Drugi tom „Pluto” jest lepszy od pierwszego. To dobra wiadomość, gdyż pierwszy był niezły. Manga Naoki Urasawy, która zaczęła się jako kryminalne dochodzenie w sprawie morderstw na ludziach i robotach, zatacza coraz szersze kręgi, zahaczając o przeszłość i politykę.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pluto 2” zaczyna się niemal w tym samym miejscu, w którym skończył się pierwszy tom: detektyw Gesicht spotyka Atoma i mamy okazję przyjrzeć się postaci, dla której powstała cała seria. „Atom Żelaznoręki” jest bowiem najsłynniejszym utworem nieżyjącego już Osamu Tezuki – człowieka odpowiedzialnego za zdefiniowanie po drugiej wojnie światowej wyglądu i stylu japońskiej mangi. Stworzone przez niego przygody chłopca-robota zdobyły w Japonii i poza nią rzesze fanów. Naoki Urasawa, który zaczytywał się nimi w dzieciństwie, postanowił uczcić swego mistrza stworzeniem remake’u mangi zatytułowanej „Największy robot na ziemi”. Dlatego rozłożył ją na czynniki pierwsze i złożył w uwspółcześnionej wersji. Jego interpretacja Atoma Żelaznorękiego może być potraktowana jako symbol tego, co zrobił z pierwowzorem: przerobił historię dla dzieci i młodzieży o fantastycznych przygodach chłopca-robota na coś bardziej subtelnego i realistycznego. Atom dalej jest chłopcem (już samo stworzenie wiarygodnej postaci dziecięcej, nie popadając w żaden szablon, jest trudne), a jednocześnie robotem o nadludzkich umiejętnościach. Naoki Urasawa zdołał połączyć te dwa sprzeczne elementy jego charakteru tak, że nie widać pęknięcia między nimi. Atom lubi lody, zachwyca się zabawką, którą ujrzy za oknem, a równocześnie wyczuwa się w nim głęboką dojrzałość i można uwierzyć, że mógł zostać wysłany jako „Ambasador Pokoju” do zniszczonego przez wojnę kraju. Nie dziwi też, że Gesicht przekazuje mu czip pamięci i włącza w śledztwo dotyczące morderstw na sławnych robotach i związanych z nimi ludziach. Równocześnie, byśmy nie zapomnieli, że jesteśmy w kryminalnej historii i detektywa goni czas, zostaje zamordowany japoński specjalista od prawa robotów. Atom szybko zademonstruje swoje umiejętności podczas badania sceny zbrodni. Inne roboty, jak choćby turecki zapaśnik Brando, którego poznaliśmy w pierwszym tomie mangi, próbują na własną rękę uporać się z grożącym im niebezpieczeństwem. Zgodnie z zasadą, zapomnianą przez twórców horrorów, że najgroźniejsze jest niewidoczne, Naoki Urasawa dyskretnie używa swojego tajemniczego mordercy. Uderza on skrycie, niszczy i wycofuje się, niewidoczny i przez to naprawdę groźny. Mam tylko nadzieję, że kiedy go w końcu ujrzymy, wyrobione w ten sposób oczekiwania nie zawiodą czytelników. Zresztą „Pluto 2” w ogóle oszczędnie dawkuje przemoc; kładzie nacisk na emocje, staranną budowę świata i pokazywanie motywacji powoli zwiększającej się liczby bohaterów. Nie ma tu typowych dla tego gatunku wielostronicowych walk, poza jedną, tytaniczną w skali, ale oglądaną z daleka i we fragmentach. Nic przez to nie traci jednak na emocjach. Poza tym sama prosta historia „Pluto” – prosta w tym sensie, że jest morderca i policjant, który musi go znaleźć – komplikuje się w miarę jak pojawiają się inne wątki i punkty widzenia. Dochodzi nam przeszłość, wspomnienia z konfliktu w Persji oraz wielka polityka. Bo zabójstwa pokazują swoje nieoczekiwane reperkusje: roboty-bohaterowie, choć wyglądają jak ludzie, są w stanie niszczyć wojenne machiny tysiącami. Dotychczasowe morderstwa po pierwsze naruszyły istniejącą do tej pory na świecie równowagę sił, a po drugie pokazały, że gdzieś istnieje istota silniejsza od nich. I wreszcie coś dzieje się z Gesichtem – wygląda na to, że ktoś ingeruje w jego wspomnienia, a reakcja Atoma, który ma okazję rzucić na nie okiem, jest naprawdę niepokojąca. Jeśli chodzi o stronę graficzną mangi, to naprawdę nie można dodać tutaj nic, czego nie dałoby się powiedzieć o pierwszym tomie. Naoki Urasawa jest znakomitym artystą, jego rysunki są realistyczne i precyzyjne, twarze zaś odrobinę skarykaturowane, tak że zachowując dziedzictwo swych pierwowzorów z mangi Osamu Tezuki z lat sześćdziesiątych, jednocześnie w pełni pasują do wykreowanego świata. Obraz towarzyszy słowu pisanemu, razem płynnie się uzupełniają, wspólnie tworząc nastrój melancholii, a jednocześnie zagrożenia, które wisi nad bohaterami. Recenzując pierwszy tom „Pluto” uznałem, że będzie to ciekawa dobra pozycja dla miłośników japońskich komiksów. Po lekturze drugiej części koryguję tę ocenę i polecam przygody „Atoma” wszystkim wielbicielom dobrych historii: czy to w postaci komiksowej, czy książkowej.
Tytuł: Pluto 2 ISBN: 978-83-60740-61-3 Cena: 31,40 Data wydania: maj 2011 Ekstrakt: 80% |