Pustynia i miłość. To połączenie kojarzy się w kontekście kina przede wszystkim z „Angielskim pacjentem”. Nie warto dać się jednak zwieść, że „Niebo nad Saharą” Karima Dridiego stanowi francuską powtórkę emocji z oscarowego przeboju Anthony’ego Minghelli. To jedynie ładny obrazek pozbawiony duszy.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dobrymi intencjami wybrukowano piekło. Twórcy „Nieba nad Saharą” chcieli zapewne stworzyć pełną rozmachu i egzotyki historię o poświęceniu w imię miłości oraz o zagubieniu człowieka w obliczu potęgi natury. Najprawdopodobniej tematów docelowych było dużo więcej, ale powstał scenariusz, który prześlizguje się jedynie po najważniejszych wątkach, przez co ekranizacja książki „Le dernier vol de Lancaster” Sylvaine’a Estibala o pustynnym wypadku lotnika, Billa Lancastera, nie podejmuje żadnego motywu na poważnie i z zaangażowaniem. Całość opiera się natomiast na schemacie pustych przemów i deklaracji wplecionych w piękne panoramy dzikiej Sahary. Wbrew zapewnieniom dystrybutora „Niebo nad Saharą” nie jest romansem. To nieporadna mieszanka staromodnego melodramatu o bohaterach rzuconych w wir wydarzeń w egzotycznych okolicznościach przyrody. Antoine pracuje dla wojska francuskiego w koloniach afrykańskich i próbuje układać się z lokalnym plemieniem Tuaregów, opierając się przy tym naciskom ze strony konserwatywnego dowództwa. Marie przybywa do garnizonu francuskiego na Saharze, żeby prosić o pomoc w odnalezieniu swojego kochanka, Billa Lancastera, który rozbił się samolotem w niebezpiecznych rejonach pustyni. Dwa paralelne wątki – determinacji kobiety w odnalezieniu ukochanego i walki o ideały w kontekście relacji kolonialnych – miały układać się w jedną spójną opowieść. Niestety, bunt Tuaregów pełni tylko funkcję katalizatora historii Marie. Kiedy poważny konflikt Antoine’a z kapitanem osiąga punkt kryzysowy, twórcy nagle zapominają o tubylcach, ideałach bohatera i celu pustynnej wyprawy, żeby rzucić dwójkę protagonistów na pastwę piaszczystej przestrzeni, na tle której Marie będzie tylko wołać za zaginionym lotnikiem. Naiwność przedstawionej intrygi – chociaż opartej na faktach! – nie stanowi największego problemu „Nieba nad Saharą”. To teatralność w złym tego słowa znaczeniu, brak psychologicznej autentyczności bohaterów i tematyczna rozlazłość czynią z filmu rozczarowanie. Determinacja Marie nie robi w ogólnym rozrachunku większego wrażenia, ponieważ – podobnie jak Lancaster – kobieta jest egoistką, nie baczącą na bezpieczeństwo innych ludzi. Nie kieruje nią miłość do drugiej osoby, ale miłość własna. Utrata „jedynego mężczyzny, który w nią kiedykolwiek wierzył” byłaby ciosem dla jej ego, a tymczasem udana misja ratownicza okazałaby się największym dotychczasowym wyczynem lotniczki i przyniosłaby jej uznanie w oczach ukochanego i świata. Marie święcie wierzy w swoje ideały i epicką miłością do Lancastera. Gdyby spotkanie z kierującym się poczuciem honoru Antoine’em stało się zapalnikiem do przemiany duchowej bohaterki, „Niebo nad Saharą” zyskałoby nowy, wieloznaczny wymiar. Ale trudno pojąć, co w drugiej połowie filmu Antoine’em kieruje, jakie są jego odczucia wobec towarzyszki podróży, dlaczego zdecydował się jej pomóc. Dzieje się tak, ponieważ tam, gdzie film tak naprawdę mógł się zacząć, fabuła wchodzi w fazę końcową. Trzy czwarte projekcji okazują się rozwleczoną ekspozycją z powierzchownymi dialogami, jedna czwarta – straconą szansą. Teoretycznie sytuację powinni naprawić świetni francuscy aktorzy – Guillaume Canet i Marion Cotillard. Z tego duetu jedynie Canet stara się wykrzesać wiarygodną postać porucznika, którego ideały roztrzaskały się o krótkowzroczność przedstawicieli władzy. Cotillard ogranicza się do zdruzgotanego spojrzenia i melodramatycznej pozy. Trudno jednak mieć do niej pretensje, skoro gra postać nieciekawą i w sumie mało sympatyczną. Dziwi natomiast brak jakiejkolwiek iskry lub sugestii rodzącego się uczucia między Cotillard a Canetem. Sprawdza się teza, że jeśli aktorzy stanowią parę w życiu prywatnym, miłość rzadko widać na ekranie. „Niebo nad Saharą” nie zawodzi zupełnie jedynie dzięki malowniczym ujęciom nieokiełznanej pustyni i fascynującej muzyki autorstwa Le Trio Joubran. Ale niekoniecznie dla ładnych widoków i ścieżki dźwiękowej oglądamy filmy fabularne, prawda?
Tytuł: Niebo nad Saharą Tytuł oryginalny: Le Dernier vol Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: Francja Data premiery: 8 lipca 2011 Czas projekcji: 98 min. Gatunek: melodramat, przygodowy Ekstrakt: 30% |