„Kamień przeznaczenia” Tomasza Kleszcza to opowieść pełnymi garściami czerpiąca z klisz popkultury, w zamierzeniu odtwórcza, czysto rozrywkowa, ale niestety nieprzekonująca.  |  | ‹Kamień Przeznaczenia #1›
|
Z polskimi debiutami komiksowymi (w szczególności w kategorii opowieści czysto rozrywkowych) jest trochę tak, że autorzy boją się pójsć na całość i wolą jedynie zarysować zręby fabuły, przedstawić bohaterów, zasugerować, że już w kolejnych częściach historia nabierze rozmachu i zamknąć album zanim tak naprawdę poznamy świat i jego bohaterów. Tak było w przypadku „Jutro będzie futro” (komiks nigdy nie doczekał się kontynuacji), cyklu „Biocosmosis” (na szczęście od razu rozpisanego na cały cykl, nie musieliśmy czekać długo na więcej), niedawnego „Blera”, czy omawianego w niniejszym „Kamienia przeznaczenia”. O ile jednak pierwszy z tych tytułów intrygował ciekawą konstrukcją świata, , drugi rozmachem, trzeci rzemieślniczą sprawnością, to dzieło Tomasza Kleszcza ma większy problem, by dotrzeć do czytelników. Pomysł na „Kamień przeznaczenia” opiera się na wykorzystaniu wszelkich popkulturowych mitów, jakie tylko przyjdą autorowi do głowy. Popieram, czyż przecież koncepcja „Matrix” była inna? Kleszcz bierze pełnymi garściami – z teorii Daenikenowskich, z mitologii Sumeru, wykorzystuje marsjańską piramidę i eksperyment filadelfijski (ten ze teleportującym się okrętem), wprowadza wilkołaki i kosmitów. Niby miszmasz, ale dla miłośników popkultury całkiem sympatyczny. Fabuła tworzona jest również według sprawdzonych wzorów – zagrożenie dla Ziemi powrotem sumeryjskiego „boga”, nieliczna grupa wtajemniczonych złożona według znanego schematu – genialny naukowiec, człowiek czynu i seksowna kobieta, dziwka o złotym sercu (zapewne), która musi się przeciwstawić złu. O tym, jak całą tę historię ocenić, zdecyduje jej domknięcie, którego w pierwszym tomie nie doświadczymy. Na razie jest komiks nie nudzi, ale też w żadnym aspekcie nie zaskakuje. Rysunek również budzi ambiwalentne odczucia. Z jednej strony należy docenić skromność autora, który sam twierdzi, że strona graficzna odbiega jeszcze od jego pragnień, uznać trzeba również odwagę – komiksowa opowieść jest niesłychanie dynamiczna, z dużą ilością pojedynków, pościgów, bijatyk, eksplozji – a to zawsze wyższa szkoła jazdy. Z drugiej jednak strony widać ewidentne błędy – z proporcjami, perspektywą, z przerysowywaniem tych samych twarzy. To, co spokojnie może ujść w przypadku dzieła undergroundowego, dla opowieści sensacyjnej nie powinno mieć miejsca. Cieszę się, że takie komiksy powstają, rynek musi opierać się na – różnej jakości – twórczości rozrywkowej. Doceniam wysiłki i determinację autora. Popieram, szczerze życzę powodzenia, ale na razie zachwytu wyrazić nie mogę.
Tytuł: Kamień Przeznaczenia #1 ISBN: 978-83-86383-37-5 Cena: 34,00 Data wydania: kwiecień 2011 Ekstrakt: 50% |