powrót; do indeksunastwpna strona

nr 09 (CXI)
listopad 2011

Armada dla zaawansowanych
‹Kroniki Armady›
Nie ukrywam, że „Armada” trochę zaczęła mnie nużyć. Wszystko było fajnie, dopóki Navis poszukiwała innych przedstawicieli swojej rasy. Później intryga zaczęła się komplikować, trochę tak, jakby autorzy w ten sposób chcieli nadrobić brak pomysłów. Miałem nadzieję, że spinoffowe „Kroniki Armady” przywrócą ducha pierwszych albumów. Nie do końca tak się stało.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Kroniki Armady›
‹Kroniki Armady›
Albumy z cyklu „Armada” są obecne na naszym rynku od bez mała dziesięciu lat i uprawnione jest stwierdzenie, że stały się tego rynku stałym elementem. Ale trzeba też przyznać, że po bardzo błyskotliwym i nowatorskim początku seria zagubiła swój charakter, a autorzy zapomnieli, w jakim kierunku powinny zmierzać przygody Navis. Zapewne nie jest przypadkiem, że w miarę dokładnie pamiętam treść kilku pierwszych albumów, podczas gdy te ostatnie mocno mi się mylą.
Równolegle z główną serią autorzy zaczęli wydawać dwa cykle poboczne. Pierwszy, zatytułowany „Navis”, opowiada o losach głównej bohaterki, gdy jako mała dziewczynka zamieszkiwała bezludną planetę pod opieką Nsoba, robota-niańki. Drugi cykl to właśnie „Kroniki Armady”. Jest to zbiór krótkich (po kilka stron) historyjek nawiązujących do wydarzeń opisanych w głównym cyklu. Główną bohaterką najczęściej jest oczywiście Navis, ale są odstępstwa od tej zasady. Co ciekawe, epizody te nawiązują przede wszystkim do wspomnianych przeze mnie pierwszych tomów serii, szczególnie „Kolekcjonera” i „W trybach rewolucji”. Tematyka tych historii jest skrajnie różna. Od bezpośrednich nawiązań do wydarzeń dobrze znanych z głównej serii, po wątki, które poza bohaterką nie mają wiele wspólnego z „Armadą”. Mamy więc historię stylizowaną na grę komputerową, dzień z życia kadeta (coś jakby Legia Cudzoziemska), dalsze losy Clementa Vildieu (pierwszej miłości Navis z „Trybów rewolucji”). Mnie najbardziej ujął pierwszy epizod, w którym kilkuletnia Navis wraz z niewyrośniętą Hayo (rodzaj szablozębnego tygrysa), próbują upolować jakieś mięsne danie. I chociaż polowanie udało się, to cała historia kończy się jarskim posiłkiem.
Ogólnie czuć w tym zbiorze brak jakiejś myśli przewodniej, co w sumie nie dziwi, jako że scenarzystami są Morvan i Buchet, czyli autorzy głównego cyklu. A ci – jak zaznaczyłem we wstępie – sprawiają wrażanie, jakby umknął im podstawowy koncept serii.
Graficznie wszystkie historie reprezentują wysoki poziom, chociaż każda jest dziełem innego rysownika. W większości starali się oni nawiązywać do stylu „Armady”, ale jest też kilku, którzy się z tego schematu wyłamali (np. Pierre-Mony Chan reprezentujący „nouvelle manga”).
Dla fanów i znawców „Armady” album może być ciekawą i wciągającą lekturą. Ci, którzy nie znają głównego cyklu, mogą mieć duży problem ze zrozumieniem nawiązań, odniesień i niedomówień.



Tytuł: Kroniki Armady
Wydawca: Egmont
Cykl: Armada
ISBN: 978-83-237-3785-8
Cena: 59,99
Data wydania: maj 2011
Wyszukaj w
:
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

119
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.