powrót; do indeksunastwpna strona

nr 1 (CXIII)
styczeń-luty 2012

W poślubną podróż z Sherlockiem
Guy Ritchie ‹Sherlock Holmes: Gra cieni›
A więc stało się – doktor Watson ożenił się, odprowadzony do ołtarza przez samego Sherlocka Holmesa, i porzuca rozwiązywanie kryminalnych zagadek na rzecz spokoju domowego ogniska. Jednak profesor James Moriarty, arcymózg zbrodni i wykładowca matematyki, dybie na życie młodej pary. Usiłując ich ochronić, Holmes decyduje się na wyrzucenie z pociągu jej, jemu zaś zapewnia emocjonującą podróż poślubną – cóż z tego, że we własnym towarzystwie. A widzowie? Wraz z biednym doktorem mogą westchnąć: „A mogło być tak pięknie…”
ZawartoB;k ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Pierwszego „Sherlocka Holmesa” przyjęłam z entuzjazmem. Detektyw z Baker Street, nieco skostniały w swojej kanonicznej postaci z lupą i fajeczką, od dawna potrzebował jakiegoś liftingu. Rozczochrany szaleniec Downey Jr., którego zaserwował mi Ritchie, był co prawda odmianą dość szokującą, lecz – jak się okazało – uroczą, zwłaszcza w parze z nowym, zgryźliwym Watsonem. Nie przeszkadzała mi więc fabuła jak z komiksu i nie przejmowało dość częste mordobicie, a bondowskich dialogów słuchałam nie tylko pobłażliwie, ale wręcz z przyjemnością. Do takiej właśnie konwencji downeyowski Holmes pasował doskonale. Dodatkowo liczne nawiązania do klasycznych opowiadań szybko przekonały mnie, że film ten nie był dziełem profanów, lecz świadomą, choć mocno ekstrawagancką, grą z oryginałem. Nic więc dziwnego, że miałam pewne oczekiwania wobec części drugiej. Ostatecznie, skoro udało się raz, to może uda się i drugi.
Niestety Ritchie zastosował filozofię, na którą twórcy sequeli nabierali się chyba już w starożytności – dać widzom to samo co poprzednio, tylko znacznie więcej. Zgodnie z tym podejściem napakował „Grę cieni” wybuchami, one-linerami, szalonym montażem i dodatkowymi porcjami spowolnionej/przyspieszonej kamery. Przeniósł również akcję na kontynent i zagęścił scenariusz tak bardzo, że bohaterowie ledwo nadążają z harmonogramem i nie starcza im miejsca na rozwinięcie osobowości. W całym tym męczącym bigosie ginie gdzieś charakterystyczna, mimo wszystko dość subtelna, chemia między Holmesem a Watsonem, która tak doskonale napędzała pierwszy film. Podteksty gejowskie nie cieszą, gdy podkreśla się je trzy razy, tak by każdy je wyłapał – poza tym po prostu przestają być wiarygodne. Wybryki Holmesa, tak jak i jego osobowość, są po prostu dziecinne, a w najlepszym wypadku nastoletnie.
Jednak na tym nie koniec – „Gra cieni” jest nie tylko przeładowana tym, co w pierwszej części pełniło formę przyprawy, ale też ma swoje własne wady i należy do nich, dość paradoksalnie, nawiązanie do dobrego starego Sherlocka. Ktokolwiek czytał lub choćby słyszał coś niecoś o przygodach detektywa, bez trudu domyśli się zakończenia jednej z finałowych scen. Ritchie zresztą sam się o to prosił, pakując Holmesa w pojedynek z Moriartym. Nie do końca rozumiem również przyczyny, dla których profesora zagrał akurat Jared Harris. Owszem, wygląda jak akademicki wykładowca, czyli teoretycznie tak jak się należy, ale czy jest odpowiednio złowrogi? Niekoniecznie. Dużo groźniejsze wrażenie sprawia Paul Anderson jako mistrz snajperski, Sebastian Moran, i nie wykluczam, że to z nim będziemy mieli do czynienia z części trzeciej, bo niestety wygląda na to, że takowa powstanie…
Znudzona i ogłuszona wybuchami, zdołałam jednak docenić obecność Stephena Fry, który przewija się tu i ówdzie jako brat Sherlocka, Mycroft. Zachowuje on sporo wdzięku nawet wówczas, gdy scenarzyści zmuszają go do biegania po ekranie nago. Ani on, ani scenograficzny przepych, ani też ładne kostiumy, nie ratują co prawda filmu, ale stanowią niezłą nagrodę pocieszenia. Nagrodę, dla której chyba jednak nie zaryzykuję trzeciej wizyty kinie.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Agata Malinowska, na co dzień redaktor serwisu Filmaster.pl, skupiającego miłośników kina.

Więcej recenzji Agaty przeczytasz na jej blogu pod adresem esme.filmaster.pl.




Tytuł: Sherlock Holmes: Gra cieni
Tytuł oryginalny: Sherlock Holmes: A Game of Shadows
Reżyseria: Guy Ritchie
Scenariusz (film): Kieran Mulroney, Michele Mulroney
Muzyka: Hans Zimmer
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: USA
Cykl: Sherlock Holmes
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 5 stycznia 2012
Wyszukaj w: Wysylkowa.pl
Wyszukaj w: Kumiko.pl
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Ekstrakt: 40%
powrót; do indeksunastwpna strona

99
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.