Kiedy powstawali przed prawie dziesięcioma laty, byli supergrupą o zasięgu międzynarodowym, dzisiaj skład kwintetu The Tangent tworzą już tylko muzycy rodem z północnej Anglii. Na swoim siódmym studyjnym albumie - zatytułowanym „COMM” - nie proponują niczego nowego, ale to, co nagrali, i tak wystarczy, by płyta spotkała się po raz kolejny z bardzo przychylnym przyjęciem ze strony fanów rocka progresywnego.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak na muzyczną supergrupę, będącą odpowiedzią – czy wręcz, z uwagi na osobę Roinego Stolta, swoistą kontynuacją – na Transatlantic, The Tangent wykazuje zaskakującą żywotność. Choć w ciągu minionych ośmiu lat, bo tyle właśnie mija od wydania debiutanckiego albumu „The Music That Died Alone”, skład uległ totalnemu przemeblowaniu, zespół wciąż trwa i regularnie publikuje nowe krążki. W przeszłości przez zespół przewinęli się, poza Stoltem, także Jonas Reingold, Zoltan Csörsz, Jaime Salazar (wszyscy The Flower Kings), David Jackson (Van der Graaf Generator), Jakko Jakszyk (21st Century Schizoid Band) oraz Guy Manning (Manning). Jego trzon A.D. 2011 tworzą zaś – obecny w grupie od samego początku – wokalista i klawiszowiec Andy Tillison (znany również z Parallel or 90 Degrees) oraz saksofonista i flecista Theo Travis (jako muzyk sesyjny i koncertowy współpracował między innymi z Gongiem, Jade Warrior, Porcupine Tree, No-Man i Karmakanic), który dołączył do kapeli na drugim albumie „The World That We Drive Through” (2004). Poza nimi na „COMM” skład uzupełniają dwaj zupełnie nowi, młodzi muzycy – gitarzysta Luke Machin i perkusista Nick Rickwood (wybrany ostatecznie spośród czterech bębniarzy, których Tillison i Travis wypróbowali w ciągu minionych dwóch lat) – oraz grający na basie Jonathan Barrett, kojarzony już z poprzedniej płyty „Down and Out in Paris and London” (2009). The Tangent zawsze mieli, podobnie zresztą jak Transatlantic, zamiłowanie do długich form, co jeszcze bardziej upodabniało ich muzykę do rocka progresywnego z lat 70. ubiegłego wieku. Nie inaczej jest na najnowszym krążku, który otwiera ponad dwudziestominutowa kompozycja „The Wiki Man”, a zamyka trwający niespełna siedemnaście minut „Titanic Calls Carpathia”. Oba utwory zasługują na szczególną uwagę, dzieje się w nich bowiem bardzo dużo. Zmienne nastroje (fragmenty rockowe przeplatane balladowo-akustycznymi), solówki (gitary, klawiszy), wreszcie zmieniający się sposób śpiewania Tillisona (aż po melodeklamację) – wszystko to sprawia, że od pierwszego do ostatniego taktu trudno „oderwać” uszy od głośników. W przypadku drugiej z wymienionych suit dochodzi jeszcze dodatkowo kilkuminutowa wstawka z pogranicza jazzu i rocka, okraszona delikatną partią fletu Travisa. Z trzech krótszych kawałków bez obaw polecić można dwa: ośmiominutowy „The Mind’s Eye”, który w warstwie instrumentalnej na odległość pachnie dokonaniami Yes sprzed trzech dekad (tyle że wokal Andy’ego w niczym nie przypomina Jona Andersona), oraz niewiele krótszy, wyciszony – i z tego powodu będący znakomitym przerywnikiem pomiędzy znacznie bardziej dynamicznymi kompozycjami – „Shoot Them Down”, przywodzący z kolei na myśl dzieła Genesis (ten zwielokrotniony chórek!). „Tech Support Guy” świetnie natomiast się zaczyna (ponownie od fletu Travisa), ale później zupełnie niepotrzebnie muzycy wplatają funkowy rytm, jakby mieli zachciankę stworzyć nieco ambitniejszy utwór do… tańca. W efekcie powstała piosenka, co prawda, intrygująca, ale niebezpiecznie bliska stylistyce popu. The Tangent na pewno i tym razem nie zawiódł. A że nie wyznaczył nowych szlaków… Cóż, przecież nie taki cel obrali sobie Andy i Theo.
Tytuł: COMM Nośnik: CD Data wydania: 2011 Utwory CD1 1) The Wiki Man 2) The Mind’s Eye 3) Shoot Them Down 4) Tech Support Guy 5) Titanic Calls Carpathia Ekstrakt: 70% |