powrót; do indeksunastwpna strona

nr 3 (CXV)
kwiecień 2012

W matni
Sean Durkin ‹Martha Marcy May Marlene›
Debiutujący reżyserzy nie mają lekko. Jeśli ich produkcja jakimś cudem okaże się przebojem, zawsze istnieje ryzyko, że to tylko łut szczęścia… Niezależnie od tego, czy Sean Durkin poradzi sobie w świecie X Muzy, pozytywne opinie krytyków na temat „Martha Marcy May Marlene” dziełem przypadku zdecydowanie nie są.
ZawartoB;k ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rodzina, według licznych przykładów współczesnej kinematografii, to dysfunkcyjna jednostka targana dramatami i nieustannie wystawiana na próby. Nie jawi się jako bastion tradycji czy filar wsparcia. Ze społecznego azylu ewoluuje w niebezpieczny twór pozorów i iluzji, popychając słabszych członków „stada” w kierunku niezbyt fortunnych decyzji. Jednak debiutujący reżyser Sean Durkin nie kamieniuje wyłącznie instytucji rodziny, ale całą ideę szeroko pojętej komuny, doświadczanej przez każdego człowieka w mniej lub bardziej dosłownym wydaniu.
Film Durkina inspirowany jest jego własnymi obserwacjami. Choć twórca nie wywodzi się z religijnej rodziny, uczęszczał do katolickiej szkoły, gdzie zamiast odkrywać w sobie pokłady wiary, dostrzegł coś innego. Pewną formę (niegroźnego) kultu, w którym czci się określone wartości i wierzy w moc sprawczą szczerych inkantacji. Podobne wzorce Durkin napotykał w swoim dorosłym życiu, dostrzegając ich obecność w tak prozaicznych sytuacjach jak mecz piłki nożnej, gdzie tłum zwolenników drużyny skanduje wyuczone hasła, albo w pracy, gdzie na czele zespołu zawsze stoi lider, wytyczający kierunek działania grupie ludzi. Lecz największym bodźcem do nakręcenia opowieści o destrukcyjnym wpływie sekty na ludzką psychikę, stała się dramatyczna historia przyjaciółki reżysera… Wszystkie te przeżycia plus dogłębny research tematu kultów zaowocowały scenariuszem „Martha Marcy May Marlene”, w którym odznaczają się dwa, równoległe światy, połączone postacią głównej bohaterki. M. nie znajdująca oparcia w rodzinie, trafia do sekty, pozornie hołdującej trzeźwości ciała i umysłu, wyzbyciu się własności prywatnej i pielęgnującej jasny podział obowiązków. Z tej niepokojąco idyllicznej rzeczywistości wyłania się ponury obraz ubezwłasnowolniającej, bezwzględnej grupy ludzi. Po ucieczce z sekty M. wraca do domu swojej starszej siostry, który zamiast oazą spokoju, okazuje się przystanią materializmu i życia na pokaz…
Z zestawienia tych kontrastujących światów i z rozterek głównej bohaterki, Durkin skomponował niepokojącą, niedopowiedzianą historię, którą niektórzy recenzenci wkładają do szufladki „thriller”, a nawet (przesadnie) „horror”. W rzeczywistości to dramat o kobiecie, zagubionej w przestrzeni, trawionej powolnie przez manię prześladowczą i strach… W tej roli znakomita zresztą Elizabeth Olsen, młodsza siostra znanych (z różnych dokonań) bliźniaczek Olsen. Odtwórczyni roli M. zgarnęła za swą kreację tyle nagród i nominacji, co chyba żadne z rodzeństwa w całej karierze.
Niewątpliwie sukces „Martha Marcy May Marlene” tkwi również w skromności całego przedsięwzięcia. Nie jest zasługą znanych nazwisk czy wielkiego budżetu. To produkcja zrealizowana z miłości do kina i próba przeniesienia na wielki ekran cichego dramatu. Nie ma zbytnich szans, żeby zawojować polskie kina, bo jest tworem zbyt niezależnym, snutym dziwnie niepokojącym tonem. I podsumowanym równie niepokojącym finałem, w którym zamiast wykrzyknika Durkin postawił znamienny znak zapytania.



Tytuł: Martha Marcy May Marlene
Reżyseria: Sean Durkin
Zdjęcia: Jody Lee Lipes
Scenariusz (film): Sean Durkin
Rok produkcji: 2011
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Imperial CinePix
Data premiery: 23 marca 2012
Czas projekcji: 120 min.
Gatunek: dramat, thriller
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
Ekstrakt: 70%
powrót; do indeksunastwpna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.