Ciągle młody, bo raptem pięcioletni, tarnowski zespół By Million Wires nieco ponad miesiąc temu wydał swój debiutancki, pełnowymiarowy album. Grupa ma już na koncie wiele koncertowych trofeów, teraz przyszedł zatem czas na sukces nagraniowy.  |  | ‹Letters To The Absent›
|
Wśród swoich inspiracji członkowie kwintetu wskazują m.in. na Radiohead. Można powiedzieć, że to dość odważne wyznanie, bo wymusza porównania do muzyki Brytyjczyków, co w większości przypadków może być z góry skazane na porażkę. Tutaj o tym jednak nie ma mowy – choć By Million Wires prezentują muzykę dużo prostszą niż Radiogłowi, to zaczerpnęli od nich ciągle unoszące się w muzycznej przestrzeni emocje: ulotne, delikatne i jednocześnie mocno odciskające piętno na melodiach piosenek. „Atmosferyczność” kompozycji nasuwa skojarzenia z wszelkimi odcieniami grania post-rockowego. Jeśli dorzuci się do tego odrobinę gitarowego brudu i kojący, nastrojowy żeński głos, śpiewający niegłupie teksty (głównie po angielsku) – mamy „Listy do nieobecnych”. Krążek zawiera niespełna 33 minuty muzyki i tylko 8 utworów. Nie jest to zbyt wiele, jednak pokazują one spory potencjał zespołu. Szczególne brawa należą się wspomnianej wcześniej wokalistce – głos Anny Ostafil wprowadza nieco senny, leniwy nastrój, świetnie korespondujący z warstwą instrumentalną, w której jest coś eksperymentalnego, kojarzącego się z dokonaniami zespołów post-rockowych. Dotyczy to przede wszystkim budowania dramaturgii utworów przez narastającą intensywność partii gitarowych: w zwrotkach – spokojnych, często tylko subtelnie szkicujących tło; w refrenach – energetycznych i lekko przesterowanych lub po prostu melodyjnych i wpadających w ucho. Właśnie – na płycie nie brakuje kawałków, które z powodzeniem mogłyby zdobyć listy przebojów. Może niekoniecznie mainstreamowych, ale tych zahaczających o alternatywne brzmienia. Do moich faworytów należy „Soon”, z refrenem, w którym powtarzany tytuł wraz z motywem gitarowym sprawia trochę transowe wrażenie, i jeden z dwóch utworów zaśpiewanych po polsku – „Filiżanki”: prosta, niezwykle urocza piosenka, wywołująca u mnie automatyczny uśmiech; jest w niej coś pozytywnego i zwyczajnie beztroskiego. Album kończy kompozycja instrumentalna, najostrzejsza w zestawie, jakby uwalniała emocje, które muzycy oszczędzali przez prawie pół godziny. Dla fanów niebanalnych i zarazem niezbyt skomplikowanych, ładnych utworów, okraszonych post-rockową aurą i żeńskim wokalem – mus. Mimo tego, że nie jest to pozycja wybitna ani szczególnie oryginalna. W dodatku jest idealna na tegoroczne upały, graniczące z egzotycznymi… Całego albumu można posłuchać tutaj.
Tytuł: Letters To The Absent Data wydania: 27 maja 2012 Nośnik: CD Gatunek: rock Utwory CD1 1) Minutes: 03:34 2) Soon: 04:01 3) Letters: 03:26 4) Hurl: 04:33 5) Filiżanki: 03:32 6) Red: 04:26 7) Nic: 04:08 8) Ketonall: 04:51 Ekstrakt: 70% |