Zapraszamy do lektury prologu powieści Doroty Wieczorek „Dotyk mroku". Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tramwaj numer 6 jadący z centrum Gdańska w kierunku Oliwy był prawie pusty, jak zwykle o tak późnej porze – zegar elektroniczny wiszący nad kabiną motorniczego wskazywał jedenastą wieczorem. W pierwszym przedziale panowała senna cisza. Jedynie dwóch panów o czerwonych nosach, w średnim wieku, mamrotało coś do siebie, a z siatki jednego z nich dobiegało dźwięczenie szklanych butelek. W kabinie motorniczego szemrało radio. Pozostali pasażerowie – w tym staruszka gorliwie odwracająca głowę od panów z czerwonymi nosami oraz chuderlawy chłopak, rozparty leniwie na siedzeniu – milczeli. Nocne ciemności za oknem pogłębiały się z chwili na chwilę, jednak nie tak bardzo, by całkiem czarne spodnie i koszulka znudzonego nastolatka nie mogły z nimi z powodzeniem konkurować. Co jakiś czas tramwaj przestawał zgrzytać i stukać, i zamiast tego piszczał jazgotliwie, drzwi otwierały się bezcelowo – bo nikt nie wsiadał ani nie wysiadał, może oprócz samochodowych spalin – po czym zamykały. I znów zapadała cisza… Tak więc gdy z końca przedziału rozległ się głos małego chłopca, siedzącego na kolanach matki, był on tak wyraźny, że nawet panowie z czerwonymi nosami przestali na chwilę mamrotać i spojrzeli – mętnym wzrokiem, co prawda, jednak z pewnym odcieniem łagodnego zdumienia. Chłopiec zamachał nogami, po czym wrzasnął na cały głos: – Co to jest, mamo?! – Co? – No, to! – drobna rączka malca wyciągnęła się w kierunku oparcia plastikowego czerwonego fotela. Dla nadania słowom większej powagi chłopiec znów zamachał nogami, a gdy to nie pomogło, kopnął z rozmachem we wskazywany fotel. – To jest siedzenie. – Nie to… To, co tam siedzi. – Tam nic nie siedzi – oświadczyła matka, chociaż nie sprawdziła wcale, czy tak jest, tylko rozglądała się niepewnie po przedziale. – Bądź cicho. Staruszka, która wcześniej tak starannie wystrzegała się spojrzeń w stronę panów z czerwonymi nosami, teraz z równą gorliwością przysłuchiwała się wymianie zdań między chłopcem a jego matką. Młoda kobieta spuściła oczy pod wpływem wścibskiego wzroku staruszki i pogłaskała syna po popielatych włosach. – Wyglądaj przez okno – powiedziała. Ale chłopiec jej nie posłuchał, gdyż to, co znajdowało się za oknem, nie było w żadnym wypadku tak frapujące, jak to, co miał przed sobą. Na krawędzi czerwonego siedzenia pojawiła się czarna łapa. Dłoń miała pięć palców i była niewiele większa niż wyciągnięta dłoń chłopca. Wyglądała, tak jakby zrobiono ją z czarnego dymu, który już prawie zastygł w obecnym kształcie, wciąż jednak nie na tyle, by przypadkowy podmuch wiatru nie mógł go rozwiać. Czarne palce zacisnęły się jeden po drugim na plastiku siedzenia i wówczas zza oparcia wychyliła się czarna głowa stwora. Dwie niekształtne dziury, oczodoły wypełnione ciemnością, wpatrywały się – a przynamniej sprawiały takie wrażenie – w rozszerzone zdumieniem, niebieskie oczy malca, w których nie było ani odrobiny strachu. Chociaż powinien być… – Czy to jest mlok, mamo? – zapytał chłopiec, zachwycony odkryciem. – Czy to jest taki mlok, jak mówił wujek Krzysio? Starsza pani chrząknęła z niesmakiem, a panowie o czerwonych nosach zamamrotali między sobą. Radio w kabinie motorniczego przycichło. Nawet nastolatek w czarnym ubraniu z trudem zachował znudzoną pozę. – Mówiłam ci już, żebyś wyglądał przez okno – powiedziała kobieta i nerwowo zerknęła na starszą panią. – Tu nie ma nic ciekawego. Widzisz? Wyciągnęła rękę. Jej dłoń przeniknęła czarny łeb, jakby był również zrobiony z dymu, i zacisnęła się w jego wnętrzu. Kobieta podsunęła chłopcu pod nos zaciśniętą dłoń i rozchyliła palce. – Widzisz? – Widzę – odpowiedział chłopiec zgodnie z prawdą. Na wyciągniętej dłoni kobiety spoczywała mała kulka czarnego dymu, której nie widzieli ani panowie z czerwonymi nosami, ani wścibska staruszka, ani znudzony nastolatek, ani matka dziwnego chłopca. Ani motorniczy, który wyjrzał z kabiny, żeby zobaczyć, o co chodzi… Nikt z nich… Oczy ludzi doświadczały mniej, niż mógł mrok, kulący się na siedzeniu przed ciekawskim chłopcem – choć stworzenie oczu nie posiadało. A jednak chłopiec widział… Ślepe spojrzenia pasażerów zwrócone w jego kierunku. Mrok wyglądający zza oparcia czerwonego fotela. Czarną kulkę na dłoni matki. Wszystko. – Ja ją widzę – dodał chłopiec ciszej, mniej pewnie. Po czym odwrócił się ku przeciwnej stronie przedziału – w kierunku siedzącego tam chłopca o takich samych popielatych włosach oraz niebieskich oczach, zupełnie jak jego własne – i spytał: – Ty też ją widzisz, plawda, Jacek?
Tytuł: Dotyk mroku ISBN: 978-83-7623-916-3 Format: 300s. 125×195mm Cena: 24,90 Data wydania: 15 kwietnia 2011 |