Co nadworna scenarzystka polskiej komedii romantycznej mogła zrobić ze scenariuszem komedii Romana Załuskiego z 1985 roku? Zepsuć. A że pomógł jej w tym reżyser wraz z aktorami, zabieg udał się znakomicie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Karol (Piotr „Papież” Adamczyk) ma w sobie coś. Kiedy idzie ulicą, przypomina bohatera reklamy dezodorantu Axe – kobiety pożerają go wzrokiem. Namiętne spojrzenia pięknych pań (dlaczego w polskich komediach romantycznych panie są zawsze piękne? Czyżby Irek Dudek miał rację, śpiewając, że nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak? Postuluję polską komedię romantyczną z brzydkimi paniami – to byłby hit!) towarzyszą mu w pracy, kawiarni, na mieście. Słowem, wszędzie. Natrętne jak muchy kobiety nie dość, że oblizują się na sam Karolka widok, to jeszcze mają czelność chcieć zachować to zjawisko przy sobie na wyłączność! A nasz biedny bohater nie umie im odmówić. Obiecuje więc jednej, obiecuje drugiej, i równocześnie trzeciej, czwartej… Obecność kilku kochanek amant starannie maskuje. Oczywiście, o ich istnieniu wiedzą wszyscy dookoła, poza samymi zainteresowanymi. Koledzy zazdroszczą lowelasowi (naiwni! Nie wiedzą, jaka to męka zaspokoić cztery baby), który staje się dla nich ikoną człowieka spełnionego. Karolowi w życiu niczego nie brakuje: seks na każdym kroku, pieniądze płynące z intratnej pracy, do której chodzi praktycznie tylko kiedy chce, i dom pod Warszawą (w filmowym wizerunku stolica przedstawiona jest jako miasto biznesu i seksu – tutaj się nie mieszka, tutaj się zarabia i pieprzy). Czego chcieć więcej? Ano, miłości. Karol, mimo wielu równoległych związków, nie odnalazł bowiem prawdziwego, czystego uczucia. Ilość partnerek nie jest w stanie zrekompensować komunii dusz, do której tęskni. Jednak jak na polską komedię romantyczną przystało, za rogiem czai się uzbrojony w łuk Putto. Zanim wyceluje swoją strzałę, przydarzy się kilka niespodziewanych – jak dla kogo i nie mylić ze „śmiesznych” – wydarzeń. Mianowicie kobiety się o sobie dowiadują! Przerażony Karol, dla którego taka ewentualność była jednoznaczna z apokalipsą spełnioną, traci grunt pod nogami. Niepotrzebnie. Kobiety, z którymi sypiał, są bowiem aż nadto liberalne: wpadają na pomysł wspólnego mieszkania, co ma Karolowi ułatwić zaspokajanie ich. Poligamiczny związek w nowoczesnej komunie okazuje się dla bohatera katorgą. Napalone kobiety obchodzą się z nim jak z prawdziwym samcem alfa, domagając się nadludzkiej potencji. Myliłby się ten, kto kupił bilet w nadziei na „momenty”. Momentów nie ma. Film wyprany jest z inteligencji, komizmu i seksu. O tym ostatnim dużo się mówi, ale mało robi. Nie wiem, czy producentami miotał strach, że konserwatywna widownia utożsamia Adamczyka z wcześniejszymi rolami JP II, jeśli tak, to po cholerę go angażowali? Żadna z niego znowu seksbomba, wcale nie uwiarygodnia odgrywanej postaci swoją fizycznością. A polskie aktorki? Prężą się, wyginają, robią miny, ale zawsze w ubraniu, i to dość obfitym – czyżby nie zapewniono ogrzewania na planie? Wspominając oryginał Załuskiego, który korzystał z charakterystycznego dla kina lat 80. erotycznego wyzwolenia, trudno uwierzyć w wiktoriański klosz otaczający remake Wereśniaka, dokonany przecież dwadzieścia pięć lat po premierze pierwowzoru. Reżyser zaserwował nam konserwatywny film liberalny – absurd sam w sobie! Żeby podkreślić prawicowe odchylenie – kto filmu nie widział i jest na tyle naiwny, by wierzyć, że zakończenie może go czymkolwiek zaskoczyć, niech zawiesi lekturę – spoileruję – reżyser rozwala poligamię na szereg monogamicznych związków. Te pieczętowane są przed ołtarzem. Tacy to nasi liberałowie wyzwoleni! Nie mogę przemilczeć najbardziej żenującego wątku filmu – wtrętu homo. Lesbijkę odgrywa tu Anna Mucha. Stereotypowe potraktowanie jej postaci uwieńczone zostaje wspólnym mieszkaniem ze sprowadzoną na złą drogę koleżanką z pracy. Gołąbki (gołębice?) gruchają sobie we wspólnym mieszkaniu, gdzie chronią się przed światem, rysując serduszka na zaparowanym oknie. Ta scena krwi się domaga. Polska komedia romantyczna zbiera żniwa. W 2011 roku skosiła już Saramonowicza i „Och, Karola”, z którego drugiej części zostało tylko „och”. Miejmy nadzieję, że nadejdą takie czasy, kiedy z ekranów straszyć będzie Wes Craven, a nie rodzime, romantyczne tworki-potworki.
Tytuł: Och, Karol 2 Obsada: Piotr Adamczyk, Małgorzata Socha, Katarzyna Zielińska, Małgorzata Foremniak, Anna Mucha, Katarzyna Glinka, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Grzegorz Małecki, Krzysztof Stelmaszyk, Jan Frycz, Ewa Kasprzyk, Marek Barbasiewicz, Maciej Jachowski, Andrzej Zieliński, Małgorzata Potocka, Wiktor Zborowski, Tamara Arciuch, Anna Samusionek, Grzegorz Halama, Katarzyna Figura, Magdalena Mielcarz, Maria Góralczyk, Antoni Królikowski, Andrzej Młynarczyk, Julia WróblewskaRok produkcji: 2010 Kraj produkcji: Polska Dystrybutor (kino): Studio Interfilm Data premiery: 21 stycznia 2011 Czas projekcji: 105 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 30% |