David Fincher lubi zaskakiwać publiczność. Za to go kochamy, choć to miłość trudna, w której euforia często ustępuje uczuciu gorzkiego zawodu.  | ‹David Fincher›
|
Gdy pojawiły się pierwsze pogłoski o realizacji „Social Network”, w Internecie zawrzało. Nieprzebierający w słowach internauci uznali „biografię Facebooka” za pretendenta do najbardziej absurdalnego filmu roku. Zamiast zwyczajnie wyśmiać całe przedsięwzięcie, porównywane z planami adaptacji Monopoly, zaczęto jednak gorączkowo śledzić informacje dobiegające z planu zdjęciowego. Skąd to nagłe zainteresowanie filmem, który miał okazać się artystycznym fiaskiem? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać bezpośrednio u źródła. Portal Zuckenberga przeżywał w tym czasie apogeum popularności. Liczba użytkowników rosła w zastraszającym tempie, ale nikt jeszcze nie przeczuwał, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Dopiero film Finchera miał to zmienić. „Social Network”, zanim jeszcze wszedł do kina, uświadomił opinii publicznej, że Facebook nie był już „tylko” kolejnym portalem społecznościowym, ale społecznym fenomenem o globalnym zasięgu, którego efektów nie sposób przewidzieć.  | ‹Dziewczyna z tatuażem›
|
Niezależnie od tego, czy film okazałby się artystyczną klapą, czy arcydziełem, sam fakt jego realizacji był więcej niż wymowny. Jaki udział w całym zamieszaniu miał Fincher? Jego angaż na miejsce reżysera był sygnałem, że „Social Network” będzie czymś więcej niż biografią portalu społecznościowego. Z drugiej strony było to połączenie nazbyt egzotyczne, aby ktokolwiek mógł przypuszczać, że okaże się sukcesem. Mimo to „Social Network” zdobył pokaźną liczbę nagród, otarł się o Oscara i ma już zapewnione miejsce w historii kina. Fincherowi zaś udała się sztuka, której nie osiągnął przy okazji „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona” – z materiału na pierwszy rzut oka nieprzystającego do swojego stylu stworzył w pełni autorskie dzieło. Publiczność przyjęła jednak z ulgą wiadomość o tym, że następnym filmem reżysera będzie amerykańska adaptacja pierwszej części trylogii „Millennium” Stiega Larssona. „Dziewczyna z tatuażem” to Fincher, do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić – mroczny i brutalny; otoczony wianuszkiem morderców i różnego rodzaju dewiantów. Czy to jednak Fincher, którego znaliśmy? Wierna mu publiczność w obliczu jego ostatnich wyborów musi się czuć jak Rosemary z filmu Polańskiego, gdy ta przestaje poznawać swojego męża. Możemy udawać, że „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona” nigdy nie było, ale nie zmieni to faktu, że dzięki niemu nasze zaufanie do reżysera zostało nadwątlone.  | ‹The Social Network›
|
Kim naprawdę jest Fincher – wybitnym reżyserem, czy może genialnym rzemieślnikiem? Jego filmografia rozchodzi się w dwa kierunki: pierwszy prowadzi do arcydzieł, drugi do dzieł imponujących wyłącznie pod względem formalnym. Gdy tworzy dzieła pokroju „Siedem”, mówi się o nim jako o następcy Hitchcocka i Kubricka, ale zaraz potem kręci film, który studzi entuzjazm krytyków i publiczności. Można odnieść wrażenie, że robi to celowo, jakby chciał udowodnić, że wbrew obiegowej opinii można nakręcić dobry film, mając do dyspozycji zły scenariusz. Trzeba przyznać, że jest coraz bliższy osiągnięcia tego ideału, a najlepszym dowodem na to jest „Dziewczyna z tatuażem”. Billy Wilder – scenarzysta większości filmów, które wyreżyserował – spytany, czy reżyser musi umieć pisać, odpowiedział, że „pisać niekoniecznie, ale czytać już tak”.  | ‹Ciekawy przypadek Benjamina Buttona›
