Widzę, jak Grosvenor rusza do ataku. Walczy dosyć długim sztyletem. Jego łuk leży kilka kroków dalej. Cięciwa pękła identycznie jak u mnie oraz Nimroda. Widzę, jak młody łowca usiłuje ciąć, jednak tam, gdzie sekundę wcześniej znajdował się brzuch zwierzęcia, teraz jest zad. Bestia kopie zupełnie jak koń. Chrupot. Widzę, jak Grosvenor pada zgięty pod dziwnym kątem. Mlaszczący dźwięk. Z przeciwnej strony. Kolejny jednorożec. Jaeger leci do tyłu. Dziwne. Ludzka czaszka wygląda na taką twardą, a jego wgięła się jak skorupka jajka. Wilder rusza na pomoc bratu. Wybałuszone oczy. Piana na ustach. Nie wie, co robi. Lada moment sam się nadzieje na róg. – Przestań wreszcie kontemplować widok i biegnij – cedzi Nimrod przez zaciśnięte zęby. Biec. Bardzo chciałbym, ale nie mogę. Noga pali żywym ogniem. Skóra wokół rany przybiera ohydny zielonkawy odcień. Marzę o tym, aby się położyć i zasnąć. Zasnąć. Och, jakże łatwo byłoby zasnąć! Tym bardziej że krzyk wreszcie ucichł. Krzyk ucichł. – Alu… Alu! ALUDRA! – Nie drzyj się, tylko biegnij! – Moja siostra! – Nic jej nie zrobią, jest dzie… Cholera! Znikąd wyrasta przed nami jednoróg. Chyba ten sam, który mnie ranił, ponieważ ma tylko trochę krwi na rogu. Osuwam się na ziemię. Początkowo myślę, że Nimrod pozbył się zbędnego bagażu, po czym po prostu uciekł. Jednak wkrótce staje się jasne, jak bardzo się myliłem. Jak bardzo wszyscy się myliliśmy. Nimrod, pyszałkowaty chłopak, z którego wszyscy drwiliśmy, któremu Wilder parę lat temu wybił kilka zębów, na którego widok dziś rano zrobiłem kwaśną minę. Ten Nimrod rzucił w jednorożca szyszką, a następnie zaczął uciekać, wściekle machając rękami. Odciąga uwagę. Ode mnie. Nie dobiega daleko. Dosłownie w ostatniej chwili wspina się na drzewo. Wykręcam się, jak mogę, aby dokładnie widzieć, co dzieje się z Nimrodem. Wreszcie udaje mi się usiąść. Dlatego widzę, jak wokół rogu oprawcy pojawia się migotliwa poświata. Nagle chłopakiem zaczyna targać niewidzialna siła. Niedoszły uczeń myśliwego z całej siły wczepia się palcami w korę, jednak nierówna walka nie trwa zbyt długo. Siła wreszcie odrywa Nimroda od pnia i unosi wysoko w powietrze. Jest taki zdumiony, kiedy na jego ciele pojawiają się nacięcia. Nie powinien się dziwić, przecież rano sam mówił: „Zwierzę dobrze oskórowane to zwierzę oskórowane na żywca”. Siedzę sobie spokojnie i się wykrwawiam. Skóra Nimroda kołysze się na wietrze, a jej były właściciel w niewyobrażalnych mękach zdycha na trawie. Nad krwawym strzępem stoją dwa jednorogi. Wyglądają na bardzo zadowolone z siebie. Zastanawiam się, czy to samo spotkało moją małą Alu. Nagle pojawia się kolejny jednorożec. Tego jeszcze nie widziałem. W przeciwieństwie do innych nie jest pokryty krwią. Przystawia pysk do mojej twarzy. Czuję ciepłe powietrze bijące z jego nozdrzy. Nim jestem w stanie się przestraszyć, pochłania mnie kojąca ciemność. – Leia, coś ty najlepszego zrobiła! – rży Kartazona. – Przecież wiesz, że najlepiej ściągać skórę, gdy zwierzak jest ciepły, a krew krąży mu w żyłach. – Wiem – odpowiada niesplamiona krwią jednorogini. – Dlatego, w przeciwieństwie do ciebie, nikogo nie zabiłam. – Ale… – Kartazona znacząco spogląda w stronę nieruchomego człowieka. – Śpi tylko. Bardzo głęboko, ale jedynie śpi. Teraz nic go nie boli. – Ach, ty i ten twój equinitaryzm. Kompletnie nie znasz się na sporcie. Dobra, idę teraz oskórować tamtego z uszkodzoną głową. A o tego drugiego mnie nie obwiniaj, sam się wpakował na róg, głupi robak. Taka skóra, takie ładne trofeum, całkiem zniszczone. Odchodzi, nieustannie gderając sama do siebie. Tymczasem Leia zwraca się do trzeciej jednorogini. – Monokero… – Tak, wiem. Zabiłam tego człowieka z nożem. Trzeba będzie ściągać skórę na zimno. Strasznie mi przykro. – Nie