z trębaczem Andrzejem Majewskim, innym muzykiem z tamtego słynnego bandu. Zamiłowanie do transowego wydźwięku kompozycji i otwarta głowa pozostały. „Tiring Holiday” z wakacjami będzie kojarzyć się jedynie tym najbogatszym. Jest w tym plemienny żar Afryki Równikowej, w natłoku hipnotycznych bębnów drzemie dzikość, zaś szaleństwa dęte nasuwające na myśl stada mocno poirytowanych słoni. To nie jazz, tylko soniczna morfina. A że uzależniła decydentów z legendarnego, założonego jeszcze końcem laty 50. chicagowskiego wydawnictwa Delmark? Tym lepiej.
38. MOROWE „ TYLKO PIEKŁO, LABIRYNTY, DIABŁY” (Z ALBUMU „PIEKŁO, LABIRYNTY, DIABŁY”, WYD. WITCHING HOUR)
Po co tęsknie oglądać się w stronę Skandynawii, skoro u nas na bazie black metalu można zbudować coś tak ciekawego jak Morowe? Nihil płodny jest jak króliczyca, ale w tym co ma do powiedzenia i zagrania dotyka sedna polskości, nienachalnie inspirując się narodowym folklorem i historią. Dziki rytm, metodyczne riffowanie i wielowarstwowy, przerażający wokal tytułowego utworu z krążka „Piekło, labirynty, diabły” muszą robić wrażenie. I robią. Zwłaszcza jeśli zbyt uważnie nie słuchamy tekstu, z którego wyzierają „raki z lwami”, które gwałcą anioły. Nawet jeśli teksty odbiera się bardziej emocjonalnie niż racjonalnie, to i tak jest to przegięcie.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

267
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.