|
Fincher, który nie napisał scenariusza do żadnego ze swoich filmów, realizuje się w tej drugiej sferze aktywności, ale nie należy do najbardziej wnikliwych czytelników. Słowa natychmiast odmienia przez ujęcia, a zdania łączy w sekwencje. Lubuje się przy tym w pokręconych, wielowątkowych opowieściach – im bardziej skomplikowana i zagmatwana fabuła, tym lepiej. Nieustannie poszukuje materiału, który byłby dla niego wyzwaniem, jak „Podziemny krąg” Palahniuka czy „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” F. Scotta Fitzgeralda. Powieść Larssona była dla niego wymarzonym materiałem. Potężny, przeszło siedmiusetstronicowy tom łączy w sobie wszystkie motywy przewijające się w filmach reżysera: rytualne morderstwa przywodzą na myśl „Siedem” i „Zodiaka”; zbrodniarz owładnięty obsesją karania grzeszników już wcześniej pojawił się u Finchera w „Siedem”; Vanger trawi życie na prywatnym śledztwie, tak jak młody dziennikarz z „Zodiaka”. Na dodatek wszystko to zostało obleczone w sieć zawiłej narracji, jakby Larsson umyślnie zastawił na reżysera „Azylu” pułapkę. Opłaciło się: zwierzę chwyciło przynętę.  | ‹Zodiak›
|
Jeśli zna się pierwowzór literacki i szwedzką adaptację, „Dziewczyna z tatuażem” jest „tylko” sprawnie zrealizowanym thrillerem. Z filmu Finchera nie dowiemy, co sprawia, że mężczyźni nienawidzą kobiet. Reżyser zrezygnował ze społecznego tła współczesnej Szwecji, które w powieści odgrywa niebagatelną rolę. Mroczna wizja państwa opiekuńczego nakreślona przez Larssona „zagubiła się w tłumaczeniu”. Widzowi, świadomemu wszystkich niuansów fabuły, pozostaje przyglądać się obrazom przewijającym się przed oczami. Ma to swoje plusy – pozwala skupić się na grze filmowymi środkami, jaką prowadzi Fincher. Jest, co podziwiać, bo historia śledztwa szwedzkiego dziennikarza to dwuipółgodzinny strumień potoczystej narracji o najwyższych walorach wizualnych. „Dziewczyna z tatuażem” pod wieloma względami przypomina „Zodiaka”.  | ‹Azyl›
|
Oba filmy łączą się przez wzgląd na atmosferę, dobór motywów, ton opowieści. Mimo to jest między nimi dziwny dysonans. Nie ma go za to, gdy „Dziewczynę z tatuażem” zestawi się z diametralnie różnym „Ciekawym przypadkiem Benjamina Buttona”. Skąd to podobieństwo? „Dziewczyna z tatuażem” w odróżnieniu od „Zodiaka” jest konstrukcją, która świeci pustkami – czystą narracją, podobnie jak adaptacja opowiadania Fitzgeralda. Mankamenty fabuły nie czynią jednak filmu złym. Nie w przypadku Finchera. Na czym polega tajemnica jego sukcesu? Christopher Nolan przekonywał w „Prestiżu”, że prawdziwy magik nigdy nie zdradza swoich sekretów. Fincher jednak nie ukrywa niczego przed widzem. Prawda leży przed naszymi oczami, nie każdy jednak będzie w stanie ją dojrzeć.  | ‹Siedem›
|
Do rangi metafory kina Finchera urasta dom, w którym uwięzione są bohaterki „Azylu”. Kamera swobodnie wędruje między piętrami, ukazując to, co na co dzień niewidoczne – cegły, rury, kilometry kabli. Reżyser wywinął budynek na drugą stronę, obnażył jego konstrukcję. Tak samo należy postąpić z jego filmami. To trudne, ponieważ publiczność jest w dużej mierze przyzwyczajona do „czytania” filmów i stara się je zrozumieć poprzez kontekst historii, jaką opowiadają. Tymczasem idea przyświecająca Fincherowi jest nad wyraz prosta: nakręcić film, jak najlepiej