Manipulacje umysłami, diablo interesujący świat i nietuzinkowy główny bohater. „Kwantowy złodziej”, bo o nim mowa, to powieściowy debiut Hannu Rajaniemiego. Udany.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Główny bohater, jak nietrudno zgadnąć po tytule, para się złodziejstwem. Nie jest to jednak drobny oszust, a sławna postać, wplątana w rozmaite intrygi, które wraz z rozwojem akcji będą się odkrywały przed czytelnikiem. Złodzieja poznamy w dość typowej dla jego fachu instytucji, a mianowicie w więzieniu. Samo miejsce jego odsiadki jest jednak dość niezwykłe – nieustannie odbywa się w nim coś na podobieństwo pojedynku rewolwerowców, przy czym o zwycięstwie nie przesądza szybsze wpakowanie kulki w przeciwnika. Nie będę tu zdradzał dokładnych zasad gry, powiem tylko, że pomysł jest z gatunku arcyciekawych i wróży obcowanie z pisarstwem pełnym zajmujących konceptów. Nie trzymając nikogo w niepewności, dodam, że wróży bezbłędnie. Mocną stroną powieści jest wykreowany przez Rajaniemiego marsjański świat. Przede wszystkim – gevuloty, dzięki którym bohaterowie mogą dowolnie odsłaniać bądź zasłaniać informacje o sobie, komunikować się oraz dzielić własnymi wspomnieniami i odczytywać fragmenty pamięci innych, o ile ci zdecydują się je odkryć. Niezwykle ciekawym pomysłem jest też potraktowanie zupełnie serio powiedzenia „czas to pieniądz” – w „Kwantowym złodzieju” czas rzeczywiście jest środkiem płatniczym: błagają o niego żebracy, gdy zbliża się moment ich śmierci. A gdyby i tego komuś było mało, autor dorzucił jeszcze piractwo w niezbyt tradycyjnej formie, bo piractwo gogolowe, czyli wykradanie osobowości. Nad tym wszystkim unosi się widmo panoptikonu i pytania o ontologię świata, w którym manipulowanie wspomnieniami jest dziecinnie proste. Z książką Rajaniemiego jest tylko jeden problem, za to zasadniczy – Fin większość sił włożył w kreację świata przedstawionego, mniej przykładając się do tworzenia psychologii postaci. Owszem, zapowiedzi nie kłamią, mamy tu o czynienia z motywami zdrady, zemsty czy zazdrości. Mają one jednak rolę zdecydowanie służebną wobec samej akcji. Jedynie szczątkowo opisane są też kwestie filozoficzno-światopoglądowe. Dziwi to tym bardziej, że problematyka „Kwantowego złodzieja” aż prosi się o rozwinięcie. Niestety, pisarz raczy nas jedynie pojedynczymi (i rzadkimi) wtrętami w stylu „sprawiedliwość jest obrzydliwa”. Rajaniemi mottem swojej powieści uczynił cytat z „Ucieczki Arsene’a Lupina” o momencie, w którym natłok zmian powoduje, że przestajemy rozpoznawać samych siebie. Wyimek najzupełniej pasujący, szkoda tylko, że właśnie ta najciekawsza, psychologiczna warstwa książki, nie została należycie rozwinięta. W niczym nie zmienia to faktu, że „Kwantowy złodziej” jest godny polecenia – może się poszczycić wartką akcją, solidnym humorem sytuacyjnym i mistrzowsko zaprojektowanym światem. Momentami trudno uwierzyć, że to pierwsza książka w dorobku autora.
Tytuł: Kwantowy złodziej Tytuł oryginalny: The Quantum Thief ISBN: 978-83-7480-201-7 Format: 336s. 135×202mm Cena: 35,– Data wydania: 11 lutego 2011 Ekstrakt: 70% |