powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXV)
kwiecień 2012

Pociąg (do) drugiej klasy
Mark Neveldine, Brian Taylor ‹Ghost Rider 2›
Czy Marvel wypuszcza gnioty („Punisher”, „Elektra”), żeby na ich tle jeszcze lepiej wypadły przygody najpopularniejszych superbohaterów? Czy znajdujący się w kiepskiej sytuacji finansowej Nicolas Cage zarabia jakimiś machlojkami na stratach swoich filmowych porażek i specjalnie doprowadza do realizacji takich potworków (bo przecież statystyka nakazuje żeby chociaż raz na kilka lat trafił mu się film przynajmniej niezły…)? Sequel „Ghost Ridera” niestety może tylko podsycać te spiskowe teorie.
ZawartoB;k ekstraktu: 10%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W zamierzchłych czasach już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić co jest kinem klasy A, a co B. Dzisiaj okazuje się, że campowy, B-klasowy horrorek potrafi kosztować sumę, za którą jeszcze kilka lat temu powstawały popularne hity. Podobną kwotę, 60 milionów dolarów kosztowały „Tożsamość Bourne’a”, „Seks w wielkim mieście”, „Alvin i wiewiórki”, „Poznaj moich rodziców” czy „300”, choć dziś i tak jest to budżet przeciętny – kiepski pierwowzór „Ghost Ridera” zwrócił włożone w produkcję ponad 100 milionów. „Duch Zemsty”, co nie było takie oczywiste przed premierą, też na siebie zarobi – taka chyba siła komiksowych ekranizacji, marketingu i jechania na opinii pierwowzoru, który z kolei udawał typowy blockbuster. To o tyle zadziwiające, że film pary Neveldine/Taylor, podobnie jak ich inne twory („Adrenalina”, „Gamer”, „Jonah Hex”) to dość kosztowna popierdułka dla filmowych masochistów lubujących się w niskoklasowym kinie i oglądaniu szmacących się aktorów.
W drugim „Ghost Riderze” wszystkie cechy oprócz budżetu wskazują bowiem na przynależność właśnie do niższej filmowej klasy. Mamy przebrzmiałe nazwiska, które dawno temu spadły do drugiej ligi (oprócz Cage’a kuriozalnie ucharakteryzowany Christopher Lambert), zdjęcia kręcone w „filmowych rajach”, czyli Rumunii i Turcji (gdzie chętnie jeżdżą ekipy takich dzieł jak fąfnaste części „Armii Boga” czy „Uniwersalnego żołnierza” – zresztą prezentujących się o niebo lepiej), a w końcu – a może przede wszystkim – fabuła. Sequel opowiada niby tę samą historię co część pierwsza, ale zdecydowanie bliżej mu do popularnych dwie dekady wcześniej horrorów o szatanie przybywającym na Ziemię, niż przygód super-trykociarzy. Znamy to: pojawiający się we współczesnym świecie diabeł w ludzkiej postaci (tu: charakterystyczny aktor Ciaran Hinds), obiekt jego pożądania (tu: sympatyczny chłopiec), tajemnicza sekta, która wie co się święci (tu: mnisi pod przywództwem uber-mnicha Lamberta i alkoholizującego się księdza-harleyowca Idrisa Elby) oraz daleki od kryształowej czystości bohater, który niechętnie podejmuje się walki ze złem (Johnny Blaze oczywiście). Najoczywistszy trop to „Złote dziecko” z Eddie Murphym, ale miłośnicy kaset video wspomną też zapewne „Hellbound” z Chuckiem Norrisem, „Minion” z Dolphem Lundgrenem, kultowego „Warlocka” czy sequele „Omenu”.
„Spirit of Vengeance” jest właśnie taki jak te filmy – niskobudżetowy (przynajmniej z wyglądu), kręcony na pustkowiach lub w mrocznych wnętrzach, opierający się na banalnej, przemielonej już po wielokroć fabule, zapomnianych aktorach i kiepskich efektach specjalnych ukrywanych zabiegami fabularnymi (większość czasu postacie pozytywne i negatywne spędzają w swej ziemskiej powłoce). Tylko że gorszy. Bodaj największym problemem filmu Neveldine’a/Taylora jest jego zamierzona kampowość – rzecz, która wychodzi bardzo rzadko, sprawiająca problemy nawet Tarantino (vide „Grindhouse”). O ile bowiem wymienione filmy z lat 80-tych i 90-tych były horrorami na serio, a tym samym proponowały widzowi autentyczną grozę i mniej lub lepiej tworzony nastrój, o tyle twórcy „Ghost Ridera” pozwalają sobie na zbędny luz.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Niestety nie ma on nic wspólnego z otwartą parodią lub zabawą konwencją – cała historia jest na serio, ale poszczególne jej aspekty lub bohaterowie już tak traktowani nie są. Efektem są idiotyczne, znane z teaserów sceny sikania ogniem, animowane wstawki, totalnie przesadzona maniera aktorska Nicola Cage’a, który gra (czytaj: wybałusza oczy, rozdziawia otwór gębowy i wydaje dziwne odgłosy) bardziej ekspresyjnie niż w „Kulcie” i kompletne zagubienie pozostałych aktorów, którzy nie wiedzą jak to ugryźć i wybierają śmiertelną powagę albo dziwaczne przerysowanie. Uwypukla to tylko głupkowatość fabuły, która zresztą posuwa się do przodu głównie dzięki wspomnianym animowanym przerywnikom wykładającym widzowi kawę na ławę. W połączeniu z mało atrakcyjną stroną wizualną (oprócz „tanich” plenerów i efektów irytuje też charakterystyczny dla reżyserko-operatorskiego duetu rozedrgany sposób filmowania) i zwyczajnym niedoborem akcji zastąpionej scenami „gadanymi”, to po prostu męczy.
Z tego powodu „Ghost Rider” nie sprawia przyjemności jako dobry zły film, chociaż taki właśnie udaje. To po prostu bardzo kiepski zły film i wręcz katastrofalne podejście do komiksowych superbohaterów, po którym pojawiają się dalsze inspirowane teoriami spiskowymi pytania. Jakim cudem twórcy takich gniotów jak „Gamer” i „Jonah Hex” dostają pieniądze na kolejne filmy i co sprawia, że Nicolas Cage wciąż dostaje angaże? Czyżby opieka szatana – w końcu jest on bohaterem jego ostatnich filmów? I czy oznacza to, że kiedyś pojawi się film gorszy od „Ghost Ridera”, „Piekielnej zemsty” i „Polowania na czarownice” razem wziętych, po którego premierze nastąpi Armageddon?



Tytuł: Ghost Rider 2
Tytuł oryginalny: Ghost Rider: Spirit of Vengeance
Zdjęcia: Brandon Trost
Muzyka: David Sardy
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: ITI Cinema
Data premiery: 13 kwietnia 2012
Czas projekcji: 95 min
Gatunek: akcja, fantasy, thriller
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
Ekstrakt: 10%
powrót; do indeksunastwpna strona

107
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.