powrót; do indeksunastwpna strona

nr 5 (CXVII)
czerwiec 2012

Autor
Online FB: Dorsze rzeczne
Gapienie się godzinami na leniwie poruszający się na niedużej fali spławik ma swój czar. Na szczęście w „Gone Fishing” nie trzeba tak długo czekać, aż coś skubnie przynętę na naszym haczyku; tu można w godzinkę-dwie nałowić tyle ryb, ile niejedna smażalnia jest zdolna przerobić w sezonie przez cały dzień.
Próbka humoru twórców gry.
Próbka humoru twórców gry.
Stworzona przez rosyjskich programistów z firmy Drimmi „Gone Fishing” jest facebookową grą zręcznościową, związaną z rozbudowywaniem zasobów, przechodzeniem na kolejne poziomy, w której im więcej ma się graczy-znajomych, tym łatwiej o dodatkowe bonusy. Wyposażeni początkowo w prostą wędkę z kija, łowimy maleńkie rybki na okruszki chleba. Z czasem, zdobywając doświadczenie i pieniądze (sprzedając połów), możemy nabywać coraz lepsze, droższe wędzidła, żyłki, haczyki, kołowrotki, przynęty… Obok wędek spławikowych, do nabycia są spinningowe i trollingowe.
Po skompletowaniu sprzętu, zaczynamy moczenie kija… Już po kilku-kilkunastu sekundach zaczyna się branie. Klikając myszką w duży klawisz na ekranie gry, wyciągamy zdobycz z wody. I tu mamy do czynienia z elementem zręcznościowym. U dołu pojawiają się dwa paski; na pierwszym z nich ikona rybki wskazuje, ile jeszcze mamy żyłki do wybrania, czyli – jaka jest odległość między wędkarzem a jego ofiarą. Drugi pasek jest tęczowy: w środkowej części zielony, w kierunkach bocznych przechodzący w żółty i, następnie, czerwony. Rozpoczynając od środka skali, gdy klawisz jest naciśnięty, pasek rośnie, odległość zmniejsza się; po puszczeniu klawisza pasek maleje, odległość nieznacznie rośnie. Dojście na kolorowym pasku tak do lewej, jak i do prawej krawędzi (pola czerwone) skutkuje zerwaniem się ryby (a przy okazji często uszkodzeniem sprzętu – utratą haczyka, żyłki, nie mówiąc o przynęcie). Wyłowienie więc ryby to dość długa sekwencja kliknięć (przytrzymania klawisza wciśniętego) i puszczeń myszy. Im większy okaz (w ramach posiadanego sprzętu1)), tym bardziej zacięta walka (pasek przesuwa się szybciej, różnica zmian odległości mniejsza).
Walka trwa...
Walka trwa...
Mając odpowiednie doświadczenie (zdobyty poziom), można przebierać w lokacjach – lecz do niektórych dostęp obwarowany jest koniecznością posiadania (nabycia) pojazdu lub łodzi (a czasem tak jednego, jak i drugiego). Każde miejsce ma swój określony zestaw możliwych do wyłowienia gatunków ryb. Wiedząc, na co chcemy zapolować, dobieramy więc nie tylko wędkę i przynętę, ale i akwen.
Graficznie gra jest bardzo ładna. Malownicze krajobrazy chwytają za serce, dodatkowe animacje (fruwająca ważka, latające ptaki, wyskakujący do owada okaz, spacerowicz z psem, przepływające łabędzie i kaczki, przekradający się przez las wiedźmin i inne) dodają kolorytu. Każda wyłowiona ryba (i nie tylko) jest ładnie odmalowana, można też zrobić sobie fotkę ze zdobyczą (zdjęcie trafia do albumu „Łowisko”). Pod względem dźwięku również jest dobrze. Krótki, zapętlony instrumentalny utwór muzyczny jest miły, ale szybko nuży… można go jednak wyłączyć. Podobnie jak inne dźwięki, a do tych – prócz sygnałów o udanym wyciągnięciu zdobyczy z wody – należy także bardzo sympatyczne tło, złożone ze skrzeków, treli, świergotu i tego typu odgłosów przyrody. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że bardzo miło to rozbrzmiewa na cały pokój, nawet gdy akurat nie gramy (mając otwartą grę w innym oknie przeglądarki lub w ogóle nie siedząc przy komputerze).
