Okazuje się, że czasem twórcy Star Wars Komiksów potrafią stworzyć historię, w której przynajmniej niektórzy bohaterowie przejawiają jakieś życie wewnętrzne, mają uczucia, rozterki i ogólnie zachowują się bardziej jak ludzie, a mniej jak bohaterowie kiepskiej kreskówki. Duet Ostrander – Duursema nie po raz pierwszy udowadnia swój talent w tym zakresie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Niech nikogo nie zmyli podobizna hrabiego Dooku na okładce piątego numeru komiksu starwarsowego. Bohaterem jest bowiem znany nam skądinąd Quinlan Vos – rycerz Jedi o mrocznych skłonnościach, które jednak stają się jego atutem. W tomiku „Szpieg Jedi” mogliśmy zobaczyć, w jaki sposób zostało uwiarygodnione jego (rzekome) przejście na stronę separatystów. W komiksie „Hrabia Dooku” nasz Kloss z mieczem świetlnym nadal ciągnie tę podwójną grę, choć zachowanie pozorów zaczyna go coraz więcej kosztować. Nowy szef nieustannie domaga się dowodów lojalności, zaś Vos stara się lawirować tak, aby uniknąć zabijania cywilów. Jak łatwo się domyśleć, akcja komiksu rozgrywa się między II a III epizodem „Gwiezdnych wojen”; trwa walka między Republiką a separatystami, zakulisowo sterowanymi przez Dartha Sidiousa. W tym tomie nie ma jednak scen kosmicznych walk z wyjątkiem jednego kadru otwierającego całą historię. Akcja skupia się na głównym bohaterze i jego rozterkach, przeplatając teraźniejszość z mającą miejsce w przeszłości rozmową z Windu i Tholmem, co jest pokazane za pomocą niewielkich kadrów umieszczonych na obrzeżach pełnostronicowych rysunków przedstawiających Quinlana zdążającego do siedziby Dooku.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Główny bohater mówi niewiele, zwykle też zachowuje kamienny wyraz twarzy – a jednak bez trudu możemy sobie wyobrazić, jak wielkie cierpienie skrywa i jak bardzo sam siebie nienawidzi za czyny, których musi się dopuszczać w ramach misji. Jedyną bliską mu osobą jest złodziejka Khaleen, dla której emocjonalne zaangażowanie jest właściwie równe odroczonemu wyrokowi śmierci, z czego oboje zdają sobie sprawę. Mace Windu i mistrz Tholme też nielekką ręką posyłają swojego towarzysza broni na ryzykowną misję. Brakuje mi w tym komiksie pogłębienia motywacji dwojga innych – tym razem nieudawanych – renegatów Jedi. Ich przejście na ciemną stronę zostało streszczone w dwóch zdaniach. Niezbyt przekonująco wygląda tak drastyczna decyzja tylko z powodu uratowania życia w jednym przypadku, a z nieznanego powodu w drugim. Rysunki Duursemy są jak zwykle staranne, z bogactwem szczegółów tła i realistycznymi postaciami. Jedyną wadą, jak dla mnie, jest twarz Dooku, która zdecydowanie zbyt często przybiera wyraz pod tytułem „jestem szalony i demoniczny”. Obfite użycie czerni pogłębia mroczność kadrów, w większości zresztą dziejących się w słabo oświetlonych pomieszczeniach. Zbliżeń jest więcej niż ujęć w planie ogólnym, co pogłębia klaustrofobiczną atmosferę i pozwala znacznie lepiej wczuć się w bohatera.
Tytuł: Star Wars Komiks #5/11: Jedi: Hrabia Dooku ISBN: 9771899488330 Cena: 6,50 Data wydania: maj 2011 Ekstrakt: 80% |