Debiut od razu uczynił z niej wielką gwiazdę. Fani długo – bo aż cztery lata – nie mogli doczekać się kolejnego krążka, ale oto jest: „Master Of My Make-Believe” ukazał się 7 maja. Czy Santigold udźwignęła ogrom związanych z nim oczekiwań?  |  | ‹Master Of My Make-Believe›
|
Twórczyni takich przebojów jak „You’ll Find A Way”, „Starstruck”, „I’m A Lady” czy „Anne” potrafiła przy pomocy jednego, choć multigatunkowego krążka zawładnąć na naprawdę długi czas muzycznym światem. W końcu nie tylko wyżej wymienione numery do dziś goszczą na radiowych bądź klubowych setlistach, a drugi w jej dorobku longplay to może nawet najbardziej wyczekiwana premiera ostatnich lat. Tyle tylko, że kiedy już się go usłyszy, to z przesadnie pompowanego balonu oczekiwań szybko schodzi powietrze. Na szczęście nie oznacza to, że na „Master Of My Make-Believe” nie ma wartościowych i wciągających kompozycji. Jest ich całkiem sporo, ale to nie do końca to, czym chcieliby być zaspokojeni liczni fani artystki. Napięcie związane z premierą drugiej solowej płyty dodatkowo budowały dość częste kolaboracje, którym w międzyczasie z zamiłowaniem oddawała się Santi White. Dość powiedzieć, że Amerykanka łączyła siły z Basement Jaxx, Beastie Boys albo The Lonely Island. W końcu (w 2011 roku) światło dzienne zaczęły oglądać kolejne utwory z nadchodzącego materiału: skandowany i zadziorny „Go!” z udziałem wokalistki Karen O, tanecznie bujający „Big Mouth” (którego charakterystyczne brzmienie to zasługa kolektywu Buraka Som Sistema) oraz najbardziej wyważony i popowy „Disparate Youth”. Żaden z nich, pomimo zauważalnej i cennej różnorodności, nie stanowi kandydata na światowy hit – są to utwory przyjemne, jednak takich przez ostatnie cztery lata słyszeliśmy mnóstwo. Odczucia wywołane przez single pokrywają się niestety z tymi towarzyszącymi nowemu albumowi. Jest eklektycznie, całkiem miło i głośno, ale bez fajerwerków – zarówno muzycznych, jak i wokalnych. Wprawdzie nieźle wypada wyprodukowany m.in. przez Diplo „Look At These Hoes”, ale i tak najjaśniejszymi punktami playlisty są chyba popowe i stonowane numery. Mam na myśli nieco egzotyczny, pulsujący „This Isn’t Our Parade” oraz późniejszy „The Keepers”. Oba łatwo wpadają w ucho i potrafią delikatnie, choć lekko banalnie wypełnić czas. Na szczęście „Master Of My Make-Believe” jest na tyle różnorodny (a to zasługa szeregu producentów oraz odmienności wokalnej paru tracków), że nie ma mowy o zbytniej monotonii. Bo na przykład po ugładzonym „The Keepers” zaraz pojawia się elektroniczny i rapowany „Look At These Hoes”, a chwilę później taneczny „Big Mouth”. Przy całej solidności (którą trzeba podkreślać) opisywanego krążka, po pierwszym czy kolejnych odsłuchach, niezmienny pozostaje pewien symptom – i tak na koniec najchętniej wkłada się do odtwarzacza „Santogold” z 2008 roku. Stąd już prosty wniosek – debiut bez wątpienia był wyjątkowy, znakomity, a przy tym świeży i zaskakujący. Płyta „Master Of My Make-Believe” bawi i daje sporo muzycznej przyjemności, lecz w istocie sprowadza się jedynie do zachęty do ponownego sięgnięcia po starszą kompaktową siostrę.
Tytuł: Master Of My Make-Believe Nośnik: CD Data wydania: 7 maja 2012 Czas trwania: 37:45 Gatunek: elektronika, hip hop, pop EAN: 5053105142422 Utwory CD1 1) Go!: 3:23 2) Disparate Youth: 4:44 3) God From The Machine: 3:51 4) Fame: 3:28 5) Freak Like Me: 2:17 6) This Isn’t Our Parade: 3:53 7) The Riot’s Gone: 3:29 8) Pirate In The Water: 2:53 9) The Keepers: 3:32 10) Look At These Hoes: 2:57 11) Big Mouth: 3:11 Ekstrakt: 70% |