powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXVII)
czerwiec 2012

Autor
Tym razem na Gapcia nie liczcie
Rupert Sanders ‹Królewna Śnieżka i Łowca›
Wygląda na to, że w Fabryce Snów pomysły chadzają parami. Mieliśmy niegdyś dwa jednoczesne loty na Marsa, dwie asteroidy celujące w Ziemię, niedawno podwójnie mieli zaprezentować się Sherlockowie Holmesowie (w końcu ten z Sachą Baronem Cohenem się nie zmaterializował), w tym roku podwójnie atakują królewny Śnieżki. Są to jednak bardzo odmienne ataki.
ZawartoB;k ekstraktu: 60%
‹Królewna Śnieżka i Łowca›
‹Królewna Śnieżka i Łowca›
Po niedawnej „Królewnie Śnieżce” Tarsema Singha (po polsku powinno być raczej coś w stylu „Lustereczko, powiedz przecie”) dostajemy „Królewnę Śnieżkę i Łowcę” w reżyserii debiutanta Ruperta Sandersa. O ile jednak film Singha był wystawny i lekki, o tyle dzieło Sandersa to przeniesienie klasycznej baśni w obszary mrocznego, brutalnego fantasy. Dobrze, że mamy tego Łowcę w tytule – miejmy nadzieję, że dzięki niemu widzowie zorientują się, że nie mają do czynienia z produkcją familijną.
Opowiadanie klasycznej baśni w wersji dla dorosłych nie jest w gruncie rzeczy niczym nowym – czy nie na tym polega właśnie fantasy? Z opowieści braci Grimm wzięto tu ogólne zręby – zawiązanie akcji, złą macochę, zwierciadło, ucieczkę Śnieżki, ale ubarwiono elementami fantasy – magią w większej skali, bitwami, rozszerzoną walką dobra ze złem, no i oczywiście rozwinięto postać tytułowego łowcy. Najważniejszy jest jednak klimat. „Królewna Śnieżka” sama w sobie nie należy do specjalnie pogodnych opowieści (mimo determinującej jej odbiór wersji disneyowskiej) – mamy przecież wyrok śmierci, żądanie dostarczenia serca i wątroby (i konsumpcję wyżej wymienionych, choć nie pozyskanych od królewny), Śnieżka w końcu umiera trzykrotnie, a na koniec królowa ginie w męczarniach. Ale w wersji Sandersa znajdziemy więcej – kilka naturalistycznych, krwawych starć bitewnych, dramatyczne przejęcie władzy, czarną magię, mroczny las, elementy okrucieństwa. Na plus filmowi trzeba zapisać konsekwencję – klimat jest niezmienny, mrok poważny, nie ma elementów psujących nastrój filmu. Sam obraz momentami wydaje się jawnie polemizować z Disneyowską wersją, jak choćby w wersji mrocznego lasu. Jak pamiętamy, jarzące się w ciemności przerażające oczy okazywały się należeć do słodkich wiewiórek, sarenek i zajączków. U Sandersa straszne oczy węży i robaków pozostają strasznymi oczami węży i robaków. Choć twórca deklarował chęć nawiązania do Tolkiena, to „Królewnie Śnieżce…” ze względu na skalę i nastrój bliżej jednak do „Excalibura” Johna Boormana.
Przez większość seansu nie spodziewałem się obecności krasnoludków – w swym powszechnie przyjętym wyobrażeniu nie pasowaliby do konwencji. Tym niemniej pojawili się, na szczęście w formie daleko odbiegającej od śmiesznych panów w szpiczastych czapeczkach. Krasnoludkom Sandersa bliżej do tolkienowskich krasnoludów (cóż, po angielsku to w końcu to samo słowo), nasz tłumacz staje na wysokości zadania i „dwarves” tłumaczy jako karły. A owe karły/krasnoludki/krasnoludy, zagrane przez zbiór niezłych aktorów charakterystycznych (wśród nich Ian McShane, Bob Hoskins, Ray Winstone, Nick Frost, Eddie Marsan, Toby Jones), wprowadzają do filmu element rubaszności łagodząc, ale nie wywracają przewodniego mroku. Uwaga – nie jest ich siedmiu!
