Ludzie pełniący wysokie funkcje lub pławiący się w luksusach sławy szybko stają się dalecy zwykłemu człowiekowi. Zaczyna się ich postrzegać w kategoriach symboli, bytów nadludzkich i nieokreślonych. Tymczasem ludzie o wyjątkowym losie myślą tak, jak robią to inni – boją się, czują winę i ciężar odpowiedzialności. Podobne katusze przeżywa również papież, bohater filmu Nanniego Morettiego „Habemus Papam”.  |  | ‹Habemus papam – mamy papieża!›
|
Nanni Moretti, zasłużony twórca „Pokoju syna” i zdobywca Złotej Palmy, porzucił poważny ton swoich najlepiej znanych w Polsce filmów i nakręcił crowd pleaser z przesłaniem, sympatyczną komedię z poważnym tłem psychologiczno-społecznym oraz świetną obsadą. W komedię przeistoczył temat intrygujący i potencjalnie kontrowersyjny, bo dotyczący papieża w ujęciu zupełnie ludzkim i lękliwym. Trzeba jednak zaznaczyć, że „Habemus papam” pod żadnym względem nie jest kontrowersyjny, może raczej swobodny w charakterze jak na komedię przystało. Za to na pewno demitologizuje postać papieża, zazwyczaj pokazywanego w wymiarze symbolicznym, w portrecie nadczłowieczym i bez dystansu. Trudno jednak uznać oparcie się schematom w przedstawianiu głowy kościoła za zabieg obrazoburczy. To próba zwrócenia uwagi na historię głównego bohatera „Habemus papam” i zachęcenia do przyjrzenia się ludzkiej twarzy sługi Boga i społeczeństwa wierzących. Istotą filmu jest wybór nowego papieża podczas konklawe. Nowy Ojciec Święty ulega panice związanej z niespodziewanie otrzymanym stanowiskiem i nie wygłasza przemowy do ludzi zgromadzonych w Watykanie. Jego tożsamość pozostaje zatem zagadką dla świata, a kardynałowie nie mogą wyjść poza mury Watykanu, uwięzieni obowiązkiem utrzymania tajemnicy. Rzecznik wzywa wówczas psychologa, który ma przełamać lęki nowowybranego papieża; sytuacja kończy się jednak ucieczką niedoszłego Ojca Świętego do Rzymu oraz zadaniem zabawiania tłumu kardynałów dla psychologa. Film rozdziela się na dwie ścieżki fabularne: wątek watykański ogranicza się do komedii i barwnych dialogów dostarczanych przez Jerzego Stuhra w roli rzecznika i Nanniego Morettiego w roli psychologa; wątek papieża natomiast zachowuje pogodny charakter, lecz sięga bardziej refleksyjnych kwestii. Papież okazuje się człowiekiem z krwi i kości o lekceważonych marzeniach i oczekiwaniach wobec życia, który może się bać, tęsknić za wolnością, rezygnować z zaszczytów i szukać pozytywnych dla siebie zmian. Moretti opiera się jednak szablonom hollywoodzkim, promującym parcie za wszelką cenę na szczyt. Pod względem poprowadzenia akcji mile rozczarowuje, stawiając w tej historii na człowieka, a nie na sukces. Sukces nie jest w jego perspektywie zaszczytem docenianym społecznie, lecz umiejętnością znalezienia własnej drogi w życiu. Reżyserowi udaje się stworzyć nastrój wątpliwości wobec głównego bohatera – czy jego postawa to ucieczka od odpowiedzialności, minięcie z powołaniem, a może zdrowy egoizm? Rozwój fabuły nie wskazuje na nic konkretnego, ale obojętny osąd zakłóca sympatia, jaką budzi Michel Piccoli w roli papieża. Aktor tworzy na ekranie człowieka niejednoznacznego, tęskniącego za innym życiem, ciepłego, lecz zupełnie zagubionego. Trudno nie kibicować mu w staraniach w odzyskaniu utraconej wolności, cokolwiek zadecyduje zrobić. Ale żeby trzeźwo zastanowić się nad jego postępowaniem i wieloma perspektywami, z jakich można spojrzeć na całą sytuację, trzeba potraktować „Habemus Papam” jako układankę symboli, elementów niezależnych. Wówczas spod komedii, czy też sympatycznego filmu obyczajowego, wyłania się chropowata materia skromnego traktatu o odpowiedzialności. Czy ważniejszy jest indywidualizm i potrzeby napędzające jednostkę, czy może należy poświęcić jednostkę na rzecz ogółu, słusznego wzorca inspirującego dobre zachowania społeczne? Moretti nie staje po żadnej ze stron, tylko opowiada historię: lekko, bez chorobliwych ambicji stworzenia wielkiego dzieła psychologicznego, śmiesznie, ale również z nutą goryczy i współczuciem dla dylematów bohaterów. Film podważa jednak subtelnie podejście „jedynego słusznego rozwiązania”. Reżyser celebruje różnorodność ludzkich postaw i zróżnicowanie odpowiedzi, które w zależności od kontekstu satysfakcjonują lub zawodzą. Człowiek stoi w centrum wszelkich wątpliwości i potencjalnych rozwiązań, to od niego zależy, czy właściwą drogą będzie poświęcenie, czy jednak ucieczka w stronę niezależności. To dlatego postawa Morettiego jako obserwatora i narratora tej ciepłej, wciągającej historii jest zdecydowanie głęboko humanistyczna.
Tytuł: Habemus papam – mamy papieża! Tytuł oryginalny: Habemus papam Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Francja, Włochy Data premiery: 28 października 2011 Czas projekcji: 104 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 80% |