Zacznę od tego, że nie bardzo wiem, z jakim gatunkiem filmowym porównać „Dzieci Heraklesa”. Początkowo sądziłem, że sztukę będzie można „podczepić” pod dzieło propagandowe, lecz byłoby to zbyt karkołomne – nawet jak na „Popkulturę i antyk”. Dramat Eurypidesa ma co prawda podtekst polityczny (wojna peloponeska), wszakże: a) dla dzisiejszego odbiorcy niewiele on znaczy, b) odczytanie przez ten pryzmat byłoby chyba zbyt poważnym spłaszczeniem dzieła. Dużo ciekawsze zdaje się zestawienie go z dziełem René Girarda. Niechby niczego nie było - bo jeśli I tam, po śmierci, czekają nas troski, Nie wiem, gdzie można się schronić. Śmierć bowiem Najlepszym bywa lekarstwem w nieszczęściach. - Makaria, przygotowując się do ofiary Mam tu na myśli koncepcję kozła ofiarnego opracowaną przez francuskiego badacza. Jego dzieło jest stosunkowo dobrze znane w naszym kraju, tych jednak, którzy nie zetknęli się dotychczas z twórczością Girarda odsyłam - jakżeby inaczej - do Wikipedii i Google’a. Motyw ludzkiej ofiary (konkretnie: dwóch ofiar), która ratuje miasto, jest bardzo wyraźny w dramacie Eurypidesa. Zdawać by się mogło wręcz, że „Dzieci Heraklesa” są podręcznikowym przykładem ilustrującym myśl Girarda. W skrócie: pojawia się zagrożenie, na skutek którego cierpi wspólnota, w odpowiedzi na nie zostaje złożona dobrowolna ludzka ofiara i zagrożenie zostanie zażegnane. Najpierw jednak parę słów wprowadzenia. Otóż, władca Argos, Eurysteus, po śmierci Heraklesa dybie na jego potomstwo. Te wychowywane przez wiernego sługę, Ijolaosa (możemy pamiętać go z serialu „Hercules. The Legendary Journeys”), błąkają się po Helladzie, nigdzie nie mogąc znaleźć schronienia. Wreszcie trafiają do świątyni Dzeusa w Maratonie, gdzie dopada je wysłannik Eurysteusa. W obronie dzieci występuje władca Aten, Demofont, gdyż zgodnie z boskim prawem nie wolno czynić krzywdy błagalnikom. Wysłannik króla Argos zapowiada wojnę o dzieci i rzeczywiście wkrótce Eurysteus nadciąga z wojskami. Aby ocalić Ateny przed jatką Demofont zasięgnął opinii wyroczni - trzeba złożyć w ofierze człowieka („Każą mi zabić dla Córy Demetry / Dziewicę, córkę szlachetnego ojca”). Na szczęście wnet zgłasza się Makaria, dziecko Heraklesa. „Sama w ofierze oddam własne życie / I z dobrej woli, dla nich [tj. pozostałych pociech Heraklesa], bez przymusu!” - woła. Dzięki dobrowolnej ofierze z dziewicy, Ateny zostaną ocalone, a Eurysteus pokonany. To jednak nie koniec zagrożenia dla miasta; król Argos wprawdzie zostaje pojmany, lecz samo jego istnienie nie pozwala zakończyć sztuki. Jak mówi Alkmena: „trzeba zapewnić / Zbawienie miasta i moich potomków / Zabiwszy go”. „Dzieci Heraklesa” kończy więc kolejna ofiara, nie tak samo dobrowolna jak w przypadku Makarii, jednak dokonana w pewnym sensie za zgodą zabijanego. Jest to szczególnie istotne, bowiem jedynie wówczas morderstwo dokonane będzie zgodnie z wolą bogów i w świetle prawa. Eurysteus godząc się na własną śmierć nie tylko domyka dramat, ale również umożliwia katharsis, oczyszczając miasto z grożącego mu niebezpieczeństwa z własnej strony. Opisane powyżej dwie ofiary to kluczowe wydarzenia w „Dzieciach Heraklesa”, na nich opiera się cała sztuka. Zmagania Eurysteusa z Ijolaosem o tytułowe dzieciaki to jedynie pretekst do opisu zagrożenia Aten i rozwiązania problemu. Same dzieci półboga są nieobecne (poza Makarią), nie odzywają się w ogóle, a ich imiona znamy jedynie z didaskaliów. Eurypides wykorzystuje więc fragment cyklu opowiadającego o konflikcie między Heraklesem i Eurysteusem (a potem dziećmi herosa, na których życie czyha władca Argos) do przedstawienia jednego z najbardziej, wydawałoby się, pierwotnych mitów. Zdaniem Girarda dzięki rytualnym mordom tworzyła się społeczność. Zabójstwo, czyli zrzucenie grzechów i win na „kozła”, umożliwiało oczyszczenie wspólnoty i odwrócenie ciążącego nad nią nieszczęścia. Kiedy spojrzeć na „Dzieci Heraklesa” z tego punktu widzenia, ujawnia się nie tylko mentalność starożytnych, ale również i współczesnych. Kozła ofiarnego prędko znajdziemy w szkole, w pracy, stojąc w korku i przeklinając drogowców albo wadliwą sygnalizację świetlną. Widać, mentalność ludzka nie zmieniła się od czasów Heraklesa - wciąż czujemy się lepiej, mogąc zwalić na kogoś winę. |