powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CX)
październik 2011

Na pohybel magicznym istotom
Kerstin Gier ‹Czerwień rubinu›
Znudziły was smętne i zakochane wampiry? Dość macie romantycznych i romansowo usposobionych aniołów? Nie kręcą was wilkołaki ani reszta nadnaturalnego tałatajstwa o czułych serduszkach? Sięgnijcie po „Czerwień rubinu” Kerstin Gier, pierwszą część przeznaczonej dla młodzieży trylogii.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Lubię powieści dla młodzieży. Zwłaszcza dla tej młodszej młodzieży, czyli, powiedzmy, jedenasto-trzynastoletniej. Bo książki dla starszych zazwyczaj już zawierają wątki romansowe, nader często z jakimś ponurym krwiopijcą w roli głównej, a czytanie o perypetiach uczuciowych małolatów jest dla dorosłego czytelnika, delikatnie mówiąc, mało ciekawe.
Ten wstęp służy wyjaśnieniu, dlaczego „Czerwień rubinu” wyróżnia się korzystnie na tle innych podobnych pozycji. Owszem, jest to powieść dla starszej młodzieży – bohaterką jest tu szesnastolatka, można więc zakładać, że taki jest właśnie target. Owszem, w książce romans istnieje jak najbardziej (nie, na szczęście nie z wampirem). A mimo to całość czyta się świetnie.
Już sam pomysł wyjściowy jest dość oryginalny, „Czerwień rubinu” opowiada bowiem o… podróżach w czasie. Oto w pewnej rodzinie co jakiś czas rodzą się dziewczęta obdarzone genem, który pozwala im przenosić się w przeszłość. Ostatnią z takich dziewcząt jest Charlotta, którą interesuje się pewne Bardzo Tajemnicze Stowarzyszenie O Niejasnych Celach i która od dziecka przygotowywana jest do roli, jaką przyjdzie jej odegrać. Ćwiczy więc walkę na szpady, dyganie w sukniach z krynolinami i inne, potrzebne w dawnych wiekach umiejętności, czekając przy tym na uaktywnienie genu i swój pierwszy skok w czasie. Ale – uwaga, tu niespodzianka – nie ona zostanie główną bohaterką, tylko jej kuzynka, całkiem zwyczajna dziewczyna (no, może z wyjątkiem jednej cechy), która przeszłość zna głównie z wypożyczanych filmów na DVD. Okazuje się bowiem, że nastąpiła pomyłka i nosicielką genu jest nie Charlotta, a właśnie Gwendolyn (nie zdradzam tu żadnych tajemnic, ten zwrot akcji występuje na samym początku). Bardzo Tajemnicze Stowarzyszenie O Niejasnych Celach ku swemu niezadowoleniu otrzyma więc zamiast super-wyszkolonej agentki niepokorną nastolatkę, a kompletnie nieprzygotowana Gwen wpadnie w sam środek ciągnącej się od wielu lat intrygi.
„Czerwień rubinu” podobać się może z kilku powodów. Pierwszy z nich stanowi postać Gwendolyn, która, mimo nietypowych zdolności, pozostaje zwyczajną dziewczyną, ani przesadnie inteligentną, ani nazbyt piękną, żyjącą jak wszystkie nastolatki pomiędzy szkołą a spotkaniami z przyjaciółmi. Łatwo się z nią identyfikować, zwłaszcza że młoda podróżniczka w czasie jest bardzo sympatyczna i ma poczucie humoru. Dowcip to druga ważna zaleta książki. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, Gwendolyn komentuje własne gafy z dystansem do samej siebie, a kilka scen – na przykład wspomnienie pewnego balu maskowego, na który bohaterka przebrała się za przystanek autobusowy – szczerze może czytelnika rozbawić.
„Czerwień rubinu” pochwalić można również za dobre tempo i przemyślaną, wcale nie prostą intrygę ze sporą ilością ciekawych zagadek. Jednym słowem, powieść Kerstin Gier to historia przygodowo-sensacyjna pełną gębą. Jest to o tyle nietypowe, że w większości książek dla starszych nastolatków, zwłaszcza tam, gdzie bohaterkami są dziewczyny, na pierwszym planie mamy romans, a przygodowe i sensacyjne perypetie służą za tło. Tutaj odwrotnie – najważniejsze są przeżywane przez bohaterkę niebezpieczeństwa, miłość natomiast zostaje na drugim planie.
A wady? Też się znajdą, choć nie są zbyt poważne. Po pierwsze, autorka czasem mocno naciąga prawdopodobieństwo, bo jakim cudem nikt w ciągu wieków nie zauważył, że podróżnicy w czasie dysponują także innymi, nietypowymi cechami? I jakim cudem inteligentna przecież Gwen zapomina o pewnej swojej niezwykłej umiejętności? Rozumiem, że było to potrzebne do poprowadzenia fabuły, nie jest jednak dobrze, gdy pewnych rzeczy czytelnik domyśla się znacznie wcześniej niż bohaterowie.
Drugie, mniejsze zastrzeżenie mam do obecnego w książce romansu. Nie jest zły, powiedziałabym wręcz, że na tle innych wypada wręcz dobrze, jest bowiem wiarygodny i pozbawiony przy tym irytujących zachwytów nad mięśniami bohatera, kroplami wody rozbryzgującymi się malowniczo na jego ciele itp. Jeśli jednak już autorka zdecydowała się uczynić partnera Gwen nadętym bucem (niezły pomysł swoją drogą, początek tej znajomości przypomina nieco pierwsze spotkanie Liz i Darcy’ego z „Dumy i uprzedzenia”), to byłoby dobrze, gdyby chłopak został tym bucem nieco dłużej niż przez kilka scen. A tak jest to trochę zmarnowany potencjał.
Mimo jednak takich czy innych wad, wypada ocenić „Czerwień rubinu” pozytywnie. To wciągająca książka, z sympatyczną bohaterką i całkiem oryginalnym pomysłem. Czekam na dalsze części z nadzieją, że będzie się je czytać równie dobrze.



Tytuł: Czerwień rubinu
Tytuł oryginalny: Rubinrot
Wydawca: Egmont
ISBN: 978-83-237-3438-3
Cena: 34,99
Data wydania: 23 maja 2011
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

31
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.