Mówiące zwierzęta, mutanty o nadprzyrodzonych zdolnościach, wszechobecni paranoicy i bomba jądrowa w tle. „Doktor Bluthgeld” realizuje temat zagłady atomowej i – jak to u Dicka – nie jest ani prosto, ani nudno.  |  | ‹Doktor Bluthgeld›
|
Świat przedstawiony potraktował Dick dość luźno. Powieść utrzymana jest w stylu tzw. cosy catastrophe, czyli przytulnej katastrofy – część produktów jest nadal dostępna, działają odbiorniki radiowe (a więc muszą też istnieć sprawne elektrownie), choć już o paliwo jest nadzwyczaj trudno. Wszystko to niespecjalnie przypomina rzeczywistość, jakiej moglibyśmy spodziewać się po katastrofie nuklearnej. Brak też konsekwencji w odniesieniu do skutków samego promieniowania – pojawiają się mutanty, gadające psy, inteligentne szczury, z drugiej zaś strony zdecydowana większość bohaterów nie wykazuje jakichkolwiek objawów mogących świadczyć o tym, że przeżyli atomową zagładę. Ale przecież nie o realistyczną wizję autorowi chodziło. Bardziej niż o kreację świata Dick zadbał o konstrukcję trójki postaci, na których spoczywa ciężar tej opowieści. Tytułowy doktor Bluthgeld, powszechnie (choć nie do końca słusznie) obwiniany za powstanie bomb atomowych, szybko zaczyna w tę rolę wchodzić i przypisuje sobie coraz większą moc. Tę jednak posiada raczej niepełnosprawny chłopak imieniem Hoppy, którego katastrofa zmieniła z szeregowego pracownika zakładu naprawczego w cieszącego się ogromnym poważaniem głównego rzemieślnika nowej społeczności. Ostatni z ważnych bohaterów w ogóle nie posiada fizycznej władzy nad nikim, ale jest być może bardziej potężny niż cała reszta – to orbitujący wokół Ziemi Amerykanin Dangerfield. Za każdym razem, gdy przelatuje nad będącą miejscem akcji wioską, okoliczni mieszkańcy gromadzą się przy odbiorniku radiowym, uważnie wsłuchując się w jego niezbyt nomen omen lotne relacje. Kiedy kosmonauta choruje, martwią się o niego i kombinują, jak można mu pomóc (choć oczywiście nie są w stanie nic zrobić). „Doktor Bluthgeld” dobrze oddaje nastrój paranoi, jaki zapanował w czasie, gdy Dick pisał swoją książkę. Jego bohaterowie żyją w nieustannym strachu przed czymś – Bluthgelda prześladuje poczucie, że wszyscy wiedzą, kim jest (ukrywa się pod zmienionym nazwiskiem) i zechcą pociągnąć go do odpowiedzialności za katastrofę, Hoppy obawia się głosów z przeszłości, zaś reszta mieszkańców zaczyna coraz wyraźniej odczuwać, że ich rzemieślnik zbytnio urósł w siłę. Atmosferę gęstniejącego obłędu wzmacniają jeszcze narratorskie sztuczki, dzięki którym nie możemy być pewni, czy dane zdarzenie aby na pewno śledzimy wzrokiem zupełnie zdrowej psychicznie osoby. I właśnie ów klimat niepewności urasta do rangi naczelnego atutu powieści. Powieści, w której oprócz tego znalazłoby się jeszcze kilka godnych uwagi elementów. Jak żądza władzy, która staje się obsesją Bluthgelda i Hoppy’ego, a – w szerszej perspektywie – mogącą być jedną z odpowiedzi na pytanie, jaki układ sił jest w ogóle możliwy po zagładzie atomowej, jak wysoko może urosnąć jednostka, by nie stać się obiektem ataków społeczeństwa doskonale pamiętającego czas wojny. Z kolei ciągnięte przez konie samochody, poza swoim komizmem, stawiają nas przed problemem wyczerpywalnych przecież zasobów naturalnych. A nadający znad planety Dangerfield? Miał być kosmonautą, został kimś, bez kogo nie może się obyć postnuklearna społeczność. Czy podobnych karier w świecie wielkiej polityki nie mieliśmy na pęczki? Książka Dicka przyciąga (jak zresztą pozostałe dokonania autora) klimatem, który daleki jest od naszych zwyczajowych wyobrażeń świata po apokalipsie. Pisarzowi udało się razem z typowymi dla siebie, obłąkańczymi wizjami przemycić sporo humoru i nawet, jeśli komuś ten koniec końców dość optymistyczny obraz wyda się mało realistyczny, to jednego pisarzowi odmówić nie sposób: wyobraźni i konsekwencji, z jaką przelewał swoje pomysły na papier, tworząc świat spójny i czytelniczo satysfakcjonujący.
Tytuł: Doktor Bluthgeld Tytuł oryginalny: Dr. Bloodmoney ISBN: 978-83-7510-569-8 Format: 150×255mm; oprawa twarda Data wydania: 21 lutego 2012 Ekstrakt: 70% |