powrót; do indeksunastwpna strona

nr 08 (CX)
październik 2011

Skóra, w której chciałbym żyć
Pedro Almodóvar ‹Skóra, w której żyję›
„Przerwane objęcia” - przedostatni film Almodovara wzbudził we mnie konsternację. Tak typowy, a jednocześnie sztuczny miał w sobie coś złowieszczego. „Skóra, w której żyję” potwierdza wcześniejsze obawy. To było pożegnanie. Ciche, ukryte między kadrami, przesłane nam droga podprogową.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ideą, która przyświecała Almodovarowi przez całą drogę twórcza, było odczarowanie bolesnej przeszłości. Na przestrzeni lat jego kino ewoluowało, ale u podstaw pozostało niezmienne i podporządkowane jednemu celowi. Ostatecznie udało mu się go osiągnąć w „Volverze” – duch przeszłości pod postacią matki powraca do życia i odnajduje swoje miejsce w teraźniejszości. To był moment, w którym słoneczne kino Almodovara sięgnęło zenitu. Po nim szybko nadszedł zmierzch.
W „Przerwanych objęciach” Hiszpan wystąpił w kostiumie Pedra Almodovara, którego wszyscy znamy – rozkochanego w ciepłych barwach i wielkich namiętnościach, lekko tkliwego, paradującego na granicy kiczu. Film utrzymany był w estetyce jego wcześniejszych dzieł, ale była to tylko efektowna, własnoręcznie wykonana imitacja. Choć film zaludniały figury ze świata Almodovara to bliżej im było do manekinów niż żywych istot. Dużo większym uczuciem reżyser zdawał się darzyć samą materię filmową. Almodovar wziął tym samym rozbrat z dotychczasowym stylem świadom tego, że osiągnął w jego zakresie szczyt możliwości, przerobił na konfekcję i schował do szafy.
„Skóra, w której żyję” to kino zwolnione z konieczności szukania równowagi między przeszłością, a teraźniejszością. Almodovar daje temu symboliczny wyraz przenosząc akcję w niedaleką przyszłość. Przy okazji prezentuje swoje nowe wcielenie – chłodnego chirurga kina z maestrią operującego filmowym tworzywem – i znajduje godnego reprezentanta w postaci głównego bohatera.
Robert Ledgard (Antonio Banderas) jest chirurgiem plastycznym o schludnym sposobie bycia, pełnym elegancji i dostojności. Porusza się po świecie na wzór skalpela krążącego wokół skóry, starannie zacierając za sobą ślady. Świat wespół z naturą go nie interesują, żyje wszak z ich poprawiania. Ledgard jest nieodrodnym dzieckiem swojej epoki, w której rzeczywistość jest sukcesywnie zastępowana przez jej udoskonaloną wersję. W jednej z rozmów z diabelską logiką stwierdza, że skoro człowieka poprawia wszystko dookoła, dlaczego sam nie miałby ulec temu procesowi. Kiedy więc jego córka zostaje zgwałcona zamiast ukarać winnego postanawia go „poprawić”.
Ledgard imponuje opanowaniem i determinacją z jaką dąży do celu. Cierpliwie składa w swoim laboratorium udoskonaloną wersję grzesznego chłopca. Krok po kroku zdziera z jego twarzy męskie rysy, aż wreszcie na świat przychodzi Vera (Elena Anaya). Almodovar z fascynacją przygląda się zabiegom bohatera, bo i jego nie ominęła obsesja poprawiania. Tak jak Ledgard modeluje ciało Vincente (Jan Cornet), tak reżyser chciałby nadać nowy kształt swojemu kinu.
Aby tego dokonać Hiszpan z niespotykaną wcześniej konsekwencją dba o czystość gatunkowa. „Skóra, w której żyję” spełnia wszelkie kryteria gatunkowe thrillera, ale jednocześnie przebijają się w niej charakterystyczne dla reżysera motywy. Pomimo ich obecności o żadnym innym filmie reżysera nie można powiedzieć, że jest równie chłodny i obcy. Skąd ten dysonans? Film opiera się na fabule „Tarantuli” Jonqueta, ale to nie powieść jest materiałem polegającym na kaprysie adaptatora. Dla Almodovara to jedynie pretekst do snucia kryminalnej intrygi. Do tej pory naginał ramy gatunkowe dla własnych celów, tym razem postanowił zaadaptować samego siebie na potrzeby gatunku. Reżyser występuje więc w roli pacjenta i lekarza jednocześnie. To możliwe, bo od czasu „Przerwanych objęć” patrzy na swoje kino z zewnątrz. Mimo to nie potrafi zdobyć się jeszcze na dystans, konieczny do realizacji podobnego, co „Skóra…” zamysłu.
Rację więc mają ci, którzy nazywają ten film najgorszym w dorobku Hiszpana. To niezamierzona parodia w kostiumie thrillera, która niewiele wnosi do twórczości reżysera.
Pozostaje pytanie: Po co Almodovarowi było to wszystko? Dlaczego konsekwentnie demontuje swój styl? Sądzę, że z miłości. Bo tak szaloną rzecz można zrobić tylko z powodu miłości – w tym przypadku do kina. Chce zniknąć, rozpuścić się w materii filmowej wzorem kurczącego się kochanka z „Porozmawiaj z nią”. Już teraz ledwo go widać, a być może niedługo zniknie zupełnie.



Tytuł: Skóra, w której żyję
Tytuł oryginalny: La piel que habito
Reżyseria: Pedro Almodóvar
Scenariusz (film): Pedro Almodóvar
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: Hiszpania
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 16 września 2011
Gatunek: dramat
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w:
Wyszukaj w: Allegro.pl
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

63
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.