Osobny akapit należy się Złej Królowej, w której roli bardzo dobrze odnalazła się Charlize Theron. Postać ta w porównaniu do baśni została rozwinięta psychologicznie, przedstawiono jej przeszłość i motywację. Zamiast prostej zazdrości i próżności („nienawidzę Śnieżki bo jest piękniejsza ode mnie”), mamy tu konieczność zgładzenia pasierbicy wynikającą z magicznych uwarunkowań i dbania o własne interesy. Ciekawie zainscenizowane sceny z magicznym zwierciadłem poddają się natomiast różnym interpretacjom, sugerującym nawet chorobę psychiczną. Cóż, szaleństwo i czarna magia to wybuchowa mieszanka.
Czas teraz na wady filmu. Pierwszą jest jego konstrukcja w drugiej połowie. Po dosyć dynamicznie opowiedzianym wstępie, po pościgu za Śnieżką, gdy następuje czas odpowiadający egzystencji Śnieżki u krasnoludków, film traci oddech. Nikt oczywiście nie oczekuje sprzątania łóżeczek i mycia kubeczków, ale prawdą jest, że twórcy nie do końca wiedzą, czym je zastąpić. Elementy białej magii wprowadzone są tu bez przekonania i niespecjalnie rozwinięte, dylematy bohaterów niezbyt zajmujące. Skrócenie filmu o dobre 20 minut z pewnością by mu nie zawadziło.
Drugi problem jest niestety dużo większy – a jest nim odtwórczyni roli tytułowej. Chwaliłem Charlize Theron, chwaliłem dobór aktorów do roli karłów, wypada stwierdzić, że Chris Hemsworth, przy wszystkich swych ograniczeniach, w roli Łowcy sprawdza się całkiem nieźle, ale pomyłką jest Kristen Stewart. Ja jakoś tam rozumiem twórców, którzy chcieli kilka pieczeni upiec na jednym ogniu i przyciągnąć do kina także fanów „Zmierzchu”, ale albo jestem zupełnie z nimi niekompatybilmy, albo naprawdę Stewart do roli pięknej (co jest niejednokrotnie podkreślane) i niewinnej Śnieżki się nie nadaje. Przez większość filmu biega ze swym charakterystycznym skrzywieniem na ustach, uśmiecha się bez wdzięku, urodą nie poraża (a w tej roli powinna) i gdy lustro twierdzi, że jest piękniejsza od Charlize Theron naprawdę zadajemy sobie pytanie, skąd biorą się tak pozbawione gustu zwierciadła. Ta rola powinna być obsadzona kimś w rodzaju zjawiskowej Liv Tyler z czasów „Ukrytych pragnień”, może delikatną Carey Mulligan, może kimś z pięknych dziewczyn młodszego pokolenia, które nominujemy w naszych rankingach najseksowniejszych, ale z pewnością nie wiecznie skrzywioną idolką nastolatek.
Tym niemniej „Królewna Śnieżka i łowca” ma swoje dobre chwile i bardzo dobre pomysły, jest wizualnie ciekawa, niegłupio przetwarza zarówno motywy baśniowe, jak i pomysły z innych ekranizacji, więc może należy spróbować przymknąć oczy na ten niemały błąd obsadowy. Jest wszak czym nacieszyć oczy, ale pamiętać należy, że dzieci na seans zabierać nie wolno. Mogłoby mieć duże problemy z uśnięciem.



Tytuł: Królewna Śnieżka i Łowca
Tytuł oryginalny: Snow White and the Huntsman
Reżyseria: Rupert Sanders
Zdjęcia: Greig Fraser
Rok produkcji: 2012
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 1 czerwca 2012
Gatunek: akcja, dramat, przygodowy
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
Ekstrakt: 60%
powrót; do indeksunastwpna strona

79
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.