Asteriks i Obeliks to znani podróżnicy, którzy w czasie swoich licznych przygód zdołali zwiedzić niemal całą Europę, trafiając nawet od czasu do czasu do rządzonej przez Rzymian Afryki Północnej. W czternastym albumie serii „Asteriks w Hiszpanii” wybrali się po sąsiedzku, za Pireneje, aby - podobnie jak niemal we wszystkich innych - udowodnić Juliuszowi Cezarowi, że nie jest panem świata.  |  | ‹Asteriks #14: Asteriks w Hiszpanii (wyd.3)›
|
Jako pierwsi zaszczyt zapoznania się z najnowszymi przygodami dzielnych Galów mieli oczywiście czytelnicy magazynu komiksowego „Pilote”. „Asteriks w Hiszpanii” był tam drukowany pomiędzy majem a październikiem 1969 roku; wersja albumowa ukazała się jednak dość szybko, bo jeszcze w tym samym roku. Akcja tej części cyklu rozgrywa się czterdzieści pięć lat przed narodzinami Chrystusa. Juliusz Cezar, toczący właśnie wojnę domową ze zwolennikami nieżyjącego już Gnejusza Pompejusza Wielkiego, zadał kolejny cios swoim przeciwnikom i ostatecznie podporządkował sobie dzisiejszą Hiszpanię. Jest z tego powodu tak uszczęśliwiony, że osobiście składa podziękowania wiernym wojownikom z X Legionu, czemu przyglądają się, dość biernie zresztą, wzięci pod rzymski but Iberowie. Radość wielkiego Rzymianina chwilę później burzy jednak jeden z jego generałów, który pojawia się w namiocie i przestraszony oznajmia, że… pewna osada położona na południe od Hispalis (dzisiejszej Sewilli) nie ma najmniejszego zamiaru się poddać. Ta niesubordynacja pokonanych przeciwników Cezarowi coś przypomina, nie ma się więc co dziwić, że natychmiast postanawia on przyjrzeć się całej sytuacji na miejscu. Doniesienie dowódcy okazuje się prawdą – iberyjski wódz Cebullanka y Grzanka ma zamiar bronić się do upadłego! A przynajmniej do momentu, kiedy w ręce Rzymian wpada jego kilkuletni synek, niesforny Perykles, którego najbliżsi nie nazywają inaczej niż Pepe. Mając malca w swoich rękach, Cezar szantażuje Cebullankę y Grzankę – chłopcu tak długo nic się nie stanie, jak długo w kraju Iberów panować będzie spokój. Dla pewności każe jednak wysłać malucha daleko od domu, do garnizonu w galijskim Rabarbarum. Po drodze, już na terenie Galii, Rzymianie nadziewają się na polujących w lesie na dziki Asteriksa i Obeliksa. Dostają od nich srogie lanie, dzięki czemu Pepe odzyskuje wolność i trafia do osady rządzonej przez wodza Asparanoiksa, który zresztą nakazuje Obeliksowi zaopiekować się chłopcem. Szybko okazuje się to zadaniem ponad siły największego w osadzie osiłka; Pepe niemal dosłownie wywraca codzienne życie Galów do góry nogami, niechcący wywołuje konflikty, które ostatecznie prowadzą do wielkiej bijatyki. Zirytowany Asparanoiks podejmuje w tej sytuacji jedyną możliwą decyzję – każe chłopca odesłać do jego ojczyzny. Mają się tym zająć oczywiście Asteriks i Obeliks, których swoją łodzią do wybrzeży Hiszpanii podrzuca właściciel baru i sprzedawca ryb Ahigieniks. Tak zaczyna się tytułowa podróż Galów po Półwyspie Iberyjskim, podczas której, przeżywając tradycyjnie masę przygód, postarają się oni dostarczyć Pepego całego i zdrowego do niezwykle stęsknionego za chłopcem ojca. Po drodze – to już także tradycja – tłukąc Rzymian, ile wlezie. W czternastym albumie serii scenarzysta René Goscinny postawił przede wszystkim na humor słowny. Bawić mają głównie imiona Iberów, będące bezpośrednim nawiązaniem do tradycji hiszpańskiej. Dlatego też wódz niepokornej osady (i ojciec Pepego) to Cebullanka y Grzanka, a właściciel wypożyczalni wozów – Tortpomada y Rolada. Ale odniesień do historii Hiszpanii jest znacznie więcej. W pewnym momencie przyjaciele eskortujący chłopca spotykają nawet Don Kichota i jego wiernego giermka Sancho Pansę. Kiedy zaś oddział z Cezarem na czele wpada na Pepego, malec, postanawiając stawić opór, mówi: „Nie przejdziecie” – to trawestacja słynnych słów Dolores Ibárruri „¡No pasarán!”, które ta legendarna działaczka komunistyczna skierowała do zwolenników generała Franco (czy też, jak pewnie wolałby Goscinny, Don Francisco Paulino Hermenegildo Teódulo Franco y Bahamonde Salgado Pardo). Żałować tylko należy, że rzymski legionista i główny adwersarz Galów w tym odcinku ich przygód przechrzczony został w tłumaczeniu polskim na Niemocjusza, skoro w oryginale też nosił zacne, ale jednocześnie dużo bardziej znaczące imię Nonpossumus (co od razu kojarzy się z wciąż jeszcze silnym w końcu lat 60. w Hiszpanii Kościołem katolickim). Albert Uderzo i René Goscinny nie byliby sobą, gdyby nie postarali się wytłumaczyć czytelnikom genezy kilku ważnych zjawisk, jak na przykład: skąd wziął się pomysł na kastaniety oraz w jaki sposób narodził się narodowy sport Hiszpanów, czyli korrida (ba! wyjaśniono nawet to, dlaczego torreadorzy posługują się czerwoną płachtą, walcząc z bykami). Zamykając całość, Francuzi pozwolili sobie z kolei na cytat z „Ryszarda III” Williama Szekspira. Tyle że zszokowany śpiewem Obeliksa – tak, tak, tym razem wcale nie Kakofoniksa – Ahigieniks gotów jest oddać królestwo nie za konia, ale za… rybę. A do czego służyły mieszkańcom galijskiej osady ryby – też dowiadujemy się podczas lektury.
Tytuł: Asteriks #14: Asteriks w Hiszpanii (wyd.3) ISBN: 978-83-237-3611-0 Cena: 19,99 Data wydania: 6 lutego 2012 Gatunek: humor Ekstrakt: 70% |