Ludobójstwo można opisać na różne sposoby. W „Nagości życia” Jean Hatzfeld wybrał chyba najbardziej bolesny – rozmowę z ocalałymi.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Szóstego kwietnia 1994 roku zestrzelono samolot, na którego pokładzie znajdował się między innymi prezydent Rwandy, Juvénal Habyariman. Chociaż do dziś nie wiadomo na pewno, kto stał za zamachem, to ten dzień wyznaczył również początek masakr ludności pochodzenia Tutsi przeprowadzonych przez plemię Hutu. W trwającej kilka miesięcy rzezi zginęło przynajmniej kilkaset tysięcy (mówi się nawet o milionie) Tutsi, a Rada Bezpieczeństwa ONZ uznała tę zbrodnię za ludobójstwo (wcześniej, mimo potężnej wiedzy, ONZ na wstrząsające wydarzenia nie zareagowała). Jean Hatzfeld pojechał do Rwandy dwukrotnie. Najpierw w 1994 roku, żeby pisać o ucieczce Hutu, którzy w obawie przed odwetem uciekali z kraju. Wrócił, już na własną rękę, trzy lata później. Po to, by wysłuchać ocalałych z masakry Tutsi. „Nagość życia” nie jest więc w żadnej mierze kompendium dotyczącym ludobójstwa, ale próbą po pierwsze spojrzenia na nie oczami ofiar, po drugie – może ważniejsze – znalezienia odpowiedzi na pytanie, jak można żyć z taką traumą. Bo na pytanie o przyczyny ludobójstwa odpowiedzieć nie sposób. Zebrane przez Hatzfelda relacje są uderzające. Tutsi nie wiedzą, jaka siła doprowadziła do aż takiego rozlewu krwi, w ich wypowiedziach często przewija się opinia, że między nimi a Hutu nie ma większych różnic. Doskonale za to pamiętają, jak ci, którzy do niedawna byli ich sąsiadami, czasem nawet przyjaciółmi – nagle stali się oprawcami. Jak musieli uciekać przez uzbrojonymi w maczety bandami i kryć się w bagnach, spędzając w błocie cały dzień modląc się, aby jeszcze tego dnia to nie ich odnaleziono. W narracjach ocalałych zdarzają się opisy poetyckie, a przez to jeszcze bardziej wstrząsające: w ludzkim sercu okrucieństwo może zastąpić życzliwość szybciej, niż przychodzi gwałtowna ulewa – mówi jeden z bohaterów. Książka nie jest jednak nieustającym monologiem ofiar. Reporter daje czytelnikowi chwile oddechu, rozdzielając wypowiedzi swoich rozmówców opisami miejsc, które odwiedza i zachowań, z jakimi się styka. Obserwuje wszystkie negatywne wpływy ludobójstwa na pozostałych przy życiu Tutsi. Na porządku dziennym są ucieczki w alkohol (ten pełnił wcześniej dość paradoksalną rolę – niektórzy zawdzięczają mu życie, bo obłowieni kosztownościami swych ofiar napastnicy urządzali suto zakrapiane uczty, po czym zamiast od razu mordować – odpoczywali). Ofiary mają trudności z odnalezieniem się w nowej społeczności w sytuacji, gdy zginęła cała lub prawie cała rodzina: nie miałem z kim żyć dalej – opowiadają. Tworzą się specyficzne relacje, budowane z jednej strony na traumie, z drugiej powstające w okolicznościach nadal sprzyjających uwłaczającym godności zachowaniom. Jedna z kobiet mówi o „dzieciach z przypadku”: między domami krąży wielu mężczyzn, którzy stracili żony i którzy wiedzą, jak jesteśmy biedne. Opowieści ocalałych są przez nich snute z całkowitym spokojem. Trudno dostrzec pragnienie zemsty, natychmiastowego wyrównania krzywd. Tutsi są bezsilni wobec tego, co w nich pozostawiło ludobójstwo. Codziennie widują swoich oprawców i nie mogą uwierzyć, że byli oni w stanie dokonać rzezi: przecież to dobry mężczyzna, przystojny młody człowiek. Najbardziej pewni swego wydają się wtedy, gdy zaczynają mówić o przebaczeniu. Twierdzą, że może o nie prosić mężczyzna, który wypił o jednego primusa za dużo i bije swoją żonę. Ale już nie ktoś, kto przez cały miesiąc trudził się, zabijając, nawet w niedzielę. „Nagość życia” pozwala zbliżyć się do czegoś, czego i tak nigdy nie zrozumiemy, nie będąc świadkami ludobójstwa. Hatzfeld oddał głos ofiarom i usłyszał rzeczy wstrząsające. Książka stała się w ten sposób zapisem walki o przetrwanie, gdzie błoto, komary i wszy są wszechobecne. Ale wyraźniej przebija z tego inna opowieść – o pamięci i strachu. O znajdywaniu swojego miejsca w świecie bez porównania innym od tego przed masakrą. W przytoczonych historiach, nawet, jeśli czasami natrafia się na coś budującego, tak naprawdę nie ma nic z optymizmu. Książka powinna stanowić wyrzut sumienia wszystkich tych, którzy wobec mordów pozostali obojętni. Poruszać, nieustannie świdrować naszą świadomość pokazując, jak łatwo może dojść do ogromnej tragedii. Powinna – i robi to znakomicie.
Tytuł: Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy Tytuł oryginalny: Dans le nu de la vie. Récits des marais rwandais ISBN: 978-83-7536-252-7 Format: 200s. 125×195mm Data wydania: 11 maja 2011 |