o to mi chodzi. – Ze smutkiem patrzy na krwawy ochłap, który niegdyś był dzielnym, młodym samcem. – Mogłaś go chociaż znieczulić. – Po co? Przecież to tylko durny zwierzak. Niespodziewanie zza drzewa wybiega niespełna roczny źrebak. – Leia! Leia! – Tak, braciszku? Mały jednorożec w jednej chwili traci całą pewność siebie. Nerwowo przestępuje z kopytka na kopytko. – Bo widzisz, umm… Jest tak uroczy, że jednorogini nie może się powstrzymać. Czule szczypie młodszego brata w nasadę szyi. – Doskonale się dzisiaj spisałeś, Re’em. I nie martw się, bardzo dobrze pamiętam, co obiecałam. Chodź, pójdziemy po twoją nagrodę. W zbiorach muzeum The Cloisters znajdziesz setki, jeśli nie tysiące unikalnych dzieł z okresu średniowiecza, jednakże wszystkie przyćmiewa wspaniały cykl siedmiu późnogotyckich gobelinów. Stanowią one coś w rodzaju komiksu. Każdy przedstawia inną scenę z pewnego wyjątkowego polowania. Zobaczysz pięciu myśliwych wkraczających do lasu wraz z psami, niczego nieświadomego jednorożca spokojnie nurzającego róg w fontannie, powoli zacieśniający się krąg prześladowców, zaszczute zwierzę przesadzające rzekę, następnie zagonione w ślepy zaułek, rogiem walczące o wolność, psa z rozprutym brzuchem, wreszcie okrutnie poranionego, pokonanego jednoroga wiedzionego do zamku. Ostatni, a zarazem najbardziej znany spośród arrasów przedstawia jednorożca w niewoli. Za okrągłym ogrodzeniem, pośród morza kwiatów, leży przykuty do drzewa przypominającego granatowiec. Wokół fruwają niezliczone motyle oraz ważki. Chociaż cel stworzenia oraz wymowa owych siedmiu gobelinów do dziś pozostają niejasne, istnieje jeszcze Ósma Tapiseria, jeszcze bardziej tajemnicza. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z jej istnienia. Możesz spędzić godziny w Sali Tapiserii Jednorożca. Możesz uważnie przeszukać wszystkie inne: Romanesque, Notre-Dame-de-Ponaut, gotycką, Dziewięciu Herosów, Boppard, Campin, a także późnogotycką. Możesz cały obszar muzeum dokładnie zbadać przy pomocy lupy oraz satelity, a po zamknięciu włamać się do skarbca. Ósmej Tapiserii nie znajdziesz. Możesz poszukać wejścia do rzekomo nieistniejących podziemi The Cloisters. Możesz nawet je znaleźć. Możesz natrafić w nich na dziwaczny sarkofag ozdobiony symbolem przywodzącym na myśl krzyż templariuszy. Możesz unieść kamienne wieko, o ile jesteś wystarczająco silny, oczywiście. Możesz z niejakim zdumieniem stwierdzić, iż w środku znajdują się prowadzące w dół schody. Możesz z nich skorzystać. Możesz znaleźć się w wiernej kopii labiryntu Minotaura. Możesz ominąć wszystkie starożytne pułapki oraz bardziej nowoczesne zabezpieczenia nieprzyjemnie przypominające te stosowane przez panów z Pentagonu. Możesz wreszcie dotrzeć do środka labiryntu. Możesz stanąć przed ogromnymi drzwiami pancernego sejfu. Możesz przypadkowo wpisać właściwą kombinację. Możesz do końca życia stać, gapiąc się na zgromadzone w środku skarby – cuda, które nie przyśniłyby się człowiekowi nawet po końskiej dawce narkotyków. Jednak wszystko na nic. Tam też nie ma Ósmej Tapiserii. Ósma Tapiseria znajduje się w niewielkim, ciemnym pomieszczeniu wraz z innymi eksponatami czekającymi na renowację, lecz w przeciwieństwie do nich nigdy nie jest ani nie będzie wystawiona. Tylko leży i zbiera kurz. Pośród dziesiątków innych gobelinów oraz arrasów. Na wierzchu. Równie niewidoczna, jak skradziony list na taniej półce na kartki, testament leżący na biurku, biały kruk wciśnięty między zwykłe książki. Na pierwszy rzut oka wydaje się być identyczną kopią ostatniej sceny Polowania na jednorożca. To samo ogrodzenie, kwiaty, drzewo, a także motyle i ważki. Jednakże już po chwili dostrzeżesz istotną różnicę. Stworzeniem przykutym do pnia granatowca jest mała dziewczynka. |