...do końca. Zazwyczaj ryby.
...do końca. Zazwyczaj ryby.
Jak już wspomniałem, im więcej znajomych graczy, tym łatwiej2). Od współgraczy dostaje się poczęstunki, ułatwiające wyławianie większych okazów. Trzeba jednak uważać, by nie przeholować – nadmiar wypitych „napojów energetyzujących” powoduje, że zamiast ryb, wyławiamy głównie… śmieci. Żelastwo, opony, pniaki, buty i takie tam… Można też wyławiać elementy kolekcji (można się nimi oczywiście wymieniać ze znajomymi), zwierzęta (można trzymać jako oswojone – mnie udało się oswoić małża3)), rarytasy (zegarek, figurka…). Kompletne kolekcje wymienia się na przydatne bonusy.
Gra ma wiele wersji językowych, na dzień dobry pojawiła mi się polska, o nazwie „Łowisko. Ameryka Północna”. Zagadką jest, co to właściwie znaczy, skoro wśród lokacji mamy „Dopływ – Wieprz”, „Schonburg”, „Deltę Wołgi”, „Dopływ Amazonki” i inne konkretne miejsca na mapie świata. Być może chodzi o zestaw ryb, żerujących we wskazanych lokacjach, które to ryby zostały następnie „spolszczone”, to jest – zmienione na takie, które (w bardziej ogólnikowych lokacjach, jak „Lewy brzeg”, „Duże szuwary”) występują w krajowych wodach. To by tłumaczyło obecność w rzekach dorszy (których wizerunek nijak nie pasuje do rzeczywistości).
Utrwalone: wędkarz i jego zdobycz. Ależ się rzucała na haczyku!
Utrwalone: wędkarz i jego zdobycz. Ależ się rzucała na haczyku!
Na pochwałę zasługują komentarze systemowe, wywołujące uśmiech na osłodzenie zniecierpliwienia (gdy gra się nie chce załadować lub posypie w trakcie grania). Możemy się z nich na przykład dowiedzieć o pladze komarów, o trwającej burzy – ale i o globalnym ochłodzeniu (stawy zamarzły), o rybach zajętych poszukiwaniem sensu życia, o nurkujących kotach („wysyłamy psy”) i przeróżnych absurdalnych, wesołych historiach.
Na koniec łyżeczka dziegciu. Nie wiem, czy to reguła, ale „Gone Fishing” jest kolejną zaobserwowaną przeze mnie rosyjską grą, odznaczającą się dość sporą „chciwością”. W wielu grach w zamian za realne pieniądze można nabywać różne bonusy, lecz tutaj bez nich nie nabędzie się ani samochodu, ani łodzi. A bez nich wiele lepszych łowisk jest po prostu niedostępnych (trudno z brzegu łowić zwierzęta oceaniczne…). Pokarmy (ułatwiające łowienie), lepsze przynęty i „zestawy” także są dostępne tylko za nie – podobnie abonamenty do specjalnych lokacji-klubów (akwenów bez śmieci). Wydaje się więc, że gra będzie przyjemnie darmowa tylko do pewnego momentu, zgromadzenia odpowiedniego doświadczenia, powyżej którego brak będzie kolejnych wyzwań. Zobaczymy. Na razie wracam moczyć kija.
1) Z początku wyzwaniem jest wyłowienie ryby choćby kilogramowej… ale wraz z lepszym sprzętem nawet kilkudziesięciokilogramowa ryba nie stanowi najmniejszego problemu.
2) Efektem takiego podchodzenia do gier zwykle jest – zamiast pożądanej przez twórców popularyzacji gry wśród faktycznych znajomych danego gracza – dodawanie do swych „Znajomych” innych użytkowników gry z całego świata. Wiedząc o tym, można już tylko z politowaniem czytać przeróżne pseudonaukowe opracowania socjologiczne, wskazujące na związek ilości „Znajomych” z cechami osobowościowymi użytkownika Facebooka.
3) Bogiem a prawdą, nie wiem, na czym to oswojenie ma polegać. Ale cudnie jest sobie wyobrazić wędkarza z flaszeczką, mówiącego do małża „Stary, ty jeden mnie rozumiesz”.
powrót; do indeksunastwpna strona

137
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.