To chyba najbardziej zróżnicowany treściowo tom dotychczas wydanych „Kroków w nieznane”. W edycji za 2011 r. możemy przeczytać teksty z rozmaitych odmian fantastyki, no, nie ma steampunka, ale płakać z tego powodu nie będziemy.  |  | ‹Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2011›
|
Ta recenzja powinna była powstać parę miesięcy temu. Ale nie powstała. Z racji tego nie ma waloru świeżości i aktualności; może jednak mieć inną zaletę – spojrzenia na tom z perspektywy powtórnego czytania, zwrócenia uwagi na to, co najbardziej żywe w pamięci. Pamiętnym opowiadaniem niewątpliwie jest depresyjna i mroczna „Rozpacz” Jurija Nesterienki. To w sensie dosłownym „horror vacui” – połączenie „Ukrytego wymiaru” z „Nie mam ust, a muszę krzyczeć”, prawdziwie przerażająca (choć trochę przegadana) opowieść o wszechogarniającej rozpaczy Kosmosu. Z kolei „Stereogram Szarego Fortu w dniach jego chwały” Paula Bergera to przewrotne, niestereotypowe (nomen omen) fantasy, w którym elfów i ludzi łączy szczególna więź. Czasem mówi się o negatywnych bohaterach filmowych czy serialowych, że to postacie, które kochamy nienawidzić – w „Stereogramie…” takie uczucie łączy dwie rasy w nierozerwalnym cyklu zwycięstw i porażek. Rozpisanym na miliardy lat „Palimpsestem” Charles Stross daje prawdziwy pokaz wytrenowanej i zdyscyplinowanej wyobraźni. Ten nawiązujący do klasycznego „Końca wieczności” Asimova tekst przewyższa skalą, perspektywą i złożonością całe grube tomiszcza SF, powodując, że rozmyślanie o „poziomie zero” tej historii nie ma najmniejszego sensu. Z kolei „Prorocze światło” Teda Kosmatki to prawdziwy oldskul – opowiadanie science fiction opierające się na analizie i zwichrowaniu jednego zasadniczego problemu naukowego: dualizmu korpuskularno-falowego. Co godne podkreślenia, podczas ponownej lektury utwór ten okazuje się wypełniony sytuacjami życiowymi przypominającymi kolapsowanie funkcji falowej – jak np. krótki opis Satisha: „można by go wziąć za zdrowego i sprawnego syna wielu różnych narodów – Meksykanina, Libijczyka, Greka albo Sycylijczyka – dopóki nie otworzy ust. Kiedy zacznie mówić, wszystkie te możliwe tożsamości znikają i nie ulega wątpliwości, że jest Hindusem, całkowitym i stuprocentowym”. Jeśli dołożymy do tego poważne rozważenie społecznych implikacji odkrycia Erica i jego współpracowników, to otrzymamy świetny, wszechstronnie przemyślany tekst fantastyczny. Pozostałe opowiadania przywołują już mniej wspomnień. Owszem, „Tegoroczne zdjęcie klasowe” Simmonsa kończy się niespodziewanie, a opis zmagań pani Geiss z opornymi uczniami-zombiakami robi wrażenie; melancholijne „Pamięć jest czymś jak dom” Ludwigsena faktycznie, jak obiecuje w przedmowie Mirek Obarski, przywodzi na myśl bradbury’owskie „Nadejdą ciepłe deszcze”, a „Twoje cierpienie nas ochroni” Rivery – „Tych, co odchodzą z Omelas” Ursuli LeGuin. Jednak w pamięci teksty te zostawiają co najwyżej wrażenie, niejasny obraz lub dwa. Z „Superbohaterem Trzeciej kategorii” Yu, „Przenicowanym światem” Diaczenków czy dwoma tekstami czysto rozrywkowymi: „Błękitem i złotem” Parker i „Przynętą doskonałą” Pi jest jeszcze inaczej – opowiadania te były dobre, dopóki trwały, po zakończeniu lektury nie zostało z nich nic godnego zapamiętania. Skąd zatem tak wysoka ocena? Otóż żadne opowiadanie nie jest złe – natomiast sporo jest w zbiorze dobrych i bardzo dobrych. Teksty takie, jak „Palimpsest” i „Prorocze światło” dają świadectwo temu, że fantastyka naukowa nie umarła, a „Stereogram…” pokazuje, że i w fantasy można odnaleźć świeże spojrzenie na znane motywy. To dobrze – możemy z pewnym optymizmem nadal kroczyć w nieznane, krok za krokiem, rok za rokiem.
Tytuł: Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2011 ISBN: 978-83-7590-078-1 Format: 550s. oprawa twarda Data wydania: 29 listopada 2011 Ekstrakt: 80% |