się da. „Nakręcić”, nie „opowiedzieć”. Różnica jest diametralna. Palahniuk, Fitzgerald, Larsson są mu potrzebni tylko po to, aby zaspokoić laików głodnych mocnych wrażeń. To pod warstwą fabuły kryje się prawdziwy sens filmu, streszczający się w sposobie kadrowania, oświetleniu, montażu – wszystkim, co ma być niewidoczne dla widza. Filmom Finchera należy przyglądać się z bliska. Dopiero wtedy ujawnią swoją prawdziwą naturę. Kto powiedział, że tylko z daleka widok jest piękny? Fincher nie jest już tym samym reżyserem, co wcześniej, albo inaczej: jest wciąż taki sam, tylko dopiero teraz pokazał swoją prawdziwą twarz. Po bliższych oględzinach z jego filmów wyłania się wizerunek człowieka, który do perfekcji opanował język ruchomych obrazów, ale nie posiada „głosu”. Pod tym względem przypomina reżyserów z okresu kina niemego, dla których konstrukcja była wszystkim. Był to bowiem jedyny sposób, aby „przemówić” do widza. Co nie mniej istotne, oni również nie mieli żadnego filmowego wykształcenia (Fincher jest samoukiem i gardzi wszelkiego rodzaju szkołami filmowymi). Dzięki temu po latach trudów i wyrzeczeń zdobyli tytuł innowatorów i geniuszy. Finchera już nazywa się geniuszem, ale czy potomni będą dla niego równie życzliwi? To się okaże. Do tego czasu jesteśmy skazani na jego zapasy z formą, a on na nasze wybredne gusta.
Tytuł: Dziewczyna z tatuażem Tytuł oryginalny: The Girl with the Dragon Tattoo Rok produkcji: 2011 Kraj produkcji: Niemcy, Szwecja, USA, Wielka Brytania Dystrybutor: UIP Data premiery: 13 stycznia 2012 Gatunek: dramat, kryminał, thriller
Tytuł: The Social Network Obsada: Jesse Eisenberg, Andrew Garfield, Rooney Mara, Brenda Song, Rashida Jones, Justin Timberlake, Joseph Mazzello, Malese Jow, Max Minghella, Caleb Landry Jones, John Getz, Mike AhujaRok produkcji: 2010 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: UIP Data premiery: 15 października 2010 Czas projekcji: 120 min. Gatunek: obyczajowy
Tytuł: Ciekawy przypadek Benjamina Buttona Tytuł oryginalny: The Curious Case of Benjamin Button Obsada: Brad Pitt, Cate Blanchett, Tilda Swinton, Julia Ormond, Elle Fanning, Elias Koteas, Jason Flemyng, Taraji P. Henson, Faune A. Chambers, Spencer Daniels, Chandler Canterbury, Patrick Holland, David Jensen, Madisen Beaty, Cynthia LeBlanc, Tom Everett, Jacob Tolano, Mahershalalhashbaz Ali, Jared HarrisRok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Data premiery: 6 lutego 2009 Czas projekcji: 166 min. Gatunek: dramat, SF
Tytuł: Zodiak Tytuł oryginalny: Zodiac Obsada: Jake Gyllenhaal, Robert Downey Jr., Mark Ruffalo, Anthony Edwards, Brian Cox, Clea DuVall, Adam Goldberg, John Getz, Pell James, Elias Koteas, Donal Logue, John Carroll Lynch, Dermot Mulroney, Chloë Sevigny, Ione Skye, Philip Baker Hall, James LeGrosRok produkcji: 2007 Kraj produkcji: USA Data premiery: 15 czerwca 2007 Czas projekcji: 158 min. Gatunek: thriller
Tytuł: Azyl Tytuł oryginalny: Panic Room Rok produkcji: 2001 Kraj produkcji: USA Data premiery: 31 maja 2002 Czas projekcji: 112 min. Gatunek: thriller
Tytuł: Siedem Tytuł oryginalny: Se7en Obsada: Brad Pitt, Morgan Freeman, Gwyneth Paltrow, Kevin Spacey, R. Lee Ermey, Reg E. Cathey, Andrew Kevin Walker, Richard Roundtree, John C. McGinley, Mark Boone Junior, Leland Orser, Harris Savides, Richard Schiff, Charles DuttonRok produkcji: 1995 Kraj produkcji: USA Data premiery: 16 lutego 1996 Czas projekcji: 127 min. Gatunek: thriller |