Skromne szarżujące na przeciwnika istotki stanowią głównych bohaterów „Civilizations Wars”. Zdobywanie kolejnych budynków i wykorzystywanie magicznych sztuczek to proste drogi do zwycięstwa w tej grze. Tylko czy umieszczanie jej w dziale gier strategicznych faktycznie oddaje istotę rozgrywki?  | |
Oczywiście zdolność planowania i odpowiedniego rozsyłania swoich wojsk po mapie jest niezbędna, jednak przede wszystkim liczy się tutaj zręczność i szybkość podejmowania decyzji. Rozpoczynamy z jednym lub kilkoma budynkami obsadzonymi określoną liczbą naszych jednostek. Wraz z upływem czasu ich liczba rośnie, aż do maksimum wyznaczanego przez wielkość budowli. Nie ma co czekać na rozrost naszej armii – trzeba od razu przystępować do podbijania kolejnych opuszczonych struktur, które zapewnią nam nie tylko schronienie, ale też większą liczbę rekrutów. Jednak nie wszystkie budowle gwarantują nam przyrost jednostek. Niektóre z nich służą jako swoiste ośrodki szkoleniowe, a wysłane tam istotki stają się szybsze i silniejsze. To samo dzieje się w wieżach strażniczych, które poza polepszaniem jakości wojsk umożliwiają ostrzeliwanie przeciwnika. Prosta mechanika nie świadczy jednak o prostocie samej gry: niekiedy przyjdzie nam rozgrywać te same mapy po kilka razy, bo przeciwnicy potrafią nam dać nieźle w kość. Pół biedy kiedy mamy do czynienia tylko z jednym – wtedy wiadomo, że trzeba koncentrować siły na odcięciu go od większych budowli, wież i struktur z kryształami (zapewniającymi nie tylko ulepszanie naszych wojsk, ale też manę niezbędną do rzucania czarów). Gorzej, gdy trzeba zmagać się z dwoma na raz, bronić się przed ich atakami i jednocześnie starać się ocenić, któremu lepiej się powodzi i podbicie którego będzie stanowiło nasz priorytet. Możecie być pewni, że walka będzie bezpardonowa i poza jednostkami użyte zostaną golemy, kule ognia i inne zaklęcia, niekiedy poważnie utrudniające realizację naszych zamierzeń (tornado zdziesiątkuje nasze wojska przechodzące przez dany obszar, a podmokły teren obniży ilość wojsk w niektórych budynkach). Wszystko to przy akompaniamencie sympatycznej oprawy muzycznej i w tempie szybszym od pędzącego jeżozwierza. Przeciętna misja rzadko kiedy trwa dłużej niż kilka minut wypełnionych błyskawicznym planowaniem i podbojem (lub sromotną porażką). Najważniejsze są zawsze pierwsze sekundy rozgrywki i nasza zdolność do rozeznania się na każdej nowej mapie. O zwycięstwie lub przegranej zwykle wiadomo po minucie lub dwóch, co czyni pozostały czas czystą formalnością. |