W „Synach Imperium” Bill Willingham postanowił spowolnić akcję i zmienić na chwilę format swojej serii. Tworzące ten tom dłuższe historie i anegdoty mają raczej pogłębić świat „Baśni”, niż pchnąć akcję do przodu.  |  | ‹Baśnie #9: Synowie imprerium›
|
Kręgosłup „Synów Imperium” tworzy czteroczęściowa historia o tym samym tytule. Po tym, jak Baśniowcy dobitnie zademonstrowali mu swoje możliwości odwetowe, adwersarz w końcu zdecydował się zareagować. Zostaje zwołana konferencja, w czasie której cesarscy możni i dowódcy planują raz na zawsze rozwiązać problem zbuntowanego w ich mniemaniu Baśniogrodu. Na tym zgromadzeniu czarnych charakterów oprócz znanych potworów w ludzkim kształcie, takich jak Królowa Śniegu, pojawia się także kilka nowych postaci, które prawdopodobnie odegrają ważkie role w przyszłości. Biorąc pod uwagę kaliber zgromadzonych złoczyńców, nikogo nie powinno zdziwić, jakiego rodzaju decyzja zostanie przez nich podjęta już na samym początku tej narady, a także, że przy jej realizacji dostanie się również światu niczego nieświadomych śmiertelników, dającemu Baśniom schronienie. W końcu mamy do czynienia z istotami, które dowodziły podbojem niezliczonych królestw, mają w zwyczaju krwawo rozprawiać się z wrogami i nie są w stanie tolerować żadnego oporu. Opis metod, jakich chce użyć w celu zniszczenia Baśniowców Królowa Śniegu, oraz militarne kontrwizje Pinokia to najlepszy fragment tomu. W pamięć zapadają sceny kataklizmów sprowadzonych przez plagi, mróz i smoki oraz bitwy między nowoczesnymi armiami a magicznymi stworami. Na razie jednak do Baśniogrodu wyrusza ambasador, by przygotować teren. Jego pojawienie się budzi furię wśród Baśniowców, zrozumiałą po tym, gdy poznamy jego historię. „Synowie Imperium” obiecują, że w najbliższych odcinkach życie Baśni zdominują szpiegowsko-dyplomatyczne rozgrywki. Z pozostałych opowieści wypełniających tom na uwagę zasługuje „Ojciec i syn” – czyli jak Wilk Bigby z rodziną spędził święta z ojcem. Korzenie tego zatargu sięgają daleko w przeszłość i miło poczytać, jak Willingham ponownie wykorzystuje już prawie zapomniane postaci i wydarzenia. „Święta, święta” są ciekawą wariacją na temat Świąt Bożego Narodzenia pośród Baśniowców, z interesującym twistem i jedną króciutką sceną, która pod względem wagi dla przyszłych wydarzeń wydaje się dorównywać „Synom…”. Reszta to objętościowa drobnica, bardzo zróżnicowana pod względem jakości. Na jednym biegunie są „Włosy”, gdzie Roszpunka opowiada, jak radzi sobie ze swoją klątwą wzrostu włosów, oraz „Jak sól w oku?”, w którym zwyczajny śmiertelnik bada świat Baśniowców, a opinie, jakie sobie przy tym wyrabia, jeżą włos na głowie. Na drugim końcu lokuje się niezborna „Droga do Raju” oraz „Palące pytania”, w któym autor i różni rysownicy usiłowali dowcipnie odpowiedzieć na pytania czytelników. Nie wyszło im. Grafika tomu nie odbiega jakościowo od wcześniejszych części. Choć ten zbiór opowieści stworzyło łącznie aż dwudziestu artystów, to za większość odpowiadają weterani serii, czyli Mark Buckingham i Steve Leialoha. Pozostali rysujący i kolorujący starają się trzymać wypracowanego przez tę dwójkę stylu, z drobnymi wyjątkami, jak w przypadku „Ojca i syna”, gdzie Michael Allred trochę eksperymentuje z kreską. Warte uwagi są natomiast okładki z wydań zeszytowych, zreprodukowane tu w całej graficznej wspaniałości, zwłaszcza ta budząca ciarki i przedstawiająca Jasia – tego od Jasia i Małgosi – po tym, jak dorósł i znalazł sobie „hobby”. Podsumowując – choć poszczególne opowieści różnią się jakością, to jednak razem tworzą solidną podstawę, którą wypada znać, by mieć pojęcie o przyszłych konfliktach świata „Baśni”.
Tytuł: Baśnie #9: Synowie imprerium Data wydania: 10 kwietnia 2012 Cena: 69,99 Gatunek: fantasy Ekstrakt: 60% |