To nie jest blockbuster roku. Ale "Trzem Muszkieterom" Paula W.S. Andersona również daleko do filmowej katastrofy. To znaczy, oczywiście, reżyser serwuje na talerze widzów kiepskie kino, a złą ekranizację nadrabia tylko tym, że jego film kwalifikuje się do kategorii zawrotnej rozrywki, wielkiego relaksu i przyjemnie ogłupiającego szaleństwa. Uwaga! Nie wolno brać na poważnie, a tym bardziej przedawkowywać. Stosując się do zaleceń, zabawa gwarantowana.  |  | ‹Trzej muszkieterowie 3D›
|
Najpierw należy zapomnieć o tym, że istniał Aleksander Dumas, który napisał „Trzech muszkieterów”, klasyczną powieść płaszcza i szpady z okresu rządów Ludwika XIII i kardynała Richelieu. Następnie trzeba popatrzeć na film Andersona jak na czystą kartę, zbiór tradycyjnych pomysłów zaadaptowanych pod nowoczesną kulturę popularną i zamęt konwencji filmowych podporządkowanych widowiskowości i efektom wizualnym. Wówczas losy D’Artagnana, jego przyjaciół i wrogów, z perspektywy autora „Resident Evil” nabierają kolorów odjechanej żonglerki motywami z każdej filmowej parafii. Na ekranie króluje umowność, przymrużenie oka, obfitość i absurdalne skoki scenariuszowe. Teoretycznie, nadbudówka fabularna Andersona opiera się o szkielet i fundamenty starych, dobrych muszkieterów książkowych, ale mury szybko pękają i widowiskowe dodatki przeważają gabarytami nad oryginalną historią. Kończy się na kozackich ujęciach 3D, humorystycznych one-linerach bohaterów oraz na zakręconych scenach akcji, w których na próżno szukać wierności światu przedstawionemu. Wprawdzie komizm często wypływa niezamierzenie, ale przynajmniej usprawiedliwia twórczą dezynwolturę reżysera. Historia zaczyna się od przedstawienia bohaterów – a jakże! – przystojnych, sprytnych, silnych i pomysłowych, oraz ukazania sytuacji wyjściowej i rozłożenia pionków na planszy. Atos, Portos, Aramis i podstępna Milady wykradają ze skarbca Leonarda DaVinciego w Wenecji plany latających maszyn wojennych. Sielanka zwycięstwa nie trwa jednak długo, gdy okazuje się, że Milady sprzedała swoje usługi fircykowatemu księciu Buckinghamowi, a zarazem zdradziła muszkieterów i Francję. Mija rok, a akcja przenosi się do Gaskonii. Stamtąd do Paryża zmierza arogancki młodzieniec o imieniu D’Artagnan, który przez zrządzenie losu zadrze z każdym z trzech muszkieterów, żeby potem zaprzyjaźnić się z nimi i wspólnie wplątać w aferę między królem, królową, kardynałem Richelieu i starym znajomym Buckinghamem, który zdążył wcielić weneckie plany w życie i wybudować okazały sterowiec. Anderson mnoży na ekranie wizualne atrakcje, nie dbając o nic: ani o literackie świętości, ani o logikę akcji, ani tym bardziej o spójność między elementami widowiska, humoru i przygody. Dlatego na ekranie dzieje się wszystko, co może podpowiedzieć wyobraźnia, a tempo nie pozwala odpocząć. Bitwy sterowców, skradanie się po skarbcach rodem z „Mission Impossible” lub „Skarbu Narodów”, ucieczki, wybuchy, podchody i pojedynki na szpady – wszystko to poprzeplatano niezbyt oryginalnymi przepychankami słownymi i absurdalnymi sytuacjami. Jednak absurd stanowi największy atut nowych „Muszkieterów”. Dzięki nawiasowi, w którym umieszczono niemal cały film, dystansowi i nastrojowi niezobowiązującej zabawy, ekranowy cyrk urządzany przez Andersona da się potraktować jako głupiutką, ale niezwykle rozluźniającą zwoje mózgowe rozrywką. Solidną zaletą są także pojedynki na piechotę, bez wymyślnych sterowców ani innych ulepszeń. Świetnie wypada bijatyka na paryskim placu i konfrontacja D’Artagnana z Rochefortem na dachu katedry Notre Dame. W tych momentach czuć powiew dawnego kina płaszcza i szpady, a przede wszystkim przygody, tyle że odzianego w nowoczesne, ekstrawaganckie ubranko steampunku. Na deser są oczywiście bohaterowie, nie-Francuzi grający Francuzów. Logan Lerman, czyli słynny syn Posejdona Percy Jackson mile zaskakuje jako D’Artagnan, zwłaszcza swobodą i naturalnością. Sprawdzają się także trzej muszkieterowie – Matthew McFadyen, Luke Evans i Ray Stevenson. Christoph Waltz w roli Richelieu jak zwykle błyszczy. Nieco nudzą przewidywalnością i przesadną diabolicznością Milla Jovovich i Orlando Bloom, ale z drugiej strony to zagranie wpisane w przerysowaną konwencję. Dlatego jeśli wymazać z głowy resztki zdrowego rozsądku „Trzej muszkieterowie” bawią za…trzech. I tylko Notre-Dame szkoda.
Tytuł: Trzej muszkieterowie 3D Tytuł oryginalny: The Three Musketeers Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Francja, Niemcy, USA, Wielka Brytania Data premiery: 14 października 2011 Gatunek: akcja, przygodowy Ekstrakt: 60% |