powrót; do indeksunastwpna strona

nr 2 (CXIV)
marzec 2012

New York, New York co za piekielne miasto
Steve McQueen ‹Wstyd›
Po trzyletniej nieobecności powraca Steve McQueen. Jego debiutancki Głód zebrał kilka znaczących nagród (od Złotej Kamery w Cannes po nagrodę BAFTA dla najbardziej obiecującego młodego reżysera) i jeszcze więcej świetnych recenzji. Po takim początku oczekiwania wobec drugiego pełnometrażowego dziecka reżysera były duże.
‹Wstyd›
‹Wstyd›
Recenzja nadesłana na Konkurs Esensji.
We „Wstydzie” McQueen kolejny raz skupia się na ludzkim ciele. O ile w Głodzie ludzkie ciało i jego cierpienie jest pryzmatem, manifestem walki o własne ideały, tak we Wstydzie staje się ono źródłem upokorzenia jednostki ludzkiej, obrazem jej odczłowieczenia i całkowitego zniewolenia.
Główny bohater okrzykniętego najbardziej odważnym filmem roku „Wstydu” to 30-letni Brandon. Mieszka w Nowym Jorku, w sterylnie czystym mieszkaniu, pracuje w dużej firmie. Jest atrakcyjny i inteligentny. Ma jednak swoją mroczną stronę – uzależnienie. Jego życie skupia się głównie, albo i wyłącznie wokół seksu. Swoje partnerki wynajmuje, spotyka w klubach, barach, w metrze. Resztę czasu poświęca na internetową pornografię i masturbację. To jednak ciągle za mało. Jego pożądanie jest wiecznie niezaspokojone. Głód (znamienne?) seksu jest głodem nie do zaspokojenia.
McQueen chciał stworzyć głębokie studium samotności i wyobcowania. Pokazać obraz współczesnego człowieka – wiecznego singla, skrajnego hedonisty zamkniętego w klatce ciągłej konsumpcji. Brandon niczym człowiek pierwotny poszukuje ładu i harmonii. Jednak droga, którą wybiera jest jak ślepa uliczka w nieznanym mieście. Kierunek: wstyd. Wstyd bycia człowiekiem uwikłanym w pseudorytualny festiwal erotyzmu i seksualności.
McQueen pokazuje postmodernizm i jego ciemną stronę. Stany ekstatyczne wywołane seksem, czy masturbacją okazują się chwilowe, a powrót do rzeczywistości po każdym kolejnym akcie seksualnym staje się coraz boleśniejszy. W świecie Brandona nie ma miejsca na rytuały i powroty do czasów stworzenia. Jego czas sakralny to przepełnione seksem i alkoholem wędrówki po Nowym Jorku.
Fassbender stworzył postać niezwykle wiarygodną. Jest zamknięty w sobie, wycofany, oddalony. Każdy gest i każde słowo wyzuł z emocji. Wykreował postać, której życie uczuciowe jest równie sterylne jak jej mieszkanie. Nawet w momencie seksualnego szczytu na twarzy Brandona trudno dostrzec zadowolenie. Nie jest on zdolny do stworzenia bliższej relacji. Jakiejkolwiek i z kimkolwiek. Nagłe pojawienia się siostry całkowicie wytrąca go z ( i tak już mocno wątpliwej) równowagi psychicznej. Ich bratersko – siostrzana relacja pełna jest niedopowiedzeń i przemilczeń. Dobre chęci Sissy za każdym razem natrafiają na mur, jaki wokół siebie wzniósł Brandon.
Dobre chęci McQueena również natrafiły na opór. Wnikliwy obserwator współczesnego społeczeństwa, które jak w soczewce miało skupić w osobie Brandona, po kilkudziesięciu minutach stał się niestety jedynie dobrym katechetą. W drugiej części filmu nie ma już tak pięknych scen jak Sissy śpiewająca „New York, New York” Franka Sinatry. Nie ma Brandona biegnącego ulicami tego piekielnego miasta (tzn. jest, ale odgrzewane kotlety nie smakują już tak samo) próbującego uciec przed samym sobą, chcącego zmęczyć ciało by uwolnić się od psychiki, a jednocześnie ściśle z tym ciałem związanego. To przecież ono jest mechanizmem spełniającym jego zachcianki. Mechanizmem odpornym, nie reagującym na inny rodzaj wysiłku niż akt seksualny.
To, co zachwyca w pierwszej części filmu. Cała ta subtelna brutalność z każdą kolejna minutą uderza w coraz bardziej patetyczny ton i staje się coraz bardziej moralizatorska. Interpretacja, którą narzuca reżyser jest chyba zbyt jednoznaczna. Opuszczają sale kinową będziesz uświadomiony, że seks bez miłości doprowadzi cię na skraj załamania nerwowego (zawsze możesz w tym momencie przerzucić się na Almodovara). Co więcej, przekonasz się, że nawet odkupienie w deszczu nie jest nic warte, bowiem i tak skończysz tam gdzie zacząłeś. Może jedynie twoja twarz będzie bardziej zmęczona i poraniona.



Tytuł: Wstyd
Tytuł oryginalny: Shame
Reżyseria: Steve McQueen
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Scenariusz (film): Abi Morgan
Muzyka: Harry Escott
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 24 lutego 2012
Czas projekcji: 99 min.
Gatunek: dramat
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
powrót; do indeksunastwpna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.