Pamiętacie „Człowieka ilustrowanego” Raya Bradbury’ego (ewentualnie późniejszą ekranizację)? Opowieść o mężczyźnie, którego całe ciało pokryte było wymyślnymi tatuażami, ożywiającymi, gdy się na nie patrzyło i stającymi się mrocznymi opowieściami? Rzeczywiście, jest w takich obszernych tatuażach pokrywających całe ciało zarówno coś fascynującego, jak i przerażającego. „Under the Skin” to krótki, prosty dokument, śledzący nielegalne środowisko japońskich tatuażystów.  | ‹Na własnej skórze›
|
Dlaczego nielegalnych? Otóż, tradycyjny japoński tatuaż Tebori, bardzo kojarzący się z tym krajem, jest w nim prawnie zakazany – nie tylko jego wykonywanie, ale i publiczne pokazywanie. Wynika to z historii owej sztuki – niegdyś tatuaże były wykonywane w celu oznaczania przestępców. Działo się tak przez wiele lat – trudno więc dziwić się, że podskórne rysunki związały się mocno z japońskim półświatkiem. Tatuaże stały się tradycyjną ozdobą yakuzy, jej znakiem rozpoznawczym. I choć od lat to się zmienia (podobno dziś jedynie ok 50% osób zamawiających tatuaż całego ciała ma coś wspólnego ze środowiskiem przestępczym), to wciąż tak jest to traktowane przez władzę. Wytatuowane ciało to znak, że należysz do grupy przestępczej i nie powinno być pokazywane. Nowy dystrybutor na rynku 9th Plan postawił sobie ambitne zdanie – za pomocą niszowych filmów fabularnych i dokumentalnych promować różne aspekty dalekowschodniej kultury i zwyczajów (a później być może nie tylko dalekowschodniej) – trudno więc dziwić się, że spotkał się z zainteresowaniem Esensji, od dawna mocno zainteresowanej Azją. Wśród pierwszych dwóch filmów znajdziemy kultowego „Kata Shoguna” (znanego u nas pod tytułem „Shogun Assassin”) i właśnie dokument na temat tradycyjnego japońskiego tatuażu – „Na własnej skórze”. „Under the Skin” to nieskomplikowana, trwająca nieco krócej niż godzinę opowieść o wyprawie głośnego amerykańskiego tatuażysty Mario Bartha do Japonii, w celu spotkania z najsłynniejszym twórcą Tebori – mistrzem Horitoshim i oczywiście przyjrzeniu się jego pracy. Horitoshi pracuje w sposób tradycyjny – taki tatuaż jest oczywiście czasochłonny, bolesny i bardzo kosztowny (mowa nawet o sumach rzędu 30 000 USD), ale z tych też względów niepowtarzalny – stąd też od 40 lat pracy mistrz nie musi narzekać na brak klientów. Swoją drogą ciekawe byłoby rozszerzenie dokumentu o większą charakterystykę osób decydującą się na ozdobienie całego ciała fascynującymi rysunkami. Bo, niezależnie co sądzi się o samym tatuowaniu i z czym się ono kojarzy, działa mistrza Horitoshiego muszą budzić wrażenie. On sam ze śmiechem opowiada, że ma dosyć smoków – zamawiane są 4-5 razy w tygodniu, a nie należą do łatwych obrazków, zwłaszcza, że Horitoshi mówi, że stara się, by każdy rysunek był inny. Smoki oczywiście nie wyczerpują pomysłów, nieraz mocno zakorzenionych w japońskiej mitologii, ale nie da się ukryć, że robią niesamowite wrażenie. Mario Barth rozmawia z artystami, rozmawia z klientami, idzie do łaźni pełen wytatuowanych mężczyzn (nie będącej jednocześnie miejscem spotkań yakuzy), bierze udział w festiwalu z „happeniningiem” polegającym na prowokowaniu policji odsłanianiem swego pokrytego rysunkami ciała i dochodzi do wniosku, że… tatuaż łączy ludzi. Nie znając kultury, nie znając osób, z którymi spędza czas, nawiązuje z nimi niezwykle łatwo głęboki kontakt, oparty na wspólnej pasji.
Tytuł: Na własnej skórze Tytuł oryginalny: Mario Barth: Under the Skin Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Data premiery: 8 września 2011 Czas projekcji: 58 min. Gatunek: dokumentalny |