powrót; do indeksunastwpna strona

nr 6 (CXVIII)
lipiec-sierpień 2012

Klasyka z klasą: Wybryk Mistrza Andrzeja
Po sukcesie „Kanału”, „Popiołu i diamentu” i „Popiołów” Andrzej Wajda – jeszcze młody, a już zaliczany do grona mędrców polskiego kina, kręci komedię. Jedni nie wierzą, że to twór tego samego autora. Drudzy wierzą – i patrzą z niesmakiem na ten bezsensowny eksces. My natomiast z satysfakcją przyznajemy, że „Największemu Polskiemu Reżyserowi” udało się zalotnie puścić oko – choć po latach sam zainteresowany będzie się tego zagorzale wypierał.

W naszym cyklu co dwa tygodnie prezentujemy wybrane tytuły należące do klasyki kina. Niekoniecznie bardzo znane, niekoniecznie obsypane nagrodami, ale z pewnością nadal warte uwagi.

‹Polowanie na muchy›
‹Polowanie na muchy›
Powstałe w 1969 roku „Polowanie na muchy” opowiada o kryzysie osobowości bezbarwnego Włodka (Zygmunt Malanowicz), spędzającego życie na codziennym kursowaniu między nudną pracą a domem, w którym nikt go nie słucha – ani żyjący telewizją teść, ani odpychająca teściowa, ani upodabniająca się do niej żona. Włodek studiował niegdyś rusycystykę, został z niej jednak usunięty po pięciu semestrach. Kiedy więc wraz z niespodziewanym poznaniem Ireny (Małgorzata Braunek), pięknej studentki polonistyki, pojawia się szansa na powrót do szalonego młodzieńczego życia, z łatwością daje się uwieść tej perspektywie.
Ale czy ktoś, kto za młodu nie był w stanie się wyszaleć, będzie do tego zdolny po latach? Nie tym razem. Nie o naprawę życia Włodka chodzi bowiem w „Polowaniu na muchy”. Jest on tytułowym owadem, złapanym przez Irenę i dość sadystycznie przez nią traktowanym – w sensie psychicznym. Przemiła modliszka znalazła we Włodku obiekt, który będzie mogła wyprowadzać na intelektualne spacery i który pozwoli się tresować na ideał. Życie bohatera zostanie zdeterminowane przez jej dość absurdalne pomysły na jego przyszłość – od bycia tłumaczem modnej literatury, do samodzielnego jej tworzenia. Pomysły, które nie mają szansy na spełnienie i przysparzają jedynie upokorzeń. Znakomicie zagrana przez Małgorzatę Braunek Irena staje się centralną postacią kreowanego przez autora świata twardych kobiet – doskonałych manipulatorek, robiących z mężczyznami co im się tylko podoba.
Pokazanie takiego właśnie wizerunku płci pięknej wynikało z osobistej potrzeby samego reżysera, który – jak sam określił – czuł wówczas chwilową niechęć do kobiet. Ale do wypełnienia tego typu wizji na ekranie potrzebny był konkretny mężczyzna – stąd bolesna nijakość Włodka. W tej roli Wajda planował z początku obsadzić Bogumiła Kobielę, doszedł jednak do wniosku, że jest to aktor o zbyt silnym charakterze i zbyt mocno utwierdzonej indywidualności.
W filmie pojawia się również niezwykle interesujący wątek, w którym Andrzej Wajda i Janusz Głowacki (autor scenariusza i opowiadania, na którym bazuje film) rozprawiają się z pseudo-intelektualnym środowiskiem dziennikarskim. Jego członkowie nadskakują sobie nawzajem, z czasem upodabniają się do siebie, by ostatecznie utonąć w jednolitej papce. Cudowna scena elitarnej imprezy w Nieporęcie demaskuje wszelkie mechanizmy, w które dają się wciągać ludzie, by jak najlepiej ustawić się zawodowo. Bawi się tu śmietanka literacka – redaktorzy poczytnych pism, krytycy, twórcy, tłumacze, wszelkiego rodzaju znawcy i dziesiątki niezdefiniowanych anonimów, którzy usilnie starają się „być kimś”. Już samo pokazanie się w Nieporęcie stanowi mocny punkt w potencjalnej karierze Włodka i innych bezimiennych. Dalej, należy tu odprawić serię rytuałów. Takiego choćby redaktora naczelnego miesięcznika „On i Ona” należy skomplementować. Z innymi precyzyjnie wskazanymi znakomitościami trzeba porozmawiać, komuś wystarczy zapalić papierosa, a jeszcze z kimś innym należy się przespać. Niepotrzebny jest żaden realny talent ani dobre wykształcenie. Znacznie bardziej przydatna jest za to umiejętność wtopienia się w nieporęcką śmietankę.
Innych smaczków warto szukać w „Polowaniu na muchy” samodzielnie – film na każdym kroku aż się o to prosi. Tym bardziej trudno jest uwierzyć w to, że sam Wajda po latach uznał swój utwór za nie do końca udany. Wytknął sobie błędy obsadowe, z których najważniejszym była jego zdaniem rezygnacja z Kobieli. Tymczasem film zaczął żyć własnym życiem i zyskał grono zagorzałych wielbicieli – którzy nie mają wiele wspólnego z narodowym kultem ogółu twórczości Wajdy. Momentami może się nawet wydawać, że w swojej jedynej komedii reżyser zdobył się na autoparodię – choćby w zabawnym epizodzie obsadzając Daniela Olbrychskiego, czołowego aktora swego kina patriotycznego. W „Polowaniu na muchy” nie ma za to śladu po martyrologii, mitach narodowych i szkolnych lekturach. Pojawiający się w ich miejsce ożywczy luz to ewenement, który w tak pełnym kształcie nie objawił się w filmach Wajdy już ani razu. A szkoda.



Tytuł: Polowanie na muchy
Data premiery: 19 sierpnia 1969
Reżyseria: Andrzej Wajda
Scenariusz (film): Janusz Glowacki
Rok produkcji: 1969
Kraj produkcji: Polska
Czas projekcji: 104 min
Gatunek: komedia
Wyszukaj w
:
Wyszukaj w: Skąpiec.pl
Wyszukaj w: Amazon.co.uk
Zobacz w: Kulturowskazie
powrót; do indeksunastwpna strona

179
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.