powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (CIII)
styczeń-luty 2011

Autor
Czas Kapitana Trippsa (na razie w łagodniejszej wersji)
Zima. Czas wirusów, bakterii i tym podobnych. Czas grypy, anginy, zapalenia gardła, ucha oraz innych otworów.
Co może w tym czasie dla podniesienia morale robić chory miłośnik kultury popularnej? Oczywiście pocieszać się, że to nic, że ma 39 stopni temperatury, zatkany nos, zniszczone struny głosowe i wrażenie wypluwania płuc podczas kaszlu. Zawsze przecież może być gorzej.
Na początek warto chyba sięgnąć po „Bastion” Stephena Kinga. Co tam nasza grypa, zawsze przecież mógł trafić się „Kapitan Tripps” – wirus supergrypy. Wirus, który w kilka tygodni wykańcza prawie całą ludzką populację, za wyjątkiem dwóch garstek odpornych – tych dobrych i tych złych. Jakie są szanse, że w takim przypadku trafimy do grona wybranych? Statystycznie – raczej niewielkie (zakładając, że odpornych było 60, a ludzi 6 000 000 000, otrzymamy stosunek jak 1:100 000 000). Ale przecież – będąc wiernym odbiorcą dzieł postapokaliptycznych – zawsze jednak wierzymy, że to właśnie nam się uda. Ale jeśli się nawet uda, to i tak cóż to za świat bez stałego programu telewizyjnego i działających restauracji?
Jeśli jesteście zbyt złożeni, możecie zamiast czytania obejrzeć sobie w miarę przyzwoity czteroodcinkowy serial na podstawie „Bastionu”. Albo zaczekać na zapowiadaną ekranizację kinową.
Po bastionie można obejrzeć „Epidemię” Wolfganga Petersena. Tu też są powody do zadowolenia – ostatecznie z powodu naszej grypy armia nie planuje zbombardować całej dzielnicy. Przynajmniej mamy taką nadzieję.
Lekturą obowiązkową będzie także „Księga Sądu Ostatecznego” Connie Willis. Może nas pocieszyć fakt, że nie jesteśmy chorymi na czarną ospę w wiekach średnich. Choć akurat w książce Willis epidemia wirusowa zbiera solidne żniwo także we współczesności (a właściwie niedalekiej przyszłości). Ostatecznie te rozdziały możemy pominąć i napawać się postępami naszej cywilizacji i medycyny, dzięki którym znane wirusy wyewoluowały w prawdziwie kosmiczne wersje.
Dzień zakończmy oczywiście „12 małpami” Terry’ego Gilliama i cieszmy się, że nie musimy siedzieć pod ziemią w towarzystwie ewidentnych psychopatów, tylko możemy spod kocyka oglądać filmy i popijać malinową herbatą, zerkając od czasu do czasu co tam nowego w „Esensji”.
Zdrowia!
powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.